Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏14✏

Ja: Marek dzisiaj mnie nie będzie w szkole. Źle się czuję. Proszę cię żebyś mi wysłał lekcję. Cześć.

Odłożyłam telefon na stolik nocny. Tak naprawdę nie jestem chora, ale nie mam sił żeby dzisiaj iść do szkoły. Wstałam z łóżka, ubrałam szlafrok na siebie, i zeszłam na dół.
Nim zdążyłam zejść całkowicie ze schodów, zauważyłam mamę która idzie szybkim krokiem do wyjścia.

-Mamo- mówię z uśmiechem, idąc  w jej stronę.

- Hej- mówi szybko zakładając buty- ja już muszę iść do pracy. Życzę ci miłego dnia w szkole- i wychodzi.

Z wielkim uśmiechem na twarzy, pokręciłam głową na boki z rozbawieniem. Znowu zaspała. Maksymalnie spóźni się z pięć minut. Podeszłam do drzwi,  na wszelki wypadek zamknęłam je na zamek. Zawsze tak robiłam gdy byłam sama w domu. Czuję się bardziej bezpieczniej.
Poszłam do kuchni. Nalałam wody do czajnika i go postawiłam. Wzięłam swój ulubiony kubek, który dostałam go na trzynaste urodziny, od dawnej znajomej. Był w moim ulubionym kolorze, na nim był malowany krajobraz, a po drugiej stronie widniało moje zdjęcie gdy miałam prawie trzynaście lat.
Nasypałam do niego kawy, i cukru.
Kiedy woda była gotowa, to zalałam kubek, a potem dodałam trochę mleka.
Wzięłam do ręki naczynie, po czym poszłam do pokoju.

Będąc w pomieszczeniu położyłam go na stoliku nocnym, później podeszłam do biurka. Chwyciłam książkę " Zły czas", którą ostatnio kupiłam w internecie. Jestem dopiero na początku tej opowieści, ale bardzo się wciągłam.
Usiadłam na łóżku, wzięłam łyk napoju, wzięłam do ręki telefon, żeby zobaczyć czy nikt nie pisał. Miałam jedną wiadomość, od przyjaciela.

Marek: Dobrze. Odpoczywaj, ja ci wszystko prześle. Maga proszę idź do lekarza, bo ostatnio często chorujesz. Odpoczywaj tam młoda :*

Uśmiechnęłam się lekko. Marek wobec mnie jest troskliwy, i opiekuńczy. Zawsze gdy coś mi się działo to jako pierwszy się pytał czy wszystko gra,lub pomagał jak mógł. Czasem miałam wrażenie że traktował mnie jak swoją siostrę. Dobrze mieć takiego przyjaciela. Zablokowałam urządzenie,i położyłam go na łóżku.
Ułożyłam się wygodnie, otworzyłam książkę, z bardzo wielkim uśmiechem zaczęłam czytać.




***





Dochodziła powoli szesnasta. Siedziałam w kuchni,i podgrzewałam zupę którą ugotowałam. Od przyjaciela dostałam niedawno zdjęcia z lekcjami, więc jak tylko nałożę kobiecie jedzenie odrazu zacznę przepisywać. Dużo tego mam. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Więc wyłączyłam gaz, wyciągnęłam z szafki głęboki talerz.

-Jesteś Magda w domu?!- słyszę melodyjny głos mamy.

-W kuchni- odpowiadam.

Chwyciłam za chochlę, po czym zaczęłam nalewać zupy.

-Ummm. Ale ślicznie pachnie- słyszę rodzicielkę.

-Zrobiłam Ciecierzycę po bretońsku. - uśmiechnęłam się,i podałam mamie talerz. - smacznego- patrzę na nią.

-Dziękuję. Miałam ją robić jutro, ale teraz to ja nie wiem co zrobię- uśmiechnęła się. Nabrała trochę na łyżkę i spróbowała. - przepyszne.

-To jedz. A ja idę do siebie.- mówię  wychodząc z pomieszczenia.

Zamknęłam za sobą drzwi, otworzyłam okno. Chwyciłam za zeszyty, które będą mi potrzebne, i usiadłam przed biurkiem. Odpaliłam laptopa, weszłam na dymek czatu z blondynem. Kliknąłam na pierwsze zdjęcie z notatkami, zaczęłam pisać.

Po kilku zdjęciach, wyprostowałam się, przy tym klnąc na samą siebie że nie poszłam do szkoły bo mi się nie chciało. Kretynka jednak ze mnie. Przewróciłam kartkę w zeszycie, miałam już pisać kolejne zadanie, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Ktoś do mnie napisał. Nie podeszłam do niego ponieważ mogłam sprawdzić to na laptopie. Ponieważ wiadomość była z messengera.

Harry: Pamiętaj że dzisiaj mamy spotkanie

Jak mogłam o tym zapomnieć? Nie mam zaników pamięci. Spojrzałam w róg komputera. Wskazywał za piętnaście osiemnastą. Mam obawę. Nie wiem czy powinnam się z nim spotkać, a co jeśli zrobi mi krzywdę?
W domu starości ciut mi dokuczał, i droczył się.  Naprawdę mam obawę.
Ręką chwyciłam za szufladę z biurka, otworzyłam ją. Kilka papierów, długopisów, ale też znalazł się tam gaz pieprzowy.
Pamiętam jak go nie miałam, kiedy Derek mnie nachodził, to bym miała chociaż czym się obronić i uciec.
Wiem może to głupie.

Ja: Będę.

Nie czekając na odpowiedź, wróciłam do moich lekcji.







***






Ubrałam ma siebie sweter, podeszłam do biurka i otworzyłam szafkę. Spojrzałam na moją szansę ucieczki, gdyby coś się miało dziać. Wzięłam wdech. Może nie będzie mi jednak potrzeby, ale z drugiej strony.

Po chwili namysłu wzięłam go i schowałam do kieszeni. Spojrzałam na zegarek który wisiał nad biurkiem.
Za dwadzieścia minut mam być na miejscu.
Szybko podeszłam do łóżka, chwyciłam za telefon wraz z  kluczami. Zgasiłam światło i gotowa po cichaczu zeczęłam schodzić po schodach wiedząc który skrzypi na jakim miejscu.  Moja mam już dawno śpi, ponieważ jutro ma na rankę. Kiedy stanęłam na panele, ruszyłam do drzwi frontowych. Ubrałam buty,i wyszłam.
Zamknęłam za sobą dom, a po chwili moje kroki podążyły do parku.
To jest głupie. Czuję się bardzo nie pewnie. Poczułam zimny podmuch wiatru który otulił moje policzki. Założyłam kaptur i dalej szłam.

Usiadłam przed fotaną. Popatrzyłam się do okoła siebie, szukając znajomego. Lecz go nie dostrzegłam. Oparłam się o oparcie ławki i patrzyłam jak woda powoli leci. Ślicznie ona wyglądała. Była podświetlona przez ledy, w kolorze niebisko, czerwonym. Cudnie to wygląda.

-Ekm- usłyszałam obok siebie.

Wystraszona w kieszeni złapałam za gaz pieprzowy, szybko  spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam chłopaka, z którym byłam umówiona.

-Wystraszyłeś mnie- mówię już trochę spokojniejsza. Już myślałam, że to ktoś inny.

-Oj Maga. Nie chciałem - zaużyłam na jego twarzy, ten cwany śmieszek.

-Po co mi tu kazałeś przyjść?- spojrzałam przed siebie.

-Mam dla ciebie wiadomość- mówi siadając obok mnie.

-Jaką- wróciłam wzrokiem na niego.

- Widzę że mamy wspólnego znajomego- mówi z wielkim uśmiechem.

Nie rozumiem? O kim on mówi? Że ja miałam wspólnego znajomego w raz z nim?

-O kim mówisz?- zmarszczyłam brwi.

Zielono oki wyciągnął z kieszeni białą kopertę.

-Tutaj masz wszytko wyjaśnione- podniósł rękę z tą rzeczą.

Patrzył na mnie. Był poważny. Byłam trochę przerażona, ale i ciekawa.

-Masz ją otworzyć w domu, tak żeby nikt nie zauważył. Dobrze? - pyta.

-Dobrze- odpowiadam

-Napewno. Chcę mieć pewność.

Jedynie kiwam głową. Wręczył mi ją.
Spojrzałam na nią. Nie ma żadnego adresu, czy nawet nadawcy.

-Możemy już wracać do domu- popatrzyłam na niego. Ten wstał z miejsca i czekał na mnie. - Chodź.

-Mogę wracać sama- mówię pewnie.

-Dałem słowo że cię odprowadzę.

-Komu obiecałeś?

-Chodź- jedynie powtórzył i ruszył przed siebie.

Nic z tego nie rozumie.
Schowałam kopertę do kieszeni, i  ruszyłam za nim.











I tutaj się zmienia od poprzedniej wersji

Jak są błędy to przepraszam

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro