Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~41~

16+

Perspektywa: Zayden

Dylan był zły na mnie jak osa. Szedł nieco z przodu, prowadząc tę swoją bestię na smyczy. Nie dziwiłem mu się, że tak zareagował, bo w końcu chodziło o jego mamę, ale naprawdę wydawało mi się, że jej emocje były nieco naciągane, albo po prostu się myliłem i zrobiłem z siebie debila. Sam już nie wiem.

Jeśli chodzi o Jareda, to naprawdę dobry chłopak. Jest sierotą, tak samo jak ja. Pomagałem mu przez pewien czas poradzić sobie ze stratą rodziców. Był nawet taki moment, kiedy czułem, że jest dla mnie niemal jak brat. I chociaż dorósł i nasze relacje nieco się rozleciały, to i tak mam do niego szacunek i darzę niezwykle dużą sympatią. On nie może być szpiegiem. To zapewne ktoś, kogo zbyt dobrze nie znam. Czai się gdzieś tam, niezauważony, udając, że jest po naszej stronie całym sercem.

Dylan minął czekającego na nas Harrego i wszedł z psem do budynku.

- Co on taki wściekły? - zdziwił się przyjaciel.

- Kłótnie małżeńskie - przewróciłem oczami. - Załatwiłeś? - przeszedłem od razu do rzeczy i wyciągnąłem rękę po plik kartek, które zaraz potem wręczył mi Harry.

- To wszyscy, dokładnie sprawdziłem - zapewnił, po czym rozjerzał się, szukając kogoś za mną. - A gdzie tamten gamoń co mi podrywa córkę? Widziałem jak szedł z wami - powiedział oskarżająco.

- No cóż mogę ci powiedzieć, przyjacielu, działasz odstraszająco - zaśmiałem się.

- Boi się, że dostanie wpierdol, a nie - skrzyżował ręce na piersi.

Nadal uśmiechałem się lekko. Wiedziałem, że Harry nie zrobi krzywdy mojemu bratu, chce go tylko postraszyć. Poza tym wydaje mi się, że zaczyna się do niego przekonywać.

- Aiden chce być z Aurorą na poważnie, wierz mi - poklepałem go po ramieniu.

- Inaczej mu nogi z dupy powyrywam - zagroził, lecz jego ton wcale nie wskazywał na to, że mówi na serio.

- Przekaże mu - rzuciłem z rozbawieniem. - Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę - zacząłem, na co przyjaciel skupił na mnie swój wzrok. - Zbierz kilku zaufanych i niech pilnują ciała Billa, nikt ma się do niego nie zbliżać oprócz ciebie, mnie, Dylana i mojego brata - nakazałem.

- Po co pilnować zwłok? - zdziwił się.

- Później ci wyjaśnię, teraz idę pogodzić się ze swoją połówką, zanim zezłości się na mnie całkowicie - westchnąłem, nie wiedząc co jest trudniejsze, przewodzić zbuntowanym czarodzejom, którzy co chwila coś knują przeciwko tobie czy żyć z Dylanem bez sprzeczek.

Myślę, że to pierwsze jest bardziej wykonalne.

- Nie martw się, on świata poza tobą nie widzi - zapewnił przyjaciel, ruszając przed siebie, zapewne wykonać mój rozkaz i zebrać kilka osób.

- Mam taką nadzieję - wyszeptałem do siebie pod nosem, następnie wchodząc do budynku.

Od razu skierowałem się do naszego pokoju. Dylan już się tam krzątał i chyba szykował do wzięcia prysznica, a mała bestia spała na środku łóżka.

- Dylan...- zacząłem.

- Idę się myć - przerwał mi, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

Westchnąłem cicho. Usiadłem na skraju łóżka i od niechcenia zacząłem przeglądać papiery, które wręczył mi Harry. Będę musiał zapamiętać wiele nazwisk, ale myślę, że dam radę to wszystko ogarnąć.

W pewnym momencie oderwałem wzrok od kartek i spojrzałem gdzieś przed siebie. Było mi strasznie źle i jedyne czego pragnąłem, to poczuć ciepło Dylana. Nie chcę żeby się na mnie gniewał. Nienawidzę tej jebanej atmosfery panującej teraz między nami. Nie zniosę tego dłużej.

Uniosłem dłonie do swojego kołnierza i zacząłem rozpinać koszulę. Zdjąłem także bluzkę i z nagim torsem, wszedłem do łazienki. Szum wody skutecznie zagłuszył moje wejście do pomieszczenia. Pozbyłem się pozostałych rzeczy jakie miałem na sobie, po czym podszedłem do zasłonki. Miałem na uwadze to, że mogłem dostać w ryj, ale postanowiłem zaryzykować. I choć na grzecznego chłopaka przystało powinienem czekać aż Dylan się umyje i wtedy z nim porozmawiać, to wolałem umyć się z nim i jebać jakieś durne rozmowy wypełnione przeprosinami.

Wyjaśnijmy coś sobie, nie jestem grzecznym chłopakiem.

Odsunąłem zasłonkę i wszedłem pod prysznic. Brązowooki odwrócił się jak na zawołanie i posłał mi zszokowane spojrzenie, a jego policzki pokryły lekkie rumieńce.

- Zay, co ty...

Nie pozwoliłem mu dokończyć. Chwyciłem go za kark i stanowczo złączyłem nasze usta w jedność. Nie dostałem po gębie jak się spodziewałem, bo zarzucił mi ręce na ramiona i oddał pocałunek, a mi więcej nie było potrzeba. Był tutaj, tak blisko. Ciepło jego ciała czułem na swojej skórze, a jego gorące wargi, aż prosiły się, aby je smakować.
Nie potrafiłem się dłużej powstrzymywać, więc wkradłem się językiem do ust chłopaka. Z sekundy na sekundę było coraz namiętniej i traciłem głowę.
Nieświadomie zjechałem dłońmi na jego tyłek i ścisnąłem mocno pośladki brązowookiego. Westchnął mi cicho w wargi. Wcale nie protestował, poddawał mi się i zapewne był tak samo rozpalony jak ja w tej chwili.

Oderwałem się od jego ust, tylko po to, żeby przyssać się do delikatnej, jedwabistej skóry na szyi mojego łobuza. Przejechałem ręką po boku jego tali, by zaraz potem znowu umiejscowić dłonie na pupie chłopaka. Była idealna, taka krągła i dopasowana do moich dłoni. On chyba był cały stworzony specjalnie tylko dla mnie, bo to niemożliwe, aby istniał ktoś tak idealny. Wszystko w nim kocham. Nawet jego wrodzoną wredotę.

Skończyłem drażnić szyję brązowookiego i postanowiłem zająć się na powrót jego spragnionymi ustami. Zacząłem skubać je delikatnie, jednocześnie chwytając w dłoń jego twardy wzwód. Jęknął mi seksownie w wargi i cholera, to było naprawdę gorące.

- Jak ja cię kocham - wyszeptałem mu w usta. - Tak cholernie mocno

Pocałowałem go raz jeszcze, a następnie zjechałem niżej. Cmoknąłem jego szyję, potem ucałowałem tors i zszedłem jeszcze niżej, aż w końcu dotarłem do celu i wziąłem w usta penisa chłopaka. Rozpocząłem zabawę językiem na samym jego czubku, co Dylanowi chyba bardzo się spodobało, sądząc po jego jękach, cichych przekleństwach, tym że ledwo stoi na nogach, a rękami podpiera się o zimną ścianę z płytek.
Ciągle stymulując wzwód ustami i językiem, złapałem ponownie w dłonie jego cudowne pośladki. Nie potrafiłem ich nie zmacać. To byłby wielki grzech, gdybym przeszedł koło nich obojętnie.

Sprawiałem mu rozkosz, dopóki nie doszedł z głośnym jękiem. Wstałem z kolan i spojrzałem na jego śliczną buzię. Miał na niej bałagan, spowodowany przez moją osobę i musiałem przyznać, że tak wygląda najpiękniej. Mimo tego, że ja byłem nietknięty, czułem się usatysfakcjonowany. Miałem już wyjść po ręcznik, aby otulić nim chłopaka, lecz ten nagle popchnął mnie lekko na ścianę.

- A ty dokąd? - spytał zachrypniętym od orgazmu głosem.

Nie minęła sekunda, a on już wpił się w moje usta. Poczułem jego dłoń na swoim penisie i zalała mnie fala gorąca. Cholernie podniecał mnie tylko sam fakt, że mnie dotyka, a kiedy zaczął operować palcami i wkrótce całą ręką, nogi zaczęły mi delikatnie drżeć. Mimo, że doskonale zdawałem sobie sprawę, że takie zbliżenie to dla niego nowość, to naprawdę nie widziałem żadnej różnicy. Radził sobie świetnie, a może to po prostu zależało od tego, że strasznie go kocham i jestem stracony za każdym razem, kiedy jego usta dotykają moich, a co dopiero teraz. Zatraciłem się i gdyby sobie kiepsko radził, zapewne bym i tak tego w żaden sposób nie zauważył. A to jak cudownie przyssał się w którymś momencie do skóry za moim uchem, sprawiło, że osiągnąłem szczyt w jego dłoni.

Ciepła woda zdążyła już dawno opłukać nasze ciała, ale żaden z nas jak do tej pory nie ruszył się z miejsca, aby zakręcić kran. Patrzyliśmy sobie w oczy pełnymi uczuć. Chociaż tak naprawdę nigdy nie zdołam wyrazić tego jak wiele dla mnie znaczy. Nie ma chyba takich słów, które mogłyby to opisać. Ani czynów, bo oddanie dla niego swojego własnego życia, to za mało moim zdaniem. Chciałbym zrobić coś więcej, bo zasługuje na wszystko cokolwiek by chciał, a ja bym to dla niego zrobił bez wahania.

Ten mały gnojek po prostu owinął mnie sobie wokół palca i nawet nie wiem kiedy to się stało.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

NOTKA OD AUTORA
W sumie to na serio mieli porozmawiać, Zay miał coś tam gadać poprzez myśli do Dylana myjącego się i tyle, ale sama nie wiem kiedy i jak i wyszło to co wyszło. O matko, Dylan! On nie był gotowy! Moje biedne dziecko!

Nie no, cieszę się, że udało mi się napisać taki rozdział, bo zaczynając to opowiadanie bałam się, że nie będzie żadnych takich scen xD ale jak widać, muszę mieć do tego dobry dzień i jakoś idzie pisanie 🖤

Ave, niewyżyte Lucki!

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro