~17~
Nawet gdy Aiden kłócił się ze mną wiele razy, to nigdy nie widziałem tyle złości w jego oczach jak teraz, kiedy patrzy na swojego brata.
- Jak śmiesz mnie pouczać?! - wybuchnął, robiąc jednocześnie krok do przodu. - Miałem, kurwa, dwanaście lat! - zrobił kolejny krok. - Dwanaście! - podkreślił, finalnie stając twarzą w twarz z Zaydenem. - A ty mnie opuściłeś! - wykrzyczał oskarżająco.
Zielonooki w ogóle nie reagował. Patrzył spokojnie na brata i pozwalał mu wyrzucić wszystko z siebie.
- Dobrze wiedziałeś, że czarna magia jest zakazana i grozi za to wyrzucenie z naszej społeczności, a ty i tak zacząłeś ją praktykować! - kontynuował z ogromnym gniewiem Aiden. - Długo zastanawiałem się, dlaczego to zrobiłeś i w końcu się domyśliłem. Chciałeś po prostu uwolnić się ode mnie. Obwiniasz mnie za śmierć naszej matki! No powiedz to! - chłopakowi poleciały pojedyńcze łzy z oczu ze złości. - Powiedz to! - nakazał, unosząc głos najbardziej jak do tej pory.
- Twoje myślenie jest błędne, Aiden - oznajmił łagodnie zielonooki.
- To mnie oświeć! Powiedz dlaczego zostałem bez rodziny, skazany sam na siebie! Nie obchodziłem nawet urodzin, bo nie miałem z kim ich świętować! - wyznał ze złością i chociaż nadal go nie znosiłem, nie potrafiłem zapanować nad swoimi uczuciami.
Zrobiło mi się smutno i żal mi było chłopaka. Zaczynałem w tej chwili żałować, że byłem dla niego taki wredny. On po prostu chciał się czuć ważny i nic dziwnego, że był zazdrosny, że to mnie traktowali jak cenną rzecz. Tyle, że nie zdawał sobie sprawy, że wcale z tego powodu nie byłem szczęśliwy. Czułem się jak broń, którą można wykorzystać jak się komu podoba.
- Miałem nadzieję, że jeszcze wrócisz, że będziesz walczył o mnie - ściszył znacznie głos, nie mając siły zapewne już krzyczeć. - Ale to się nigdy nie stało - dodał ze smutkiem.
Zapadła na chwilę cisza, którą chciał przerwać Zayden, otwierając już usta, ale szybko zrezygnował, bo zrobiłem coś bardzo głupiego i nie w swoim stylu.
Przytuliłem Aidena, co zdziwiło dosłownie wszystkich, a najbardziej mnie samego. Poczułem się strasznie głupio i niezręcznie, bo nie pamiętałem kiedy ostatni raz się do kogoś przytuliłem.
Szybko więc puściłem chłopaka i zrobiłem spory krok w tył.
- Zapomnijmy o tym - wymamrotałem zmieszany.
Nie wiem co się stało. Możliwe, że to przez fałszywego Tony'ego. Muszę się go pozbyć jak najszybciej.
- Aiden...- zielonooki zwrócił się do swojego brata, na szczęście olewając moje beznadziejne zachowanie. - Wcale nie chciałem cię zostawiać, a już na pewno nie obwiniam cię za śmierć naszej matki - wyznał spokojnym głosem. - Na jednej z lekcji w ósmej klasie, nauczycielka zaczęła mówić nam o czarnej magii. Podkreślała, że jest zakazana i zła. Zainteresował mnie ten temat, więc zacząłem zadawać jej pytania. Niechętnie powiedziała, że ta magia jest tak mroczna, że potrafi nawet wskrzeszać zmarłych - pokręcił głową, jakby nie wierzył w to co mówi. - A ja w to uwierzyłem do tego stopnia, że zdobyłem księgę z zaklęciami. Przestudiowałem ją całą. Potem kolejną i kolejną, aż w końcu nie zostało kompletnie już nic do nauczenia. Okazało się, że tą magią można co najwyżej zabić, sprawić ból lub sięgnąć po władzę, jeśli jesteś wystarczająco silny - stwierdził. - Wiele razy widziałem jak patrzysz na inne dzieci z zazdrością, kiedy matki o nich dbają i chciałem zrobić to dla ciebie. Chciałem wskrzesić naszych rodziców, co teraz brzmi okropnie głupio, ale wtedy miałem tylko szesnaście lat i nie wiedziałem, że nauczycielka kierowała się po prostu plotkami, w rzeczywistości nic nie wiedząc o czarnej magii - Zayden spojrzał bratu głęboko w oczy. - Przepraszam, nie mogłem wrócić po ciebie. Bill zagroził, że jak wrócę, to cię skrzywdzi. Zresztą i tak nie było zbyt bezpiecznie tutaj, a tam miałeś dach nad głową i jakąś przyszłość - zakończył.
Aiden patrzył przez chwilę na starszego brata, po czym westchnął głęboko, a z jego twarzy zniknął wszelki żal.
- Co mi po tym, jak byłem sam. Szanuję swojego mistrza, ale gdy powiedziałeś o tym że zrobił by mi krzywdę, gdy spróbujesz wrócić...Skądś to znam - spojrzał na mnie - Plan awaryjny jest taki, że jak tylko przekroczysz granice jasnej strony, Bill zabije twoich rodziców - poinformował, na co moje ciało oblał zimny pot.
- Więc trzeba mu przeszkodzić - zdecydował od razu Zayden.
- Niby jak? Nie dostaniemy się tam niezauważeni. Chyba, że w tej waszej czarnej magii jest coś co może nam pomóc - stwierdził.
- Nie wydaje mi się - zielonooki zamyślił się na moment, a ja w tym czasie zdążyłem trochę ochłonąć na wieść o moich rodzicach. - Ale mam plan - oznajmił z uśmiechem, patrząc ciepło na brata.
- Jaki? - chciał wiedzieć.
- Zaraz, zaraz, stop! - wtrąciłem się, na co bracia skupili się na mojej osobie. - Mam rozumieć, że powiedzieliście sobie parę zdań i jest między wami nagle zgoda? - niedowierzałem. - Równie dobrze Aiden może kłamać i prowadzić nas w pułapkę - powiedziałem, nie za bardzo ufając chłopakowi.
- Przed chwilą sam się rozkleiłeś i go przytuliłeś - wytknął mi Zay.
- Mieliśmy o tym zapomnieć! - upomniałem, wskazując oskarżająco palcem na starszego chłopaka, po czym zwróciłem się do młodszego. - Jeśli nas zdradzisz, to uwierz, że nawet twój brat ci nie pomoże - zagroziłem poważnym tonem. - Od teraz jesteś po ciemnej stronie, albo wrogiem ciemnej strony, wybieraj - nakazałem.
(Dop.Aut. The 100 weszło za mocno xD)
Aiden zerknął na chwilę na brata.
- Jestem po ciemnej stronie, ale nie chce być przy tym, gdy będziecie zabijać Billa - zdecydował.
Jego odpowiedź usatysfakcjonowała mnie na tyle, że postanowiłem zgodzić się na rozejm z nim.
- To jaki masz plan? - spytałem Zaydena.
- Ja z tobą nie możemy tam pójść, ale Aiden może - stwierdził, więc zacząłem go z uwagą słuchać. - Pójdzie tam i powie, że go wypuściliśmy, aby przekazał Billowi wiadomość, że po niego przyjdziemy. Aiden może też dodać, że nie mamy pojęcia, że Bill chce się posłużyć twoimi rodzicami. Mój brat ich uratuje i oddali się, a my bez obaw będziemy mogli zaatakować - streścił. - Bill mu zaufa, bo to w końcu jeden z jego głównych czarodziejów - wzruszył ramionami.
- Raczej to łyknie - potwierdził Aiden.
- Mam zostawić swoich rodziców w rękach Aidena? - prychnąłem. - Gówniany plan - powiedziałem, na co młodszy chłopak spojrzał na mnie z przyganą.
- A masz lepszy? - zapytał Zay i tu mnie miał, bo nie miałem żadnego pomysłu.
Westchnąłem cicho, a następnie poszedłem na chwilę do małego salonu i wziąłem do ręki jedną z książek w czarnej okładce. Wróciłem do chłopaków, po czym wręczyłem ją Aidenowi.
- Skoro masz zapewnić bezpieczeństwo moim rodzicom, wolę żebyś znał chociaż jedno zaklęcie - postanowiłem. - Masz czas do jutra. Tylko wybierz jakieś przydatne - dodałem rozkazującym tonem.
- Tak jest, wasza wysokość - odrzekł z mocnym sarkazmem i zaczął przeglądać księgę.
Naprawdę obawiałem się, że Aiden, gdy tylko przekroczy granicę, poleci wygadać wszystko Billowi. Niestety nic innego jak zaufać chłopakowi, zrobić nie mogłem.
- Świetnie - rzuciłem na odchodnym, nie mając ochoty dalej przebywać w towarzystwie brata Zaydena.
Postanowiłem więc pójść do salonu i pozbyć się w końcu Tony'ego ze swojej głowy.
🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro