3 Szlaban
12.04.2011 rok
(Vanilia) Zack... Możesz do mnie przyjść..?
(Ja) Mam szlaban...
(Vanilia) No proszę... Nudzi mi się... Po za tym chciałam Ci coś powiedzieć...
(Ja) Zobaczę co się da zrobić...
Wstałem więc z łóżka kierując się do salonu, gdzie moja mama i siostra siedziały i oglądały telewizję.
- Mamooo... - odezwałem się
- Tak synku? - zapytała mama
- Mogę przyjść do Vanili?
- Hmm... Przecież masz szlaban... Doooo... No niby do dzisiaj... Ale jeszcze zostało Ci... 5 godzin szlabanu... Więc... Czyli dzisiaj nie pójdziesz...
- No mamo! Jest dopiero 13!
- Czyli za 5 godzin będzie 18, a o tej godzinie Cię nie puszcze do koleżanki
- Ale mamo! To nie jest koleżanka, tylko moja jedyna przyjaciółka!
- Nie obchodzi mnie to! Już sporo złego ostatnio zrobiłeś!
- Mamusiu... - odezwała się Layla - A co on tak właściwie zrobił..?
- Jeszcze się pytasz co zrobił?! Zwagarował, palił, ja już się boję wiedzieć co jeszcze!!
- Mamo! Nie paliłem!
- To co robiły papierosy w twoim plecaku? Hmm?
- Ja ich nawet nie dotykałem!
- To po co je wziąłeś!? Wytłumaczysz mi!?
- Nie wziąłem ich!
- To co tam robiły?!
- Leżały...
- Zack!
- No... Nie zapaliłem przecież... Mamo... Dlaczego mi nie wierzysz..? Przecież ja nic złego nie zrobiłem... Chciałem tylko pomóc koleżance i co z tego wyszło? Same złe rzeczy...
- Pomóc? Pomóc odpalić papierosa, czy wyruchać w lesie?
- MAMO!
- Co syneczku, taka jest prawda i jak ja mam Ci teraz uwierzyć?
- Mamusiu! Przecież Zack nigdy by Cię nie okłamał! - zawołała siostra
- Layla! Ty i Zack marsz do pokoju!
Posłusznie udaliśmy się do pokoju.
- Zack...
- Tak siostrzyczko? - zapytałem
- Bardzo Ci zależy, żeby iść do Vanili?
- Nawet nie wiesz jak...
- No dobra... Pomogę Ci tam iść...
- Jak niby?
- Wyjdzisz przez okno jak już będzie ciemno... Ale...
- Ale..?
- Mogę iść z tobą? Będę się o ciebie martwić...
- Nie martw się, nic mi się nie stanie. Wrócę do domu cały i zdrów. Obiecuje Ci to.
- No dobrze... Wierzę Ci na słowo...
- Dziękuję...
- Proszę, w końcu jesteś moim braciszkiem bliźniakiem
Postanowiłem napisać do Vanili mój plan
(Ja) Mogę przyjść trochę później niż zwykle? 😏
(Van) Czyli?
(Ja) Hmmm... Jak już będzie ciemno?
(Van) A dlaczego nie wcześniej? 😭
(Ja) Mam szlaban... Nie mogę wcześniej...
(Van) No ok...
(Ja) To... Do później 😂
(Van) A właśnie... Mógłbyś wejść do mnie oknem? Tak żeby mama nie widziała...
(Ja) A jak mam się tam wdrapać?
(Van) Po tej drewnianej kratce którą mam na domu
(Ja) No ok...
(Van) Będę czekać 😘
(Ja) No dobra 👌
- I co? Na ile chcesz zostać u Vanili?
- Chciałbym u niej przenocować...
- N... N... Nie możesz wrócić na noc? Boję się być sama... - powiedziała siadając na łóżku i zakrywając swoją twarz rękami
Usiadłem obok niej i ją przytuliłem
- Nie martw się siostrzyczko, nic mi się nie stanie
- Mam nadzieję... - powiedziała kładąc mi swoją słodką główkę na moim ramieniu
- A co jak złe duchy przybędą? Co ja wtedy zrobię? - oczy jej załzawiły, zrobiła się bardzo blada
- Wierzysz w takie brednie?
- Brednie? Zawsze kiedy jestem sama mnie straszą... Widzę ich rządne krwi oczy... Słyszę jak otwierają drzwi i przeraźliwie piszczą... Wyszeptują moje imię... Boję się ich... - rozpłakała się
- Layla nie płacz proszę, nic Ci nie będzie, dasz radę wierzę w Ciebie kochana siostrzyczko... Kiedy będzie Ci źle, pomyśl o mnie... Wyobraź sobie, że jestem przy tobie...
- Że śpisz ze mną na łóżku?
- Jeśli Ci to pomoże...
- No... Dobra... To kiedy idziesz?
- Jak już będzie ciemno i mama będzie spać. Wyjdę przez okno i pójdę do niej
- Musisz..?
- Ty też masz przyjaciółki, tak? Też lubisz do nich chodzić, tak? No nie złość się na mnie...
- No dobrze... - powiedziała chwytając swój telefon i podłączając do niego słuchawki.
Ja natomiast ponownie napisałem do Vanili
(Ja) Przyjdę do Ciebie na noc, okej?
(Van) Jasne, jasne ^^
(Ja) Czekaj na mnie xD
(Van) No wiem xDDDDD
O godzinie 20 mama już spała z powodu bólu głowy. Siostra siedziała na łóżku i bacznie się we mnie wpatrywała. Ja za to, przebierałem się szybko.
- Dobranoc siostrzyczko - wyszeptałem chcąc wyjść przez okno
Ona na to podeszła i mnie przytuliła
- Dobranoc
Wyszedłem przez okno i poszedłem prosto do domu przyjaciółki. Droga na szczęście nie była długa... Okno do pokoju Vanili było zamknięte... Aczkolwiek weszłem po ścianie, usiadłem na jej parapecie i zapukałem w okno. Było zasłonięte dużą fioletową zasłoną. Po kilku minutach ujrzałem dziewczynę odsłaniającą ją i otwierającą okno.
- Wejdź - wyszeptała z uśmiechem
Posłusznie weszłem, po czym usiadłem na jej łóżku.
- Twoi rodzice śpią? - zapytałem
- Nie ma ich...
- A... Co chciałaś mi powiedzieć?
Dziewczyna usiadła obok mnie na łóżku i oparła głowę o moje ramię.
- Wiesz... Cieszę się, że Cię poznałam... Jesteś moim najlepszym i jedynym przyjacielem - rozpłakała się
Przytuliłem ją i otarłam ręką jej łzy.
- Co jest? - zapytałem opiekuńczo
- Moja mama... Powiedziała, że źle na mnie wpływasz i... Jesteś złym dla mnie towarzystwem... Powiedziała, że mamy się już więcej nie widywać...
Popatrzyłem na nią, łza mi spłynęła po policzku
- Ale... Prawdę mówiąc... Mam gdzieś co mówi twoja mama... Nie zamierzam Cię stracić przez coś takiego! Myślisz, że moja mama inaczej zareagowała? Dała mi szlaban, a ja i tak uciekłem z domu i jakoś tu jestem...
- Ja też nie zamierzam Cię stracić...
- A teraz już nie płacz... Nic ani nikt nie zmieni naszej przyjaźni
- Mhm...
- Gdzie będę spał? - zapytałem cicho
- Hmm... Tak żeby moja mama wrazie czego Cię nie zobaczyła...
- Masz dużą szafę... Mogę spać w niej?
- Jasne, jeśli się nie boisz...
- A czego mam się bać?
- Bardzo w niej ciemno...
- Oj tam nie boję się ciemności
- To wspaniale! Masz mój ulubiony kocyk - powiedziała podając mi - i poduszkę
- Dziękuję... Chcesz już iść spać?
- Zmęczona jestem trochę...
- No dobrze, too dobranoc - powiedziałem wchodząc do szafy. Dziewczyna ją za mną zamknęła.
Patrzyłem przez jakiś czas przez szparkę, na nią... Była taka piękna i mądra... Na pewno matka była z niej dumna...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro