21. Wracaj do niej
Był poniedziałek, punkt godzina szósta. Zebraliśmy się przed budynkiem, lecz nie czekał na nas Blow. Wszyscy byliśmy zdziwieni. Chris jest osobą, która nigdy się nie spóźnia, tym bardziej nas to zaniepokoiło. To paru minutach przyszedł generał, a za nim jakiś wojskowy, którego nie znałam.
- To jest Jack Clay i od teraz zajmie miejsce Christophera Blowa. Mam nadzieję, że się dogadacie - przedstawił nam naszego nowego przełożonego generał.
Wyjechał... Tak po prostu, nawet się nie pożegnał. Ale niby czemu miałby to robić, przecież nic mnie z nim nie łączyło. Ja głupia wyobraziłam sobie niewiadomo co. Faceci mówią, że kobiety wszystko wyolbrzymiają. Kłóciłam się z tą opinią, ale teraz chyba muszę przyznać im rację.
Po treningu wróciłam do pokoju, a na łóżku leżała kremowa koperta. Schowałam ją pod poduszkę, aby wieczorem ją na spokojnie otworzyć bez obserwatorów. Od zawsze ceniłam swoją prywatność.
Wróciłam do pokoju równo z ciszą nocną. Wzięłam szybki prysznic i kładłam się już do łóżka, gdy przypomniałam sobie o kopercie. Nie miałam pojęcia co zawierała ani kto był nadawcą. Rozerwałam cienki papier i wyciągnęłam list.
Droga Trine,
Dostałem możliwość dowodzenia zagraniczną akcją. Jest to dla mnie niezwykła szansa, która może się już nigdy nie powtórzyć. Nie miej mi za złe tego, że wyjeżdżam. Chyba tak będzie lepiej dla Ciebie. Jesteś wspaniałą kobietą, nigdy o tym nie zapominaj. Zasługujesz na kogoś lepszego. Mimo tego, że będę daleko będę myślami z Tobą. O Tobie nie da się zapomnieć. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Przepraszam, że tak Cię wtedy potraktowałem. Nie zasłużyłaś sobie na to. Bałem się tego, w co może się przerodzić się nasza znajomość. Wpadłaś mi w oko już wtedy, gdy spotkałem Cię na naborze. Jesteś silną kobietą, ale potrzebujesz kogoś kto będzie Cię kochał.
Chris.
List od Chrisa. Wyjechał tak po prostu. Bał mi się tego powiedzieć. Nie spałam całą noc, bo myślałam o nim. Będę za nim tęsknić, bo nie jest mi obojętny. Wreszcie udało mi się do tego przyznać przed samą sobą.
*Kapitan Christopher Blow*
(Niedzielne przedpołudnie)
Od wczoraj byłem już spakowany, a teraz zastanawiałem się czy wszystko wziąłem. W końcu udziałem na łóżku i zacząłem rozmyślać. Iść do niej czy nie? Słyszałem głos w głowie. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? Chcesz dobrze, a wychodzi jak zawsze.
Wyszedłem na korytarz i udałem się korytarzem prowadzącym do pokoju Trine. Zawahałem się przed wejściem do środka i w końcu zrezygnowałem. Wkurzony na siebie i własną głupotę wróciłem do sypialni. Wziąłem do ręki kartkę i długopis, by po raz setny napisać do niej list. Po niekończących się minutach w końcu był gotowy. Złożyłem go i umieściłem w kopercie, którą zakleiłem.
Zjadłem obiad, a później zacząłem się zbierać. Po drodze spotkałem Podgórnego.
- Mam prośbę - zacząłem rozmowę.
- Słucham.
- Mógłbyś przekazać to jutro Black? Ojciec mnie prosił, a ja bardzo się spieszę.
- Nie ma problemu Panie Kapitanie. Gdzieś się Pan wybiera?
- Można tak powiedzieć. Do widzenia.
- Do widzenia.
Odszedłem i skierowałem się ku wyjściu.
Siedziałem na peronie i czekałem na mój pociąg. Wyciągnęłem z kieszeni telefon, w którym odnalazłem zdjęcie, które mnie interesowało. Owe zdjęcie zostało zrobione podczas naboru, znajdowała się na nim Trine. Chyba nie zauważyła, że uwieczniłem tą chwilę.
- Bardzo ładna dziewczyna - powiedziała staruszka siedząca obok mnie i również wpatrująca się w ekran mojego telefonu.
- Jest piękna.
- Na pewno jest szczęściarą, że Pana ma - uśmiechnęła się kobieta.
- Mniej więcej...
Na peron nadjechał pociąg, a ja wraz z kobietą ruszyłem w jego stronę. Wziąłem nasze torby i usiedliśmy w wolnym przedziale.
Przypominała mi moją prababcię, świętej pamięci. Biła od niej szczerość i wyrozumiałość. Podczas drogi wygadałem się jej, że zachowałem się jak jakiś totalny gnojek. Ona tylko słuchała i co najważniejsze, nie oceniała mnie. Po skończonym monologu rzekła:
- To co tu jeszcze robisz. Wracaj do niej!
- Nie mogę. Jadę na szkolenie, a później na misję. Nie da się tego przełożyć. Czuję się teraz coraz gorzej z tym. Nie dawno wyjechałem, a już za nią tęsknię, a przed oczami mam jej cudowny uśmiech.
- Miłość to coś pięknego. Jeśli przetrwa waszą próbę będziecie najszczęśliwszymi ludźmi. Życzę Wam powodzenia.
- Dziękujemy, oby Pani słowa się potwierdziły.
- Na pewno tak będzie. A czy mógłbyś pomóc mi z walizką, bo na następnym peronie wysiadłam.
- Oczywiście.
Resztę drogi pociągiem i autobusami spędziłem zagłębiony we własne myśli. Ta kobieta miała dużo racji, a ja jestem skończonym idiotą, ale już za późno. Ehhh. Mam nadzieję, że przez okres mojej nieobecności Trine nie zapomni o mnie. Chciałbym z nią razem żyć, założyć rodzinę, kupić dom z ogródkiem. Trine byłaby świetną żoną i matką naszych dzieci.
Chwila, chwila... Nie zapędzaj się tak daleko w przyszłość. Na razie jesteś dla niej skończonym kretynem i tchórzem. Dotarłem do miejsca docelowego, gdzie się ulokowałem.
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro