Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2410.03.20

Orvandil nie był tylko stacją, o czym przekonali się dość szybko, kiedy tylko udało im się do niego zbliżyć. Nie przypominał planety tak jak Aningan, nie przypominał nic, co do tej pory mogło kojarzyć się ze stacją. Yoongi nie potrafił powiedzieć, na czym polegała ta różnica. Po prostu chyba inaczej sobie to wszystko wyobrażał. Jak Hyperiona, Aningan albo swój własny dom.

Orvandil jednak był inny i wszyscy zwrócili na to uwagę, jeszcze zanim Selene zdążyła wylądować na niepozornym lądowisku znajdującym się na tyłach wielkiego, ponurego kompleksu, o którym powiedział im Jin.

- To ich główny szpital - Jin wskazał na potężny, czarny gmach, który wyglądał, jakby istniał tam od zawsze. Jakby nie został wybudowany, tylko po prostu zaistniał, wybijając się z ogromnej, ciemnej asteroidy, na której został umieszczony.

- Wygląda bardziej jak kostnica - mruknął Namjoon, przyklejając się do bocznej szyby, a Yoongi nie mógł się z nim nie zgodzić. Nie wyobrażał sobie, żeby ktokolwiek opuścił ten posępny gmach po udanej terapii. Albo żeby opuścił go w ogóle.

- Ten przesmyk koło zachodniego skrzydła budynku prowadzi na wewnętrzne lądowisko - Jin pochylił się trochę, wskazując jakiś punkt ginący w oddali. Yoongi posłusznie skorygował tor lotu. Zrobił to zupełnie automatycznie, nie pytając nawet Namjoona o zdanie, a to przecież on miał przed sobą wyświetloną mapę i mógł sprawdzić, czy przesmyk między budynkami nie okaże się zbyt wąski dla ich statku.

- Poziom tlenu jest wystarczający do poruszania się bez masek... - wtrącił Jimin. - Przynajmniej na otwartych częściach stacji - dodał, przewijając dane. Jin oparł głowę na jego ramieniu, czytając raport.

- I nie dłużej niż kilka godzin - stwierdził, prostując się. - Za dużo tu pyłów i nawet nie chcę czytać ich dokładnego składu - skrzywił się niechętnie. Wziął głębszy oddech, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale widocznie zrezygnował, powoli wypuszczając powietrze.

Yoongi skoncentrował się na prowadzeniu statku, co nie było takie łatwe w mroku rozświetlonym jedynie skrzydłowymi światłami Selene. Miał nawet wątpliwości, czy nie powinni zawrócić, jednak pomyślał o JK'u. O tym, że chłopak na pewno będzie mu to wypominać w przyszłości i dlatego z zupełnie dziecinnym uporem brnął dalej.

Na szczęście przejście robiło się coraz szersze, dokładnie tak jak powiedział Jin. Selene wzbiła w powietrze miliony drobinek kurzu, które wirowały teraz w zimnym blasku świateł lądowiska. Cała tylna ściana budynku szpitalnego była zniszczona, a wielkie, rozłupane głazy wyglądały, jakby za chwilę miały się oderwać od powykręcanych, metalowych konstrukcji gmachu.

Yoongi miał wrażenie, że wystarczy tylko delikatny podmuch wiatru, a kamienie posypią się na nich z lawinową prędkością. Jednak nic takiego się nie stało. Selene wylądowała gładko na lądowisku i otoczyła ich cisza.

Przez moment nikt się nie poruszył, nawet żeby odpiąć pasy, nikt nic nie powiedział, dopiero pełne niepokoju pytanie Hoseoka przerwało ciszę panującą we wnętrzu statku.

- Wylądowaliśmy, odbiór - odpowiedział szybko Yoongi.

- Całe szczęście - w głosie Hoseoka dało się słyszeć wyraźną ulgę.

- Kanał komunikacyjny na linii 015, specjalny HS022, mam nadzieję, że nie będziecie musieli go używać - Taehyung wyjaśniał spokojnie, a na nich komunikatorach zaczęły wyskakiwać kolejne powiadomienia. - Włączcie kamery, bo też chcielibyśmy zobaczyć coś ciekawego - dodał, tracąc cały swój profesjonalizm.

Yoongi niespecjalnie mu się dziwił; jeśli misja przebiegnie zgodnie z planem, część załogi, która została na Horizon, będzie się strasznie nudzić. Naprawdę, miał nadzieję, że tym razem tak właśnie będzie. Orvandil wydawał się pusty, ale jaką mógł mieć pewność, że nic nie czai się w jednym z ogromnych, mrocznych budynków?

- Włączcie kamery - polecił, odpinając wreszcie pasy, które wrzynały mu się w ramiona. - Namjoon, raport - odwrócił się w stronę chłopaka, który szybko chwycił swój tablet i zaczął odczytywać dane z ekranu. - Po przeanalizowaniu mapy, oznaczyliśmy trzy lokalizacje, które potencjalnie mogły służyć za magazyny benitoitów. Musimy skierować się na północ, dwa z nich są w sektorze B-9 a trzeci F-45.

- Oczywiście, możemy założyć, że kryształy znajdują się też w kluczowych budynkach, które potrzebują awaryjnego zasilania, w wypadku awarii systemów stacji, jednak nawet jeśli się tam znajdują, to zapasy nie będą zbyt duże, a biorąc pod uwagę to, że niektóre systemy nadal działają, ich moc może być na wykończeniu - dokończył Jimin.

- Jak szpital - Yoongi przez chwilę miał straszną chęć skrócić ich misję, przeszukać tylko budynki szpitala, licząc na to, że będą mieli szczęście i uda im się opuścić stację jak najszybciej. To była kusząca perspektywa, w dodatku pozwalała ograniczyć ryzyko do minimum.

- Tak, sir - powiedział wolno młodszy chłopak. Przez chwilę wahał się, jednak powoli kontynuował. - Jednak to ryzykowne. Lądowisko na pewno jest zasilane przez benitoity, jednak nie wiadomo ani jak dużo energii pobiera, ani co jeszcze może być do nich podłączone. Myślę, że mógłbym to sprawdzić, ale bez odpowiedniego sprzętu oszacowanie tego, na jak długo będą one mogły być dla nas źródłem zasilania, jest niemożliwe, zanim faktycznie nie zaczniemy ich używać - wyjaśnił cicho, jakby spodziewając się przynajmniej nagany. Yoongi nie miał najmniejszego zamiaru się na nim wyżywać.

- Mamy taki sprzęt na Horizon? - zapytał, czując się przynajmniej głupio, że sam tego nie wie. Nigdy nie interesowały go rzeczy tego typu, a Jimin na samo wspomnienie optymalizacji Horizon wpadał w taką ekstazę, że postanowił w ogóle się nie wtrącać. Chłopak wiedział, co robi i jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, nie dałby skrzywdzić ich statku.

- Nie... - odpowiedział teraz Jimin z widocznym żalem - Były za ciężkie i musielibyśmy zrezygnować z kilku innych rzeczy, na przykład wydłużenia czasu działania awaryjnego systemu podtrzymywania życia - wyjaśniał dalej. - Chociaż może faktycznie... to byłoby lepsze rozwiązanie.

- Na pewno podjąłeś dobrą decyzję - od razu odparł Namjoon, patrząc na niego z uwielbieniem. Yoongi był prawie pewien, że gdyby Jimin stwierdził, że chce podpalić statek, reakcja Namjoona byłaby identyczna. Nawet gdyby chodziło o ich własny statek. Jungkook wywrócił oczami, a z głośników doleciało ich zirytowane sapnięcie Taehyunga, które nigdy nie wróżyło nic dobrego.

- Spróbujemy dotrzeć do sektora B-9, a jeśli nic tam nie znajdziemy, sprawdzimy kolejny. Horizon, bez odbioru - Yoongi odwrócił się w kierunku Jina, który już brał oddech, żeby coś powiedzieć. - No co? - nie wytrzymał w końcu.

Od jakiegoś czasu miał pewność, że Jin prędzej czy później zaneguje jego plan, z czymś się nie zgodzi albo co wydawało mu się najgorsze, czegoś mu zabroni ze względów zdrowotnych albo jakiś innych. Wiedział, że to nastąpi i wewnętrznie już szykował się na odparcie ataku, jednak za każdym razem był Jin cicho, jakby absolutnie nie miał zamiaru się z nim wykłócać.

- Nic nie mówiłem przecież - powiedział zaskoczony, podnosząc wzrok na Yoongiego. Może i wyglądał, jakby mówił szczerze, ale Yoongi wiedział swoje.

- Ale chciałeś - powiedział przez zaciśnięte zęby. JK spojrzał na niego przeciągle, jakby zastanawiając się, czyją stronę wziąć w nadciągającym konflikcie.

- Właściwie to nie bardzo - Jin rozpiął pasy i przeciągnął się, zupełnie jakby nic się nie stało. Jakby w ogóle wybrali się na przejażdżkę podziwiać nebulę, a nie na wyniszczoną wojną asteroidę. Jakby w ogóle nie był tym wszystkim zestresowany. Yoongi już sięgał do swoich włosów, żeby je trochę potarmosić, ale powstrzymał się i opuścił rękę w ostatniej chwili, widząc uważne spojrzenie Jina.

- Na pewno można tym oddychać? - zapytał zamiast tego Namjoona, który wciąż miał otwarty raport.

- Wychodzi na to, że tak - odparł niepewnie.

- Utworzyłem alerty, jeśli skład powietrza się zmieni, dostaniemy o tym informacje - odpowiedział w tym samym momencie Jin. - Każdy ma indywidualny licznik czasu, w którym może przebywać na stacji bez maski - dodał, sprawdzając dane na swoim komunikatorze - Mam też wgrane wszystkie wasze funkcje życiowe, więc w razie niebezpieczeństwa, będę mógł w porę zareagować.

Już wcześniej zdecydowali, że nie będą się rozdzielać. Być może wtedy wszystko poszłoby szybciej, ale niekoniecznie sprawniej. Yoongi rozejrzał się po załodze, wszyscy wyglądali na zdeterminowanych i gotowych do wyjścia.

JK wiercił się na swoim miejscu niemiłosiernie, jakby już chciał zwiedzać ogromne, zniszczone gmachy, chociaż kilka razy tłumaczyli mu, że zostaje przy statku i nie może się nigdzie ruszać. Ktoś musiał pilnować Selene i chociaż w razie jakiegoś starcia Jungkook na pewno okazałby się pomocny, to Yoongi nie potrafił wyznaczyć nikogo innego do tego zajęcia. Dzieciak, wbrew jego przypuszczeniom, nie protestował, nie jęczał nawet, a Yoongi nie był przekonany, czy JK zaczął bardziej go szanować, czy może postanowił olać jego polecenie, zanim się jeszcze pojawiło.

- To nie będzie miłe - powiedział cicho Namjoon, otwierając Selene.

Do środka statku od razu wtargnęła fala ciężkiego powietrza i Yoongi miał poważne wątpliwości, czy tym w ogóle da się oddychać. Miał wrażenie, że z każdym oddechem do jego płuc dostaje się coraz mniej tlenu.

W dodatku nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tyloma zapachami na raz. Mieszały się ze sobą i chociaż możliwe, że osobno nie były nawet okropne, nie tak ohydne jak smród rozkładającego się mięsa na Ulyssesie na przykład, to jednak wszystkie razem tak bardzo go przytłoczyły, że po kilku minutach Yoongi marzył już tylko o tym, żeby z powrotem włożyć maskę albo zamknąć się we wnętrzu Selene i nigdy z niej już nie wychodzić. Na pewno nie był jedyny, ale patrząc na resztę załogi, wydawało mu się, że wszyscy radzą sobie z tą zapachową mieszanką znacznie lepiej od niego.

- W porządku? - usłyszał obok siebie głos Jina.

Przyjaciel położył mu rękę na ramieniu, przyglądając mu się uważnie. Przez moment chciał się nawet wyrwać i odburknąć coś niezbyt miłego, ale tego nie zrobił. Wiedział, że to te wszystkie nowe zapachy działały na niego tak przytłaczająco i to nie na Jina był tak naprawdę zły, tylko na nie. Czasem nawet myślał o tym, że wolałby nadal mieć w głowie chipa, który hamowałby te wszystkie nowe rzeczy, których musiał się uczyć.

- Jest ok - powiedział po chwili, starając się brzmieć jak naturalniej. Jin zmarszczył nos. Oczywiście mu nie wierzył, Yoongi sam sobie by nie uwierzył, ale nie miał wyjścia i musiał trochę udawać, że było lepiej niż w rzeczywistości. Nawet jeśli musiałby narzygać sobie w rękaw, czego miał nadzieję uniknąć.

- Będzie ci łatwiej, jeśli zaczniesz oddychać przez usta - powiedział z wahaniem Jin. - To pochodne siarki, ich stężenie nie jest bardzo małe, ale mają dość mocny zapach. Mogę dać ci mentol, jeśli chcesz.

- Nie, już... już będzie ok - naprawdę na to liczył. Nabrał ostrożnie powietrza przez usta i faktycznie było trochę lepiej. Może nie idealnie, ale lepiej. - Jungkook - zwrócił się do chłopaka, który z ciekawością zaglądał za porozrzucane na lądowisku kawałki budynku. Dzieciak momentalnie się do niego odwrócił. - Jeśli zauważysz coś podejrzanego, cokolwiek, od razu się z nami kontaktujesz. Nic nie rób na własną rękę i do niczego nie strzelaj - JK pokiwał głową, jednak mimo tego Yoongi nadal nie bardzo mu wierzył - Nie strzelaj - powtórzył na wszelki wypadek.

- No nie będę, nie będę - zaprotestował, podchodząc bliżej statku. Yoongi już nie zwracał na niego uwagi, studiując mapę stacji na swoim tablecie.

- Północ - wymruczał do siebie. - Możemy iść tym przejściem między budynkami - podświetlił zaznaczoną drogę, tak by wszyscy mogli widzieć wytyczoną trasę na swoich komunikatorach.

- No chyba nie - mruknął JK, zerkając Yoongiemu przez ramię. Powiedział to tak nonszalanckim tonem, że Yoongiego naprawdę świerzbiła ręka, żeby go w końcu palnąć.

- Faktycznie... - Jimin brzmiał, jakby naprawdę był zawiedziony i Yoongi w końcu oderwał się od mapy.

Trasę, którą wyznaczył Yoongi, zagradza zburzona ściana gmachu szpitala. Może i byliby w stanie przecisnąć się gdzieś obok, ale było to ryzykowne. Konstrukcja wyglądała, jakby zaraz miała się osunąć na ziemię. Dojście do sektora F-45 wyglądała znacznie lepiej. Przynajmniej z tej perspektywy; nie mogli być pewni, tego co zastaną po drodze.

- Spróbujemy je ominąć, przechodząc przez budynek. Będzie trzeba trochę krążyć, ale powinno się udać, jeśli pójdziemy niedaleko głównego lądowiska, to otwarta przestrzeń i nic nie powinno jej tarasować - rozejrzał się po załodze, ale nikt nie wyglądał, jakby miał zamiar protestować. - Uwagi? - nierówny chórek odpowiedział mu przecząco.

Yoongi odetchnął z ulgą. Dyskusje na Horizon potrafiły czasem ciągnąć się w nieskończoność, równie często do niczego konkretnego nie prowadziły, więc uniknięcie jednej z nich uznał za swój osobisty sukces.

- W takim razie idziemy - rozkazał, zapalając światła przy swoim skafandrze.

***

Hoseok stał w łazience, w swojej kabinie, patrząc nieruchomo na swoje odbicie w lustrze. Od dobrych pięciu minut starał się przekonać samego siebie do tego, żeby wreszcie ją opuścić i iść na dół, do czekającego na niego Taehyunga, ale póki co nie szło mu to najlepiej.

- Yoongi dał mi pod dowodzenie statek - powiedział na głos.

Odbicie powtórzyło to zdanie za nim. Hoseok przysunął twarz bliżej, przyglądając się sobie uważnie. Woda, którą obmył policzki i oczy spływała mu na szarą koszulkę, zostawiając na niej plamy. - Dasz radę - dodał już trochę cichszym tonem. Mniej pewnym. - Dasz radę...- i jeszcze raz. Silniejszym, mocniejszym. Takim, jakiego używał zawsze przy Jungkooku.

Odbicie nie wyglądało na przekonane, ale Hoseok uznał to i tak za sukces. Niepokój, który nosił w sobie odkąd opuścili Aningan, i kiedy zdał sobie sprawę, że prędzej, czy później Yoongi podejmie właśnie taką decyzję i da mu Horizon pod opiekę, zelżał lekko. Delikatnie, ale zawsze.

- Jung, wszystko ok, tam na górze? - głos Taehyunga, dochodzący z komunikatora balansującego na półce obok lustra, przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę. Hoseok skrzywił się i odchrząknął.

- Tak - odparł. - Już do ciebie idę. Bez odbioru - po chwili wahania dodał jednak - Albo nie, odbiór. - poprawił szybko. - Wszystko w porządku u ciebie?

- Taaa jeeeest... kapitanie. Wracaj już do mnie - odezwał się Taehyung. Hoseoka aż przeszły dreszcze. Od samego tego słowa włosy na jego przedramionach stawały mu dęba i czuł narastający w sobie gniew i tak wielką gulę w gardle, że gdyby zjadł coś podczas obiadu, to pewnie zwróciłby to teraz wszystko do zlewu.

- Już schodzę, bez odbioru - odparł chłopakowi i wyłączył komunikator. Kapitan, kapitan, kapitan. Powtarzał w myślach, machinalnie wycierając ręcznikiem twarz. A właściwie to pełniący obowiązki kapitana. - Substytut - powiedział znów sam do siebie, łapiąc swoje spojrzenie w lustrze.

Nawet nie chodziło o samą nazwę stanowiska, które chwilowo pełnił ale właśnie o jego czasowość, która tak bardzo go przypominała mu o wszystkim innym. O wszystkich innych rzeczach, które działy się w jego życiu i o substytutowych rolach, w które musiał się wcielać. Substytucie najlepszego przyjaciela Jimina, który zawsze przegra pierwszeństwo z tym pierwszym i oryginalnym, czekającym właśnie na niego na mostku. Substytucie chłopaka Yoongiego, którym zawsze był, od samego początku ich związku, ale ani on, ani nawet sam Yoongi nie zdawali sobie z tego sprawy.

Z tym pierwszym potrafił dać sobie radę, zdusić wszystkie negatywne emocje, czasami zazdrość i iść dalej, wspierając Jimina, kiedy było trzeba, a innym razem dając mu czas i przestrzeń. To było okej. To był po prostu taki rodzaj przyjaźni i to, że dla niego Jimin był na pierwszym miejscu, nie gwarantowało mu tej samej pozycji. Jednak wciąż było okej.

Przy relacji z Yoongim nie potrafił się już tak oszukać, zmanipulować samego siebie i pogodzić się z tym, że nie jest numerem jeden. I nigdy nim nie był. Dla niego Yoongi nie był żadnym zamiennikiem, erzacem.

Ich związek nie był tym, w którym tkwiło się czekając na odpowiednią osobę, czas i moment. Dla niego to Yoongi był odpowiednią osobą. Chciał, żeby dla nich obu to było prawdziwe. Chciał być dla niego tą jedyną osobą; stałą, stabilną, prywatną, cenną... Jednak tak nie było i ta prawda była tak kurewsko bolesna, że czasem miał ochotę uderzyć się w twarz. Wiedział, że Yoongi nie zdaje sobie z tego wszystkiego sprawy. Nie widzi rzeczy tak oczywistych, że to było aż zaskakujące. Jednak chyba nikt tego nie dostrzegał. Bo Yoongi nie był pełen wielkich słów i gestów, tego nauczył się w trakcie ich związku; zaprogramowana świeża kawa w replikatorze z samego rana, szczoteczka z nałożoną pastą do zębów, koc położony na oparciu fotela na nocnej zmianie, to się liczyło. Ciche dobranoc na koniec dnia i równie ciche pytania o samopoczucie. Małe, drobne, wręcz błahe czynności, które każdy normalnie ignorował. Tym był Yoongi.

I kiedy Jin wyszedł jako pierwszy do przebieralni skompletować swój rynsztunek, a Yoongi wysłał mu zaraz na jego tablet listę potrzebnych rzeczy, chociaż wiedział, że chłopak robił to tysiące razy i tak naprawdę nie potrzebuje żadnej cholernej listy, serca Hoseoka pękło na miliony małych kawałków.

Mógł udawać, że go to nie rusza. Był w tym mistrzem, nawet sam zaproponował Yoongiemu, że nie muszą próbować na serio, ale w tym momencie nie wiedział, czy będzie potrafił tak się dalej oszukiwać. I czy będzie w stanie oszukiwać Yoongiego.

Gdy wreszcie dotarł na mostek, Taehyung odwrócił się w jego stronę. Widać było, że chce coś powiedzieć. Jakiś dowcip, coś zabawnego, ale uśmiech zaraz zszedł mu z twarzy, kiedy zobaczył minę starszego chłopaka.

- A tobie co się stało? - spytał zamiast tego, obserwując, jak Hoseok zajmuje miejsce w fotelu kapitana. - Nie było cię chyba z godzinę.

- Dziesięć minut. Nie dramatyzuj. - odburknął mu chłopak i złapał za swój tablet. Taehyung wpatrywał się w niego z taką intensywnością, że aż robiło się to powoli niekomfortowe. - No co? - Hoseok nie wytrzymał wreszcie i spojrzał na niego. Może trochę zbyt groźnie, bo widział, jak Taehyung aż zaciska mocniej wargi i odsuwa się w fotelu, ale na to było za późno. Stało się.

- Nic, po prostu...- zawahał się młodszy chłopak i odwrócił w stronę ekranu. - Jak chcesz pogadać to wiesz...możemy - i zaraz dodał. - Albo i nie. Twój wybór. - zakończył koślawo. Hoseok otwierał już usta. Chciał na niego nakrzyczeć tak głośno, że aż usłyszą ich na Orvandil, ale powstrzymał się szybko. To było zaskakujące i tak bardzo nie jak Taehyung, że nie potrafił tego zrobić. Gdyby ktoś inny zaproponował mu teraz rozmowę, prawdopodobnie Hoseok przelałby na niego całą swoją złość, ale to był Taehyung. Ten sam, który jeszcze kilka miesięcy temu prawie nie odzywał się do niego, ten sam, którego ego nie pozwalało na proszenie nikogo o radę, nie pozwalało mu na jakiekolwiek pomyłki albo słabości. Chłopak się starał i to nawet bardzo i Hoseok wiedział, że nie może tego zignorować. To nie było fair.

- Ja...- powiedział cicho. Zaskoczony sam sobą, jak raptownie się uspokoił. - Może później. Jak wrócą - dodał szybko i nie wiedzieć czemu, poczuł spływające na niego zażenowanie. Znów dał się ponieść emocjom i to jeszcze kiedy załoga była poza statkiem. - Dzięki - to już było wypowiedziane prawie szeptem.

Widział, jak Taehyung porusza rytmicznie głową i nie mógł się powstrzymać od słabego uśmiechu. Przeniósł wzrok znów na swój tablet. Cyfry i litery zajmowały całą jego powierzchnię. - Tae? - spytał.

- Spoko, jak chcesz - odparł mu chłopak. - Możemy, jak wrócą iść do...

- Taehyung, ekran! - Hoseok podniósł wzrok i przerzucił na główny monitor swój podgląd. Młodszy chłopak przez chwilę rozglądał się dookoła, nie rozumiejąc, co się właśnie dzieje. Patrzył to na swój tablet, gdzie miał włączony podgląd z kamer, to na klawiaturę, to na Hoseoka. Dopiero, kiedy zauważył co się dzieje przed nim, zaklął głośno.

- To ten sam kod co wtedy! - krzyknął i zaczął szybko szukać czegoś u siebie. - Zgadza się frekwencja, kodowanie...- mówił coraz szybciej.

- To dochodzi z każdej strony. Zaraz zginie nam sygnał chłopaków, zagłusza wszystko - powiedział Hoseok.

W tym momencie komputer pokładowy, sam z siebie, przełączył się w tryb cichy. Przez moment chłopak nie wiedział, co się stało. Widział tylko czerwone światło przed sobą i niemy alarm, który pojawił się na wszystkich monitorach. - Co on widzi? Co? - powiedział gorączkowo na głos, zakładając szybko rękawice do VR'u. Hologram Horizon od razu pojawił się przed nim, a potem cała reszta cmentarzyska.

- Federacyjny patrolowiec - wydusił Taehyung ze swojego miejsca. Wrota Oriona pojawiły się na hologramie. Hoseok widział, jak niepozorna i mała jednostka wyłania się zza jego cienia.

- Kurwa - zaklął na głos, widząc jej trajektorię. - Kurwa - powtórzył. Statek leciał prosto na nich. W stronę Orvandila. Jeszcze trochę i złapią ich skanery. Musiał działać i to szybko.

- Transportujemy ich? - spytał Taehyung. Hoseok pokręcił głową. Sam nie mógł uwierzyć w to, co właśnie robił.

- Nie - powiedział cicho i złapał za komunikator. - Nie ma czasu - dodał i włączył go. - Załoga, mamy towarzystwo. Federacyjny patrolowiec leci w waszą stronę. Szukajcie schronienia. Wrócimy po was, obiecuję. 


a/n: starałam się zdążyć przed końcem wakacji uwuwuwu mam tez kilka pytań/ogłoszeń C:

 czy Wam też się zdarza heheszkować z btsów na twt i zaczynają was hejtować fani PIS-u? Czy to tylko ja?

poza tym... czy różne ostrzeżenia, np o możliwej śmierci bohatera można dodawać po którymś rozdziale ff, czy to już za późno i trochę głupio? (hipotetyczne pytanie)

do nowego ff będę potrzebować potencjalne, fajne k-popowe lasencje, a że sama znam tylko Twice i i.o.i., a nie chciałabym ich zbyt eksploatować, to pls plss o Wasze typy (tylko nie blackpink, bo one są strasznie często w btsowych ff)

also dziękuję za nominację przeróżne, nie robię ich, więc jeśli ktoś chce mnie o coś spytać, to zapraszam - twt w profilu, kk (podam na DM) albo DM właśnie <3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro