Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Wszystkie światła w ambulatorium były zapalone. Nawet te przy mikroskopach stojących po lewej stronie, zaraz obok wejścia. Jin stał przed swoim biurkiem z założonymi za plecami rękoma. Światło otaczało go z każdej strony. Od dobrych pięciu minut wpatrywał się w ekran komputera, analizując przesuwające się w dół rzędy liczb. Początkowo nie miały one większego sensu, wydawały się zupełnie przypadkowe albo wskazywały na jakąś wadę ich systemów, ale Jimin sprawdził dokładnie wszystkie komputery i działały. To nie ich systemy były wadliwe, to wyniki wskazywały na coś, czego w ogóle się nie spodziewali.

- Doktorze - głos Jimina wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na chłopaka obok niego, ale ekran komputera skutecznie przyciągał jego wzrok.

- Yoongi to widział? - spytał i przysunął sobie taboret stojący obok mikroskopu. Usiadł na nim okrakiem i znów wrócił do przeglądania danych. W powolnie przesuwających się rzędach cyfr było coś hipnotyzującego.

- Nie, transportowali się zanim komputer zakończył pracę - Jimin przygryzł wargę w zamyśleniu. Jin zaczął się zastanawiać, czy chłopak czasem się nie martwi. W końcu, z tego co wiedział, Taehyung był jego jedyną rodziną. - W pewnym momencie program wyglądał, jakby się zawiesił, za dużo danych i system skorygował ustawienia, dlatego... - zaczął tłumaczyć, usprawiedliwiając komputer. - Podporucznik... nie chcieli opóźniać misji i po prostu nie zdążyli.

- Co skorygował program?

-Wysokość radiacji i miejsce położenia statku, ale to też wydaje się błędne, bo dane wskazują na silniejsze pole niż to, które może mieć czerwony karzeł wyjaśnił chłopak, mrużąc oczy i nachylając się nad komputerem. - To jedyne wytłumaczenie, jakie znalazł system.

- Na to wygląda - Jin mruknął pod nosem i odchylił się znowu. Zamknął na chwilę oczy. - Załoga Ulyssesa nie żyje. To wiemy na pewno. Przynajmniej z tej strony im nic nie zagraża - powiedział i zabębnił palcami o blat stołu. Nabawił się tego nawyku od Yoongiego. - Mimo wszystko ten odczyt...

- Wiem jak to wygląda, sir, ale nasze systemy są sprawne - powiedział cicho chłopak. - Sprawdzałem to trzy razy.

- Nie mówię, że to niemożliwe - odparł Jin i wstał od biurka. Podszedł do mini replikatora w rogu swojego gabinetu i nalał sobie szklankę wody. Było mu gorąco, mimo że temperatura w pokoju nie przekraczała osiemnastu stopni. - Chcesz? - spytał, ale chłopak od razu zaprzeczył ruchem głowy. Mężczyzna wzruszył ramionami i opróżnił szybko szklankę. Gdy postawił ją z hukiem na blacie, czerwona lampka nad drzwiami wejściowymi zapaliła się.

- Kapral, Jung Hoseok - oznajmił głos komputera głównego dochodzący z głośników przy biurku. Drzwi odblokowały się automatycznie. Hoseok zawahał się i zatrzymał, widząc ich miny. Przez chwilę wyglądał tak, jakby miał zamiar się wycofać, żeby na pewno nie usłyszeć złych wiadomości.

- Co się dzieje? - spytał wreszcie, wchodząc z wahaniem do środka. - Załoga...- zaczął, ale Jimin wszedł mu w słowo.

- W porządku - powiedział. - Sygnał był stabilny, kiedy się transportowali. Na razie czekamy na odzew. Kiedy wejdą w czystą strefę, od razu ich transportujemy...

- Jeśli jakąś znajdą - mruknął pod nosem Jin i znów usiadł na taborecie. Postawił nową szklankę z wodą na blacie i przysunął bliżej siebie monitor. Jimin skinął nerwowo głową, w tym wypadku to może okazać się dość trudne.

- Jak to? - Hoseok od razu poczuł, że robi mi się słabo - Jimin...

- Chodzi o Ulyssesa - zaczął wolno chłopak, zastanawiając się, w jaki sposób przekazać wiadomość Hoseokowi. - Tak jakby statek.... znaczy się... no wiesz - Hoseok pokręcił głową. Oczywiście, że nie wiedział, bo niby skąd. Jimin też sam nigdy by na to nie wpadł. Westchnął ciężko. - To DNA...- próbował dalej tłumaczyć, ale Jin odwrócił się w ich stronę i przerwał mu.

- Według analizy naszego komputera zakłócenia na Ulyssesie nie są wcale powodowane przez promieniowanie czerwonego karła, który jest w naszej okolicy - powiedział szybko. - Tylko przez...

- ...załoga Ulyssesa nie żyje i w jakiś sposób powstała fuzja załogi DNA z samym statkiem - dokończył za niego Jimin. Hoseok wciąż stał w tym samym miejscu. Nie mrugał, jego mina nie wyrażała zaskoczenia, co dziwiło młodszego chłopaka, bo na nim te wieści zrobiły takie wrażenie, że musiał usiąść na dłuższą chwilę i uspokoić się.

Teoretycznie tworzenie maszyn posiadających DNA roślin czy zwierząt było możliwe od dawna. DNA roślinne często wykorzystywano do ekologicznego pozyskiwania energii. Ta technologię wykorzystywały wysoko rozwinięte planety jak Kepler, Ziemia czy stacje jak Hyperion, na którym mieściła się ich Akademia. DNA zwierząt wykorzystywano przy tworzeniu cyberprotez, ale wykorzystanie ludzkiego DNA budziło zbyt wiele głosów sprzeciwu.

- Chyba nie rozumiem - powiedział wreszcie Hoseok.

- Ulysses przestał być maszyną. To funkcjonujący, żywy organizm - zaczął tłumaczyć mu Jin. - Trudno powiedzieć, w jakim stopniu jest tego świadomy i jakim poziomem inteligencji będzie dysponował, ale najprawdopodobniej się rozwija - odwrócił ekran w stronę Hoseoka, któremu szybko przewijające się w dół rzędy liczb niewiele mówiły. - Analiza nie jest zakończona, ale coś, być może promieniowanie albo i inna rzecz doprowadziła do...- zacisnął mocno wargi i machnął ręką. Próbował znaleźć odpowiednie słowo - ...syntezy. Promieniowanie wyizolowało ludzkie DNA i doprowadziło do fuzji z samym sercem Ulyssesa, jego układem napędowym, głównym systemem...

- To niemożliwe - Hoseok pokręcił od razu głową. - Nasze komputery nie są w pełni sprawne.

- Są - przerwał mu Jimin. - Sprawdzałem Hoseokkie, są - dodał. - I to jest możliwe. Mój tata, tata Tae pracował nad tym, kiedy byliśmy jeszcze mali. W teorii działało, ale nie było mowy o przeprowadzeniu testów, bo żadna jednostka badawcza nie dysponowała takim źródłem energii.

- Jak dużej? - spytał Jin. - Mówimy tu o dziesiątkach kamieni benitoitów? Setkach?

- Tysiącach jak nie więcej - odparł Jimin. - Wymagało to dużej dawki energii, bardzo dużej. To było chyba głównym powodem dlaczego zamknięto badania taty. - Hoseok wolno pokiwał głową. Pamiętał, że Jimin opowiadał mu o tym kiedyś. O ich ojcu i jego badaniach.

- No ok - powiedział w końcu, chociaż nadal nie stykało mu wyobraźni, żeby przyjąć do wiadomości, że statek może tak po prostu ożyć. - To skąd wzięli taką energię?

- Nie mam pojęcia - przyznał Jimin.

- Ulysses w pewnym momencie zniknął - zauważył Hoseok - Nie mogliśmy go znaleźć.

- Wtedy mogło dojść do syntezy - powiedział wolno Jimin.

- Myślisz, że coś im grozi? - Hoseok przesunął spojrzenie na Jina. - myśli pan... Sir... - dodał po chwili, jakby przypominając sobie o tym, że nadal byli w pracy.

- Jeśli coś wpadnie ci do oka- zaczął lekarz w zamyśleniu. - To co robisz? - zapytał Jin.

***

Kiedy tylko Taehyung usłyszał słowo 'epidemia', poczuł, że robi mu się gorąco. Tak gorąco, że miał ochotę ściągnąć z siebie kamizelkę ochronną, a już na pewno kask. A potem przyszła inna myśl, zupełnie nowa i jeszcze bardziej przerażająca; nie mieli przecież żadnych masek i z całą pewnością zdążyli się nawdychać tego czegoś. Miał prawie pewność, że czuje, jak drobinki tego, co zabiło całą załogę Ulyssesa, łaskoczą go w nosie. Nie miał już odwagi odwrócić się w stronę Yoongiego i Namjoona, którzy nadal stali przy fotelu kapitańskim.

Cały czas słyszał, jak coś krzyczy w jego głowie, że nie może zginąć w tak marny sposób. Po prostu nie może i koniec. Nie ma to sie pisal, dołączając do Akademii. Miał zbyt dużo do ofiarowania światu, do osiągnięcia, żeby zostać zabitym przez jakąś epidemię. I w dodatku te trupy wyglądały tak strasznie niewyjściowo. Taehyung miał wrażenie, że gdyby nie mundury, ciała załogi rozpuściłyby się i wtopiły w podłogę.

- Ja pierdole... - wyrwało mu się, kiedy odwrócił się w końcu i jego wzrok przykuł jeden byłych członków załogi. - To niemożliwe przecież - pokręcił głową. Było w tym coś więcej niż niedowierzanie i niechęć pogodzenia się ze swoim losem.

- Szeregowy Kim, proszę skontaktować się z Horizon i dowiedzieć się dokładnie - Yoongi przerwał na chwilę, patrząc w ciemny korytarz, który znajdował się za plecami Taehyunga. - ...jakie procedury powinny być przeprowadzone na miejscu, na Ulyssesie w przypadku podejrzenia epidemii i jakie środki ostrożności musi podjąć załoga, która została na Horizon - chłopak skinął głową. Doskonale wiedział, że pod oficjalnym językiem rozkazu było zupełnie inne pytanie. Jeśli podejrzenie epidemii okaże się słuszne, prawdopodobnie nie otrzymają zgody na wejście na drugi statek. W tym przypadku procedura była bardzo prosta i bez względu na to, w jaki sposób się o nie mówiło, mieli zwyczajnie przejebane.

- Sir - zaczął niepewnie. - Przecież oni nie mogliby się tak szybko rozłożyć - zaprotestował. Namjoon z ciekawością podniósł głowę i podszedł do nich. Nadal trzymał w ręce próbnik z jakąś mazią, a na rękawie jego munduru został ślad po jakiejś substancji i Taehyung wolał sobie nawet nie wyobrażać, z jakiej części trupa ona wypłynęła. - Zaraz przed teleportacją sprawdzaliśmy i wyglądało na to, że załoga żyje... - kontynuował zdziwiony, że nikt mu nie przerywa. - Może faktycznie zachowywali się dziwnie, ale zarówno mapa termalna jak i wskaźniki wskazywały na to, że żyją.

- Jak to zachowywali się dziwnie? - zapytał w końcu Yoongi.

- Biegali po całym statku i... trochę bez sensu - wzruszył ramionami Taehyung Przynajmniej Hoseok będzie mógł mu to potwierdzić. - Po prostu to dziwne... że tak wyglądają. Nie mogliby się poruszać w takim stanie zbyt szybko - Yoongi kiwnął głową, przygryzając wargę.

- Może to wirus, który powoduje rozkład jeszcze w żyjących organizmach? - zaczął Namjoon, a Taehyung wolałby, żeby nigdy tego nie powiedział. Musiał pogodzić się z tym, że po śmierci zamieni się w kałużę śmierdzącej brei, ale do tej pory cieszył się, że przynajmniej nie będzie tego świadomy.

- Nadal... - zaczął Yoongi. - Nie byliby w stanie się szybko poruszać. Podporuczniku - powiedział już pewniejszym głosem. - Proszę sprawdzić, czy stan rozkładu wszystkich zwłok jest taki sam... mniej więcej - dodał z wahaniem. Taehyung chciał zaprotestować, Namjoon nadal był ranny, chociaż może tego po sobie nie pokazywał, a do tego zupełnie nieuważny i istniało duże ryzyko, że zababrze swoją ranę jakimiś trupimi wydzielinami. Jednak nie powiedział tego głośno. Przede wszystkim był drugi w kolejce do babrania się w zwłokach, a nie był pewien, czy jest to w stanie zrobić. Do samego ich widoku zdążył się już przyzwyczaić, ale wątpił, żeby kiedykolwiek był w stanie znieść ten zapach z bliska. - Szeregowy - ostry głos Yoongiego wyrwał go z zamyślenia.

- Tak, sir?

- Proszę połączyć się z Horizon i zdać im raport z naszej sytuacji.

- Tak jest - wyprostował się i prawie natychmiast chwycił za swój skaner, żeby sprawdzić moc sygnału, którego na mostku prawie w ogóle nie było. - Muszę... - wskazał na drzwi. - poszukać lepszego miejsca - wyjaśnił, wycofując się na korytarz. Położył ostrożnie na podłodze swój plecak i zdjął kask, przeczesując lekko posklejane od potu włosy.

Na korytarzu było zdecydowanie lepiej. W przytłumionym świetle listw podłogowych mógł dotrzeć dostrzec jedynie zarys leżących trupów, co pozwalało mu wmówić sobie, że wyglądają całkiem normalnie. Zapach gnijących ciał i ropy też był znacznie łagodniejszy. Skoncentrowany na znalezieniu najlepszego miejsca do nawiązania połączenia powoli przesuwał się w dół korytarza, mijając gabinet kapitana i rozwidlenie prowadzące do części przeznaczonej na kwatery prywatne. Im bardziej oddalał się od mostka, tym bardziej sygnał wydawał się być silniejszy i bardziej stabilny. Jakby to nie wina samego statku, ale czegoś na nim blokowało jego moc. Może to był właśnie ten problem. Zupełnie zadowolony ze swojego nowego odkrycia, podniósł głowę i rozejrzał się po otoczeniu.

Nigdy wcześniej nie dotarli do tej części statku, ale Taehyung nie czuł się zagubiony. Musiał znajdować się po drugiej stronie stołówki, bo w ciemnym pomieszczeniu rozróżniał kształty stolików i krzeseł. Na jego nieszczęście, właśnie tam sygnał wydawał się najbardziej stabilny. Próbując wyrzucić z głowy obraz zakrwawionego przyjaciela, cicho ruszył w kierunku pomieszczenia. Cokolwiek znajdowało się tam wczoraj, teraz nie wydawało się być ich największym problemem, o ile nadal jeszcze znajdowało się na statku. Ostrożnie skierował się w stronę jednego ze stojących niedaleko wejścia stołów i usiadł na długiej ławie. Cisza, niezakłócona niczym z wyjątkiem jego oddechu, dzwoniła mu w uszach. Z westchnięciem zaczął wybierać kanał nadawania, zastanawiając się, w jaki sposób przedstawić ich sytuację reszcie załogi. Żeby nikt się nie zorientował, że naprawdę się boi. Skaner zabrzęczał cicho, szukając właściwej do nadawania częstotliwości, ale to nie ten dźwięk przykuł uwagę Taehyunga. To był inny dźwięk, miękki, prawie ciepły.

Tak właśnie brzmiało ładowanie broni, z której korzystała Federacja. Taką samą broń poczuł Taehyung na swojej potylicy. Przez chwilę nie mógł nic zrobić, nie mógł nawet myśleć, czując przenikliwe zimno i słysząc w uszach jedynie stukot własnej krwi. Ktokolwiek znajdował się za nim, nie będzie miał żadnych oporów przed strzałem. Już wczoraj w bolesny sposób przekonał się o tym Namjoon. Jeśli napastnik teraz strzeli, wiedział, że nie ma najmniejszych szans.

Powoli odłożył skaner na blat stołu i podniósł ręce do góry. Chociaż uczyli ich o tym, jak się zachowywać w takich sytuacjach, Taehyung nigdy nie słuchał zbyt uważnie. Nie przypuszczał, że kiedyś sam się w podobnej znajdzie. Wziął głęboki oddech i ostrożnie, wolnym ruchem zaczął podnosić ręce do góry.

- Nazywam się Kim Taehyung - powiedział, zaskoczony tym, że jego głos brzmi tak spokojnie. Może po prostu zdążył pogodzić się ze śmiercią już wcześniej, a przecięcie głowy laserem wydawało się zdecydowanie lepsze niż umieranie na jakąś nieznaną chorobę. - Reprezentuję Federację Ziemi, mamy pokojowe zamiary - to było jedyne zdanie, jakie pamiętał z zajęć w Akademii. Nie był w stanie przypomnieć sobie, co powinien powiedzieć później.- Jestem inżynierem na statku Horizon. Razem z załogą mieliśmy rozpocząć służbę na Ulyssesie - kontynuował i chociaż czuł, że broń, która ktoś przykładał mu do głowy, jest w pełni naładowana i mocno przylega do jego czaszki, nadal żył. - Ulysses nie odpowiadał, zaczęliśmy misję ratunkową - kontynuował. To nie do końca była prawda, ale lepiej brzmiało. Nie mógł powiedzieć, że tak naprawdę chcieli sprawdzić,co się dzieje, znaleźć zaginioną załogę i ewentualnie zabić coś, co wczoraj zaatakowało Namjoona. Zwłaszcza, że nadal miał szansę na zostanie zastrzelonym przez tego samego napastnika. Lufa dotykająca jego głowy oddaliła się trochę i Taehyung nie czuł już, jak wbija mu się w potylicę. Przyjął to za dobry znak. - Odwrócę się powoli - zaryzykował. - Spokojnie... - zaczął, ale nie udało mu się dokończyć.

Poczuł silny ból u podstawy czaszki i przez chwilę nie wiedział, co się z nim dzieje. Dopiero, kiedy poczuł, jak kant stołu wbija mu się w żebra, zrozumiał co się stało. Szybko się odwrócił, ale w stołówce nie było już nikogo oprócz niego. Podniósł się niezdarnie, dotykając tyłu swojej głowy, która pulsowała tępym bólem.

Taehyung zabrał skaner i odbezpieczył broń. Na statku znajdowała się jeszcze jedna, żywa osoba i ktokolwiek to był, z jakiegoś powodu go nie zabił.



a/n:

miało być dopiero w niedzielę, ale jakoś się zebrałam (zamiast uczyć się na test, ups)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro