Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

noc przed rozpoczęciem misji Horizon

a/n: jeśli ktoś nie pamięta Minhyuna, to pojawił się w rozdziale 2406.02.xx - retrospekcja i lepiej go pamiętać, bo to ważny typ

Podłoga drżała rytmicznie od mocno podkręconych basów piosenki, która musiała być dość znana, bo po jej kilku pierwszych taktach prawie połowa ludzi znajdujących się w klubie ruszyła na parkiet. Yoongi, który od dłuższego czasu po prostu siedział przy jednym ze stolików i popijał swojego drinka, udając, że bierze udział w jakiejś rozmowie, teraz został zupełnie sam. Zupełnie mu to nie przeszkadzało, wreszcie mógł rozsiąść się wygodniej na niskiej kanapie i pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. Imprezy nie były jego ulubioną formą rozrywki, ale ta miała być wyjątkowa. Zaledwie kilka godzin wcześniej wrócił ze swojej pierwszej w życiu misji, wysłuchał ostatniej odprawy i już miał się żegnać z ludźmi, z którymi spędził ostatnie pół roku, kiedy ktoś wpadł na ten fantastyczny pomysł. 

I to wcale nie jest tak, że Yoongi zamierzał zostawać długo, siedząc w jakimś kącie i wpatrując się w grę kolorowych laserów na suficie. Zamierzał pokręcić się trochę, żeby zobaczyło go jak najwięcej osób z Ganimedesa i wracać do akademika, a później może spotkać się z Hoseokiem, chociaż młodszy chłopak nie odzywał się do niego od jakiegoś czasu i nie bardzo wiedział, czy uda mu się wcielić te plany w życie. Potem jednak okazało się, że nie jest tak łatwo urwać się z imprezy i do tej piosenki ich stolik w kącie był dość ruchliwym miejscem. Yoongi nie miał szansy na to, żeby wyjść niezauważonym, a teraz był trochę zbyt wstawiony, żeby w ogóle wyjść zachowując jakąkolwiek godność, więc skupił się na światłach i obserwowaniu ludzi, ignorując zbyt głośną muzykę.

Leniwie przesunął spojrzenie z tańczących na parkiecie na pary pochowane po kątach. Rozpoznał wśród nich Hoseokowego przyjaciela z różowymi włosami, który siedząc na stole obejmował w pasie Taemina, jednego z chłopaków, z którymi był na misji. Różowowłosy odchylił się do tyłu, śmiejąc się z czegoś, a później przyciągnął chłopaka do siebie i pocałował, wkładając mu ręce pod bluzę. Yoongi zupełnie się tego nie spodziewał. Odwrócił szybko wzrok, starając się zignorować lekkie uczucie zazdrości. Czasami chciał, żeby on i Hoseok byli jedną z takich par. Żeby potrafili trochę bardziej naginać surowe zasady Akademii albo przynajmniej od czasu do czasu je ignorować. Jak Taemin i ten różowowłosy chłopak, którego imię Yoongi powinien pamiętać.

Piosenka zmieniła się na trochę wolniejszą, a lasery zaczęły powoli przesuwać się po suficie, tworząc skupiska wiązek światła przypominające gwiazdozbiory. Yoongi zmrużył oczy, kiedy snop światła zbliżył się niebezpiecznie blisko jego głowy. Podążył za nim wzrokiem, omiatając salę spojrzeniem, które przy barze wychwyciło kolejną znajomą sylwetkę.

Jin stał przy barze, opierając się o wysoki stołek i rozmawiał z jakimś wysokim, ciemnowłosym chłopakiem. Ten sam Jin, który tak go namawiał na tę imprezę. Ten sam, który zostawił go na pastwę losu i obcych ludzi zaraz po tym, jak tylko przekroczyli próg klubu. Yoongi w pierwszej chwili postanowił się obrazić, ale zdał sobie sprawę z tego, nie miało to najmniejszego sensu. Jin był zbyt daleko i na pewno by tego nie zauważył. Zapatrzył się na starszego chłopaka, który zachowywał się zupełnie tak samo jak w pracy. Z uprzejmym zainteresowaniem słuchał drugiego chłopaka, nachylając się lekko w jego stronę i co jakiś czas kiwając lekko głową. Obracał w ręku szklankę z drinkiem, zupełnie jakby był znudzony albo zirytowany prowadzoną rozmową. I Yoongi faktycznie pomyślałby, że tak jest, gdyby nie wiedział, że Minhyun to jeden z najbliższych przyjaciół Jina.

Poznał go nawet, kiedy miał praktyki w szpitalu, chociaż Minhyun zajmował się bardziej zasobami i logistyką. Wydał mu się wtedy całkiem sympatyczny, na tyle sympatyczny, że teraz po kilku drinkach zupełnie nie zawahał się przed tym, by podejść do nich i przyłączyć się do rozmowy, chociaż praktycznie nigdy tego nie robił, gdy Jin był ze swoimi keplerskimi znajomymi. Na szczęście Minhyun był Ziemianinem, a oni w rankingu Yoongiego byli jeszcze całkiem okej.

- O Yoongi, właśnie rozmawialiśmy o waszej misji. Gratuluje szczęśliwego powrotu - Minhyun stuknął swoim kieliszkiem w szklankę z drinkiem Yoongiego. - Jakieś plany na kolejną?

- Mam tylko nadzieję, że będzie stacjonarna - odpowiedział Yoongi. - Kosmos chyba nie jest moim ulubionym miejscem - dodał, marszcząc nos.

Ciemnowłosy chłopak roześmiał się, jakby właśnie usłyszał najzabawniejszy żart w życiu. Jin się nie roześmiał, nie uśmiechnął się nawet, kompletnie ignorując całą rozmowę i Yoongiego, jakby go tutaj w ogóle nie było.

- W laboratorium zbrojeniowym planują zwiększyć zatrudnienie - rzucił Minhyun. - Ale to jeszcze nic oficjalnego. I nie wiesz tego ode mnie - Yoongi przytaknął entuzjastycznie. Chciał zostać na stacji, a praca w laboratorium zbrojeniowym, chociaż na trzeźwo nie byłaby szczytem jego marzeń, obecnie wydawała mu się objawieniem.

- Widzisz Jin? Nawet nie musiałbyś szukać nowego współlokatora, wszystko zostałoby po staremu! - powiedział Yoongi do lekarza, który skinął sztywno głową.

- Właśnie, Jin, w pełni mógłbyś zająć się swoim projektem - Minhyun z uśmiechem zwrócił się do starszego chłopaka. - Na pewno wpiszesz się w historię rozwoju medycyny - dodał.

Jin uśmiechnął się lekko, obracając szklankę ze swoim drinkiem w palcach. Yoongi zauważył, że chłopak musiał pić ten sam koktajl od dłuższego czasu, bo lód wewnątrz naczynia zdążył się prawie całkiem rozpuścić, a na szklanych ściankach pojawiły się krople wody.

- To nie do końca jest moją ambicją - odparł w końcu Jin, powoli dobierając słowa.

- Jesteś zdecydowanie zbyt skromny - zaprotestował Minhyun. Yoongi co prawda nie bardzo wiedział, o jakim projekcie mowa, ale zupełnie się z nim zgadzał. Przynajmniej w tej części dotyczącej odkrycia czegoś ważnego. Bo Jin naprawdę był dobrym lekarzem i naukowcem, chociaż nigdy nie nazwałby go skromnym.

- Na pewno wspomnę o tobie w swojej biografii - uśmiechnął się Jin i to brzmiało zdecydowanie bardziej jak on. - A teraz przepraszam na chwilę - dodał, wskazując głową na jakiegoś Keplerczyka, który stał nieopodal. - Zaraz wrócę - dodał, odstawiając swojego drinka na blat.

- To co, jeszcze po jednym? - zapytał Minhyun, kiedy zostali sami. Yoongi zgodził się od razu, chociaż coś w jego głowie mówiło, że to może nie być najlepszy pomysł. Przystawił rękę z identyfikatorem do replikatora, jednak urządzenie zapiszczało przeciągle, kiedy próbował wybrać coś alkoholowego.

- Chyba wyczerpałem na dzisiaj swój limit - westchnął zawiedziony. Minhyun bez słowa przejechał swoim identyfikatorem po czytniku.

- Nonsens, czego się nie robi dla przyjaciół.

***

Jin szedł przez puste korytarze Akademika. Impreza powitalna misji Ganimedesa skończyła się jakiś czas temu i nawet najtwardsi imprezowicze wrócili już na noc do swoich kwater.

Jego, a właściwie ich pokój też pewnie będzie pusty. Chociaż o tym nie rozmawiali, Jin był prawie pewien, że Yoongi postanowił spędzić czas u Hoseoka. Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Przyzwyczaił się do tego, że miał pokój tylko dla siebie, chociaż musiał przyznać, że na początku było mu dość trudno.

Może Yoongi nie był najbardziej towarzyskim i zajmującym współlokatorem, ale Jin zawsze lubił jego cichą i nienarzucają się obecność. Jego spokój i rezerwę uspokajające sztorm, który zawsze nosił w sobie. Naprawdę brakowało mu tego. Poza tym młodszy chłopak, mimo że wydawał się być oschłym gburem, naprawdę miał duże poczucie humoru. Jina często zastanawiało, dlaczego inni tego nie widzą.

Yoongi był naprawdę zabawny, chociaż możne nie intencjonalnie. Zwłaszcza, kiedy coś go frustrowało, dlatego Jin czasami specjalnie robił mu na złość, zostawiając swoje rzeczy w jego części pokoju. Wiedział, że dla młodszego chłopaka nie było nic gorszego niż naruszanie jego przestrzeni.

Tego też mu brakowało. Ich sprzeczek, chociaż do końca nie był pewien, dlaczego pożyczanie rzeczy Yoongiego albo zostawianie swoich własnych na jego części, aż tak irytowało drugiego chłopaka. Podejrzewał, że miało to coś wspólnego ze stacyjnymi zasadami, które w dość surowy sposób regulowały prawa własności każdego z Atlanty. A właściwie brak prawa do własności.

Jin nigdy za bardzo nie przejmował się takimi rzeczami. Nawet granicami, które w pokoju Yoongi wyznaczał pasami ledowymi, co doprowadzało młodszego chłopaka do nerwicy i zachowywał się, jakby Jin przeprowadzał przynajmniej inwazję zbrojną na jego planetę.

Kiedy drzwi do pokoju otworzyły się ze świstem, Jin aż cofnął się, zakrywając oczy przed jaskrawym światłem lamp. To nie do końca było coś, czego się spodziewał. A jeszcze bardziej nie spodziewał się porozrzucanych wszędzie, również na jego połowie pokoju, rzeczy Yoongiego. Wyglądało, jakby czegoś szukał albo jakby się pakował.

- Yoongs? - zapytał, ostrożnie wchodząc do środka. Wizja współlokatora uprawiającego seks z Hoseokiem przez chwilę pojawiła się w jego głowie. Aż skrzywił się lekko, starając się przekonać sam siebie, że nawet pijany Yoongi nie popełniłby drugi raz tego błędu. Naprawdę nie chciał znowu być tego świadkiem. Aż zacisnął mocniej szczękę, starając się pozbyć tego wspomnienia. - Yoongi!

- No co?! - usłyszał z łazienki i nie był od końca pewien, czy chce tam nawet zaglądać. Zawsze, kiedy Yoongi za dużo wypił, zaczynał mówić z akcentem. Atlanci zawsze się pilnowali, żeby nie używać stacyjnego dialektu i gdyby nie ich charakterystyczny wygląd, nikt nie byłby w stanie powiedzieć, skąd pochodzą. Kiedy jednak zaczynali mówić 'po swojemu', trudno ich było w ogóle zrozumieć. Niby słowa były te same, jednak akcent pojawiał się wtedy u chłopaka, w tak dziwacznych miejscach, że Jin tylko udawał, że coś rozumie, chyba, że były to krótkie zdania. Takie jak to.

- Co robisz? - zapukał do drzwi łazienki. - Jesteś tam... z kimś? - zapytał ostrożnie. Odpowiedziało mu tylko jakiś dziwny hałas i niezadowolone mruknięcie Yoongiego, które równie dobrze mogło być odpowiedzią na jego pytanie. Jin nigdy nie był pewien. Zwłaszcza, że Yoongi też trochę seplenił, kiedy przestawał starać się mówić wyraźnie.

- Jestem czymś zajęty! - krzyknął tym razem całkiem głośno. - Przyjdź... kiedyś. Jutro - i Jin przez chwilę nawet chciał się go posłuchać.  Jeśli miał być szczery, to nie był do końca przekonany, czy chciał się dowiedzieć czym zajmuje się o tak chorej i późnej godzinie, jego współlokator.

- To czemu nie spotkałeś się z Hoseokiem? - zapytał, chociaż naprawdę myślał o tym, żeby zignorować dźwięki dobiegające z łazienki i iść spać.

Mógł zawsze włożyć korki albo włączyć pole siłowe. Wyciszało dobrze jakiekolwiek hałasy, ale z drugiej strony jeśli chłopak robiłby coś niebezpiecznego, nie dowiedziałby się o tym w ogóle i to dla nich obu mogłoby się skończyć nie najlepiej. Zostawianie go samego sobie nie było dobrym pomysłem, postanowił i już miał przesunąć swój chip na ramieniu do czytnika, kiedy drzwi do łazienki stanęły otworem.

- Czemu ty musisz zadawać tyle pytań, Jin? - spytał gniewnie Yoongi.

Wyglądał jakby przegrał, a może wygrał, bitwę z Korediańską meduzą, które często wychodziły na Keplerze na plaże i atakowały niczego nie spodziewających się mieszkańców lądu. Całe jego spodnie upstrzone były jakąś dziwną żelową, niebieskawą substancją, która przypominała ich krew. Ściany ich łazienki też były tego koloru, podobnie jak ramiona chłopaka. Jin nie mógł oderwać od nich wzroku. Nie potrafił sobie przypomnieć, żeby Yoongi miał kiedykolwiek takie ramiona. Szerokie, nie bardzo umięśnione, ale w jakiś sposób sugerujące siłę. I piegi na nich, zaczynające się zaraz obok obojczyków. Były tak delikatne, że gdyby nie jaskrawe światło żarówek, Jin pewnie nie zauważyłby ich wcale. Przesuwał po nich wzrokiem, łapiąc się na tym, że zaczyna je powoli liczyć. Te najbliżej szyi Yooniego były zabarwione na niebiesko, te najdalej od niej, wyglądały jak konstelacje. Całe jego ciało tak wyglądało. Orzeł, wężownik, lira... dom.

Jin zacisnął palce w pięść, starając się przywołać do porządku. Był zdecydowanie zbyt pijany na to albo może raczej zbyt trzeźwy.

- Muszę pofarbować włosy zanim się w nim spotkam...  z nim spotkam - mówił dalej Yoongi, kompletnie ignorując kryzys Jina. Wyjaśnił to takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- I... - powiedział wreszcie Jin, odzyskując głos. Westchnął cicho pod nosem, starając się zebrać znów w sobie. - Tak miało to wyglądać? - spytał wreszcie. Miał cichą nadzieję, że w swojej pijackiej wizji Yoongi uwzględnił jakiś test na alergię, ale wiedział, że to musiało pozostać w sferze jego marzeń. Yoongi nigdy się tym nie przejmował.

- No tak - odparł entuzjastycznie młodszy chłopak. - Ładnie - dodał i z całą pewnością nie było to pytanie, chociaż Jin wysilał słuch w oczekiwaniu na solidny znak zapytania. Ten jednak nie nadszedł. Może to była wina akcentu, a może późnej godziny. Sam nie wiedział, która z tych rzeczy jest tą prawdziwą, ale wiedział jedno; trzeźwy Yoongi ma trochę inne poczucie estetyki i rano nie będzie szczególnie zadowolony ze swojego odbicia w lustrze.

- Wyglądasz jak ziemska krowa Yoongs - Jin powstrzymał się przed zrobieniem chłopakowi zdjęcia. Mógłby go nim szantażować do końca życia; żółtawy blond poprzecinany gdzieniegdzie niebieskawo-zielonkawymi łatami wyglądał wyjątkowo paskudnie.- Ziemska krowa na kwasie. Kiedy jeszcze oczywiście żyły na Ziemi i nie produkowano ich mięsa w laboratoriach.

- Sam wyglądasz jak krowa - prychnął Yoongi, odwracając się i niechcący uderzając w jeden z metalowych pojemników na narzędzia chirurgiczne Jina, który widocznie służył mu do mieszania żelu, farby albo czegoś innego.

Jin westchnął przeciągle. To był naprawdę drogi pojemnik i zupełnie nowy, bo dopiero co zdążył go odebrać wraz z imadłem Hegara i kleszczami. Od jakiegoś czasu kompletował tradycyjne instrumenty chirurgiczne, bo misja w Pasie Oriona nauczyła go jednego; technologia bywała bardzo zawodna na froncie.

- Dlaczego nie możesz używać zastrzyków albo tabletek do zmieniania koloru jak normalni ludzie? - spytał, chociaż nie oczekiwał od niego odpowiedzi. - Albo operacji.- Yoongi już zaczynał otwierać usta, żeby mu odpowiedzieć, ale Jin powstrzymał go szybkim ruchem ręki. - Nieważne - powiedział. - Zostało ci jeszcze trochę tej farby? - na to Yoongi niepewnie kiwnął głową. Jin wszedł do łazienki. Na podłodze znalazł całe opakowanie rękawiczek chirurgicznych, więc założył jedną z nich. - Poprawie to trochę, ok? - zapytał, sadzając młodszego chłopaka na murku otaczającym kabinę prysznicową. Rozrobił trochę żelowej farby i powoli zaczął nakładać ją na włosy Yoongiego. Nie miał pojęcia, czemu chłopak ciągle zmieniał kolor włosów, decydując się przeważnie na najbardziej radykalne barwy, chociaż najlepiej wyglądał, kiedy nic nie starał się ze sobą robić. Przynajmniej w opinii Jina.

- Jin? - usłyszał po dłuższej chwili. - Czy... - Yoongi i zawahał się. - Ty się mnie wstydzisz? - Jin poczuł, jakby ktoś uderzył go bardzo mocno w twarz. Tak mocno, że aż na chwilę zapomniał, jak się oddycha.

- Nie, Yoongs, skąd ci to przyszło do głowy? - odparł. Nie wiedział dlaczego, ale ściszył głos. Patrzył zaskoczony na chwiejącego się lekko chłopaka, który zapatrzony był w swoje własne ręce.

- Nie chciałeś, żebym rozmawiał z Minhyunem, a to twój przyjaciel - westchnął. - Chciałem - zawahał się. Jin widział, jak zaciska ręce w pięści, a potem prostuje palce i obraca je w swoją stronę, jakby dopiero teraz sam zauważył, że są poplamione farbą..- Do ciebie bardziej pasować - tą ostatnią część zdania wymamrotał tak szybko i niewyraźnie, że Jin przez moment nie wiedział, czy się nie przesłyszał. Otworzył usta, starając się znaleźć jakieś słowa, ale te nie przychodziły. Próbował raz za razem, ale głowę miał pustą i tylko czuł, że resztki alkoholu, którego nie wypił podczas imprezy tak znowu wiele, kompletnie wyparowują mu z głowy. A może nigdy ich tam nie było?

- Zawsze...- zaczął wolno. Starał się uważnie dobrać kolejne słowa. Odpowiedzialnie, tak żeby nie zostawić żadnego miejsca na złą interpretację. - Będziesz moim przyjacielem Yoongi - zakończył trochę cichszym tonem, bardziej nieśmiałym, ale pewnym siebie.

Jin nigdy nie był za dobry w tego typu rozmowach, zwłaszcza w szczerych. Keplerczycy od zawsze byli znani jako niezbyt emocjonalna rasa i wszystko, ale to wszystko ubierali w setki jak nie tysiące innych znaczeń. Przedstawiciele innych kolonii uważali, że są zamknięci w swojej kulturze i traktują wszystkich z góry. Możliwe, że faktycznie trochę tak było, ale też większość innych kolonistów, sama z siebie, trzymała się na dystans.

- Minhyun to dupek - dodał po krótkiej chwili, wreszcie już trochę głośniej. Młodszy chłopak uniósł głowę do góry. Jin bez zastanowienia złapał go za podbródek i przesunął jego twarz w bok, żeby lepiej widzieć jego lewą skroń. - I jest niestety jednym z tych dupków... - kontynuował z ledwo powstrzymywaną wściekłością. - Którzy muszą wierzyć, że ich lubię, nawet jeśli naprawdę ich nienawidzę...

a/n: kolejny update w niedzielę, jeszcze się pisze,ale mam nadzieję, że zdążę i będzie ok :) planuję zrobić Coś Fajnego dla Was i dla siebie... głównie dla siebie i trochę się tym jaram, ale nie chcę zapeszać, bo może nie wyjść (jak wszystkie DIY,  które próbowałam zrobić reklamowane jako'takie łatwe, że każdy KAŻDY ogarnie... well, nie każdy XD), więc nie zdradzam szczegółów. 

również, WIEM nie ma na razie dużo o Tae i Jiminie, ale będzie... soon! Obiecuję.

poza tym, osobo, która nominowałaś mnie kiedyś... zgubiłam twój post, nie robię nominacji, ale na pytania chciałam odpowiedzieć w Twojej notce. zgubiłam, przepraszam :'') Możesz mi przysłać to znowu?

czy ma ktoś jakieś spoko fiki z Wanna One do polecenia? UwU #niedługozacznężałobęponich #foreverinmyheart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro