Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~17~

Nawet gdy Aiden kłócił się ze mną wiele razy, to nigdy nie widziałem tyle złości w jego oczach jak teraz, kiedy patrzy na swojego brata.

- Jak śmiesz mnie pouczać?! - wybuchnął, robiąc jednocześnie krok do przodu. - Miałem, kurwa, dwanaście lat! - zrobił kolejny krok. - Dwanaście! - podkreślił, finalnie stając twarzą w twarz z Zaydenem. - A ty mnie opuściłeś! - wykrzyczał oskarżająco.

Zielonooki w ogóle nie reagował. Patrzył spokojnie na brata i pozwalał mu wyrzucić wszystko z siebie.

- Dobrze wiedziałeś, że czarna magia jest zakazana i grozi za to wyrzucenie z naszej społeczności, a ty i tak zacząłeś ją praktykować! - kontynuował z ogromnym gniewiem Aiden. - Długo zastanawiałem się, dlaczego to zrobiłeś i w końcu się domyśliłem. Chciałeś po prostu uwolnić się ode mnie. Obwiniasz mnie za śmierć naszej matki! No powiedz to! - chłopakowi poleciały pojedyńcze łzy z oczu ze złości. - Powiedz to! - nakazał, unosząc głos najbardziej jak do tej pory.

- Twoje myślenie jest błędne, Aiden - oznajmił łagodnie zielonooki.

- To mnie oświeć! Powiedz dlaczego zostałem bez rodziny, skazany sam na siebie! Nie obchodziłem nawet urodzin, bo nie miałem z kim ich świętować! - wyznał ze złością i chociaż nadal go nie znosiłem, nie potrafiłem zapanować nad swoimi uczuciami.

Zrobiło mi się smutno i żal mi było chłopaka. Zaczynałem w tej chwili żałować, że byłem dla niego taki wredny. On po prostu chciał się czuć ważny i nic dziwnego, że był zazdrosny, że to mnie traktowali jak cenną rzecz. Tyle, że nie zdawał sobie sprawy, że wcale z tego powodu nie byłem szczęśliwy. Czułem się jak broń, którą można wykorzystać jak się komu podoba.

- Miałem nadzieję, że jeszcze wrócisz, że będziesz walczył o mnie - ściszył znacznie głos, nie mając siły zapewne już krzyczeć. - Ale to się nigdy nie stało - dodał ze smutkiem.

Zapadła na chwilę cisza, którą chciał przerwać Zayden, otwierając już usta, ale szybko zrezygnował, bo zrobiłem coś bardzo głupiego i nie w swoim stylu.

Przytuliłem Aidena, co zdziwiło dosłownie wszystkich, a najbardziej mnie samego. Poczułem się strasznie głupio i niezręcznie, bo nie pamiętałem kiedy ostatni raz się do kogoś przytuliłem.
Szybko więc puściłem chłopaka i zrobiłem spory krok w tył.

- Zapomnijmy o tym - wymamrotałem zmieszany.

Nie wiem co się stało. Możliwe, że to przez fałszywego Tony'ego. Muszę się go pozbyć jak najszybciej.

- Aiden...- zielonooki zwrócił się do swojego brata, na szczęście olewając moje beznadziejne zachowanie. - Wcale nie chciałem cię zostawiać, a już na pewno nie obwiniam cię za śmierć naszej matki - wyznał spokojnym głosem. - Na jednej z lekcji w ósmej klasie, nauczycielka zaczęła mówić nam o czarnej magii. Podkreślała, że jest zakazana i zła. Zainteresował mnie ten temat, więc zacząłem zadawać jej pytania. Niechętnie powiedziała, że ta magia jest tak mroczna, że potrafi nawet wskrzeszać zmarłych - pokręcił głową, jakby nie wierzył w to co mówi. - A ja w to uwierzyłem do tego stopnia, że zdobyłem księgę z zaklęciami. Przestudiowałem ją całą. Potem kolejną i kolejną, aż w końcu nie zostało kompletnie już nic do nauczenia. Okazało się, że tą magią można co najwyżej zabić, sprawić ból lub sięgnąć po władzę, jeśli jesteś wystarczająco silny - stwierdził. - Wiele razy widziałem jak patrzysz na inne dzieci z zazdrością, kiedy matki o nich dbają i chciałem zrobić to dla ciebie. Chciałem wskrzesić naszych rodziców, co teraz brzmi okropnie głupio, ale wtedy miałem tylko szesnaście lat i nie wiedziałem, że nauczycielka kierowała się po prostu plotkami, w rzeczywistości nic nie wiedząc o czarnej magii - Zayden spojrzał bratu głęboko w oczy. - Przepraszam, nie mogłem wrócić po ciebie. Bill zagroził, że jak wrócę, to cię skrzywdzi. Zresztą i tak nie było zbyt bezpiecznie tutaj, a tam miałeś dach nad głową i jakąś przyszłość - zakończył.

Aiden patrzył przez chwilę na starszego brata, po czym westchnął głęboko, a z jego twarzy zniknął wszelki żal.

- Co mi po tym, jak byłem sam. Szanuję swojego mistrza, ale gdy powiedziałeś o tym że zrobił by mi krzywdę, gdy spróbujesz wrócić...Skądś to znam - spojrzał na mnie - Plan awaryjny jest taki, że jak tylko przekroczysz granice jasnej strony, Bill zabije twoich rodziców - poinformował, na co moje ciało oblał zimny pot.

- Więc trzeba mu przeszkodzić - zdecydował od razu Zayden.

- Niby jak? Nie dostaniemy się tam niezauważeni. Chyba, że w tej waszej czarnej magii jest coś co może nam pomóc - stwierdził.

- Nie wydaje mi się - zielonooki zamyślił się na moment, a ja w tym czasie zdążyłem trochę ochłonąć na wieść o moich rodzicach. - Ale mam plan - oznajmił z uśmiechem, patrząc ciepło na brata.

- Jaki? - chciał wiedzieć.

- Zaraz, zaraz, stop! - wtrąciłem się, na co bracia skupili się na mojej osobie. - Mam rozumieć, że powiedzieliście sobie parę zdań i jest między wami nagle zgoda? - niedowierzałem. - Równie dobrze Aiden może kłamać i prowadzić nas w pułapkę - powiedziałem, nie za bardzo ufając chłopakowi.

- Przed chwilą sam się rozkleiłeś i go przytuliłeś - wytknął mi Zay.

- Mieliśmy o tym zapomnieć! - upomniałem, wskazując oskarżająco palcem na starszego chłopaka, po czym zwróciłem się do młodszego. - Jeśli nas zdradzisz, to uwierz, że nawet twój brat ci nie pomoże - zagroziłem poważnym tonem. - Od teraz jesteś po ciemnej stronie, albo wrogiem ciemnej strony, wybieraj - nakazałem.
(Dop.Aut. The 100 weszło za mocno xD)

Aiden zerknął na chwilę na brata.

- Jestem po ciemnej stronie, ale nie chce być przy tym, gdy będziecie zabijać Billa - zdecydował.

Jego odpowiedź usatysfakcjonowała mnie na tyle, że postanowiłem zgodzić się na rozejm z nim.

- To jaki masz plan? - spytałem Zaydena.

- Ja z tobą nie możemy tam pójść, ale Aiden może - stwierdził, więc zacząłem go z uwagą słuchać. - Pójdzie tam i powie, że go wypuściliśmy, aby przekazał Billowi wiadomość, że po niego przyjdziemy. Aiden może też dodać, że nie mamy pojęcia, że Bill chce się posłużyć twoimi rodzicami. Mój brat ich uratuje i oddali się, a my bez obaw będziemy mogli zaatakować - streścił. - Bill mu zaufa, bo to w końcu jeden z jego głównych czarodziejów - wzruszył ramionami.

- Raczej to łyknie - potwierdził Aiden.

- Mam zostawić swoich rodziców w rękach Aidena? - prychnąłem. - Gówniany plan - powiedziałem, na co młodszy chłopak spojrzał na mnie z przyganą.

- A masz lepszy? - zapytał Zay i tu mnie miał, bo nie miałem żadnego pomysłu.

Westchnąłem cicho, a następnie poszedłem na chwilę do małego salonu i wziąłem do ręki jedną z książek w czarnej okładce. Wróciłem do chłopaków, po czym wręczyłem ją Aidenowi.

- Skoro masz zapewnić bezpieczeństwo moim rodzicom, wolę żebyś znał chociaż jedno zaklęcie - postanowiłem. - Masz czas do jutra. Tylko wybierz jakieś przydatne - dodałem rozkazującym tonem.

- Tak jest, wasza wysokość - odrzekł z mocnym sarkazmem i zaczął przeglądać księgę.

Naprawdę obawiałem się, że Aiden, gdy tylko przekroczy granicę, poleci wygadać wszystko Billowi. Niestety nic innego jak zaufać chłopakowi, zrobić nie mogłem.

- Świetnie - rzuciłem na odchodnym, nie mając ochoty dalej przebywać w towarzystwie brata Zaydena.

Postanowiłem więc pójść do salonu i pozbyć się w końcu Tony'ego ze swojej głowy.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro