34. Jest Pan kimś z rodziny?
*Kapitan Christopher Blow*
- O kurwa - wyrwało mi się - już jadę. W którym szpitalu leży?
Podano mi adres, a ja szybko ubrałem dresy, koszulkę i bluzę, a buty ubierałem wychodząc z budynku. Ruszyłem biegiem na przystanek autobusowy. Miałem szczęście, bo akurat podjechał autobus. Wsiadłem i po piętnastu minutach byłem na miejscu.
Wbiegłem do szpitala i szybko podeszłem do recepcji. Przede mną stały dwie osoby, co mnie bardzo irytowało. Nerwowo przechodziłem z jednej nogi na drugą.
- Słucham - powiedziała Pani, patrząc na mnie znudzonym wzrokiem.
- Gdzie mogę znaleźć Trine Black?
- Jest Pan kimś z rodziny? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Jestem jej przyłożonym - pokazałem dokument, potwierdzający to, że mam stopień kapitana, a uprzejma Pani raczyła mnie poinformować, że Trini ma teraz operację. Wskazała mi kierunek, w którym powinienem iść, ale upomniała, że będę musiał czekać na korytarzu.
Ruszyłem we wskazanym kierunku i przed drzwiami zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Był chyba młodszy ode mnie i ubrany w mundur.
- Trine nadal jest operowana?
- Tak... A Ty kim jesteś?
- Chris. Byłem jej przyłożonym, zanim tutaj przyjechała.
- Jestem Zack. Trine pracowała ze mną.
- Tak w ogóle możesz mi powiedzieć co się stało?
Usłyszałem historię i byłem wstrząśnięty. Była przetrzymywana przez jakiegoś świra. Czemu ja o tym nic nie wiedziałem? Czemu to ją musiało spotkać? Dobra, nie oglądam telewizji ani nie słucham radia, więc nawet nie wiem ci się dzieje.
Siedzieliśmy już tak od dobrych czterech godzin. Kurwica mnie już brała od środka. Obok mnie stało kilka kubków po kawie. Załatwiłam sobie zastępstwo w pracy, bo musiałem być przy niej. Tak bardzo się martwiłem. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę jak Trine jest dla mnie ważna.
Poczułem szarpnięcie i od razu otworzyłem oczy. Przysnęło mi się. Okazało się, że wyszedł lekarz.
- Stan Pani Black jest ciężki. Następne czterdzieści osiem godzin będzie decydujące.
- Dziękujemy Panie doktorze.
Obydwoje w tym samym momencie opadliśmy na plastikowe krzesełka. Po chwili wyjechało łóżko z dziewczyną. Była bardzo blada. Następnie przeniesiono ją na OIOM. Nie mogliśmy do niej wejść, więc siedzieliśmy pod drzwiami. W szpitalnej pościeli i podpięta do rozmaitej aparatury wydawała się taka krucha, delikatna.
- Macie możliwość dostarczenia jakiś jej dokumentów, bo przy niej nie znaleźliśmy.
- Yyyy... - próbowałem coś wydukać z siebie.
- Zaraz zadzwonię i się dowiem - odpowiedział Zack.
Po chwili wyjął telefon i zaczął szukać jakiegoś kontaktu. Następnie go wybrał i po chwili już rozmawiał:
- Oliver, poszukaj u nas dokumentów Trine ... dowieź to do szpitala ... no dobra. Narazie.
Nadal siedzieliśmy. Poszedłem po kolejne kawy, a jedną podałem Zackowi. Niby siedzieliśmy we dwóch, ale żaden nie miał ochoty rozmawiać.
- Możesz iść do domu się przespać, ja tu zostanę - zaproponowałem.
- Jeszczę tu posiedzę.
Znowu zasnąłem na krzesełku. Jak można spać na tak niewygodnym meblu. Wstałem i spojrzałem na Trine. Po chwili coś zaczęło się dziać na monitorze.
- Lekarza, niech tu przyjedzie lekarz!!! - zacząłem krzyczeć.
Zobaczyłem trzy osoby, które biegły w naszą stronę. Weszli do sali, a my wszystko obserwowaliśmy przez szybkę, jednak jedna z pielęgniarek nam zasłaniała. Zobaczyłem to urządzenie do strzelania elektrodami.
Nastąpił strzał, ale nic się nie zadziało. Zaciskałem pięści z nerwów. Kolejny strzał, a na monitorze znowu ukazały się czynności życiowe. Lekarz jeszcze jakiś czas był u niej, aby w razie potrzeby znowu zareagować, ale po pół godzinie odszedł do innych zadań.
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro