✏11✏
Nadszedł dzień pogrzebu Remigiusza. Dzisiaj tak naprawdę się czuję jak zero, jak nikt. Nawet tak naprawdę nie umiem tego wyjaśnić. Weszłam do pokoju, z trzema kanapkami na talerzu. Odłożyłam naczynie na łóżko. Wyciągnęłam ze skrytki pamiętnik. Wzięłam długopis z biurka, po czym weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym usiadłam na podłodze. Otworzyłam go.
Drogi pamiętniku
Dzisiaj jest pogrzeb Remka. Kiedy on umarł, to cząstka mnie razem z nim.
Wolałabym się zabić, żeby być u jego boku, lecz muszę pobyć jeszcze trochę tutaj, żeby pomóc mamie. Ale gdy to zrobię, to podążę za ukochanym. Dlaczego on umarł a nie ja?
Wyszłam,z pomieszczenia, pamiętnik schowałam go na swoje miejsce. Muszę się zacząć szykować na " uroczystość". Z szafy wyciągnęłam elegancką białą koszulę, a do tego czarne eleganckie getry. Szybko się ubrałam. Zrobiłam wysokiego kitka, makijażu nawet nie robię. Nie opłaca się. Chwyciłam za ciemne okulary,spojrzałam na łóżko. Zapomniałam o kanapkach. Ale czy ja mam chęć ich jeść? Chyba nie. Złapałam za klamkę.
Otworzyłam drzwi, wzięłam wdech i wyszłam.
Moje kroki odrazu pokierowałam w stronę przed pokoju.
Tam spotkałam mamę, która już na mnie czekała. Trzymała znicz, który kupiłam. Był w kształcie serca. Mama nie dopytywała się dlaczego akurat taki wzięłam. Za to byłam jej wdzięczna.
Podeszłam do swojej małej szafki. Wyciągnęłam z niej moje eleganckie,czarne buty na małym koturnie.
-Gotowa?- spytała kobieta.
Swój wzrok skierowałam na jej osobę. Nie była ubrana jak ja, ponieważ tylko mnie miała podwieźć, i od razu jedzie do pracy. Na jej twarzy zauważyłam mały pocieszający uśmiech. Ale po jej oczach widziałem że jest wyczerpana. Ona potrzebuje odpoczynku. Muszę z nią porozmawiać o sprawie ojca. To nie będzie łatwa rozmowa.
-Tak- powiedziałam.
Mama kiwnęła głową, razem wyszłyśmy na nasz ogródek.
Wsiedliśmy do auta, i ruszyłyśmy. Patrzyłam na krajobraz który znajdował się za szybą. Siedziałam cicho, ponieważ nie miałam ochoty na rozmowę.
-Kochanie- usłyszałam po dłuższej chwili kobiecy głos. - będzie dobrze- popatrzyłam na nią.- wiem że twój kolega odszedł. Ale będzie dobrze.- kończy.
-Wiem- i wracam do swojej czynności. Nic nie będzie dobrze. Już nigdy. Nic..
Po chwili byłyśmy na miejscu. Wzięłam reklamówkę z zniczem, i wyszłam z auta. Szłam w kierunku kościoła.
Przed budynkiem spotkałam naszą klasę,i wychowawczynie.
-Cześć- usłyszałam za sobą.
Więc się odwróciłam. Ujrzałam przyjaciela, który był ubrany na elegancko. Był poważny. Nawet z niego przystojniak.
-Hej- powiedziałam ciut smutno.
-Trzymaj się młoda- położył rękę na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam się lekko. Dobrze że go mam. Taki przyjaciel to skarb.
***
Trumna zjeżdżała w dół. Przeszywani rodzice chłopaka wybuchli dużym szlochem. Trzymałam się z tyłu. Zdala od tłumu. Sama ciocho płakałam. Dobrze że mam okulary.
To tak boli. Boli to, że wiesz że nigdy go już nie zobaczysz. Cicho wybuchłam płaczem.
Wszyscy zaczęli wrzucać kwiaty w dół. Po chwili jego rodzina rzuciła dwie czerwone róże, zrobili znak krzyża.
Zaczeli zasypywać dół.
Zauważyłam jak tłum powoli się rozprasza.
Moją uwagę przykuła mi postać Marka, który patrzył na mnie, ale nie podchodził. Kiwnął lekko głową, a później odwrócił wzrok.
Byłam sama na cmentarzu. Byłam tylko ja i on. Patrzyłam na miejsce gdzie został pochowany. Gdybym mogła dalej płakać, to bym tak zrobiła. Już nie mam czym. Tyle łez wylałam. Ściągałam okulary.
Zapaliłam znicz, po czym położyłam go obok grobu, ponieważ nie było już miejsca na nim.
-Kocham cię - mówię patrząc na jego wypisane imię.- nie umiem bez ciebie żyć - powiedziałam z nadzieją że on mnie słyszy. Że jego duch stoi, i mnie słucha. Wiem że to głupie. Ale mam dużą nadzieję.
- Wróć do mnie. Wrócić do domu. Wrócić do nas.- powiedziałam ledwo, ponieważ czułam jak gula się powiększa.- ŻEGNAJ- powiedziałam te same słowo, co kiedyś on powiedział. Ubrałam okulary, po chwili zaczęłam iść w stronę wyjścia z cmentarza.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro