Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

N I C O

Podszedłem powoli do testrala. Byłem zaskoczony, że się mnie nie boi. Zwierzęta zazwyczaj uciekają na mój widok. Koń bez strachu przyłożył głowę do wyciągniętej przeze mnie ręki.

- Pora ruszać! -zawołał do nas Hagrid.

Wszyscy wsiedliśmy na grzbiety testrali i pofrunęliśmy w nieznane.

***
Chyba zasnąłem, bo gdy otworzyłem oczy, znajdowałem się w zupełnie innym miejscu. Było już ciemno. Lecieliśmy w mroku, a pod nami majaczyły światła miasta. Rozejrzałem się po reszcie przyjaciół. Annabeth rozmawiała w locie z Piper, Percy spał, a jego ślina skapywała na grzywę testrala, na którym leciał. Chyba nie był z tego powodu zadowolony, bo rżał i kręcił łbem. Leo zapalał na palcu płomyk, ale pęd powietrza co chwilę go gasił. Frank rozmyślał nad czymś, z kolei Hazel patrzyła prosto na mnie. Zignorowałem jej spojrzenie i zerknąłem na Jasona, który zamiast siedzieć na testralu, leciał nad nim posługując się wiatrami. Posłał mi znaczący uśmieszek. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na Hazel. Jako, że jestem synem Hadesa, a ona córką Plutona, oboje bardzo dobrze widzimy w ciemnościach.

- Jak się czujesz? - zapytałem.

- Spoko - odparła z lekkim uśmiechem. - Jednak martwi mnie, że lecimy. Dzieci Posejdona, Hadesa i Plutona na terytorium Zeusa? To nie wróży nic dobrego...

Jakby na potwierdzenie jej słów usłyszeliśmy grzmot.

- Może to całe zaklęcie Ateny obejmowało nie zabicie nas przez Zeusa? - wyraziłem swoje myśli i uśmiechnąłem się niewyraźnie. Odwróciłem głowę w kierunku Hagrida. Wyglądał zabawnie na zbyt małym motorku.

- Daleko jeszcze? - krzyknąłem do wielkoluda.

- Niedługo lądujemy! - odkrzyknął. W tej samej chwili testrale zaczęły zniżać tor lotu.

W kilka minut później stanęliśmy pewnie na ziemi. Z racji, że nawet lądowanie nie obudziło Percy'ego, Annabeth pobiegła zrzucić go z testrala.

Staliśmy przed wysokim budynkiem. Dom łamał wszelkie prawa fizyki; zastanawiałem się jak dało się zbudować coś takiego.

- To jest ten cały Hogwart? - spytał niezbyt przekonany Jason.

- Nie, nie! - zaśmiał się Hagrid - To jest Nora. Zamieszkacie tu do rozpoczęcia roku szkolnego. Poprosiłem już gospodarzy o pokoje dla was.

Annabeth zdołała w końcu obudzić Percy'ego, który zdezorientowany przyglądał się Norze.

- Ale wypas! - krzyknął Leo.

Hagrid odwołał testrale i zapukał do drzwi. Otworzyła nam niska, pulchna kobieta. Miała płomienno - rude włosy, jak Rachel.

- Witaj Hagridzie! - wykrzyknęła uradowana - Witajcie dzieci jestem Molly Weasley.

Przedstawiliśmy się, a Molly zaprosiła nas do środka, gdzie czekała na nas kolacja. Przy stole siedział już okularnik, rudy chłopak, dziewczyna i starszy rudy facet. Trafny opis, nie?

- Jestem Harry Potter - powiedział okularnik - To jest Ron - wskazał rudego chłopaka. - To Hermiona - skinął na dziewczynę - A to tata Rona. - zakończył wskazując starszego rudego faceta, który tylko coś mruknął pod nosem, gapiąc się w gazetę. My znów się przedstawiliśmy, po czym usiedliśmy do stołu. Po jakimś czasie przyszli jeszcze jak się okazało bliźniacy Fred i George oraz najmłodsza z rodzeństwa Ginny.

- A więc jesteście z Ameryki, tak? - spytała Molly, a my pokiwaliśmy głowami. - Czytałam coś o waszych potrawach i zrobiłam burgery!

Percy widocznie się cieszył, bo od razu nabrał trzy na talerz. Podobnie jak Jason.

- A można by na niebiesko? - zapytał Percy.

Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.

- Wybaczcie mu. Ma fazę na niebieskie żarcie.

503 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro