Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Wyciągnąłem go z wanny i położyłem na łóżku. Zadzwoniłem po pogotowie. W tym czasie kiedy oni przyjechali ja zdążyłem się ujebać jego krwią.

Pojechałem od razu do szpitala. Nie pozwolono mi wejść. Pielęgniarka cięgle powtarzała Tylko rodzina i przyjaciele.
- K...a jestem jego chłopakiem! - powiedziałem wkurzony. Kiedy się zorientowałem że powiedziałem to co powiedziałem było już za późno, ale dzięki temu mogłem sprawdzić co się z nim dzieje.
- Jutro zaczynają się odwiedziny od ósmej do dwudziestej, proszę przyjść jutro! - powiedziała i wyprosiła mnie z sali, w której leżał Mikey.

Wróciłem do domu zmieszany, załamany... marzyłem o tym by zajebać Scott'owi za to co zrobił mojemu wilczkowi.
Poszedłem do swojego pokoju. Wszędzie unosił się zapach krwi. Z odruchem wymiotnym posprzątałem jego krew. Pościel wyrzuciłem do śmieci. Stwierdziłem że pójdę spać do salonu, dawno tam nie spałem.

~> Mikey <~
Obudziłem się na łóżku szpitalnym. Obok mnie stałą i nachylała się jedna z pielęgniarek.
- Widzę ze się już obudziłeś! - powiedziała.
- Gdzie Lukey..? - spytałem i zacząłem się panicznie rozglądać za ciemno włosym.
- Oh, chodzi ci o twojego chłopaka? - spytała, a ja wytrzeszczyłem oczy.
Po dłuższym zastanowieniu odpowiedziałem.
- Tak... t-to on - wyjąkałem.
- Dzisiaj dzwonił i mówił ze przyjdzie... o to chyba on! - powiedziała i wstała.
Do pokoju, a w sumie bardziej na oddział wszedł Lukey.
- Już się martwiłem... - powiedział i podszedł do mnie szybko.
Przytulił mnie i posmyrał po plecach uspokajająco.
- Obiecałem, wiec jestem - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Podoba mi się już...
- Co takiego? - spytał.
- Powiedziałeś że jesteś moim chłopakiem... - mruknąłem i poczułem jak pieką mnie policzki.
- Yy-yyyy.... - zaczerwienił się i podrapał po karku. - Inaczej nie dali by mi wejść do ciebie... nie jesteś... zły? - powiedział.
- Nie, s-skąd..? - powiedziałem kręcąc głową.

~> Lukey <~
- Został bym jeszcze, ale muszę iść, jutro szkoła... ale jutro... przyjdę, zobaczysz, obiecuję - powiedziałem i uśmiechnąłem się.

- Kogo ja widzę? - powiedział Scott z Alexem.
- Kogoś kto zaraz ci za...ie - warknąłem i przycisnąłem go za gardło do metalowych szafek. - Przez ciebie on wylądował w szpitalu! - warknąłem, a on zrobił oczy szczeniaczka.
- I co w związku z nim? - spytał Alex.
- I to że leży w śpiączce! - warknąłem ze łzami w oczach.
Nie mówiłem tego wam wcześniej ale... na lewym policzku miałem biały X, teraz ten X zmienił się w czarny... to znaczy że znalazłem swoja Mate... albo... swojego Mate...
- Męska dz##ka! - krzyknął Scott i napluł mi w twarz.
Coś we mnie pękło. Zacząłem zadawać ciosy jeden za drugim. Totalnie bez opamiętania...

~> Mikey <~
Leżałem na oddziale. Było całkiem przyjemnie. Dzisiaj Lukey odwiedził mnie jeszcze szybciej niż skończył lekcje.
- Chce do niego wejść! - usłyszałem jego głos. Po chwili wszedł na oddział.
Jego bluza była zakrwawiona. Z nosa leciała mu krew, tak samo z kostek u rąk. Wyglądał tragicznie.
- Luke?! - pisnąłem i wstałem z łóżka. Podbiegłem do chłopaka i ująłem jego twarz, a następnie otarłem policzki.
- C-co c-ci s-się... - nie zdążyłem nic powiedzieć bo chłopak mnie przytulił, i tez zacząłem płakać.
- Csi... będzie dobrze... zobaczysz... - powiedział.


[POPRAWIONY]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro