Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏18✏

-Jestem!- krzyknęłam w wchodząc do domu.

Założyłam kapcie po czym weszłam w głąb domu.

-W salonie!- więc tam ruszyłam.

Spotkałam tam rodzicielkę, która siedziała na kanapie, która oglądała swój ulubiony serial, czyli zaklinaczkę duchów.
Tak naprawdę to jeden odcinek zapadł mi w pamięci. A to był taki gdy samolot spadł i główna bohaterka widziała wszystkich zmarłych z tego kataklizmu.
Usiadłam na fotelu, spoglądając na telewizor.

-Długo ci to zajęło- usłyszałam.

-A weź. Myślałam że ten tuman szybko połapie temat.- westchnęłam zmęczona, żeby uwierzyła.

-Marek to skomplikowany człowiek - usłyszałam jak mama lekko się zaś miała.

Uwierzyła. To dobrze. Nie lubię kłamać. Ale w tej sprawie muszę.

-Dobra ja lecę do góry- wstałam chwyciłam plecak, a moje kroki pokierowałam do matki.- jak się ogarnę to może jeszcze zejdę - daję całusa w policzek, a potem poszłam do siebie.

Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku, otworzyłam torbę, włożyłam rękę do środka, wyciągnęłam moją różę.
Dzisiaj spędziłam najlepsze popołudnie w moim życiu. I pierwszy raz doszło coś więcej. Zawsze moje znajomości u płci męskiej wyglądały tylko tak  na "hej, co tam". Na normalniej rozmowie, a potem  przytulas na końcu spotkania. A z Remkiem zrobiłam coś znaczniej więcej, i znaczącego coś  dla mnie. Dalej czuję na szyi jak mnie całował. Na te wspomnienie uśmiechnęłam się. Spojrzałam po pokoju żeby znaleźć zacną kryjówkę na mój prezent. Spojrzałam na moje biurko. Za nim będzie nawet bezpieczny, ponieważ jest tylko minimalna szpara, i tam nikt nie zagląda. Podeszłam tam po czym schowałam ją.





***





-Dobra ja już chyba pójdę spać- wzięłam gryza jabłka, odwróciłam wzrok z telewizora i spoczął na mamie.

Wstała z kanapy

-Bo jutro nie wstanę.- dodała-  A mam ranki- widziałam mały uśmieszek na jej twarzy.

-To ja dokończę oglądać, i też pójdę- wróciłam wzrokiem na ekran telewizora.

Leciał nawet fajny film.  Z fajną fabułą.

-Jest prawie dwudziesta trzecia. Też idź - po tych słowach stanęła tak idealnie że cały ekran był zasłonięty.

- Ale on mnie wciągnął, ja wstanę - i robię minę słodkiego psiaka.

-O nie. Proszę iść- wyrwała mi pilot z ręki, a potem zgasiła urządzenie.

-To nie fer- wstawałam narbuszona.

Razem ruszyłyśmy do wyjścia z salonu, po drodze zgasiłam światło, kiedy byłyśmy koło drzwi pokoju mamy powiedziałam tylko dobranoc i sama zaczęłam wspinać się po schodach.
Zaświeciłam światło, kucnełam przed szafą i wyciągłam mój pamiętnik.

Musisz spalić mój list. Nikt nie może się dowiedzieć.

I też muszę spalić kartki z niego.
Usiadłam na łóżku,  zaczęłam wyrywać wszystkie zapełnione kartki odnośnie o masce. Kiedy to zrobiłam chwyciłam wszystko razem z listem. Weszłam do łazienki i położyłam je w umywalce.
Przeklnełam w myślach, zapomniałam o zapalniczce.

Po cichu zeszłam ze schodów wiedząc dokładnie który w jakim miejscu skrzypi. Miałam to dobrze obcykane. Później weszłam do kuchni. Wzięłam do ręki zapalniczkę która zawsze leży koło gazówki. Potem wróciłam do swojej łazienki. Otworzyłam szafkę którą mam pod zlewem i wyciągnęłam lakier do paznokci. Dzięki niemu szybko pójdzie.
Wylałam trochę go na kartki i podpaliłam je.

Patrzyłam w skupieniu jak moje zapiski, emocje i pierwszy kontakt z Remigiuszem po roku, znikają. Po chwili ich już nie było. Schowałam lakier na swoje miejsce po czym odkręciłam wodę żeby popiół spłynął do kanalizacji. Kiedy ogarnęłam miejsce wychodząc z łazienki włączyłam wentylator, żeby się przewietrzyło.





***





-Dobra idę- mówię wstając ze stołu.

-Ja też już muszę iść- włożyłam naczynia do zlewu. - A zapomniałam powiedzieć- odwróciłam się przodem do kobiety.- za dwa dni mamy pierwszą rozprawę - zatkało mnie.

Podeszłam do krzesła i wziąłem plecak.

-Jak wrócę to umyje naczynia, rozpalę w piecu i potem będę się uczyć. A jeśli chodzi o tą rozprawę- spojrzałam na nią. - moim zdaniem jest bez szans. - uśmiecham się lekko żeby ją pocieszyć.

Odwzajemniła gest. Nie tracąc więcej czasu weszłam do przed pokoju, założyłam bluzę ponieważ dzisiejszy poranek jest chłodny no i buty.
Kiedy wyszłam z domu na podjeździe czekał na mnie umówiony Marek.

-Hejka- podchodzę

-Hej młoda- i przytula.

Poprawiałam plecak na ramieniu, a po chwili ruszyliśmy w stronę szkoły.
Szliśmy w ciszy, ale nie takiej krępującej. Tak naprawdę przez nasze codzienne rozmowy i plotki, nie mamy już tematów do rozmowy. 
W sumie chyba ja mam jedno.

-Jak tam idzie ci z podrywem twojego Romea?- spoglądam na niego.

Uśmiechął się trochę.

-Dzisiaj wrzucę mu liścik z moim numerem telefonu. Może będziemy pisać. Na razie nie musi wiedzieć o mnie. Napisałem tam że mi się podoba i chciałbym się z nim jakoś komunikować.

-To nawet dobry pomysł. Będę trzymać kciuki- klępię go po ramieniu.

-Mam nadzieję że coś z tego wyjdzie. Naprawdę on mi się podoba, i chcę żeby było coś między nami.- jedynie kiwam głową.

Przechodziliśmy obok domu Harrego.
Spojrzałam tam, i patrzyłam na wszystkie okna. Nie zauważyłam żadnego z nich.

Przepraszam cię. Ale muszę się chować.

Spojrzałam przed siebie.

Nagle przypomniały mi się słowa bruneta. Ma rację, musi się chować. Nie chciałabym żeby ktoś go zauważył, a co najgorsze żeby mój ojciec go  złapał.
Dalej nie wiem jak o nim się dowiedział.
I chyba się nie dowiem. Za dwa dni mam pierwszą rozprawę. I to mnie przeraża. Bo jeśli nie będę mówiła na korzyść ojca, to może wyjaśnić całą prawdę o masce. Ale z drugiej strony nie chcę ranić mamy.
Nagle poczułam szturchnięcie, odwróciłam głowę w stronę przyjaciela.

- Co taka zamyślona?- zapytał, a w jego oczach widziałam troskę.

-Nie mówiłam ci, ale ojciec mój wrócił. I za dwa dni mam rozprawę.- odwracam wzrok.

- A o co chodzi?

-Chce mnie wziąść do siebie, aż do momentu gdy nie skończę szkoły.

-Przecież zaraz będziesz miała dziewiętnaście lat. Możesz sama decydować. Jeśli twoja matka dobrze się sprawuje to on nie ma szans- zapewnił.

Tak naprawdę ma na mnie haczyk. Ale czy on wyda własną córkę? Nie wiem. On jest tak naprawdę nie obliczalny.

- Mam taką nadzieję.












Jak są błędy to przepraszam.

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro