Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~

Siedzieliśmy nadal przy kominku z zielonookim. Opowiedziałem mu całą swoją historię, omijałem tylko Aidena i zastępowałem go jakimś typem, którego niby nie znam. Naprawdę nie chciałem, aby stała mu się krzywda. Mimo, że był okropnym współlokatorem przez te dwa lata, to jednak tylko jemu ufałem.
Miałem nadzieję, że przyjdzie po mnie i rozumiałem, że to wymaga czasu, dlatego postanowiłem grać na zwłokę i współpracować z Lucyferem. Jeśli chce, abym odzyskał wspomnienia, to je odzyskam, a wraz z tym przypomni mi się jak odblokować moc, bo na pewno to wiedziałem, a przynajmniej muszę wierzyć, że tak było. I kiedy już odblokuje swoją moc oraz będę wiedział jak się nią posługiwać, ucieknę stąd.

- Miałem jechać na teren treningowy, ale twoi ludzie mnie porwali i resztę znasz - dokończyłem swoją opowieść.

- Nie chcieli, żebyś odzyskał wspomnienia, zdajesz sobie z tego sprawę? Robili ci z życia piekło, abyś żył w ciągłym stresie, a do odzyskania pamięci potrzeba spokoju - oznajmił, z czym się nie zgadzałem.

Nie mogli by specjalnie rzucać mi kłod pod nogi. Aiden był okropny tylko dlatego, że jak powiedział, nie znosił mnie jako Dylana i zazdrościł mi mocy. A reszta życia sama się tak potoczyła. Jasna strona jest dobra. To ja jestem nieudacznikiem. Nie umiałem nawet poradzić sobie na studiach i profesor cały czas mnie oblewał, aż dziwne, że zdałem pierwszy rok. Mimo tego, że za każdym razem myślałem, że moja praca jest napisana bardzo dobrze, okazywało się, że zawsze jest w niej coś źle. Więc nie dość, że jestem tchórzem, to jeszcze tępym tchórzem.
A jeśli chodzi o Billa, to także mu wierzę. Skoro nie miał jak odblokować mi wspomnień, zamiast mnie stresować prawdą, pozwolił mi żyć własnym życiem wśród ludzi.
Tak bardzo chciałem powiedzieć zielonookiemu, że wiem iż to on zabrał mi wspomnienia i stąd wie jak je odzyskać, ale wiedziałem, że gdy to wyznam, będę miał przejebane.

- Więc które imię w końcu wolisz? - zapytał po chwili, zaglądając mi w oczy.

Nie dziwiłem się jego pytaniem, bo przez pół swojej opowieści narzekałem na to, że nie wiem jak się nazywać, czy fałszywie Tonym, czy prawdziwie Dylanem, chociaż mi z tym źle, bo pamiętam, że od zawsze nie tak miałem na imię. To takie pojebane.

- Tony - zdecydowałem jednak.

- Dobrze, Dylan - chłopak posłał mi lekki uśmiech i domyśliłem się, że chce abym zareagował na jego zaczepkę, lecz mi nie było do śmiechu żartowanie z kimś, kto może cię zabić jednym pstryknęciem palcy.

Lucyfer przewrócił oczami, zawiedziony zapewne tym jakim sztywniakiem jestem.

- Tam jest łóżko - wskazał, gdy ziewnąłem po raz kolejny podczas całego tego siedzenia przy kominku.

Już wcześniej wydawało mi się, że jest późno w nocy, ale teraz zupełnie straciłem poczucie czasu.

Obejrzałem się w tył. Przy oknie po prawej stronie znajdowało się wielkie łóżko, na co spojrzałem ze zdziwieniem na chłopaka. No bo jak to? Mam spać w jego łóżku, a gdzie on będzie spać w takim razie? Myślałem, że po rozmowie wrócę z powrotem do tamtego pustego pokoju, albo dostanę inny, a nie zostanę tutaj z nim.

- A ty nie idziesz spać? - spytałem i dopiero po kilku sekundach zdałem sobie sprawę, że źle zadałem to pytanie, przez co zrobiło mi się okropnie głupio.

- A co? Mam się z tobą położyć? - zaproponował, skanując mnie swoim hipnotyzującym wzrokiem, lekko uśmiechając się.

- Nie! - odpowiedziałem szybko - Nie - pokręciłem głową, na co roześmiał się krótko i powrócił do patrzenia w ogień.

- Muszę mieć cię na oku, nadal ci nie ufam. Idź spać, ja tu posiedzę - stwierdził, na co potulnie wstałem z fotela, bo skoro mi nie ufał mógł znów sprawić, że będę się dusił, albo zrobić coś gorszego.

Także grzecznie położyłem się na łóżku, nie wierząc w to, że uda mi się usnąć przy kimś, o kim od zawsze słyszałeś, że jest złem wcielonym.

- A ty jak masz na imię? Tak naprawdę - chciałem wiedzieć, bo skoro mamy zacząć współpracę, nie będę go nazywał przecież Lucyferem.

- Zayden - odpowiedział, a ja zastanawiając się o co jeszcze spytać, nawet nie wiem kiedy mnie odcięło i po prostu zasnąłem.

To było dziwne, ale może byłem naprawdę już zmęczony i organizm postanowił się wyłączyć jak najszybciej.

* * *

Obudziły mnie promienie światła, wpadające przez okno. Byłem tak bardzo niewyspany, że postanowiłem spać dalej, ignorując fakt, że jestem przetrzymywanym wbrew swojej woli więźniem u złych czarodziejów, władających czarną magią.

- Wstawaj, śpiąca królewno! - coś spadło mi na głowę i dopiero po chwili zorientowałem się, że to były jakieś czarne ubrania. - Ubierz się i zjedz śniadanie - nakazał zielonooki, wskazując na tacę z jedzeniem, postawioną na stoliku. - Za pół godziny chcę cię widzieć w pokoju obok - dodał jeszcze, po czym energicznym krokiem opuścił pomieszczenie.

Jak on może być taki pełen energii z samego rana, jeśli nie spał całą noc? Ja niby spałem, ale czuję się jak wyjęty z pralki.

Mimo wszystko, wstałem niechętnie i zmieniłem biały strój na czarny. Miałem tylko nadzieję, że przez to Aiden, gdy już przyjdzie po mnie, to się nie pomyli i nie oberwę przez przypadek.

Zjadłem również śniadanie ze smakiem, bo byłem bardzo głodny, a podczas jedzenia, zauważyłem jeszcze jedne drzwi w pokoju, także aktualnie stałem przed nimi z walczącą ciekawością.
Byłem tchórzem i bałem się praktycznie wszystkiego, ale jednak pociągnąłem za klamkę i wszedłem do małego pomieszczenia, które okazało się być łazienką.
Korzystając z tego, obmyłem twarz wodą i wypłukałem usta. Przydało by się umyć zęby, ale wolę nie pytać zielonookiego o szczoteczkę i pastę.
Następnie spojrzałem w lustro i musiałem przyznać, że do twarzy mi w tym czarnym stroju, chociaż nie wiem jak wyglądałem w białym, ale to już raczej nieistotne.
W oczy rzuciły mi się perfumy, więc chwyciłem za nie, aby poznać ich zapach, który o dziwo, działał uspakajająco na moje zmysły.

Zło wcielone ma dobry gust co do perfum, no proszę.

Odłożyłem fiolkę na miejsce i postanowiłem dołączyć w końcu do Zaydena, zanim się wścieknie i zacznie mnie torturować.

Opuściłem łazienkę, a potem pokój i znalazłem się na małym korytarzu. Rzeczywiście po prawej stronie znajdowały się jakieś drzwi i to na pewno tutaj musiałem się udać, lecz zamiast tam wejść, podszedłem do starych obrazów, wiszących na ścianie.
Spodobał mi się pejzaż na którym namalowane były góry, piękny zachód słońca, a na pierwszym tle mały domek wśród drzew.
Nagle drzwi od pokoju do którego miałem się udać, otworzyły się.

- Nie przyszedłeś tutaj podziwiać wnętrz, tylko odzyskać wspomnienia. Pakuj dupę do środka - nakazał mi lekko zirytowany zielonooki.

Jak zawsze potulnie go usłuchałem i wszedłem do małego pokoju.

Pomieszczenie było raczej przyjemne dla oka. Wyglądało na salon i to taki naprawdę bardzo przytulny. Jedyne co mnie zdziwiło to mnóstwo świeczek na podłodze.

- Siadaj - wskazał na kawałek podłogi, który jako jedyny nie był usłany małymi świeczkami, a sam podszedł do okien i zaczął zasłaniać je zasłonami.

W momencie, gdy usiadłem po turecku wśród świeczek, te ku mojemu zaskoczeniu, zapaliły się wszystkie, dając piękny widok i miłą atmosferę.

- Żyłeś w ciągłym stresie, dlatego prawdziwe wspomnienia nie nawracały, ale teraz to zmienimy. Cały sekret w tym, aby po prostu się odprężyć i przestać myśleć. Poczuć bezpiecznym i spokojnym - wyjaśnił mi Zayden, zajmując miejsce na jakimś starym fotelu, a nogi przerzucił sobie przez podłokietnik, rozsiadając wygodnie.

Wziął do ręki książkę i otworzył ją mniej więcej po środku. Dziwiłem się, że potrafi czytać w tym nikłym świetle.

- Nie śpiesz się i narazie spróbuj się wyciszyć - nakazał mi.

- To trochę trudne w obecności kogoś, kto mnie prawie wczoraj udusił - powiedziałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

- Teraz mu się zebrało nagle na doczepki - obrzucił mnie karcącym spojrzeniem - No nie wierze! - wzniósł ręce ku górze, wcześniej książkę upuszczając na kolana. - Mam nadzieję, że jak już odzyskasz pamięć, to okaże się, że jesteś zabawniejszy - westchnął, łapiąc ponownie za książkę.

Postanowiłem już go bardziej nie denerwować i skupić na wyciszaniu się.

Choć zamiast tego, w głowie miałem coraz więcej pytań do zielonookiego...

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro