✏20✏
Harry: Nasza legenda już gotowa
Ja: Niech uważa. Mój ojciec wszystko może zrobić
Rzuciłam telefon na łóżko, podeszłam do okna, otworzyłam je i usiadłam na parapecie. Mój wzrok zatrzymał się na lampie.
-Boże. Dopilnuj go żeby nic mu się nie stało - zamykam oczy- amen- i je otwieram. Boję się.
Pov: Maski
Założyłem maskę. Poczułem się dobrze w niej, jakbym czuł władzę, spokój, dominację. Brakowało mi tego. Zawsze lubiłem ją ubierać,i karać złych ludzi. Bynajmniej jest mniej złego człowieka na świecie.
Stanąłem przed wejściem do lasu, wyciągnąłem pistolet z kieszeni bluzy, odblokowałem ją, i znowu ją schowałem.
On nie może nikomu powiedzieć kim jestem, nie może zniszczyć życia Magdzie. Nie dopuszczę to do tego.
Zauważyłem na polnej drodze światła.
Zaraz tutaj będzie. W drugiej kieszeni kliknąłem modulator głosu.
Zaparkował auto,i wyszedł. Zauważyłem że coś chowa do kieszeni. Zgaduje że to jego służbowa broń.
Stanął kilka metrów przede mną.
-Maska- mówi-legenda tego miasta - kręci głową z niedowierzaniem. - Sam do mnie się odezwałeś. Czuję się zaszczycony- rozkłada ręce i kłania się.
-Po co mnie szukasz?- pytam.
W duchu się cieszę że modulator działa.
Mężczyzna uśmiecha się szeroko.
-Ponieważ za ciebie to niezłą kasę dostanę i..- nie dałem mu skończyć.
-I szacunek w pracy. Ponieważ cię tam poniżają, i żartują.- widzę jak jego mina zwiędnia. - Ale niestety ci się nie uda.
-Wiem kim jesteś. I wiem że znasz moją córkę.
-Wiem kim jest. Ponieważ chciałem ją zabić. Lecz nie było mi dane ponieważ gliny przyjechały. W sumie nawet niezła z niej kocica. Nieźle sobie poradziła zabijając mężczyznę.- kończę.
-To dlaczego zniknąłeś na rok?
-Zrobiłem sobie wakacje. I musiałem odwiedzić pewne państwa. Nie tylko tutaj jestem legendą.- kończę pewnie.
Nagle wyciąga broń, przy tym mierząc we mnie.
-Mam cię- widzę zwycięski uśmiech u niego.
Wziąłem wdech, i ja wyciągłem swoją.
Mierzyłem idealnie na jego głowę.
-Jeśli mnie złapiesz, lub będziesz mnie śledził. To zabiję w okrutny sposób twoją rodzinę- mówię stanowczo.
Zauważyłem w jego oczach strach. Ale tylko na kilka sekund. Jakby go to nie interesowało.
-Nie bądź śmieszny. -zakpił ze mnie.
Szybko pochyliłem rękę, i oddałem strzał. Prosto na jego auto. Idealnie na lampę.
Odwrócił się na chwilę ode mnie. Wykorzystując chwilę szybko uciekłem do lasu, przy tym wyłączając maskę. Jest już ciemno, idealnie.
-Ty chuju!!- słyszę krzyk.
Schowałem się w krzakach, i patrzyłem na teren do okoła.
-JESZCZE CIĘ DORWĘ!!- gdy się upewniłem że odjechał, wstałem i lasem ruszyłem do miasta.
Pov. Magdy:
Harry- Jest git. Wraca już do domu
Odczytując wiadomość, kamień serca mi spadł.
-Dziękuję ci- mówię patrząc w niebo.
Jutro mam rozprawę, mam nadzieję że on nie wyda Remigiusza, lub mnie.
Usłyszałam jak ktoś dzwoni do naszych drzwi. Ubrałam kapcie, i wyszłam z mojego pokoju powoli idąc w stronę frontowych drzwi. Mama pojechała do przyjaciółki, więc ja na razie jestem panią w domu.
Uśmiechnęłam się głupio na swoje głupie myślenie.
Otworzyłam powoli drzwi, ale zostały one popchane z taką siłą że uderzyły o ścianę. Gdybym ręki nie wzięła to ktoś by zrobił mi krzywdę, spojrzałam wkurzona w stronę tego kogoś.
W progu stał wkurzony ojciec. Nie sądziłam że do mnie przyjedzie.
Jedną ręką popchał mnie w bok, i bez pozwolenia poszedł w kierunku salonu.
Szybko zamknęłam drzwi, i pobiegłam za nim.
Stał na środku pokoju, odwrócony do mnie tyłem.
-Jest matka w domu?- pyta.
-Nie.- szybko mu odpowiadam.
Powoli odwrócił się do mnie, patrząc prosto na mnie. W jego oczach widziałam jaki jest wściekły.
-Doigrałaś się!- krzyczy.
-Ciekawe za co!- odpowiadam takim samym tonem co on do mnie.
-Twój fagas. Rozjebał mi auto!- mówi pewien. Wiem o kogo chodzi.
-Ciekawy jaki?! Jesteś głupi- prycham, przy tym robię swój uśmieszek.
-Ty i twój przyjaciel będziecie mieć problemy. To kwestia czasu. -zapewnił.
-Jak ja nawet nie wiem o kogo chodzi! A po drugie nie moja wina, że zrobiłeś sobie wrogów. - kiwam głową rozbawiona.
-I tak odkryję kto jest maską. I jutro powiem to na rozprawie. Powiem że podejrzewam kto to jest, i że go znasz- teraz on robi uśmieszek.
Czyli on będzie ryzykował moje, i mamy życie? Nie no, ojciec roku. Idealny.
Poczułam pewien ból. Ból tego że nas nie kocha, że woli nas stracić, żeby on miał sławę że złapał Maskę.
-Jesteś pojebem. Ja go nie znam!! Nawet go nigdy jeszcze nie widziałam!!! Słyszałam tylko o nim!! Ty masz coś nie tak z główą!!!- nienawidzę go.
Niech wraca tam do siebie. Nie chcę go tu.
-Wiem,że wiesz kim on jest!!- podchodzi do mnie. Kiedy jest blisko mnie patrzy z góry - i to udowodnię. A jutro powiem że podejrzewam ciebie, i go- mówi pewien.
Spoglądam w jego oczy. Były ciemne ze złości.
-Wypierdalaj z mojego domu, i z mojego życia. Jesteś nikim. Jesteś zerem a nie ojcem. Nienawidzę cię. Olałeś mnie, to ja olewam ciebie- patrzy uparcie w moje oczy- jak go wydasz to zabije mnie i mamę. Tacy jak on są niebezpieczni. I ty dobrze o tym wiesz. Ale kurwa w dupie masz nas!- kończę.
Dalej patrzymy w sobie oczy. Ściskam dłonie w pięści. Jeśli zaraz nie wyjdzie, to zrobię mu krzywdę.
-Powtarzam. Wynocha! Lub zazdzownię na gliny ze mnie prześladujesz.- sydzę przez żeby.
Ostatnie sekundy patrzył uparcie w głąb moich oczów, i ominął mnie bez słowa. Szłam za nim. Kiedy wyszedł z domu, szybko zamknęłam drzwi na zamek.
Uderzam z całej siły z pięści w drzwi, i wypuściłam powietrze z ust.
Co za bezduszny człowiek.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro