✏22✏
-Hej młoda- odwróciłam się z szerokim uśmiechem do przyjaciela.
-Hej stary- witam się.
Z szafki wyciągnęłam książkę do chemii,i zeszyt. Nie lubię tego przedmiotu. Ale bynajmniej jest ciut lepszy od matmy i fizyki. Zamknęłam drzwiczki, a potem wprowadziłam kod.
-Powiedz mi. Jak idzie ci podryw?- spojrzałam na niego.
-A nawet- zaczął drapać się po karku, i unikał mojego wzroku.
-Kiedy randka?- pytam radośnie.
-Ciszej!!- szybko łapie mnie za ramiona.- za dwa dni- mówi szeptem. Jakby się bał że ludzie go usłyszą.
-Iiii!!- piszczę radośnie. Zauważyłam u niego zażenowanie.- przepraszam. To z radości- ten kręci głową na boki.
-Mam nadzieję że z tego coś wyjdzie- ruszyliśmy w stronę klasy.
-Napewno tak będzie. Będę trzymać kciuki- klępię go po ramieniu.
***
Otworzyłam drzwi, w przed pokoju zauważyłam dodatkowe buty. Kobiece.
Szybko ściągnęłam swoje, założyłam kapcie.
-Jestem- mówię głośno.
-W salonie- poprawiłam plecak na ramieniu, i podążyłam za głosem rodzicielki.
W pomieszczeniu zauważyłam wózek z dzieckiem, i ciocię od strony mamy.
-Hej Magda- mówi radośnie Ciocia Ania.
-Hej- szybko pod biegam do kobiety. - O matko. Dawno cię nie widziałam.
-Masz rację. Dużo się zmieniło- odsuwa się ode mnie z uśmiechem.- To jest Amadeusz, w skrócie Amandi- pokazuje ręką na dziecko.
Spojrzałam tam. W wózku leży dziecko bawiące się miśkiem.
- Ma pięć miesięcy. A od roku jestem mężatką- kiedy to usłyszałam wróciłam wzrokiem do kochanej cioci.
-Gratulacje- mówię szczęśliwa.-Gdzie twój mąż?
-Dopiero wieczorem przyjedzie. Znasz go przecież.
-A mówiłaś że nic z tego nie będzie- mówi nagle mama.
-Jednak się pomyliłam.
Ciocię nie widziałam z rok, ponieważ mieszka na drugim końcu kraju. Ale i tak mamy dobry kontakt ze sobą. Nic się nie zmieniła. Dalej jest przepiękną kobietą.
Jej mężczyzna jest dobrym człowiekiem. Trochę niezdarnym, ale jeśli chodziło o rodzinę, zawsze robił co powinien i dbał. Oni są w dobrych rękach. Bardzo lubię Nataniela.
-Czy kuzynka chce wziąść na spacer Amadiego?- patrzę z lekkim szokiem.
-Mogę?- spoglądam na nią, a potem na mamę.
-Na mnie nie patrz.- szybko mówi rodzicielka.
-Ufam ci. To jak? Chcesz?- pyta z szerokim uśmiechem.
Kiwam potwierdzająco.
Ciocia odeszła od wózka, i poszła w stronę przed pokoju. A kiedy wróciła trzymała małą torbę.
- Tutaj masz wszystkie rzeczy jakie są potrzebne. Jest prawie jego pora spania, więc smoczek masz tutaj- pokazała mi na uchwyt w wózku, koło kocyka- głodny nie będzie, bo go karmiłam kilka chwil przed wróceniem twoim. Dasz radę.- pomogła mi wyjechać z domu.
Chwyciłam za wózek, i ruszyłam przed siebie. Spojrzałam na krótką chwilę w niebo,
pogoda była ładna, i w miarę ciepło więc przyjemny spacer nam się szykuje.
Spoglądam na Amadeusza. Patrzył na mnie z zaciekawieniem. Piękne brązowe oczy mnie skanowały.
-Co mały?- uśmiecham się szeroko.
Na mój gest też się uśmiechnął. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Mała, bezbronna istota darzy cię dużym zaufaniem.
-Obiecuję ci że będę najlepszą kuzynką na świecie- podaje mu zabawkę.
Ten odrazu ją wziął i zaczął się nią bawić, przy tym lekko się śmiejąc.
Widząc na to, aż chciałam się rozpłakać. Najlepszy widok jaki widziałam.
Pov. Remigiusz.
Wstałem z łóżka, sięgnąłem po picie, który stał na stoliku nocnym.
Irytuje mnie takie siedzenie w domu. Jestem uziemiony.
Podszedłem do okna, i lekko uchyliłem roletę. Moją uwagę przykuła mi jakaś dziewczyna z wózkiem. Wziąłem duży łyk napoju. Obserwowałem ją z nudów. Ale kiedy dziewczyna zarzuciła włosy na drugą stronę, odrazu rozpoznałem kto to jest. Moja Magda.
Zauważyłem jak mówi do dziecka, przy tym się uśmiechając. Będzie dobrą kobietą, i matką.
Poczułem coś. Poczułem ciepło w sercu.
Chcę mieć z nią rodzinę. Dzieci, dom z ogrodem do zabaw. Na tą myśl uśmiechnąłem się szeroko.
Kiedy podała dziecku miśka, ruszyła przed siebie.
I to jest przykre. Nie mogę jej dotknąć, być z nią, powiedzieć coś. Ponieważ muszę się ukrywać.
Pov. Magda
Przykryłam dziecko kocykiem, bardzo powoli, i delikatnie. Ponieważ zasnęło. Przemiły widok. Już wracałam, zostało mi kilka domków do przejścia. Jeden z nich to dom Harrego.
Idąc, nuciłam sobie coś. Tak naprawdę wymyślałam. Dzisiejszy dzień jest super, mimo to że Remigiusza nie widziałam.
Nagle w kieszeni mój telefon zaczął brzęczeć.
Sięgnęłam po niego, i bez patrzenia odebrałam.
-Halo- mówię po cichu.
-Hej kotek- słyszę dobrze znany mi głos.
Uśmiechnęłam się.
-Hej misiek.
-Mam wolny dom na całą noc. Wpadasz?- słyszę w jego głosie radość.
-Postaram się. Gości mam. - mówię odrazu.
-Mam nadzieję że wpadnie do mnie przepiękna dziewczyna.- zauważyłam jak dziecko zaczyna się wiercić.
-Muszę kończyć. Postaram się. Ale prędzej po północy- szybko się rozłączam.
-Ćsiii- mówię spokojnie bujając wózek. Ale to nie pomaga- Spokojnie. Śpij maluszku- mówię dalej. Po chwili dziecko się uspokaja.
Jak są błędy to przepraszam
⭐Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro