Wiadomość
Pewnego dnia Hannah cała w skowronkach powiedziała do przyjaciółki:
- Wiem że interesujesz się księżycem i pewnie to wiesz, ale postanowiłam ci powiedzieć. 15 kwietnia jest ZAĆMIENIE KSIĘŻYCA!- Olympia spojrzała na nią oczami rozszerzonymi ze strachu.
- Je...je...jesteś pewna?- ledwie wydukała pytanie.
- TAK!!!- odpowiedziała skacząc z radości. Olympia momentalnie pobladła. - Dobrze się czujesz? Jesteś taka blada. -spytała Ann zaniepokojona reakcją koleżanki. Olympia mocno się zirytowała.
- Moją matką jest Księżyc, a opiekunką Noc. Wujami Sen i Śmierć (tak serio to Helios czyli Słońce, ale z tym wujkiem Olympia spotykała się dość rzadko) ja zawsze jestem blada!
- Ok... spokojnie- dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście. ,, O czym ty w ogóle mówisz " Tymczasem Olympia uciekła do toalety. ,, Nie, nie, nie to niemożliwe. Ten smok nie może zjeść mi mamy! Muszę coś z tym zrobić!" Po jej policzku potoczyły się łzy. Siedziała tam jeszcze jakieś 15 minut. Gdy już się ogarnęła wyszła z toalety i gorączkowo zaczęła szukać jakiś informacji na temat tego smoka w książkach. Nie znalazła nic ważnego, więc postanowiła zarywać noc. Gdy rano porównała kupki przeczytane i nieprzeczytane stwierdziła że będzie nad tym siedzieć jeszcze około tydzień. A biorąc pod uwagę że dostępne ma tylko noc to dwa tygodnie. No i jeszcze przydałoby się chodzić na treningi walki mieczem. Czyli trzy tygodnie. Szybko się przebrała w świeże ubrania i obudziła Ann. Blondynka ciągle jeszcze trochę śpiąc powiedziała:
- Ooo... Olympia. Już nie śpisz.- Olympia zignorowała koleżankę. Była nie wyspana i przez to trochę mniej przychylna.
Po lekcjach Oly usiadła od razu do książek. Tak było przez dwa tygodnie. Przez ten czas wcale nie spała, prawie nie jadła, a piła tylko przy skrajnym odwodnieniu. Jej zachowanie niepokoiło jej współlokatorkę. W końcu postanowiła z nią porozmawiać:
- Oly... możemy porozmawiać?
- Jasne.- odparła dziewczyna nie odrywając oczu od książki.
- Dlaczego jesteś ostatnio taka nerwowa?
- W sensie?- jej zaczerwienione od braku snu oczy spojrzały na Ann.
- Wiesz o co chodzi.-Ann spojrzała na wychudzoną twarz Olympii.- A przy okazji... Kiedy ostatnio jadłaś?
- Przed matematyką
- Nie tak źle. Wczoraj rano.
- Akhy... Nie tą matematyką
- Coooo?! Myślisz że jedna gruszka wystarczy ci na trzy dni?!
- Oj uspokój się potrafię o siebie zadbać! - Olympia otworzyła kolejną książkę w celu przejrzenia jej w poszukiwania informacji, gdy nagle zemdlała. Nawet ona nie była w stanie wytrzymać. W końcu musiało się to zdarzyć. Wymęczony organizm potrzebował odpoczynku... Ann zaczęła krzyczeć. Po chwili do ich pokoju wbiegli Rick i Nataniel. Za nimi weszła pielęgniarka szkolna. Rick wziął nieprzytomną dziewczynę na ręce... Jednak ona tego nie widziała. Zewsząd otaczała ją ciemność.
**********************
Sen
Była w wielkiej jaskini. Przed nią stał wielki smok. Tyfus. W ręce trzymała miecz. Stwór jej jeszcze nie zauważył. Szykował się by wylecieć po Księżyc. Olympia postanowiła załatwić to szybko. Podeszła do potwora i próbowała wbić mu miecz w brzuch. Jedyne co udało jej się osiągnąć to oderwanie kilku łusek. Ale Tyfus już ją zauważył. Rozsierdzony ryknął i trzasnął ja ogonem. Poleciała na ścianę, ale szybko się podniosła i zaatakowała znowu. Tym razem smok nie pozwolił jej do siebie podejść na odległość miecza. Znowu odrzucił ja na ścianę, tym razem przebijając jej brzuch. Spojrzała na swoją śmiertelną ranę i wtedy zobaczyła Rick'a wbiegającego do groty. Chciała krzyknąć żeby uciekał, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Nagle wszystko zaczęło robić się rozmazane. Wtedy zobaczyła pięknego, białego ogiera. Nie zdziwiła się gdy usłyszała głos ,, Olympio, córko Księżyca i (w tym miejscu głos stał się niezrozumiały) Jestem wysłannikiem twojej matki. Kazała przekazać Ci że masz o siebie dbać i nie przemęczać się. I drugie, pamiętaj że w grupie i ludzie, i bogowie są silniejsi. Sama nie dasz rady. Potrzebujesz przyjaciół." Z tymi słowami skończył się się jej sen i wybudziła się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro