Narada
Po lekcjach Olympia od razu usiadła do książek. Ann gdy tylko skończyła robić zadania z matematyki postanowiła jej pomóc:
- Pomoc Ci?
- Gdybyś mogła- odpowiedziała dziewczyna z ulgą w głosie.
- Ok, to co mam robić?
- To jest słownik grecko-angielski, a tu atlas. Mogłabyś to przejrzeć? - odparła białowłosa podając przyjaciółce dwa duże tomiszcza.
- Dobra- odpowiedziała. ,, W miesiąc tego nie przerobię"
- Spokojnie w środku są głównie mapy. Wydaje mi się że najdalej do czwartku powinnaś skończyć.- wtrąciła Olympia ni z gruszki ni z pietruszki.
- Czekaj, chwila! Właśnie pomyślałam że nie przerobię tego w miesiąc, a ty powiedziałaś, że powinnam skończyć do czwartku! Czy ty mi czytasz w myślach, czy co!- powiedziała Hannah
- Zbieg okoliczności
- NIE WIERZĘ W PRZYPADKI- białowłosa szybko zmieniła sposób obrony
- To... to było widać po twoim... twojej twarzy i mowie ciała.- dziewczyna wyraźnie się zacinała i było widać że kłamie. Równie dobrze mogła by mieć słowo KŁAMSTWO wypisane na czole.
- Oly... to widać że kłamiesz. Naprawdę czytasz mi w myślach?
- Yyyyhhhh- dziewczyna zagryzła wargę- Nie
- Na prawdę?
- Tak
- Udowodnij!!!
- Jak?!- Olympia była coraz bardziej zdenerwowana tą rozmową
- Nie wiem- dziewczyna spuściła trochę z tonu orientując się że mało brakowało, a przeszła by przez cienką czerwoną linię tej rozmowy
- A teraz, skoro już wszystko uzgodniłyśmy, to czy mogę dalej czytać?- Olympia skończyła rozmowę sarkastycznie.
Przez jakiś czas pracowały w ciszy. W pewnej chwili do uszu Ann doszło niskie buczenie od strony biurka Oly. Dziewczyna to zignorowała. Sytuacja powtórzyła się jeszcze trzy razy. W końcu białowłosa mocno zirytowana spojrzała na telefon, na którym były cztery nie odebrane wiadomości od Rick'a:
Rick: Hejka
Rick: Co u ciebie
Rick: Dasz się zaprosić na spacer
Rick: Halo!!! Ziemia do Oly!
♡Oly♡: Nie mam czasu na spacer
Rick: Czemu?
♡Oly♡: Ty dobrze wiesz czemu!
Rick: Ann i Nat nie mogą ci chwilę pomóc?
♡Oly♡: Nie. Poza tym Ann już mi pomaga.
Rick: Iiiiiiii...
♡Oly♡: Czuję się w obowiązku pracować razem z nią. Chodzi o moją matkę.
- Oly... Rozumiem że to ważna konwersja, ale możesz tu podejść?- powiedziała Ann, a Olympia z ulgą przyjęła możliwość przerwania tej bezsensownej wymiany SMS' ów.
- Co się stało? I dlaczego uważasz że ta konwersacja była ważna?
- Bo długo nad nią siedziałaś. A teraz czas na twoje pierwsze pytanie... Bo... kiedy przeglądałam ten atlas tak jak mi kazałaś, nagle wypadła z niego ta mapa... Mam nadzieję że nie zniszczyłam ci książki?
- Nie... spokojnie. Ta mapa nie należy do księgi. Jest zbyt pozaginana. Ale teraz najważniejsze jest pytanie co przedstawia- odpowiedziała dziewczyna ostrożnie rozkładając kartkę. Oglądała ją do czasu gdy jej wzrok trafił na jeden z symboli. Wypuściła mapę z rąk.
- Co się stało? To tutaj mieszka ten smok?- spytała Hannah wskazując znaczek który tak zaniepokoił jej koleżankę- Przecież to jakieś 80 km stąd!
- Serio!- Olympia była raczej marna z czytania map.
- No... My jesteśmy gdzieś tutaj- odpowiedziała wskazując inne miejsce.
- Powiedzmy że ci wierzę bo, po pierwsze: jesteś moją przyjaciółką, a po drugie czytanie map nigdy nie było moją mocną stroną- powiedziała z uśmiechem- Tylko że w ten sposób oznaczają wyrocznie. - ostatnie słowo wypowiedziała z ledwo wyczuwalną... pogardą i czymś w stylu obrzydzenia
- To co? Lecimy powiedzieć chłopakom?- Ann stała już przy drzwiach
- Spokojnie, wiadomość nie zając, nie ucieknie- odpowiedziała Oly z jeszcze szerszym uśmiechem- Ale jak już wychodzisz, to powiedz chłopakom żeby przyszli na naradę w naszym pokoju.
- Ok- powiedziała i już jej nie było. Pędząc jak wiatr wpadła (bez pukania) do pokoju Nataniela i powiedziała jednym tchem:
- Mamy nowe informacje, Oly zwołała naradę, u nas w pokoju, teraz- i pognała do pokoju Rick'a, do którego wbiegła tym razem pukając w międzyczasie i rzuciła:
- Mamy nowe informacje, Oly zwołała naradę, u nas w pokoju, teraz. Nat już wie.- po czym wyszła z pomieszczenia. Chłopak po szybkim:
- Wychodzę- do współlokatora również pobiegł na spotkanie. Gdy już dotarł do sypialni dziewczyn zajął miejsce koło Nataniela na łóżku Ann, podczas gdy dziewczyny siedziały na łóżku Olympii. Dziewczyna zaczęła:
- Dobra, skoro już wszyscy są, to musimy wreszcie zaplanować: po pierwsze jak stąd uciekniemy i po drugie kiedy...
- Te nowe informacje o których mówiłam to wiadomość że 80 km stąd jest wyrocznia w której dowiemy się gdzie mieszka ten smok. - przerwała jej Ann widząc że Rick chce coś powiedzieć
- Nie ma jakiejś bliżej?- spytał chłopak z nadzieją w głosie
- Nie. I tak mamy szczęście że w Anglii jest jakaś wyrocznia oprócz tej w stolicy.- odpowiedziała Olympia trochę zirytowana tym że jej przerwano- A teraz, wracając do poprzedniego wątku, musimy zaplanować jak stąd uciekniemy, a więc co zrobimy z waszymi współlokatorami.
- Tom ma mocny sen, więc jak już zaśnie to nie obudzi go nawet jadący pociąg... tyle że zawsze długo nie może spać.- powiedział brunet.
- Oly... mówiłaś kiedyś że Sen- zaczęła blondynka
- Hypnos- poprawiła ją przyjacółka
- Dobra... no więc że Hypnos jest twoim wujkiem.Nie możesz poprosić go o pomoc?
- Nie bardzo...
- Dlaczego?- spytał Nat po raz pierwszy od początku rozmowy.
- Ponieważ... ponieważ...eh, kiedyś wam wyjaśnię - być może było to trochę egoistyczne, ale chciała to zrobić sama, bez pomocy bogów- musimy poszukać innego sposobu. Jakieś pomysły?
- Yyyyyy... wiecie, bo ja... ja... ja cierpię na bezsenność. Biorę tabletki na sen. Możemy z nich skorzystać- powiedział niepewnie szatyn
- Niezły pomysł- stwierdziła Ann
- Potwierdzam- zawtórował jej Rick. Tylko Olympia wyczuła że jest jakiś haczyk. I to dość ważny.
- Ale jest pewien problem... bo... ja mam je wyliczone.
- Nie można ich dokupić? - spytała blondynka z nadzieją
- Są na receptę- odpowiedział niszcząc wszystkie nadzieje dziewczyny. Lubiła swoją współlokatorkę i rozumiała że strata matki być bolesna, ale nie chciała by szaty w jakiś sposób cierpiał. Już chciała coś powiedzieć gdy Olympia jej przerwała. Też nie chciała by jej przyjaciele poświęcali się dla niej.
- Mogę spróbować coś załatwić. Może dałoby się...- przerwała słysząc jakiś głos w swojej głowie. Wiedziała że to nie były niczyje myśli. Niedawno je wyciszała. Wsłuchała się w sens tych słów.
,, Olympio córko Księżyca i ( niezrozumiały szmer) czy jesteś że to Tyfus jest zły? Czy jesteś pewna że ci, których nazywasz przyjaciółmi nie zdradzą cię gdy tylko pojawią się problemy? Zastanów się"
,, Zamknij się"
,, Odważna jesteś. Gdybyś wiedziała kim jestem, nie byłabyś taka pyskata. Twój przyjaciel nie był." Dziewczyna pobladła.
,, Co mu zrobiłeś?"
,, Dowiesz się córko Księżyca" ostatnie dwa słowa powiedział z takim jadem jakiego u nikogo nigdy nie słyszała. On jej szczerze nienawidził.
- Coś się stało Oly?- spytał Rick zaniepokojony
- Nie nic- odpowiedziała szybko. Za szybko. To był kolejny powód przez który wiedział że dziewczyna kłamie. To że tak nagle przerwała jeszcze mógł zrozumieć, ale to że nagle pobladła, że zaczęły jej drżeć dłonie, a źrenice prawie w całości pokryły tęczówki było wyraźnym sygnałem że się wystraszyła. A chłopak wiedział że kto jak kto, ale ona nie bała się z byle powodu.
- Dobra, wiemy co zrobimy ze współlokatorami Nata i Rick'a, ale nie wiemy jak stąd wyjdziemy. Przez okno nie, bo jest zbyt wysoko...- powiedziała Hannah przerywając ciszę która zaległa w pokoju.
- Teoretycznie można...- odpowiedziała Olympia trochę niepewnie- Ja kiedyś wyszłam- No co, to że jestem najniższa nie sprawia że nie mogę się wspinać. Tylko plecaki z rzeczami mogą być trochę problematyczne. Nie można ich zrzucić, bo narobią hałasu i mogą się zniszczyć, a na plecach też nie możemy ich mieć, bo spadniemy. Przydała by się lina... Któreś z was ma?- wciąż była wystraszona po tym co powiedział jej Głos, ale udało jej się to ukryć pod maską spokoju.
- Yyyy...- Rick przygryzł wargę- Ja mam... bo ja zawsze lubiłem się wspinać i tak jakoś wyszło- zaczął się szybko tłumaczyć
- Nie obchodzi mnie dlaczego ją masz, ważne że masz- powiedziała białowłosa. Wtedy usłyszała odgłos otwieranych drzwi i słowa wypowiedziane przez osobę której wolałaby nigdy nie spotkać:
- A co się tutaj dzieje?!- zaczęła pani Meeks- Przypominam że głębsze relacje damsko- męskie są zabronione w naszej szkole. Proszę się rozejść.
- Mogę ci zadać pytanie Oly- zapytał lekko zdesperowanym tonem Nat
- Powiedziałam rozejść się!- krzyknęła nauczycielka
- Dobrze proszę pani- rzucił szybko Rick. Nie był tchórzem, ale wolał nie podpaść matematyczce. Olympia skinęła ledwo dostrzegalnie w stronę szatyna i chłopcy wyszli. Gdy tylko zniknęli za zakrętem nauczycielka ruszyła w stronę swojego gabinetu. Kiedy jej kroki umilkły Nataniel policzył do czterdziestu i biegiem ruszył z powrotem do pokoju dziewczyn. Na miejscu białowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem i rozbawieniem
- Oly, mam pytanie- ,, Wiem" stwierdziła w myślach- Dość ważne- ,,Domyśliłam się"- bo... skoro istnieją bogowie olimpijscy to nie ma chrześcijańskiego Boga?
- Prawdopodobnie się zdziwisz, ale jest. Jest konkretna siła stwórcza. Taka dzięki której wszystko istnieje. ,, Na początku świata był bezkształtny Chaos, przepastna, pusta przestrzeń bez granic, zatopiona w ciemności, magma bezdenna, kipiąca utajonymi mocami żywiołów". Istnieje, a przynajmniej ktoś kto wszystko stworzył. Tylko że chrześcijanie nadali mu złe imię.
Hejka
Sorry że mnie tak długo nie było, ale rodzice dali mi ,,szlaban" na Wattpad'a (jak rodzice patrzą to nie wolno korzystać), jednakże pisałam w papierze więc kolejny rozdział już wkrótce (gdy uda mi się przepisać 20 stron rękopisu). Dla zainteresowanych do opisu Chaosu użyłam cytatu z książki ,, Mity Greków i Rzymian" Wandy Markowskiej
Do napisania
Wandixx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro