Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏ 4 ✏

Weszłam do budynku szkoły, a na starcie spotkałam Marka.

-Hej- powiedziałam z uśmiechem.

-Hej młoda - ten jak zawsze. Pokiwałam głową z rozbawieniem.

Gdy zadzwonił dzwonek, razem weszliśmy do klasy.
Dzisiaj niby ma być jakiś apel. Wszyscy są na galowo ubrani, oprócz mnie.
Ja nie miałam siły żeby się szykować. A po drugie nie lubię być na galowo. Nienawidzę tego.

Dzisiaj On mi się śnił. Z maksą, i jak bez niej. Rozmawialiśmy, chodziliśmy w nasze ulubione miejsca, a kiedy miał mnie pocałować to zadzwonił ten głupi budzik.
Wyjrzałam przez okno, tak naprawdę nie interesowało mnie co się dzieje na lekcji. Cały czas  w myślach miałam ten sen.
Swój skierowałam  poza ogrodzenie naszej szkoły na drzewa.

I coś dostrzegłam.

Spojrzałam bardziej na tamto miejsce żeby zauważyć co to jest.
Moje źrenice się powiększyły.
Jest tu. Remigiusz.
Stoi tam. Stoi za tym drzewem ubrany cały na czarno. Patrzył się w moją stronę.
On mnie widzi?
Wstrzymałam wdech. Serce znowu zaczęło być jak oszalałe. Patrzyłam tylko na niego, czułam się jakby czas się zatrzymał. Jakby była w jakimś transie.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha, nie chętnie spojrzałam na tą osobę.

-Musisz to zanotować. To jest bardzo ważne - mówi blondyn.

Nic nie mówiąc odwróciłam wzrokiem na tamto miejsce.

Nie ma go.

Ale jak? Przecież tam był? Minęły tylko trzy sekundy. Nie. Tylko nie to. Znowu. 

Westchnęłam ciężko i z niechęcią zaczęłam notować. Zabiję Marka. Naprawdę.

Może mi się jednak przewidziało. Ale w duchu się modlę żeby to była prawda.
Tak naprawdę dużo wymagam od świata.
Po zapisaniu kilku zdań, siedziałam na lekcji się nudząc.
A reszta lekcji minęła mi szybko.

-Hej!- krzyknęłam, ściągając buty.

-W kuchni!- usłyszałam. Więc tam ruszyłam.

Weszłam do pomieszczenia , przy tym widząc jak mama siedzi przy stole z jakimiś papierami.
Jej wyraz twarzy pokazywał na poważną, i przejmującą.

-Co jest- pytam się mamy.

-Co? - pyta z szokiem.

-Co tam masz? - pytam, nie patrząc na nią, ponieważ podeszłam do lodówki.

-A. Rachunki. - mówi.

Wzięłam szklankę z zimnym sokiem. Spojrzałam na nią.
Uśmiechnęła się.
Coś tu nie gra. Czuję to.
Nic nie mówiąc razem z napojem poszłam do góry.
Dzisiaj nie mam ochoty biegać. Więc mam zamiar zrobić mały trening w pokoju.

Cały trening zajął mi godzinę.
Zmęczona, i spocona zaczęłam składać koc, ponieważ na nim ćwiczyłam. Nie mam żadnej maty.
Schowałam go szafy, wzięłam moje ulubione luźne ciuchy i poszłam się kąpać.




***


Spojrzałam na zegarek. Wskazywał na osiemnastą. Długo mi zajęło odrabianie lekcji. Rozciągnęłam się, wstałam od biurka.
Zeszłam do kuchni. Zauważyłam że na stole w misce są banany.
Dobra, może być.

Wzięłam tylko trzy, ponieważ mamie też zostawiałam.
Wchodząc w spowrotem po schodach zaczęłam już jedno iść.
Zamknęłam za sobą drzwi. Wiedząc że kobieta śpi to ich na klucz nie zamknęłam.
Schyliłam się, żeby wziąść pamiętnik.
Chwyciłam z biurka długopis i usiadłam po turecku na łóżku.

Mój drogi pamiętniku.

Nie wiem czy ze mną jest w porządku.
Ale znowu go widziałam. Czułam szczęście. Wspaniale że go zobaczyłam.

Ale dzisiaj moja mama siedziała przy jakiś papierach. Jej wyraz twarzy pokazywał poważną, ale też przerażoną.
Bardzo się o nią boje.

Zamknęłam pamiętnik, i schowałam go do skrytki.
Podeszłam do okna żeby go zamknąć, zauważyłam już na niebie że pojawiły się gwiazdy.
Westchnęłam i zamknęłam je.
Stanęłam później koło drzwi i zgasiłam światło.
Położyłam się na łóżku, i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.









Jak są błędy to przepraszam.

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro