Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~37~

Wróciłem do pokoju Zaydena. Byłem w bardzo dobrym humorze. Wszystko w końcu zaczynało się układać. Pogodziłem się z mamą, wojna się skończyła i co najważniejsze, zdobyłem miłość swojego życia.

Czego chcieć więcej?

Wziąłem szybki prysznic i oczywiście podkradłem ubrania zielonookiego. Nie spieszyło mi się za bardzo załatwić sobie osobiste ciuchy, bo uwielbiałem chodzić w tych Zaydena. Pasowały na mnie tak idealnie, jakbyśmy byli z chłopakiem dla siebie stworzeni.
Następnie skoczyłem zjeść śniadanie i nareszcie mogłem wziąć się za sprzątanie w pokoju, bo nie mogłem znieść widoku tego burdelu, jaki Zay tu narobił.

Na początek machnąłem palcem i kartki zaczęły się zbierać w jedną, porządną stertę po środku dywanu. W tym czasie zacząłem słać łóżko, już bez użycia magii, bo wiadomo, że można używać tylko jednego zaklęcia jednocześnie, co zawsze mocno mi przeszkadzało, bo nie jestem cierpliwy zazwyczaj i chciałbym zrobić wszystko naraz.

Kiedy wszystkie śmieci znalazły się na kupce, skierowałem zaklęcie na meble, aby poukładać poprzewracane na nich figurki, chociaż gdy tak na nie patrzyłem, to miałem ochotę je wyrzucić. Bill miał okropny gust.

- Stop! - nakazałem sam sobie i zatrzymałem zaklęcie, gdy doszło do przewróconego zdjęcia Billa w jakiejś brzydkiej ramce. - To zdecydowanie idzie do śmieci - machnąłem palcem, a fotografia od razu upadła wśród sterty kartek. - Od razu lepiej - uśmiechnąłem się, po czym spojrzałem na Fafika.

Te niegrzeczne, małe stworzenie właśnie zjadało jeden z krańców dywanu.

- Fafik! - ochrzaniłem pieska, po czym odciągnąłem go od poszarpanej części przedmiotu. - No wiesz? Ten dywan był nawet ładny, a teraz nadaje się tylko do kosza, łobuzie - zdenerwowałem się, ale kiedy tylko spojrzałem na psinkę, serce otuliło mi ciepło. - Jesteś okropnym manipulantem - westchnąłem, po czym puściłem go i zacząłem zwijać dywan.

Jakoś w połowie odsłaniania podłogi, natknąłem się na nienaturalnie wystającą deskę. Zaciekawiony, złapałem za nią i okazało się, że można ją wyjąć bez oporu z posadzki. Od razu domyśliłem się, że jest to skrytka. Na myśl przyszło mi, że znajdę tu jakiś obciachowy pamiętnik Billa, albo jego wiersze miłosne i będę miał się z czego śmiać.

Szybko jednak zrozumiałem, że nie będzie się z czego śmiać, a raczej na odwrót, bo to co wyjąłem spod podłogi, było dla mnie szokiem.

Była to książka w czarnej okładce i nie mogłem uwierzyć, że Bill to tu trzymał. On przecież stronił od mrocznej magii, wręcz jej nienawidził.
Drugie, co mnie zdziwiło, to to, że książka była strasznie cienka, a przecież żadna tak nie wygląda.

Istnieje dwanaście części czarnej magii. Z tego co widziałem, Zay ma całą kolekcję, a ja natomiast posiadałem tylko część piątą, ktora nadal leży gdzieś pod łóżkiem w moim pokoju, chyba, bo może ją ktoś zabrał, nie sprawdzałem.

Otworzyłem więc książeczkę na pierwszej stronie, aby sprawdzić jej numeracje. I to był kolejny szok, jaki przeżyłem.
Na kartce widniała liczba trzynaście, a taka część w ogóle nie istniała.

- Co do...- wyszeptałem z niedowierzaniem, kartkując strony i pierwsze zaklęcie jakie zobaczyłem, wryło mnie dosłownie w ziemię. - Wskrzeszenie zmarłych?! - wykrzyczałem, nie mogąc uwierzyć w to co teraz widzę.

Przecież to były tylko plotki, że czarna magia może przywracać życie. Ta książka była jakąś ściemą, nieśmiesznym żartem Billa zza grobu.

- Zaklęcie połączenia - przeczytałem następnie. - Zaklęcie to powoduje silne załączenie wybranych przez ciebie osób, przez co ich moc staje się wyjątkowa. Skutki złączenia są tak niezwykłe, że doprowadzają nawet do przekazywania między sobą swoich myśli - urwałem, będąc szczerze przerażony tym co wyczytałem, a dalej było tylko gorzej. - Zaklęcie to jest przydatne w sytuacjach, gdy chcesz zwielokrotnić magię swoją lub innych osób, ale niesie to za sobą konsekwencje, bo połączone życia stają się jednością, a co za tym idzie, kiedy jedno osłabnie, drugie też, tak samo jest ze śmiercią - zamknąłem szybko książkę.

Bill by tego nie zrobił, prawda? Nie, to niemożliwe. Tak nie może być.

Nie mam pojęcia ile czasu siedziałem na podłodze, wgapiając nieprzytomnym wzrokiem w ścianę, ale nagle drzwi się otworzyły i usłyszałem głos swojego ukochanego, z którym tak notabene prawdopodobnie byłem połączony i gdy jedno z nas umrze, drugie spotka to samo.

- Hej, skarbie - powiedział z wyczuwalnym szczęściem w głosie, lecz szybko się to zmieniło. - Co robisz? - spytał z niepokojem.

- Znalazłem to, gdy sprzątałem - wyciągnąłem rękę z książką w jego stronę, lecz nadal wzrok miałem utkwiony w ścianę.

- Bill praktykował czarną magię? - zdziwił się, po czym wziął ode mnie książkę. - Co ona taka cienka? - zapytał, więc spojrzałem na niego.

Zaczął ją niedbale, szybko kartkować, nie patrząc nawet co w niej jest, po czym znudzony rzucił ją gdzieś za siebie, a ja nie mogłem wyjść z podziwu nad tym co właśnie odpierdolił.

- Zresztą nieważne - uśmiechnął się zadziornie do mnie. - Mam coś dla ciebie - powiedział i dopiero teraz zorientowałem się, że trzyma w rękach smycz z obrożą.

- Chyba dla psa - poprawiłem chłopaka.

- Nie - zaśmiał się, a następnie uklęknął przy mnie i zaczął zapinać mi obroże na szyi. - To dla ciebie, będę cię trzymał na uwięzi i wykorzystywał seksualnie - zażartował.

Przewróciłem oczami. Zay to jednak chyba jeszcze nie wydoroślał.

- Wiesz, że właśnie wyjebałeś trzynastą część czarnej magii i zajmujesz się głupotami, zamiast zobaczyć co w niej jest, a to bardzo ważne, bo ma związek z nami? - zirytowałem się mocno.

- Nie ma trzynastej części - prychnął, ale jednak wstał i podniósł z podłogi książkę.

Teraz już zaczął ją uważnie przeglądać, a ja w tym czasie rozpiąłem obrożę, którą mój kochany debil mi założył na szyję.

Zielonooki usiadł na łóżku, zachowując się tak samo jak ja przed chwilą, bo jego wzrok przesuwał się zamyślony po podłodze.
W pewnym momencie odwrócił książkę w moją stronę, pokazując zaklęcie wskrzeszenia.

- Szukałem tego tak długo i nie mogłem znaleźć, a kiedy dałem sobie z tym spokój, to samo wpada mi w ręce - uśmiechnął się ponuro. - Życie ciągle sprawia niespodzianki - stwierdził.

- Nie użyjesz tego zaklęcia - powiedziałem od razu. - Tam jest napisane, że żeby kogoś przywrócić do żywych, trzeba oddać swoje własne życie, a na to nie pozwolę - zdecydowałem pewnym siebie głosem.

- Jak już mówiłem, dałem sobie z tym spokój - powtórzył, co mnie uspokoiło.

Chłopak zmienił stronę w książce.

- Ale rozumiem, że chodzi ci głównie o te zaklęcie - oznajmił, pokazując mi teraz zaklęcie połączenia.

- Dokładnie o te - przytaknąłem. - Jeśli Bill nas połączył, to mamy wielki problem. Musimy dowiedzieć się kto o tym wie, bo żeby nas pokonać, wystarczy zaatakować tylko jednego - upomniałem.

- Więc od teraz się nie rozdzielamy i wszędzie chodzimy razem - zdecydował.

- Dobry pomysł - zgodziłem się z nim.

Zaklęcie te może i jest w stanie nas zabić, ale jednak daje nam ogromną moc i dopóki będziemy trzymać się razem, jesteśmy bezpieczni. Wystarczy, że połączymy naszą magię i nikt nic nam nie zrobi.

- Pod prysznic też będziemy musieli chodzić razem - dodał z cwanym uśmiechem, na co skarciłem go wzrokiem.

Mamy kolejny poważny problem, a ten i tak myśli tylko o jednym.

Ehh, no i jak nie kochać tego gamonia...

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro