Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2410.03.25

Po raz pierwszy od bardzo dawna Horizon dryfowała w przestrzeni kosmicznej bez planu i bez celu. Namjoon wiedział jednak, że ten stan nie potrwa długo. Nie mógł, bo statek i jego załoga musieli mieć jakiś grafik, chociaż szkic pomysłu na to, co stanie się z nimi za tydzień, miesiąc, a może, jeśli będą amibitni w swoim planowaniu, to nawet za kilka lat.

Mimo że mieli zapas benitoitów i z Horizon nie działo się nic złego, to nie mogli w nieskończoność latać wzdłuż granicy pasa Oriona i czekać na nie wiadomo co. Trzeba było to przedyskutować, zdecydować się na coś, ale po Orvandil nikt nie wychodził przed szereg z pomysłem, żeby się znów spotkać. Podczas ich ostatniego zebrania wszystko wybuchło. Dosłownie i w przenośni, więc nikt nie szykował się na powtórkę. Raczej każdy unikał innych jak ognia, co widać było zwłaszcza podczas pory lunchu.

Od tamtego wieczoru ani razu nie spotkali się w komplecie. Unikali się, ale Namjoon nikogo za to nie winił. Nagromadzone negatywne emocje eksplodowały wtedy, zabierając za sobą ofiary. Strach porwał ze sobą przyjaźnie, stres zaufanie, a gniew - miłość. Ani jedna osoba nie wyszła z kantyny cało. Każdy zadał komuś jakiś cios, lub otrzymał jakąś ranę i nikomu nie śpieszyło się przeżywać to jeszcze raz.

Dzwonek do drzwi nie powinien być dla Namjoona zaskoczeniem. Tak naprawdę spodziewał się go od kilku dni, ale gdy zadzwonił, jego serce przyspieszyło.

- Kto? - spytał komputera, podnosząc się z posłania. Zmianę miał za dobre kilka godzin, panel przy jego łóżku nie świecił się na czerwono, więc nie było żadnego zagrożenia. To mogło oznaczać tylko jedno; Yoongi chciał w końcu pogadać.

- Min Yoongi, kapitan...- odparł komputer. Namjoon włożył szybko na siebie koszulkę, która leżała pomięta między jego pościelą i mruknął pod nosem niewyraźne polecenie odblokowania drzwi. Poprawił szybkim ruchem włosy, których nie czesał od dłuższego czasu. Dni? Tygodni? Nie potrafił powiedzieć i stanął obok łóżka. Wiedział, że powinien się trochę bardziej ogarnąć przed wizytą kapitana, włożyć chociaż buty albo spodnie na bokserki, ale na to było już za późno. Spuścił głowę. Naprawdę nie miał siły na to spotkanie.

- Spałeś? - spytał Yoongi, zatrzymując się w drzwiach. Namjoon zerknął na niego krótko i pokręcił głową. Kapitan sam nie wyglądał lepiej od niego, co trochę poprawiło mu humor. Jego marynarka od munduru była rozpięta, a miejsca po odprutych odznaczeniach wojskowych wyglądały dziś wyjątkowo niechlujnie i awangardowo, bo Yoongi przyczepił do górnej części kieszeni jakieś podzespoły, które pewnie miały być tam tylko na chwilę, tak żeby ich nie zgubił, ale zostały już na zawsze i wyglądały jak jakaś prymitywna biżuteria. Jego biały t-shirt, wystający zza rozchylonych połów czarnej tkaniny, nie był standardowym elementem umundurowania i wciśnięty był niedbale w czarne, wąskie spodnie. Jedynie pasek, na którym Yoongi trzymał broń, wyglądał na miejscu. Oficjalnie i groźnie jednocześnie. Namjoon aż się wyprostował. Na moment jego Epsiliański instynkt od razu przejął nad nim kontrolę. - Mogę usiąść? - pytanie Yoongiego wyrwało go z zamyślenia.

- Tak, jasne - odparł i pokazał na biurko i stojące obok krzesła.

Jego wzrok padł na chwilę na fotel w rogu pokoju. Jimin często na nim przesiadywał, czytając coś na tablecie. Zazwyczaj wkładał przedtem jego własny sweter, który był na niego dużo za duży i kiedy już zajął tam miejsce, trudno go było stamtąd wyciągnąć. Namjoon na samo wspomnienie mimowolnie zacisnął pięści. Nie teraz, nie teraz... powtarzał cicho w głowie. Nie powinien teraz o nim myśleć.

- Dobra...- zaczął Yoongi, kładąc swój komunikator i tablet na stole. - Będę bezpośredni i spytam cię wprost - Namjoon zajął miejsce po drugiej stronie biurka. - Jak długo zamierzasz być dupkiem dla Taehyunga? - krzesło Namjoona zaskrzypiało cicho, gdy podniósł gwałtownie głowę.

- Co?

- Słyszałeś mnie - odparł Yoongi, zakładając ręce na piersi. Patrzył na niego chmurnym wzrokiem. - Ignorowanie Jina i Młodego też nie przysporzyło ci fanów po naszej ostatniej odprawie.

- Mówisz o sobie, czy o Hoseoku? - mruknął pod nosem Namjoon, licząc po cichu na to, że Yoongi go nie usłyszy i nie odpowie na to pytanie.

- Głównie o sobie - odparł spokojnie drugi chłopak. Obaj wpatrywali się w stół przed sobą milcząc przez chwilę. Wreszcie Yoongi nie wytrzymał. - To co się stało, a może raczej wyjaśniło, jeśli chodzi o pochodzenie Jimina to... - podrapał się mocno po grzywce, oparł łokcie o stół i nabrał powietrza w płuca. Przez chwilę oddychał spokojnie, zbierając myśli. - Rozumiem, że jesteś zawiedziony - zaczął od nowa. - Facet, którego kochasz, nie był z tobą szczery. To zdarza się i nie tak rzadko jak myślisz.

Namjoon szykował się do odpowiedzi i już otwierał usta. Yoongi nic nie rozumiał. Nic, kompletnie nic. Powtarzał w głowie. Tu nawet nie chodziło, o to, że Jimin coś ukrywał przed nim. To znaczy, też o to chodziło, ale w mniejszym stopniu.

Tu chodziło o niego samego. Że dał się tak oszukać, nabrać. On, który powinien widzieć takie rzeczy, bo to była jego specjalizacja. Nie zorientował się, że Jimin to... to... Nawet myślenie o tym przychodziło Namjoonowi z trudem i zaraz wycofywał się w gniew i frustrację. Zamknął na chwilę oczy, poddając się słowom Yoongiego, które obmywały go jak fala.

- To są twoje prywatne sprawy - głos kapitana był stanowczy i srogi, ale Namjoon nie przejmował się tym. Ostatnio często tak się czuł. Tak.. pusto. Inaczej nie był tego w stanie określić. - I takimi muszą zostać. Nie możesz wyładowywać swojej frustracji na innych. Horizon to nie Hyperion. Jesteśmy małą załogą, zamkniętą w małym statku, pośrodku niczego i jeśli chcemy przeżyć, to musimy współpracować. Nie ma dla nas alternatywy. Nie możesz się wypisać z tego systemu, wyłączyć. Na statkach kosmicznych nie ma takich opcji...

- Co mam według ciebie zrobić, co? - spytał Namjoon, wreszcie mu przerywając. - Udawać, że nic się nie stało? Poklepać Taehyunga po ramieniu i pogratulować mu dobrego żartu? Albo Jinowi za zajebista grę aktorską? - pytał dalej.

- Pracować - odparł Yoongi krótko. - Po prostu pracować.

- A niby co według ciebie ostatnio robiłem? - Namjoon aż odsunął się od stołu wraz z krzesłem. - Chodzę na wszystkie zmiany. Nie opuściłem ani jednej - zaczął gestykulować zamaszyście rękoma.

- Wiem, że nie opuściłeś. Też na nich jestem, jakbyś nie zauważył - głos Yoongiego był teraz trochę spokojniejszy. Słychać było, że stara się opanować i wrócić do normalnego tonu rozmowy. - Chodzi o to, co robisz na nich i jak odnosisz się do chłopaków. Jesteś moim pierwszym oficerem, Namjoon, i pierwszy oficer musi mnie wspierać w tym, co robię. Po Orvandil wszystko diabli wzięli. Wiesz o tym dobrze. Morale padło, nie wytyczyliśmy nowej trasy i nawet nie jesteśmy blisko podjęcia jakiejś decyzji w sprawie przyszłości statku. Czy mamy lecieć do granicy, czy na jakąś niezamieszkałą planetę, czy co? Jimin dalej jest w stazie, dookoła roi się od Federacyjnych statków - wyliczał dalej. - Potrzebuję cię, bardziej niż zwykle - Namjoon prychnął pod nosem i opadł na krzesło. Nawet nie zauważył, kiedy z niego wstał.

- Co według ciebie mam im powiedzieć? - spytał po dłuższej chwili.

- Nic - Yoongi odparł od razu. - Po prostu odnoś się do nich normalnie. Odpowiadaj na zadane pytania, zostawaj w kantynie razem z całą resztą załogi - Namjoon pokręcił głową.

Nawet nie robił tego specjalnie, to był bardziej tik nerwowy, a nie zdecydowany sprzeciw, ale Yoongi tak tego nie odebrał. Namjoon widział to po jego oczach. Pełnych zawodu i jakieś ukrytej bezradności podszytej gniewem. Kapitan powoli tracił cierpliwość.

- Może ty potrafisz dobrze udawać i kłamać - zaczął Namjoon. Nie zamierzał skierować rozmowy na te tory, ale widząc minę starszego chłopaka, samo tak wyszło. - Oszukiwać samego siebie, ale ja taki nie jestem i nie zamierzam udawać przy chłopakach, że wszystko jest w porządku i jest OK - ostatnie słowo powiedział z takim sarkazmem i tak mocnym akcentem, że aż sam się sobie zdziwił. - Jin wiedział. Taehyung wiedział, nawet dzieciak wiedział o...- Namjoon nie potrafił wymówić imienia Jimina na głos. - Nim - zakończył niezręcznie - I żaden z nich nic nie powiedział. Nie pisnął ani słowa!

Wtedy na twarzy Yoongiego zagościł uśmiech, co było niespotykane, bo rzadko to robił. Bardzo rzadko. Namjoon widział go jednak czasem, schowanego gdzieś za rękawem marynarki, odbitego w szybie, gdy Yoongiemu wydawało się, że nikt nie patrzy. Ten uśmiech był jednak trochę inny. W jakiś sposób okrutny i cwany, co wcale nie pasowało do jego twarzy. Kapitan wyglądał, jakby właśnie coś rozwiązał, jakąś zagadkę, albo wygrał jakąś rozgrywkę. Namjoon nie potrafił tego inaczej nazwać. Urwał aż zdanie gubiąc zaraz myśl.

- Pewnie, że wiedzieli - powiedział Yoongi. - Ale trzymali to w tajemnicy, tak jak Jimin. I nie dlatego, że chcieli widzieć twój upadek, albo nie wiem, jaką tam jeszcze masz teorię spiskową na swój temat - machnął niedbale ręką. - Ale dlatego, że szanowali decyzję Jimina i wiedzieli, że to on powinien zrobić pierwszy krok. To jego historia i niczyja więcej - Namjoon znów zerwał się ze swojego miejsca. - Nie przerywaj mi - wtrącił szybko Yoongi. - Nikt nie ma prawa za nikogo robić coming outu...

- To nie jest coming out, Yoongi! To nie jest trzymanie w tajemnicy rasy i planety, z której się pochodzi albo kasty stacyjnej, tu chodzi o coś zupełnie innego! - Namjoon nie wytrzymał. Teraz przekrzykiwał Yoongiego, który próbował dalej mówić. - To nie jest człowiek i nie mów mi, że tak jest, bo to nie prawda! To android. Mamy na statku ziemskiego androida. Ziemskiego - podkreślił. - Nawet nie wiesz, co ojciec Taehyunga wsadził tam do środka, jaką Federacyjną technologię! - wargi Yoongiego zacisnęły się mocno. Namjoon widział, że trafił w dziesiątkę. Na jakiś czuły punkt chłopaka. - Czy to jest to samo gówno, na które trafiliśmy na Ulyssesie? A może ten... on...

- Jimin - podsunął pomocnie Yoongi lodowatym tonem.

- To wielki Federacyjny przekaźnik - mówił dalej Namjoon. - Nie wiesz, co to jest. Czy to naprawdę myśli, czy ma emocje?! - pytania wyskakiwały z jego ust z prędkością światła i chłopak nie był pewien, czy będzie je w stanie zatrzymać. Nawet nie wiedział, że ma ich aż tyle. Gdy były wciąż w jego głowie, odganiał je i niszczył, ale gdy tylko przekraczały magiczną granicę mózg-usta, pojawiały się nowe. Namnażały się i nie dało się ich tak łatwo zapomnieć i zignorować. To było w pewien sposób przerażające. - Czy to coś tylko udaje, że ma uczucia i symuluje? Zachowuje się w dany sposób, bo obserwuje innych ludzi i ich naśladuje? Czy też samo podejmuje decyzje, a może i nie i po prostu jest zaprogramowane. Czym... to jest?! - zaakcentował mocno każdą sylabę. Tym razem Yoongi kręcił głową, nie zgadzając się ze słowami młodszego chłopaka.

- Członkiem naszej załogi, Namjoon. To proste - odparł. Tablet Yoongiego zaczął drżeć, a potem cały stół robił to samo. Namjoon spojrzał ukradkiem na krzesło, które zakołysało się niebezpiecznie. Yoongi mimo, że panował nad swoją mimiką, to powoli zaczynał tracić panowanie nad swoją mutacją. - Który nie powiedział nam prawdy o sobie, bo bał się właśnie takiej reakcji - dodał już trochę ciszej. Gdy tylko skończył wypowiadać to zdanie, drżenie ustało, a Namjoon spojrzał na niego zaskoczony. Wyglądało na to, że kapitan zrobił to nieświadomie.

- Jakim ty jesteś kurewskim kłamcą - wypalił od razu bez zastanowienia, na co Yoongi zaśmiał się krótko. Ale nie wesołym śmiechem. Krótkim i zachrypniętym, który zaraz przerodził się kaszel. - A przy tym słusznym i prawym - dodał sarkastycznie. Wiedział, że być może igra ze śmiercią, bo widział Yoongiego z Bishopami, ale miał to w tym momencie gdzieś. Wtedy komunikator kapitana rozświetlił się na czerwono. 

- Tae, co jest? - spytał Yoongi.

- Czuł pan te wibracje? - Taehyung był wyraźnie zdenerwowany. - Chyba coś jest nie tak z silnikami - mówił coraz szybciej. Teraz to Namjoon zaśmiał się na głos. Yoongi zacisnął mocniej palce na komunikatorze. 

- Zaraz będę na mostku, bez odbioru - powiedział szybko i rozłączył się. Zanim wstał, rzucił jeszcze w stronę Namjoona ostatnie spojrzenie i złapał za swój tablet.

- Jeśli ty tego nie zrobisz i im nie powiesz... - zaczął Namjoon.

- Nie wątpię, że mi w tym pomożesz - odparł starszy chłopak. - Ani trochę.

***

Yoongi po raz kolejny pochylił się nad swoimi notatkami. W ciągu ostatnich dni przynajmniej kilka razy miał załamanie nerwowe, parokrotnie rzucał analizowanie ostatniej misji 'już na zawsze' i za każdym razem znowu do niego wracał.

Może szkoda mu było tych wszystkich godzin, które poświęcił na składaniu poszczególnych logów w trakcie misji i przed nią, odkodowywaniu sygnałów, a może po prostu był masochistą. Nie potrafił zdecydować. Leniwie przesuwał palcem po ekranie, czekając aż komputer główny odkoduje sygnał, jaki pojawiał się na ich skanerach dość często.

Początkowo Yoongi nie zwracał na niego zbytniej uwagi. W kosmosie pełno jest zapomnianych dźwięków, fragmentów komunikatów, szumów fal radiowych, które skanery statku często myliły z celowo nadawanym kodem. Ten jednak wydawał się inny, pojawiał się w dość regularnych odstępach czasu, a w dodatku nie zmieniał się bez względu na to, gdzie się akurat znajdowali, więc nie mógł być przypadkowy.

Yoongi oczywiście miał ważniejsze rzeczy do zrobienia, ale kod działał mu na nerwy. I z całą pewnością był przyczyną przynajmniej jednego jego załamania nerwowego. Przez dłuższy czas w ogóle nie wiedział, jak się za niego zabrać. I dopiero do wielu godzinach starań, w końcu udało mu się wyczyścić ciąg liczb faktycznie kryjących w sobie jakąś informację. Jeszcze chwila i w końcu wszystko będzie jasne. Sygnał komunikatu cicho zadźwięczał w głośniku, gdy komputer skończył przeliczanie.

Oczywiście, to mogła być też pomyłka, pomyślał od razu, kiedy tylko spojrzał na wiadomość o miejscu nadawania sygnału. Oczywiście, mógł coś przeoczyć albo jego własny komputer błędnie wyczyścił sygnał i nadpisał na niego ich własne kody. Yoongi odchylił się na krześle, nie spuszczając wzroku z ekranu. To niemożliwe, żeby za każdym razem zakodowany sygnał był wysyłany z ich własnego statku i to w kierunku strefy kontrolowanej przez Federację. To nie miało żadnego sensu. Czemu ktoś z nich miałby to robić?

Odpowiedź na to pytanie wcale nie była taka trudna. W pierwszym odruchu Yoongi miał ochotę wszystko skasować; informacje, które zebrał przez ostatnie dni, logi ze swojego komputera i z głównego systemu Horizon. Chciał pozbyć się wszystkich śladów, żeby móc o tym zapomnieć. Zignorować, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Wiedział, że tego nie zrobi. Chociaż tak byłoby prościej.

Przez dłuższą chwilę siedział w bezruchu, z zupełną pustką w głowie, próbując zmusić się do czegokolwiek. Nie czuł nawet złości, tego gniewu, który pojawiał się w nim co jakiś czas i znowu chciał nad nim zapanować. Teraz nawet jego nie było, a Yoongi czuł się zupełnie sam.

Ściągnął wszystkie dane z głównego komputera na swój tablet i przejrzał je jeszcze raz. Nie potrafił znaleźć żadnej pomyłki. W dodatku w ogóle nie był gotowy na kolejną, trudną rozmowę. Był w nich bardziej niż beznadziejny.

- Jin? - zapytał nieśmiało, wchodząc do ambulatorium.

Od misji na Orvandilu pomieszczenie zmieniło się znacznie. Wydawało się dużo mniejsze, bo Jin na stałe ustawił pole siłowe, dzieląc całość na część szpitalną i swoje laboratorium. Yoongi dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie widział Jimina od wypadku. Od ataku, poprawił się w myślach, bo to nie był przypadek. Jimin zrobił to celowo, aby ich ochronić. Chyba nikt go nie widział od tamtego czasu, z wyjątkiem Jina, oczywiście. Yoongi trochę bał się zapytać dlaczego. Może lepiej było tego nie wiedzieć. Nie miał nawet pojęcia, jak długo Jimin będzie leżał w tym... czymś i co dalej się z nim stanie. Szczególnie teraz to mogło się okazać naprawdę poważnym problemem.

- Doliczyłeś się wreszcie tych trupów? - Jin nie odwrócił się nawet do niego, nadal pochylał się nad niewielkim mikroskopem, zapisując co chwilę coś na swoim tablecie. Yoongi nie miał pojęcia nad czym pracował jego przyjaciel, który zawsze był czymś zajęty. Wcześniej kompletnie nie przywiązywał do tego uwagi, ale teraz powoli zaczynał tego żałować. Może powinien. - Yoongs? - Jin spojrzał w jego stronę, a Yoongi już nie wiedział, co chciał powiedzieć. O co zapytać, chociaż w drodze do ambulatorium w myślach układał sobie strategię tej rozmowy. Możliwe, że nie była wystarczająco rozbudowana. - Wszystko w porządku?

- Nie - odpowiedział po chwili, walcząc z przemożną chęcią rozpłakania się. To było przerażające. Bo chociaż Yoongi wiedział, że jest najgorszym kapitanem w galaktyce, ale przynajmniej przed innymi miał zamiar udawać, że jest zupełnie inaczej. Zwłaszcza przed Jinem. - Nie jest w porządku - powtórzył, nabierając głęboko powietrza.

- Coś się stało? - Jin wyglądał na zmartwionego. Widział to po jego oczach i ruchach. Mężczyzna na dobre przerwał swoją pracę i usiadł przy biurku, wskazując mu miejsce naprzeciwko siebie. Młodszy chłopak pokręcił tylko głową.

- Będę stać - Chciał mieć tę rozmowę jak najszybciej za sobą. Problem w tym, że nie do końca wiedział, jak ją zacząć. Z Namjoonem było łatwiej. Mimo wszystko, było dużo łatwiej. Przez chwilę wpatrywał się w swoje dłonie, zaciskając je w pięści i na nowo prostując palce.

- Sprawdzałem wszystkie logi Horizon - Zaczął wolno i ostrożnie. - I sygnały, jakie odczytywały w ostatnim czasie nasze skanery... - Jin kiwnął głową, jakby próbując zrozumieć, do czego zmierza młodszy chłopak. Nie wyglądało na to, żeby był blisko. To dało Yoongiemu nadzieję, że może wszystko okaże się jedną wielką pomyłką. - I... jeden z nich był nadawany z naszego statku, zakodowany i wysyłany w strefę Federacji - zrobił przerwę, licząc na jakąś reakcję, ale Jin pozostawał niewzruszony. Jakby to wszystko zupełnie go nie dotyczyło.

- Ok i... mam coś zrobić w związku z tym? - zapytał beznamiętnym tonem. Yoongi nie spodziewał się takiej reakcji, a właściwie jej braku. Mężczyzna nie zdradzał żadnych głębszych emocji, miał dokładnie taką samą minę, jak wtedy gdy rozmawiali na spotkaniach o kondycji statku, problemach nawigacyjnych czy czymkolwiek, co w ogóle nie interesowało w żaden sposób Jina. Dopiero teraz uderzyło Yoongiego to, z jaką łatwością ten potrafił ukrywać swoje emocje. I kłamać. Bo tego, że kłamał był bardziej niż pewny.

- Nic właściwie... zastanawiało mnie tylko, dlaczego kontaktowałeś się z kimś na zakodowanym kanale, nie mówiąc o tym nikomu z załogi. Nawet mnie - westchnął. - To nie wygląda zbyt dobrze - dodał. - Jak w ogóle... - zaczął znowu, czując, że nie jest w stanie zapanować nad własnym rozżaleniem i drżeniem głosu. Ani tym ciężkim uczuciem, które coraz mocniej i boleśniej ściskało jego żołądek. - Jak w ogóle udało ci się tak... tak zakodować... - Jin milczał, nie odrywając od Yoongiego czujnego spojrzenia. Przychodzenie do niego od razu było błędem. Powinien był poczekać, ochłonąć trochę, jakoś lepiej poukładać sobie wszystkie fakty.

Problem w tym, że Yoongi nie wiedział, że powinien to zrobić. W końcu nie przyszedł tutaj na przesłuchanie; na trudną rozmowę z pracownikiem, tylko wyjaśnienie nieporozumienia za swoim przyjacielem. Z Jinem; z jego Jinem, którego znał tyle lat i z którym mieszkał tyle lat. I którego chyba tak do końca jednak nie znał. Miał ochotę się roześmiać. Jak mógł w ogóle być tak naiwny. A cały czas zastanawiał się, dlaczego ciągle napotykają na statki Federacji, chociaż statystycznie było to dziwne. Już od dłuższego czasu strefy, w których się znajdowali, nie były patrolowane, nie było w nich nic, co mogłoby interesować Federacje. Nic, oprócz nich samych.

- Nie zakodowałeś tych kanałów - Yoongi oparł się o framugę drzwi kompletnie zrezygnowany. - Jimin albo Taehyung zrobił to dla ciebie. Znałeś ich tajemnice... oni wiedzą, z kim...

- Jimin nic nie wie, zakodował dla mnie tylko kanał komunikacji - przerwał mu od razu Jin.- Poprosiłem go o przysługę.

- W zamian za co?

- W zamian za nic, Yoongi. Nie wszystkie przysługi są za coś - Jin spojrzał na niego zupełnie obojętnie.

- Z kim się kontaktowałeś? - musiał zadać to pytanie. Jeśli tego nie zrobi, Jin swoim zwyczajem, zmieni temat i wciągnie go w jakąś bezsensowną dyskusję.

- Nie powiem ci.

- Kontaktowałeś się z kimś z Federacji - to już nawet nie było pytanie, a Jin nie zaprzeczył. Nie zaczął się bronić. Nie zrobił kompletnie nic. - Kontaktowałeś się z nimi... - przerwał, nabierając głęboko powietrza. Zaschło mu w gardle i miał wrażenie, że nie będzie już w stanie nic więcej powiedzieć. - Dlatego tak szybko przylecieli na Orvandil - usłyszał swój własny głos, był dość cichy, ale dziwnie spokojny. Zupełnie pozbawiony emocji. Sam się sobie dziwił. Miał wrażenie, że ta rozmowa przebiegnie w zupełnie inny sposób. Bardziej emocjonalny, ludzki.

- Co mam ci powiedzieć, Yoongi? - westchnął Jin, kładąc na biurku wyprostowane ręce. Uczyli ich tego na negocjacjach; otwarta postawa, która pokazywała, że nie ma się nic do ukrycia. Gotowość do rozmowy i szczerość. Yoongi po raz kolejny poczuł, że ten przedmiot nigdy nie miał sensu i nawet przestał żałować, że nigdy się o specjalnie nie uczył.

- Prawdę - odparł twardo, chociaż w myślach liczył na konkretną odpowiedź. Liczył, że Jin zaprzeczy, wyprze się wszystkiego, powie mu, że się pomylił i na koniec go wyśmieje. A potem o wszystkim zapomną, bo przecież jego Jin nigdy by ich nie zdradził. Nie naraził na niebezpieczeństwo. W końcu zawsze o niego dbał.

- Nie mogę ci tego powiedzieć - młodszy chłopak spuścił lekko głowę. Nie przewidywał takiego scenariusza.

- W takim razie będę musiał wyciągnąć z tego konsekwencje...

- Jakie konsekwencje? - zapytał od razu Jin, a Yoongiemu wydawało się, że uśmiecha się lekko. Że trochę kpi z niego, jak za każdym razem, kiedy sprzeczali się o jakieś głupoty. Pewnie nie wierzył, że Yoongi faktycznie mógłby coś zrobić. Zawahał się na chwilę, chciał jeszcze coś powiedzieć, grając na zwłokę, żeby dać Jinowi więcej czasu, ale chyba wszystko zostało już powiedziane.

- Będziesz musiał opuścić mój statek - powiedział w końcu, z trudem powstrzymując drżenie głosu.

- Zostaniesz bez lekarza - zauważył Jin ze spokojem.

- I bez zdrajcy - odpowiedział szybko Yoongi, chociaż wcale nie zamierzał tego robić. Jednak musiał powiedzieć to na głos dla siebie samego.

Twarz starszego chłopaka nie wyrażała żadnych emocji. Yoongi skupił się na obserwowaniu jego dłoni, które podczas całej rozmowy spokojnie spoczywały na biurku. To było dziwne, bo Jin zwykle był dość ekspresyjny, a teraz nawet nie drgnął i Yoongi nie był wstanie w ogóle odczytać jego uczuć. Nie byłby nawet w stanie powiedzieć, czy jest zły, smutny... cokolwiek. A na sam koniec, w ostatnim akcie desperacji, chciał powiedzieć, ze przecież mogą to jeszcze wyjaśnić. Na pewno istniało jakieś wytłumaczenie, okoliczności łagodzące. Jin taki nie jest. Przecież mogliby się dogadać. Zawsze byli w stanie się zrozumieć i mimo wielu kłótni dochodziło między nimi do zgody. To nawet nie były prawdziwe kłótnie. - Jin...

- Ile mam czasu? - usłyszał po chwili. To wszystko było już tylko przeszłością.

***

Do całej załogi. Selene ma być gotowa na misję zewnętrzną z pełnym zapasem tlenu - Yoongi mocno naciskał guzik mikrofonu. - Za godzinę. Jin zdecydował się na opuszczenie Horizon. Bez odbioru.



a/n: z dedykacja dla wszystkich, którzy podobnie jak ja, uważają, ze people management to crap i absolutnie nie warto się tego uczyć. Jak będziecie mieć własny statek to zrozumiecie.

Also:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro