Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~33~

Perspektywa: Zayden

Musiałem zająć czymś myśli, bo inaczej chodziłbym cały czas z bananem na twarzy i ktoś by mógł pomyśleć, że jestem upośledzony. Wziąłem się więc za przeglądanie rzeczy Billa, co tak mnie wciągnęło, że straciłem poczucie czasu, a pokój wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan. Dosłownie.

Siedziałem aktualnie na podłodze przed szafką z której wyjąłem spory plik kartek. Te dokumenty, które mnie nie interesowały, wyrzucałem niedbale za siebie. Dowiedziałem się w sumie sporo rzeczy o tym, jak to społeczeństwo funkcjonowało. Zamierzałem wprowadzić sporo zmian. Najważniejsze to pozbyć się tych białych szmat i zmienić nauczanie w szkołach. Od teraz czarna magia będzie ich głównym przedmiotem. Zapewne spotka się to z niezadowoleniem, ale jestem przywódcą i muszą się z tym pogodzić. Nie mają nic do gadania.

- Co tu się stało? - usłyszałem nagle mocno zdziwiony głos Dylana, na co uśmiechnąłem się mimowolnie.

Teraz kiedy miałem go tutaj, postanowiłem zacząć rozmowę, którą bardzo dokładnie obmyśliłem, ale gdy tylko odwróciłem się za siebie, szlag mnie trafił. Nie tak to sobie zaplanowałem. Miało być miło, a ten mały gnojek już na starcie zdążył mnie wkurzyć.

- Ty też? - spytałem ze złością. - Ile razy mam mówić, że nie chcę tego psa! - zdenerwowałem się mocno.

Harry od rana próbował mi go wcisnąć, a teraz jeszcze namówił Dylana, aby mi go tu przyniósł. Pójdę i zaraz wpierdole przyjacielowi.

- Jest mój - wyjaśnił krótko, na co nieco się uspokoiłem.

Chociaż jeśli z Dylanem coś mi wyjdzie, to i tak będę mieć psa, czy tego chcę czy nie.

Zajebiście

Zajebie ci, Harry

- Nie chciał zostać sam - chłopak odłożył go na podłogę, a ten mały, słodki potwór podbiegł od razu do mnie i zaczął cieszyć, cholera wie z czego.

Dylan w tym czasie usadowił się na malutkim stołku, stojącym przy łóżku. Zaczął bawić się swoimi palcami i niepewnie rozgladał po pokoju. Widać było od razu, że jest zdenerwowany. Nigdy bym się nikomu do tego nie przyznał, ale też byłem, bo nagle zacząłem mieć pustkę w głowie i nie wiedziałem co powiedzieć mimo, że wcześniej miałem gotowe wypowiedzi.

- Znalazłeś tu coś ciekawego? - zapytał, co zapewne wcale go nie interesowało, chciał po prostu od czegoś zacząć.

- Narazie same śmieci - wskazałem głową na stertę papierów na środku pomieszczenia. - Ale aktualnie mogę powiedzieć, że znajduje się tutaj coś ciekawego i godnego uwagi - dodałem, patrząc cały czas na brązowookiego.

- Co takiego? - spojrzał w moją stronę, nie zdając sobie w ogóle sprawy, że mówię o nim.

Uśmiechnąłem się lekko. Powoli przestawałem być spięty, dlatego zdecydowałem powiedzieć to co zamierzałem odkąd poznałem jego prawdziwe zdanie o mnie.

- Słyszałem dziś twoje myśli i musimy sprostować kilka spraw - wyznałem, na co chłopak wstrzymał aż oddech, co było bardzo zauważalne.

Bał się. Okropnie sie bał. Widziałem to w jego oczach.

- Po pierwsze, wyglądasz zajebiście w roztrzepanych włosach. Nie mam pojęcia czemu uważasz inaczej - oznajmiłem, uważnie patrząc na niego. - Po drugie, mam gdzieś jakiś wianuszek dziewczyn, bo interesuje się kimś, komu żadna nie dorasta do pięt - uśmiechnąłem się szerzej, kiedy zobaczyłem jak wypuszcza powoli wstrzymywany oddech, a na jego ślicznej buzi pojawiają się delikatne rumieńce. - Po trzecie, cieszę się, że twoim zdaniem wyglądam lepiej niż dzisiejszy piękny poranek, bardzo mi miło z tego powodu - kontynuowałem, ciągle skupiony tylko i wyłącznie na nim, ignorując psiaka, który próbował wleźć mi na nogę. - Po czwarte, nie mam pojęcia dlaczego jestem taki gorący. To chyba mój osobisty urok tak na ciebie działa - stwierdziłem, widząc jak rumieni się jeszcze bardziej. - I po piąte najważniejsze...Nie, nie pozwolę ci, cholera, nigdzie odejść, więc nawet o tym nigdy więcej nie myśl. A przechodząc do sedna, to chciałbym powiedzieć, że ja też AŁA! - wykrzyczałem, bo ten cholerny szczeniak uszczypnął mnie nagle swoimi małymi ząbkami w udo.

- Fafik! - Dylan rzucił się w moją stronę i upadając przede mną na kolana, zabrał psiaka i przytulił do swojej klatki piersiowej. - Ja żartowałem z tym gryzieniem, łobuzie - skarcił delikatnie.

- Jak go nazwałeś? - zapytałem i myślałem, że zaraz wybuchnę śmiechem.

- Fafik - powtórzył, unosząc pieska nieco w górę. - Pasuje do niego - stwierdził.

Ledwo powstrzymałem śmiech, ale kiedy mój wzrok napotkał brązowe tęczówki chłopaka, zatonąłem w jego spojrzeniu i zapomniałem już z czego miałem się śmiać. On działał na mnie jak nikt nigdy.

- Więc co chciałeś powiedzieć? - spytał niepewnie, nerwowo drapiąc palcem szczeniaka za uchem.

Oczywiście miałem wcześniej gotową wypowiedź i była nawet dobra, ale przez to, że te psisko mnie ujebało, a teraz zatonąłem w spojrzeniu Dylana, moje myśli się pomieszały i znowu nie wiedziałem co miałem powiedzieć.

- Daj mi chwilę, bo mam pustkę w głowie - oderwałem wzrok od chłopaka, żeby lepiej się skupić.

Już prawie złożyłem jakieś sensowne zdania, ale nagle poczułem krótkotrwały ból w skroniach, a potem usłyszałem głos brązowookiego, tyle, że on nic nie mówił.

"Już nie masz pustki"

- Ty lubisz to robić, co? - wytknąłem, denerwując na niego.

- Czemu tak się złościsz na to? Nie rozumiem co ci przeszkadza. To ja powinienem być zły, że słyszysz moje myśli, gdy u ciebie panuje cisza - stwierdził, odstawiając szczeniaka na podłogę, bo zaczął mu się wyrywać, chcąc wyruszyć w podróż po pomieszczeniu.

- Nie wiem jak to działa i obawiałem się, że usłyszysz co myślę, dlatego nie chciałem, żebyś właził mi do głowy, rozumiesz? - zacząłem, postanawiając jebać swoje przygotowane wypowiedzi i powiedzieć prosto z mostu całą prawdę. - Bałem się, bo ciągle myślę tylko o tobie, nawet gdy myślę o czymś innym, jeśli to ma w ogóle sens. Każda rozkmina zawsze sprowadza się jakimś cudem do ciebie. Nie chciałem, żebyś wiedział, że mi się cholernie podobasz, jesteś śliczny, a kiedy wpadasz w ten swój mroczny szał, to jesteś najseksowniejszym chłopakiem jakiego widziałem w całym swoim jebanym życiu, ale teraz już się nie boję, bo wiem, że ty też czujesz to samo - wyznałem, po czym naszła mnie obawa, że chyba powiedziałem jednak za dużo.

Czekałem na jego reakcję. Postanowiłem, że dam mu trochę czasu na zebranie myśli, bo wiem po sobie, że czasami nie wszystko da się łatwo powiedzieć.

- Czy ty musisz tyle klnąć? - spytał nagle i myślałem, że zaraz mnie szlag trafi.

To wszystko co ma do powiedzenia? Serio, kurwa?

Staram się jakoś romantycznie dobrać słowa, a ten mnie jeszcze upomina. No nie wytrzymam.

- Jak ty mnie wkurwiasz, Dylan - wysyczałem gniewnie i zrobiłem coś co chciałem zrobić za każdym razem, gdy mi działał na nerwy.

Złapałem go za bluzkę i mocnym szarpnięciem przyciągnąłem do siebie, a potem zdecydowanie, bez żadnych hamulców, złączyłem nasze usta. Czułem jak jego ciało się spięło i dopiero wtedy przypomniało mi się, że przecież mówił mi, że nigdy nie był w żadnym związku przez Billa i jego cholerną izolacje, więc wychodziło na to, że to raczej jego pierwszy pocałunek. Dlatego poluzowałem trochę uścisk swoich dłoni na jego koszulce i delikatnie skubnąłem wargi chłopaka. Ten cały Fafik zaczął dziamać na nas, ale nie zwracałem na niego uwagi, pochłonięty całkowicie smakowaniem ust Dylana, który już coraz śmielej oddawał pocałunek. Zdecydowałem się więc na następny krok i powoli wsunąłem język pomiędzy jego wargi. Brązowooki uległ i pozwolił, abym zaczął zalotny taniec naszych języków, co chyba mu się spodobało, bo westchnął cicho, a następnie poczułem jak wplata mi dłoń we włosy. Zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Ten gnojek rozpalił we mnie ogień samym faktem, że podobało mu się.
Puściłem jego koszulkę, jedną ręką łapiąc go za kark, a drugą umiejscowiając na talii chłopaka, przyciągając go jeszcze bliżej, przez co prawie już siedział na mnie okrakiem. Miałem ochotę spróbować każdy skrawek jego ciała, ale wiedziałem, że na to muszę jeszcze poczekać i co dziwne, nie przeszkadzało mi to. Najważniejsze, że mam go blisko, reszta nie ma znaczenia. Nie wiem czy kiedykolwiek tak mocno się w kimś zakochałem.

Oderwałem się od ust Dylana, chcąc na niego spojrzeć. Wyglądał przecudownie, błyszczący wzrok, zaróżowione policzki i zachęcająco rozchylone wargi, napuchnięte lekko od pocałunku. To jak narazie najlepszy widok w moim życiu. Mówię "narazie", bo coś czuję, że będzie ich jeszcze więcej, ale to potem.

Nadal trzymałem dłoń na karku chłopaka, więc z powrotem przyciągnąłem go do siebie i złączyłem nasze usta.

Nigdy się od niego nie oderwę.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro