4 Policja
13.04.2011 r
- Muszę już iść...
- Czemu? Przecież dopiero... Ugh... Rzeczywiście trzynasta... Okej...
- To ten... Którędy mam wyjść?
- No oknem
- Okej... To ten... Żegnaj - powiedziałem machając dziewczynie
- Papa...
Wyszłem na parapet od zewnętrznej strony, a ona zamknęła za mną okno. Niestety schodzenie nie wyszło mi za dobrze... Spałem z drugiego piętra, na szczęście na trawę, mam szczęście, że się nie połamałem... Choć kostka nieźle mnie bolała...
Wyszedłem przez bramę, ujrzawszy wóz policyjny, gdzie obok stała mama...
- Zack! Nic Ci nie jest?! - krzyknęła lekko wystraszona podbiegając do mnie
- Właściwie to trochę kostka mnie boli, ale to nic wielkiego...
- Nigdy więcej mi tak nie rób!
Wróciliśmy do domu, gdzie od razu w ciszy poszedłem do mojego pokoju lekko kuśtykając.
- Braciszku! - krzyknęła radośnie przytulając mnie
- Cześć siostrzyczko - wyjąkałem
Podeszłem do łóżka lekko kulejąc, po czym ostrożnie na nim usiadłem.
- Coś się stało? - powiedziała lekko wystraszona
- Nie... Chyba... Kostka mnie boli...
- Obiecałeś mi coś... - powiedziała z łzami w oczach
Właśnie w ten sposób okazało się, że skręciłem kostkę, przy okazji zrywając ścięgna przez co musiałem nosić gips przez jakiś czas. Siostra chyba lekko straciła do mnie zaufanie, mam nadzieje, że kiedyś je odzyska...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro