Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~34~

Gorące pocałunki Zaydena sprawiały, że topniałem i traciłem siłę w ciele. Myśli gdzieś mi pouciekały, czułem się kompletnie otumaniony. I jeszcze do tego jego cudowny zapach perfum, który tylko potęgował te doznania.
Nigdy nie spodziewałbym się, że nasza rozmowa właśnie tak się skończy. Jestem przeszczęśliwy, jak nigdy w życiu.

Zay ponownie przerwał pocałunek i spojrzał mi głęboko w oczy, ale nie tak jak zawsze, tym razem widziałem to całe ciepło, radość i oddanie. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, przez co ja także uniosłem swoje kąciki ust w górę. Nie wiem ile czasu tak na siebie patrzyliśmy, ale mógłbym tak wiecznie. W pewnym momencie, palce zielonookiego, które łaskotały mnie po karku, znalazły się na moim policzku. Delikatnie muskały mi skórę, podczas gdy Zayden patrzył na mnie jakbym był jakimś najpiękniejszym cudem świata i właśnie przez to serce szalało mi w piersi.

W którymś momencie w końcu doszło do mnie szczekanie psa, więc niechętnie oderwałem spojrzenie od Zaydena i sprawdziłem co z Fafikiem. Okazało się, że w całym pokoju wiszą nieruchomo w powietrzu, na różnej wysokości, kartki, które zielonooki wyrzucał z szafki, kiedy przyszedłem. Szczeniak właśnie szczekał na jedną z nich.

- Zay? - wróciłem do niego wzrokiem.

Chyba nawet na moment nie przestał na mnie patrzeć.

- Hmm? - wymruczał, nadal lekko się uśmiechając.

- Masz przełączoną dźwignie - poinformowałem, na co w końcu oprzytomiał.

Kartki zaczęły spadać w dół na różne kierunki, zasypując podłogę. Piesek przestraszył się ich i schował Zaydenowi za plecami.

- Ta moja samokontrola - skomentował, opierając swoje czoło o moje.

Fafik wyszedł zza chłopaka i wpierniczył mi się na nogę. Zacząłem go drapać po łebku, więc zaczęliśmy się na niego patrzeć, nadal stykając się czołami.

- Przepraszam, że nie zareagowałem na twoje słowa tak, jak powinienem - wyznałem nagle, bo nie chciałem, żeby myślał, że czuje do niego mniej, gdy tak naprawdę czułem bardzo wiele. - Nie umiem okazywać uczuć. Nie nauczono mnie tego, od zawsze byłem bronią, która ma zabijać, a nie kochać - westchnąłem, zły sam na siebie, że nie potrafię być normalny.

- Ja cię tego nauczę - obiecał mi, przez co na moich ustach pojawił się mały uśmiech.

Nie zasługuję na niego. On jest dla mnie za dobry.

Na moment między nami zapadła cisza. Cały czas się uśmiechałem, podobnie jak Zay. Chciałem pożyczyć od niego ciuchy i przebrać z tych białych, rażących w oczy, ubrań, ale kompletnie nie chciało mi się wstawać. Tak dobrze mi było w jego ramionach. Nawet piesek się znudził, bo poszedł spać pod łóżko.

- Chciałbym żebyś poznał moje myśli - odezwał się ponownie zielonooki.

- Nie wiem czy to możliwe. Przed chwilą użyłeś zaklęcia, które wymaga silnego połączenia ze swoją magią, a ja i tak nic nie słyszałem - uświadomiłem sobie. - Chyba to działa tylko w jedną stronę - dodałem z lekkim zawodem w głosie.

- Może dlatego, że nigdy nie próbowałem nic ci przekazać - stwierdził, więc oderwałem swoje czoło od jego i spojrzałem mu w oczy.

- Więc spróbuj - zachęciłem.

- Mam się połączyć ze swoją magią, tak? - upewniał się.

Pokiwałem głową, uważnie patrząc na twarz chłopaka. Czekałem dość długo, ale nic się nie działo.

- I co? - spytał.

- Nic - odrzekłem. - Może rzeczywiście to działa tylko w jedną stronę - stwierdziłem.

- No to trudno - wzruszył ramionami i posłał mi przepiękny uśmiech.

"Pragnę tak kurewsko mocno znowu go pocałować, gdy tak na mnie patrzy"

Wraz z tymi słowami, które odbiły się echem w mojej głowie, poczułem ból w skroniach i skrzywiłem nieco, lecz to szybko minęło.

- Słyszę! - ucieszyłem się, a chłopak przestał się uśmiechać i mocno zdziwił, że mu się udało. - I znowu przeklinasz - upomniałem po chwili, na co przewrócił oczami.

"Chcę cię pocałować, pocałować, pocałować, pocałować, pocałować..."

- Przestań się wygłupiać! - walnąłem go lekko w ramię, po czym roześmieliśmy się wspólnie.

Przenigdy nie byłem tak szczęśliwy jak w tej chwili, a zaraz potem jeszcze bardziej, bo Zay złapał mnie za kark i przyciągnął do pocałunku. Od razu wdarł się językiem do moich ust, przez co drugi raz już dziś stopniałem w jego ramionach.

"Szaleję za tobą"

Jego dłonie zjechały na moje biodra i tam właśnie zatrzymały. Przybliżyłem się do niego tak bardzo, że nasze klatki piersiowe się stykały, a ja siedziałem na nim teraz już w mocno jednoznacznym okraku.

"Chcę posmakować każdy skrawek twojego ciała, skarbie"

Zrobiło mi się strasznie gorąco po tym co usłyszałem, tym bardziej, że Zay oderwał się od moich ust i teraz przyssał do szyi. Nieświadomie wbiłem mu paznokcie w ramię, a potem zacisnąłem dłoń na materiale od jego koszulki.

"Jesteś mój"

Zaczął całować moją skórę, jadąc w górę na szczękę. Podobało mu się jak na wszystko reagowałem i chociaż bezpośrednio nie wysłał mi tych myśli, to i tak to wiedziałem, jakimś cudem czując to od niego.

"Idealna malinka"

- Co? - oprzytomniałem i odchyliłem lekko w tył, żeby spojrzeć na chłopaka karcąco, jednocześnie zakryłem szyję ręką w miejscu gdzie Zayden przed chwilą mnie całował.

- No co? Każdy musi widzieć, że jesteś zajęty - posłał mi cwany uśmiech.

"Bo jak ktoś spróbuje cię podrywać, to zapierdole"

Przewróciłem oczami. On to ma pomysły po prostu pierwsza klasa.

- Uspokój się, Zay. Nikt nie będzie mnie podrywać - zirytowałem się lekko, a następnie wstałem z chłopaka. - Gdzie masz swoje ciuchy? - spytałem, żeby zakończyć temat, przez który czułem się nieco skrępowany.

- Leżą gdzieś tam - wskazał na uchylone drzwi od garderoby, więc skierowałem się w tamtą stronę.

"Nie odchodź"

- Zaraz wrócę - obiecałem, zamykając się w małym pomieszczeniu.

"Daj popatrzeć"

- Zay, debilu - westchnąłem do siebie pod nosem, łapiąc za pierwszą lepszą ciemną koszulkę.

"Podoba mi się to przekazywanie myśli"

"Wyobrażam sobie ciebie nago"

Poczułem gorąco na twarzy, a kiedy spojrzałem w lustro, okazało się, że mam czerwone policzki.
Nic dziwnego, że zielonooki nie chciał mi przekazać przypadkiem swoich myśli, bo są zboczone i skierowane tylko w moją stronę.

Szybko zmieniłem ubrania i wyszedłem z garderoby. Zayden siedział nadal na podłodze i wyglądał na zadowolonego.

- Skończyłeś się wygłupiać? - spytałem.

- Tak - odparł z rozbawieniem.

Westchnąłem cicho, po czym z nerwów zacząłem bawić się palcami u rąk. Musiałem się go o coś spytać, ale nie chciałem, żeby to zabrzmiało jakoś dwuznacznie.

- Mogę tu zostać? - zapytałem niepewnie, na co Zay zmrużył oczy w zdziwieniu i zanim się odezwał, postanowiłem wyjaśnić swoje pytanie. - Chodzi mi o to, czy mógłbym tu przenocować. Czuje się okropnie w swoim pokoju. Nienawidzę go. Przywołuje same złe wspomnienia - spuściłem wzrok na swoje dłonie.

Usłyszałem jak chłopak podnosi się z podłogi, więc wróciłem do niego spojrzeniem.

- Dylan - westchnął, kręcąc głową. - Zadajesz głupie pytania - stwierdził i podszedł do mnie blisko. - Nawet gdybyś lubił swój pokój, to bym cię stąd nie wypuścił - wyznał, łapiąc moją twarz w swoje dłonie. - A wiesz czemu? Bo muszę cię wyprzytulać - powiedział i tak szybko objął mnie ramionami, że prawie się przewróciliśmy, co wywołało u nas głośny śmiech.

- A mówiłem od samego początku, że jesteś jak pluszowy miś, a nie zło wcielone - wytknąłem.

- Zaraz będziesz spać pod łóżkiem razem z tym swoim Fafikiem - zagroził żartobliwie.

- Miałbym się do kogo przytulić, ty nie - upomniałem, czując jak jego uścisk się wzmacnia.

- Przytuliłbym się do poduszki - wyszeptał mi do ucha, a następnie zaczął rysować ósemki na moich plecach.

- Na pewno - odpowiedziałem z sarkazmem.

Zamknąłem oczy, rozkoszując się tą chwilą. Jestem taki szczęśliwy.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro