Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~39~

Idąc krętymi korytarzami, zatrzymaliśmy się dopiero przy pokoju Aidena. Nigdy tu nie byłem, bo nie miałem po co do niego przychodzić. Znaczy, kiedyś chciałem tutaj wpaść i pobić chłopaka już nawet nie pamiętam za co, ale zrezygnowałem z tego, stwierdzając, że dorwę go innym razem. Aż trudno uwierzyć, że się tak nienawidziliśmy, a teraz jesteśmy prawie jak rodzina.

Zay zapukał do drzwi, a te po chwili się otworzyły, ale nie stał w nich brat zielonookiego, a moja przyjaciółka. W dodatku miała na sobie białą koszulkę Aidena.

- Cześć - przywitała się z nami nieśmiało, wcale się nas nie spodziewając.

Zerknąłem na moment na Zaydena. Po jego cwanej minie wiedziałem już, że chce powiedzieć coś głupiego, dlatego dźgnąłem go łokciem w żebra.

- Hej! - zaraz potem za Aurorą pojawił się cel naszej wizyty. - Co was do nas sprowadza? - spytał z szerokim uśmiechem, obejmując dziewczynę, a głowę oparł o jej ramię.

Nie wspomnę już, że chłopak miał rozczochrane włosy i był bez koszulki, bo tę miała chyba na sobie moja przyjaciółka.

- Możemy wpaść za godzinkę albo dwie, to sobie dokończycie...- zaczął z głupim uśmieszkiem Zay, lecz szybko się wtrąciłem.

- Nie, nie możemy wpaść później. To bardzo ważna sprawa - stwierdziłem, po czym zabrałem zielonookiemu książkę z ręki i podałem jego bratu. - Strona siedemnasta - poinstruowałem.

Aiden przestał się uśmiechać, kiedy otworzył książkę, natomiast Aurora spojrzała na nas z niepokojem.

- Co to jest? Nie znam tej części - oznajmiła.

- Bill ją ukrywał - wyjaśnił Zay, na co Aiden z szoku prawie upuścił książkę na podłogę.

- Praktykował czarną magię? Przecież to niemożliwe. On był ostatnią osobą, którą można by było podejrzewać o coś takiego - niedowierzał.

Rozejrzałem się po korytarzu, ale ten nadal był pusty i na szczęście nikt tędy nie przechodził.

- A jednak - skomentowałem, dla ostrożności ściszając trochę głos.

- Więc wy wcale nie macie wyjątkowej mocy, tylko zaklęcie tak sprawia - wywnioskowała Aurora.

- Na to wychodzi - westchnął zielonooki. - Musimy się dowiedzieć kto o tym wie, dlatego Harry od jutra zacznie przesłuchania - zdecydował, kiwając do dziewczyny.

- Pójdę po niego - powiadomiła od razu.

- Rozmawiaj z nim w jakimś ustronnym miejscu i niech czeka na nas tutaj za godzinę, bo jeszcze idziemy pogadać z panią Lancaster - nakazał jej Zayden.

- Okej - przytaknęła, a następnie dała Aidenowi krótkiego buziaka w usta. - Później oddam ci bluzkę - uśmiechnęła się, po czym zaczęła iść korytarzem, co jakiś czas się oglądając na chłopaka, dopóki nie zniknęła za zakrętem.

- Czy ona nie jest wspaniała? - wzdychnął brat zielonookiego, patrząc za dziewczyną maślanym wzrokiem.

- Nie wiem, ja tam gustuje w małych, upierdliwych, słodkich chłopcach z równie małymi, upierdliwymi psami - wyznał Zay, na co spojrzałem na niego karcąco.

- Fafik nie jest upierdliwy! - zdenerwowałem się, przytulając bardziej pieska do siebie.

- Zeżarł dywan - wytknął.

- I dzięki temu znalazłem tę książkę! - wskazałem na przedmiot w ręku Aidena.

- Moją skarpetę też zeżarł - wypominał dalej.

- Och, no rzeczywiście, wielka strata - prychnąłem.

Nie rozumiałem jak można nie kochać takich słodkich zwierzątek jak pieski. Wiadomo, że broiły, ale ja wybaczałem wszystko Fafikowi, bo nie potrafiłem się na niego złościć. Wystarczy spojrzeć tylko na tego małego łobuza.

- Przypomnijcie, od kiedy wy ze sobą chodzicie, gołąbeczki? Bo zachowujecie się jak stare małżeństwo - skomentował z rozbawieniem Aiden.

- My tak sobie miłość okazujemy - stwierdził zielonooki, posyłając mi uśmiech.

Czasami mam wrażenie, że on chce mnie doprowadzić do szału.

- Dziwny sposób na okazywanie uczuć, ale nie będę tego negował - oznajmił, po czym oddał książkę swojemu starszemu bratu. - Na pewno to dobry pomysł, żeby rozmawiać z twoją matką? - zwrócił się bezpośrednio do mnie. - No wiesz, w końcu ona ma chyba coś z głową, tak trochę - dodał niepewnie.

- Ty masz coś z głową, nie obrażaj mojej mamy - odpowiedziałem ze złością.

- Dobra - uniósł ręce w górę. - Dajcie mi chwilkę, ubiorę się i idę tam z wami - zdecydował.

Kiedy już chciałem powiedzieć, że podziękujemy za jego towarzystwo, poczułem dłoń Zaydena na swoim ramieniu, a potem lekki ból w skroniach.

"Niech idzie"

Spojrzałem chłopakowi w oczy i postanowiłem również połączyć się ze swoją magią, aby mu odpowiedzieć.

Moja mama nic nam nie zrobi, nie potrzebujemy ochrony.

Zay westchnął cicho, przechylając głowę na bok. Nie wiem czemu, ale podobało mi się gdy tak robił. Wyglądał wtedy naprawdę gorąco i marzyłem tylko o tym, żeby go pocałować.

"Będziemy potrzebować ochrony, gdy go nie zabierzemy ze sobą i się na nas wkurwi"

Posłał mi uśmiech, a że jego słowa mnie rozbawiły, to także moje kąciki ust uniosły się w górę.

- Co tak patrzycie na siebie, zakochańce? - dołączył do nas Aiden, który był już ubrany i szykował do zamknięcia drzwi.

- Obgadujemy cię - odparłem zgodnie z prawdą.

Chłopak zmarszczył czoło i spojrzał na nas z pretensją.

- Miło - skomentował.

Ruszyliśmy we trójkę korytarzem. Spojrzałem na Fafika w swoich dłoniach i pomyślałem, że w sumie dobrze, że Aiden z nami idzie. My pójdziemy do mojej mamy, a on zostanie z pieskiem na dworze i przypilnuje, żeby się wysiusiał.

Zay parsknął śmiechem, co zwróciło uwagę jego brata.

"Podoba mi się ten pomysł"

Aiden zwolnił trochę kroku, patrząc to na mnie, to na Zaydena zdziwionym wzrokiem.

Jak tak bardzo chciał iść, to niech się chociaż do czegoś przyda.

Uśmiechnąłem się milusio do zdezorientowanego chłopaka.

"Jego mina mnie śmieszy"

- Czy wy gadacie właśnie ze sobą w swoich myślach? - załapał o co chodzi. - I naśmiewacie się ze mnie? - spytał z pretensją, po czym szarpnął ze złością drzwi prowadzące na dwór.

- No co ty - zaprzeczył szybko Zay. - Śmiejemy się zupełnie z czegoś innego - zapewnił brata, a mi puścił oczko.

- No mam nadzieję! - powiedział zdenerwowany.

Postanowiłem nie przeciągać struny i rozłączyć ze swoją magią, chociaż nie powiem, że to było ciekawe. W sumie nie pomyślałem o tym, że możemy z Zaydenem rozmawiać na wszystkie tematy i obgadywać innych, wcale nie bojąc się, że ktoś nas usłyszy. Trzeba częściej wykorzystywać zalety zaklęcia, skoro już go na nas rzucono, nie wiadomo zresztą kiedy. Być może gdy Aiden przyszedł po mnie, a ja odzyskałem wspomnienia i moc. Nie widziałem wtedy wśród czarodziejów Billa swoich rodziców. A co jeśli mój ojciec rzucił na nas to zaklęcie? I dlatego nie chce ze mną rozmawiać?
Dobrze, że akurat teraz schowałem swoją magię, bo chyba raczej nie chciałem, żeby Zayden wiedział na jaki kurs zeszły moje przemyślenia.

Czy moi rodzice wiedzą o istnieniu tej książki i co gorsza, działając z rozkazu Billa, rzucili na nas zaklęcie połączenia?

Wiedziałem, że to bardzo prawdopodobne, ale jednocześnie nie chciałem w to wierzyć.
Wolałbym, żeby to ktoś inny był winny.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro