Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

*-_-*9 miesięcy później*-_-*

- Miko siedzi już tam od dłuższej chwili... Lekarze nie chcą nic mi powiedzieć... - powiedziałem do jego brata.
- To nor...
~ Aaaaa! - usłyszałem i poderwałem się z krzesła, prawie płacząc.
- To moja wina... Gdybym nie mówił o tym ciągle.. - zacząłem płakać.
Zsunąłem się po ścianie i zacząłem płakać.

Po kilku godzinach wyszedł lekarz, z zawiniątkiem na rękach. Byłem wycieńczyłeś, więc przy trzymaniu pomagała kiedy pielęgniarka. Okazało się że to był chłopiec. Młody miał oczy mojej kici. Miał jej nosek i uśmiech. Oddałem dziecko na jakieś jeszcze szybkie badania kontrolne i poszedłem do Mikusia.
- Był zbyt wycieńczony... Trzeba dać mu spokój. - powiedziała pielęgniarka i wyszła w całym zakrwawionym fartuszku.
- Przepraszam Miki... Nie chciałem zrobić ci krzywdy... Ja... Kocham cię i nie zrobiłbym ci krzywdy... Proszę powiedz mi że jesteś.. Że mnie nie zostawisz... Że mnie kochasz tak samo mocno jak ja ciebie... Wybacz mi... - wyjąkałem.
Do pokoju wszedł brat Miko. Widząc mnie co się ze mną dzieje wziął mnie na bok... I przytulił.
- Myślę że Miki jest dumny z ciebie, za to że wytrwałeś przy nim i za to że go kochasz... - powiedział. - idź do domu ja tu z nim zostanę...
- Nie... Chce być przy nim... chce być przy nim, kiedy on się obudzi... - powiedziałem i wziąłem krzesło. Usiadłem na nim i oparłem się o swoje kolana.

***

-  L-lu-uke...? - powiedziała Kicia i pogłaskała mnie moich włosach.

- Michael...? - powiedziałem widząc jego minę z grymasem na ustach. - T-to...

- Wybaczam ci to. Kto wiedział że tak się stanie..? Hm..? Luke... Kocham cię tak samo jak ty mnie. I tak.. słyszałem wszystko co wczoraj mówiłeś. Chciałem tego. - powiedział i się uśmiechnął. 

Złapałem za jego rękę i pocałowałem jej wierzch. Po policzku spłynęła mi łza... jedna... i następna... i cały wodospad.

- Wygodnie ci? Nie zajmuje ci zbytnio miejsca na łóżku? - spytałem a chłopak pokręcił głową.

- Bardzo... ej nie ruszaj się bo spadniesz.. - powiedział z zamkniętymi oczami.

Rzeczywiście gdyby nie to że Mikey nie trzymał mnie w uścisku to już dawno bym leżał na podłodze pod łóżkiem.

- Kocham cię bardzo mocno... - powiedział i poczułem że uwalnia mnie spod uścisku. Tym razem ja go zatrzymałem przy sobie. Kiedy już czułem że jego ręka nie trzyma w takim samym uścisku mojej ręki, jak przedtem. Zszedłem z łóżka i poszedłem do bufetu. Wziąłem jakieś kanapki i poszedłem z powrotem do pokoju.


 Niby wszystko tak ładnie się miało potoczyć.... nieprawdaż..? Cóż, to dopiero początek problemów Michaela!



[POPRAWIONE]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro