Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~43~

Zayden:

Dylan zerwał się z miejsca i od razu podbiegł do swojej matki. Zaczął rozwiązywać jej ręce i nogi. Nie byłem pewien czy kobieta była przytomna.

- Co z nią? - zapytałem.

- Ma guza na głowie - odpowiedział, przejeżdżając jej dłonią po włosach. - Mamo? Mamo, słyszysz mnie?

- Dylan? - otworzyła powoli oczy, a ja odetchnąłem nieznacznie z ulgą.

Nie chciałbym aby Dylan stracił mamę, nawet jeśli była wyznawczynią Billa i nadal jej nie ufałem, to jednak była to jego matka i ją kochał mimo tego wszystkiego. Widziałem to dokładnie.

- Co się stało? - spytał ją.

Zacząłem sprawdzać dom, ale słyszałem ich rozmowę poprzez echo rozbrzmiewające w każdym pomieszczeniu przez brak jakichkolwiek mebli. W każdym pokoju było praktycznie pusto.

- Myślałam, że...- zaczęła płaczliwie. - Ale on nie słuchał.

- Mamo, uspokój się trochę, jesteś bezpieczna - zapewnił Dylan.

- To twój ojciec - wyznała w końcu. - Dowiedziałam się niedawno o śmierci Franka, a on mówił mi, że do niego chodzi. Wydało się, że kłamał. Zapytałam gdzie w takim razie chodzi. Nie chciał powiedzieć.

- To on cię tu zostawił?

- Tak, abym nie namieszała - odrzekła, pociągając od czasu do czasu nosem.

- W czym?

- Nadal wyznaje wiarę w Billa. Obiecał mi, że jak będzie gotowy, to z tobą porozmawia. Myślałam, że potrzebuje czasu i że też zrozumie, jak ja zrozumiałam dzięki Zaydenowi, ale on nadal trwa przy swoim. Dziś już nie wytrzymałam i tak to się skończyło.

- Sprawdziłem resztę domu. Pusto. Wygląda na to, że twój ojciec założył zaklęcie, tylko po to aby ukryć tutaj twoją mamę - wtrąciłem, wracając z powrotem do swojego chłopaka.

- Okej, mamo, zabieramy cię stąd - postanowił, lecz kobieta położyła mu dłoń na ramieniu.

- On chce go wskrzesić, Dylan

Spojrzeliśmy się na siebie z szatynem. Nie było w naszych oczach szoku. Wiedzieliśmy, że ktoś na pewno to spróbuje zrobić. Do teraz tylko nie wiadomo było kto.

- Do tego potrzebna jest mu księga - przypomniałem.

- Jest tam gdzie zwykle. W pokoju Billa pod podłogą. Musimy po nią iść - zdecydował Dylan, podnosząc swoją mamę z podłogi.

Pomogłem mu i we trójkę wyszliśmy z domu.

- Ciało Billa jest chronione, tak? - upewniał się.

- Ta - potwierdziłem. - Nikt nie ma prawa się do niego zbliżyć oprócz Ciebie, mnie, Aidena i Harrego.

- Weźmy samochód - mama chłopaka wskazała ręką na jeepa stojącego na podwórku.

Zapewne należał do Franka.

Kobieta zajęła miejsce za kierownicą, Dylan obok, a ja usiadłem z tyłu.

- A masz kluczyki? - zapytał.

- Nie będą potrzebne, synku - posłała mu mały uśmiech, następnie wyrywając kilka kabli spod kierownicy.

- Umiesz takie rzeczy? - był w nie małym szoku.

- Wie się to i tamto - odrzekła, a następnie auto odpaliło.

- Nauczy mnie tego pani? - zapytałem, na co Dylan odwrócił się w tył i spiorunował mnie wzrokiem.

- Oczywiście! - zaśmiała się.

Ruszyliśmy do pałacu Billa jak najszybciej się dało. Okazało się nawet, że matka mojego chłopaka prowadzi jak wariat, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że charakter to on ma po niej.

- Naprawdę tak mi przykro, Dylan - zaczęła w którymś momencie. - Nie chciałam Ci mówić, że twój ojciec nadal wierzy w to wszystko i jest całym sobą za Billem. Myślałam, że w końcu zrozumie, ale to ja powinnam rozumieć jego i dać wam znać wcześniej. W końcu sama w tym byłam, zostałam praktycznie wychowana na wierze w Billa i był dla mnie Bogiem, mogłabym zginąć w jego imię, nadal czasem łapią mnie takie myśli, bo tego nie da się wykurzyć z siebie od tak, ale się staram, staram się dla ciebie, skarbie - jej głos prawie się załamał.

- Wiem, że się starasz, mamo i dziękuję Ci, jestem z Ciebie dumny - posłał jej ciepły uśmiech.

- Gdyby nie Ty, Zayden, nikt chyba by nie przemówił mi do rozumu - rzuciła w moją stronę z wdzięcznością.

Dylan odwrócił się i spojrzał na mnie czuło. Ja sam nie uważałem się za jakiegoś wyjątkowego. Powiedziałem jego mamie co mi na sercu leżało i tyle. Chociaż nie zaprzeczę, że gadane to ja mam.

Dojechaliśmy na miejsce, wcześniej jeszcze wymieniając między sobą parę zdań. Zacząłem powoli ufać mamie Dylana, ale na wszelki wypadek nadal wolałem pozostawić w swojej głowie małą, czerwoną lampkę kontrolną, chociaż mam nadzieję, że się nie zaświeci.

- Dotarliśmy! - oznajmiła, parkując auto, nie dość, że krzywo, to chyba wjechała trochę na schody.

- Prawie pod same drzwi, brawo! - pochwaliłem ją, w myślach obiecując sobie nigdy nie wysiadać z nią do żadnego samochodu.

- To może mama zostanie naszym szoferem - rzucił wesoło Dylan, ruszając już z nią w stronę wejścia.

Ja pierdole, muszę zapamiętać żeby wybić mu ten pomysł z głowy jak już będzie po wszystkim.

- Dobra, robimy tak...- zatrzymałem ich, gdy znaleźliśmy się w środku. - Pani idzie na górę po schodach, tam obejrzą pani tego guza na głowie...

- Nie! Muszę powstrzymać swojego męża! Idę z wami! - nie zgodziła się.

- Dobrze, ale może najpierw...

- Z całym szacunkiem, ale nie!

Uparte to jak Dylan, doprawdy.

- Mamo, idź i się upewnij czy nic ci nie jest, ja idę po księgę, trzeba ją chronić - zdecydował mój chłopak, następnie ruszając w kierunku pokoju Billa.

Pognałem za nim. Ustałem w progu, kiedy Dylan akurat otwierał skrytkę w podłodze ze skaczącym wokół niego psiakiem.

- Jest? - upewniałem się.

- Tak - wyjął czarną książkę.

- Dobrze, pilnuj jej, zaraz wrócę - oznajmiłem i z powrotem potruchtałem do matki chłopaka.

Okazało się, że również zjawili się Aiden z Harrym.

- Co się dzieje? - zapytał mój brat.

- Ojciec Dylana chce wskrzesić Billa, dlatego trzeba podwoić straże przy jego ciele - spojrzałem znacząco na Harrego, który od razu skinął głową na znak, że zaraz się tym zajmie.

- Nie zrobi tego bez tej trzynastej części, co mi pokazywaliście - zauważył Aiden.

- Księga jest bezpieczna, więc nie ma co się narazie tym martwić. Teraz trzeba skupić się na tym, aby odnaleźć pana Lancastera i jego pomocników - wyjaśniłem.

- Mogę dać cichy rozkaz, aby go szukali - zaproponował mój przyjaciel. - Nie ma co tego nagłaśniać, żeby nie siać paniki, poza tym jak jasna strona się dowie, że jest szansa na wskrzeszenie ich mistrza, to się zrobi niezły bunt - stwierdził, na co pokiwałem zgodnie głową.

- Szukajcie go po cichu i rozglądajcie za szpiegami oraz innymi wmieszanymi w to, bo nigdy nie wiadomo...- urwałem czując nagle jak coś mnie zakuło w brzuch. - Nigdy nie...- nie mogłem dokończyć zdania, bo zupełnie bez przyczyny kłucie przeszło w ból.

Złapałem się za brzuch, nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Nikt we mnie zaklęcia nie rzucał, bo od razu bym to wiedział.

- Zayden? - zmartwił się poważnie Aiden, podchodząc do mnie szybko. - Co ci jest?

- Nie wiem...- spojrzałem na swoją dłoń, którą trzymałem się za bolący brzuch i ze strachem zobaczyłem, że jest tam także krew.

- Cholera! Sprowadźcie kogoś! On jest ranny! - nakazał z paniką reszcie towarzyszy.

- Nie! - zebrałem się w sobie i jakoś unormowałem oddech.

Coś tu było nie tak. Ten ból był jakiś dziwny.

- To nie ja jestem ranny - uświadomiłem sobie nagle.

- Jesteście połączeni z Dylanem - matka chłopaka spojrzała na mnie z przerażeniem.

- DYLAN! - wydarłem się, już nie patrząc na to, że krwawię, od razu zerwałem się z miejsca, pędząc tam gdzie go zostawiłem.

Jak ktoś go skrzywdził, to nie ręczę za siebie

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro