~5~
Przez cały czas siedziałem na zimniej podłodze i ani myślałem ruszyć się z miejsca. Choć trochę się uspokoiłem, nadal byłem okropnie przerażony.
Niedawno był tu na chwilę ten barczysty mężczyzna. Przyniósł mi coś do jedzenia i szklankę wody, następnie znów zostawiając samego. Zjadłem wszystko, bo byłem naprawdę głodny i miałem gdzieś czy to było zatrute czy nie. I tak nie chciałem żyć.
Mijały kolejne godziny, albo minuty, sam już nie wiedziałem ile czasu tu siedzę.
W końcu zaczęło mi się przysypiać, ale nadal czuwałem, więc nie mogłem usnąć. Chyba nikt by nie poszedł spać, wiedząc, że być może zaraz będzie torturowany. Plus był tylko taki, że przez moje zmęczenie i bolące oczy, domyślałem się, że musi być już późna noc.
Ktoś musiał w końcu tu przyjść i tak się też stało. Nagle drzwi się otworzyły i pojawiło się w nich dwóch czarodziejów w czarnych ubraniach. Podeszli do mnie, na co przełknąłem głośno ślinę z nerwów. Złapali mnie pod pachy i wyprowadzili na mały korytarz, przyozdobiony jakimiś starymi obrazami. Ogólnie było tu mrocznie, a budynek zapewne był już bardzo stary.
Mężczyźni wepchnęli mnie za jakieś drzwi, za którymi szybko zniknęli, zostawiając mnie samego z Lucyferem, który siedział w fotelu i patrzył spokojnie na ogień, palący się w kominku.
Gestem dłoni wskazał mi drugi fotel, oddzielony od pierwszego małym stolikiem, na którym stały niskie szklanki oraz jakiś trunek w butelce.
Potulnie zająłem wskazane miejsce, nie chcąc robić sobie dodatkowych kłopotów. No cóż więcej powiedzieć, jestem tchórzem i tyle, dlatego powiem mu wszystko co chce wiedzieć i może wtedy zabije mnie bezboleśnie.
- Odzyskałeś już głos? - spytał z lekkim rozbawieniem, chwytając za butelkę, a następnie napełnił jedną ze szklanek i przesunął ją w moją stronę.
Nie wydawał się taki straszny jak mówią w telewizji, ale ja i tak się bałem.
- Tak - odpowiedziałem krótko i zdałem sobie jednocześnie sprawę jak strachliwie i piskliwie brzmi mój głos.
- No i super - zrobił łyk trunku ze swojej szklanki. - Opowiadaj więc, kim jesteś - nakazał, patrząc cały czas w płomienie.
Ogarnęła mnie panika i dostałem jakiegoś ataku debilizmu.
- Nazywam się Tony Anderson, jestem studentem drugiego roku administracji, mój współlokator mnie porwał, a Bill powiedział, że jestem czarodziejem i mam wymazane wspomnienia. Nazywam się podobno Dylan Lancaster i mam rodziców, chociaż ich nie miałem i naprawdę nie wiem co się dzieje, jestem przerażony, powiem wszystko co chcesz wiedzieć, tylko nie rób mi krzywdy - powiedziałem na prawie jednym tchu, na co zielonooki spojrzał na mnie ze zdziwnieniem, następnie pochylając nad stolikiem.
Czułem się głupio przez swoje żałosne zachowanie.
- Masz śliczną buzię, ale jesteś tak żałosny, że aż mnie to odrzuca - obrzucił mnie politowanym wzrokiem.
Nawet nie zrobiło mi się przykro na jego słowa, bo przecież była to prawda. Jestem beznadziejny.
- Więc rozmawiałeś z Billem - wrócił do tematu. - O czym? - chciał wiedzieć.
- O tym, że wymazaliście mi wspomnienia i...- przerwał mi jego głośny śmiech, jakbym opowiedział najlepszy kawał na świecie.
- Co, kurwa? - wyjąkał poprzez chichot, a po chwili, kiedy zaczął się uspokajać, posłał mi poważne i groźne spojrzenie. - Dość tego pierdolenia - zdecydował, a ja nagle poczułem uścisk na gardle, jakby niewidzialna siła zaczęła mnie dusić.
Upadłem na podłogę przed kominkiem, próbując złapać oddech.
- Mogę cię pokazać wszystkim moim ludziom i jestem pewny, że za chuja cię nie znają. Ja sam widzę cię pierwszy raz na oczy, a byłem pewien, że znam wszystkich swoich wrogów, więc przestań zmyślać i mów w końcu prawdę - oznajmił złowrogo, a ucisk na moim gardle zniknął.
Zacząłem kasłać, próbując napełnić płuca tlenem.
- Ale to jest prawda - wyksztusiłem płaczliwym głosikiem.
- To by znaczyło, że Bill cię okłamał. Naprawdę chcesz stawiać swojego mistrza w złym świetle, aby ratować swój własny tyłek? Nie żebym go lubił, ale jednak taka postawa mnie odrzuca - pokiwał z obrzydzeniem głową.
- To nie jest żaden mój mistrz. Rozmawiałem z nim tylko raz, przysięgam! Mówię tylko, co mi powiedział - tłumaczyłem się ze strachem.
- A wiesz co ja myślę? Myślę, że zablokowali ci moc, abyś udawał niegroźnego, wystawili cię nam, a ty teraz udajesz debila, żeby zinfiltrować moje oddziały i gdy nadarzy się okazja, zgładzić mnie - stwierdził.
- Jeżeli istnieje coś, co mogłoby potwierdzić, że naprawdę nie mam wspomnień, to zrób to, bo ja nie kłamię - wyjąkałem, mazgając się przy tym jak największa beksa na Ziemii.
Zielonooki westchnął i podparł głowę o swoją rękę. Myślał przez chwilę, a potem spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- W sumie to jest taki jeden sposób - oznajmił. - Bardzo bolesny - ostrzegł.
- Myślę, że jakoś dam radę - zgodziłem się bez wahania.
- Serio? Ból jest tak duży, że nie wiadomo czy nie umrzesz - powiedział bardzo poważnie.
- Trudno - wzruszyłem ramionami i spuściłem głowę, pozwalając moim łzom na nowo popłynąć.
Moja sytuacja była beznadziejna, więc wszystko było mi jedno. Czy zginę szybko, czy w męczarniach, nie obchodzi mnie już jak.
- No dobra - wstał z fotela, następnie siadając na podłodze, na przeciwko.
Niepewnie zajrzałem mu w oczy.
- Czy mam coś...- niedokończyłem, bo chłopak chwycił mnie za nadgarstek i szarpnął moją ręką tak mocno, że musiałem się pochylić ku niemu.
- Ty naprawdę nic nie kumasz - rzekł z lekkim niedowierzaniem i szokiem. - Ja już sam nie wiem o chuj tu chodzi - puścił moją dłoń, a ja natychmiast się wyprostowałem. - Każdy czarodziej wie jak przypomnieć sobie wspomnienia, których się nie pamięta - wyznał, a mną wstrząsnęło już chyba z pięćdziesiąty raz dziś. - Sprawdzałem cię - rzucił na wyjaśnienie. - Gdybyś naprawdę wiedział kim jesteś lub cokolwiek wiedział o magii, nie pozwoliłbyś na żadne sposoby, które mogły by sprawić, że umrzesz w bólu, wiedząc, że istnieje normalny, prosty i jedyny sposób, tym samym skazałbyś swoją misję na niepowodzenie, więc wychodzi na to, że nie chcesz mnie zabić - dodał jeszcze, a mi od razu coś w tym się nie zgadzało.
- Bill powiedział, że nie ma żadnego sposobu, abym odzyskał pamięć. To samo powiedział...- urwałem, gryząc się w język.
Nie mogłem powiedzieć mu o Aidenie. Nie chcę, żeby wpadł przeze mnie w kłopoty, albo co gorsza zginął.
- Kto? - zainteresował się zielonooki.
- Nikt taki, jakiś facet, co powinienem go znać, a nie znam, bo nie mam wspomnień - próbowałem z tego wybrnąć, co o dziwo się udało, bo Lucyfer dał sobie spokój z tym tematem albo może miał już dość mojej głupoty.
- Pomogę ci odzyskać wspomnienia, ale coś za coś - zarządał, skanując mnie swoim spojrzeniem. - Będziesz mi mówił o wszystkim co ci się przypomni, jasne?
- Tak - przytaknąłem potulnie.
- I zapomnij o tym co ci gadał Bill - chłopak wstał z podłogi i znów zajął miejsce w fotelu, po czym wskazał na moją szklankę. - Wypijmy za współpracę - zaproponował.
Niezdarnie powróciłem na swoje poprzednie miejsce. Jeżeli to co mówi Lucyfer jest prawdą i mogę odzyskać wspomnienia w bardzo prosty sposób, to znaczy, że Bill i Aiden mnie okłamali. Ale dlaczego? Myślałem, że jasna strona, to ta dobra strona.
Chyba, że zielonooki kłamie, wymazał mi pamięć lub ktoś z jego ludzi, a teraz udaje, że niby każdy zna sposób na przywrócenie wspomnień, a może tylko on go zna, bo sam mi je zabrał.
Skoro jasna strona nie miała jak mi przywrócić wspomnień, ale chciała odblokować moje moce, to jeśli on nie będzie chciał mi ich odblokować, to znaczy, że mam rację i chłopak mnie bezczelnie oszukuje.
- A odzyskam moc? - spytałem, żeby się upewnić w swoich podejrzeniach.
- Nie powiem ci jak odblokować moc, bo nas tu wszystkich pozabijasz - nie zgodził się od razu, po czym wziął łyka trunku ze swojej szklanki.
Czyli być może mam rację.
🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro