Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wampirologia


Po obiedzie ruszyliśmy na ostatnią lekcję. Weszłam do klasy eliksirów, czując delikatny dreszcz podekscytowania. Ściany były wyłożone ciemnymi, chłodnymi kamieniami, a półki wypełnione były różnorodnymi ingrediencjami. Profesor Silverthorn, z szerokim uśmiechem na twarzy, czekała już na uczniów.

-Witajcie, witajcie!- Zawołała profesor Silverthorn.- Dzisiaj będziemy warzyć Eliksir Wielosokowy. To jedno z najbardziej zaawansowanych i skomplikowanych wywarów, jakie przyjdzie wam przygotować, więc proszę o pełne skupienie.

Usiadłam obok Roweny, jak zawsze pełna determinacji, aby dobrze wypaść na zajęciach. W końcu powinnam się pokazać z jak najlepszej strony w pierwszych dniach. Mark zajął miejsce po mojej drugiej stronie, a Dorian i Cygnus usiedli naprzeciwko, najprawdopodobniej knując coś, głowa przy głowie. Veronica zajęła miejsce nieco dalej, spoglądając na mnie z mieszaniną zazdrości i irytacji. Czy powinnam się już do tego przyzwyczaić? Z jakiegoś powodu czuję się z tym dobrze. Czuję się dobrze, że jestem lepsza od niej... Gdyby tak nie było, to by nie pokazywała każdym ruchem ciała jak mnie nienawidzi.

-Przede wszystkim.- Kontynuowała Silverthorn...- ...przypomnijmy sobie, czym jest Eliksir Wielosokowy. Jest to mikstura, która pozwala przybrać postać innej osoby na określony czas. Składniki są niezwykle ważne, więc upewnijcie się, że wszystko macie gotowe.- Mówiła. Przysunęłam swoje składniki bliżej siebie, starając się zignorować intensywny wzrok Marka, który siedział obok mnie. Coś mam na twarzy? Instynktownie przetarłam kąciki ust...

-Mark, czy możesz podać mi tę miarkę?-Zapytałam, starając się być uprzejma, a jednocześnie szczęśliwa, ponieważ zmusiło to go to odwrócenia wzroku.

Ach, oczywiście...- Odpowiedział Mark z lekkim uśmiechem, podając mi miarkę. -Jeśli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy, daj znać.-Wyszeptał i zaczął brać się do roboty.

-Taak... Nasz Mark jest wybitnym eliksiro-maniakiem. Nigdy nie uwarzył złego eliksiru...- Powiedział Dorian teatralnie wypinając pierś przy swoim kociołku. Mark jedynie spłonął rumieńcem.

-Dobrze, zaczynamy od podstawowych składników...- Powiedziała profesor Silverthorn, przechadzając się po klasie. -Pamiętajcie, precyzja jest kluczem.- Dodała.

Rowena, jak widać wielce sumienna i dokładna, starannie odmierzała każdy składnik. Starałam się robić to samo, choć moje myśli były trochę rozproszone przez to, co czeka na mnie po lekcjach....

-Cygnus, co tam kombinujesz?- Zapytał Dorian z uśmiechem na twarzy.

-Zastanawiam się, czy profesor zauważy, jeśli dodamy odrobinę wybuchowej skórki boomslang'a  do mikstury Veroniki.- Odpowiedział Cygnus, mrugając do Doriana.

-To byłoby ciekawe, ale może lepiej tego nie robić?- Zaśmiał się Dorian. -Już o tak wystarczająco chodzi naburmuszona.- Dokończył Dorian.

-To zły pomysł... Dostaniecie szlaban.- Wysyczała Rowena.-Ophelio, uważaj, żeby nie przesadzić z włosem jednorożca.- Zauważyła Rowena. -To może całkowicie zrujnować eliksir.-Dodała.

-Dzięki, Roweno. Będę ostrożna.- Odpowiedziałam, starając się skupić, jednakże plany Doriana i Cygnusa przyciągały moje spojrzenie. Mark w międzyczasie przygotowywał swoje składniki, co chwila spoglądając na mnie. 

-Jestem pewien, że twój eliksir będzie doskonały.- Powiedział cicho, zerkając do mojego kociołka. Mimowolnie zerknęłam na Veronice, która siedząc kilka miejsc dalej, obserwowała tę scenę z irytacją. Poczułam znikąd złość, chęć odegrania się jej. Odpowiedzeniem jej na te wszystkie głupie docinki jakie mi zaserwowała. 

-Jak tam twój eliksir, Veronica?- Zapytałam z udawanym zainteresowaniem, zanim się nad tym zastanowiłam. -Wygląda na to, że masz problem z proporcjami.- Dodałam, uśmiechając się lekko pod nosem.

-Nie potrzebuję twoich porad, Fawley...- Odpowiedziała Veronica, zaciskając zęby. -Poradzę sobie doskonale sama....

-Twoja strata...- Uśmiechnęłam się w jej stronę najżyczliwiej jak tylko potrafiłam. W tym czasie Cygnus i Dorian postanowili wprowadzić swój plan w życie. Cygnus wymyślił, że dodadzą do eliksiru Doriana składnik, który wywoła nieoczekiwane efekty. Widocznie postanowili zrezygnować z uprzykrzenia życia Veronice.

-Co powiesz na to, żeby dodać trochę dymnej trawy do mojego eliksiru? To powinno sprawić, że zacznie wydzielać mnóstwo dymu...- Zaproponował Cygnus z szerokim uśmiechem.

-To świetny pomysł, przyjacielu.- Odpowiedział Dorian. -Ale musimy to zrobić tak, żeby profesor Silverthorn niczego nie zauważyła, a przynajmniej się postarać...- Zaśmiał się. Gdy profesor była zajęta pomaganiem innym uczniom, Cygnus szybko dodał składnik do eliksiru Doriana. Kilka chwil później, eliksir zaczął się pienić i wydzielać gęsty, biały dym.

-Co się tutaj dzieje?- Zawołała profesor Silverthorn, wracając do naszego stołu.- Co żeście nafiglowali, co?- Spojrzała surowo na dwóch chłopców.

-Nic, profesorko...- Odpowiedział Dorian z niewinnym wyrazem twarzy. -Po prostu chyba coś poszło nie tak z moim eliksirem.-Powiedział robiąc udawanie smutną minkę. 

-Ciekawe, co tu się dzieje... -Powiedziała Veronica z fałszywym zainteresowaniem. -Może to eliksir Ophelii?- Zaśmiała się.

-To nie jest mój eliksir, Veronica.- Odpowiedziałam spokojnie. -Ale dziękuję za troskę.- Ponownie się uśmiechnęłam.

-Może powinnaś się bardziej skupić na swoim eliksirze, zamiast martwić się o mój...- Mruknęłam.

-Możecie przestać?- Żachnął się Mark. Ja jedynie wzruszyłam ramionami, a Veronica odeszła do swojego kociołka.

-Uczniowie, proszę o ciszę i skupienie!- Zawołała profesor Silverthorn, starając się przywrócić porządek. -Musimy zakończyć nasze eliksiry. Pamiętajcie, jeden błąd i cała mikstura może pójść na marne.- Mówiła.

Wróciłam do pracy, starając się nie przejmować Veronicą ani dymem, który wciąż unosił się nad stołem Doriana. Skupiłam się na swoim eliksirze, precyzyjnie dodając kolejne składniki. Po kilku minutach intensywnej pracy, eliksiry zaczęły nabierać odpowiedniego koloru i konsystencji. Profesor Silverthorn przechadzała się po klasie, oceniając postępy uczniów.

-Dobrze, widzę, że większość z was poradziła sobie całkiem nieźle.- Powiedziała, przystając przy naszym stole. -Ophelio, Roweno, Mark'u,  wasze eliksiry wyglądają obiecująco.- Uśmiechnęła się.

-Dziękujemy, profesorko...- Odpowiedzieliśmy jednocześnie, uśmiechając się do siebie i zbijając sobie piątki.

-Dorianie... Cygnusie, widzę, że znów coś kombinowaliście...- Powiedziała Silverthorn, patrząc na pieniący się eliksir Doriana. -Będę musiała was ukarać za te figle, ale muszę przyznać, że wasze mikstury nie są najgorsze.- Skwitowała.

-Przepraszamy, profesor Silverthorn. Już więcej tego nie zrobimy.- Odpowiedział Dorian z uśmiechem.

Gdy lekcja dobiegła końca, zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Czułam ulgę, że wszystko poszło dobrze, mimo napięć z Veronicą i dowcipów Doriana i Cygnusa. Gdy wychodziliśmy z klasy, Veronica rzuciła mi ostatnie, złośliwe spojrzenie, ale starałam się tym nie przejmować.

W pokoju wspólnym pożegnałam się ze wszystkimi. Musiałam ich niestety okłamać, mówiąc że mam dodatkowe zajęcia, gdzie mogę zajmować się pisaniem książki. Jestem tutaj z tego powodu, więc bez zbędnych pytań ruszyłam do klasy Sanguini'ego, która mieściła się na najniższym piętrze. Gdy zeszłam schodami w dół z holu głównego, zaczęłam podążać kamiennymi korytarzami. Przypominały lochy w Hogwarcie. Weszłam do klasy gdzie stał już ów mężczyzna.

- Witaj na swojej pierwszej lekcji wampirologi...-Zaklaskał podekscytowany. Dłonią wskazał ławkę przed samą tablicą. Klasa nie posiadała okien, a na kamiennych ścianach rozpisane były wszelakie numery z różnymi dopiskami...

-Uczysz...-

-Uczę numerologii....- Uśmiechnął się. Odwzajemniłam go i patrzyłam na niego wyczekująco.

-A, więc... Od początku. Mamy dwa semestry, abym nauczył cię wszystkiego czego dowiedziałem się o wampirach, a miałem na to wiele czasu...-Uśmiechnął się zalotnie.-W pierwszym semestrze zajmiemy się historią, biologią i zdolnościami wampirów. Na drugim natomiast, skupimy się na zaawansowanych umiejętnościach, strategiach przetrwania i etyce wampirów. Na pewno w drugim semestrze będzie o niebo więcej praktyki i.... no ale to wszystko po kolei. Proszę...- Podał mi obity w skórę dziennik.- Wszystko co w nim zapiszesz, będziesz widzieć tylko ty.- Odwrócił się do tablicy.

-Sprytne... To samo zaklęcie co na moim jadłospisie?- Zaśmiałam się.

-Owszem... Zaklęcie Veritumbra... Bardzo pożyteczne. Sprawia, że tekst może być całkowicie nie widoczny dla osób, które na danym pergaminie nie pisały, bądź może zmienić swoją treść.- Otworzyłam dziennik na pierwszej stronie i podpisałam go: Własność rodu Fawley.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Sanguini wymachiwał różdżką przy tablicy. Z tego co mogłam się domyślić było to drzewo genealogiczne.

- Proszę sobie notować. Pierwszy dział nazwałem Historią Powstania Wampirów. Składać się będzie z trzech tematów: historii powstania pierwszych wampirów, legendy i mity związane z wampirami i ostatni znaczące postacie w historii wampirów.- Spojrzał na mnie jak gdyby wyczekiwał jakiejś reakcji z mojej strony.

-To zaczynajmy...-Uśmiechnęłam się.

-A, więc Historia powstania pierwszych wampirów. Dawno temu, we wschodniej Europie, żyła para: Mikael i Esther. Byli bogatymi właścicielami ziemskimi, lecz pomimo swojego bogactwa, jedno ciążyło im na sercu: Esther była bezpłodna.- Wskazał różdżką na początek drzewa genealogicznego, gdzie znajdowała się owa para.- Zdesperowana, udała się do swojej siostry, Dahlii, błagając ją o pomoc w posiadaniu dzieci. Dahlia zgodziła się, ale rok później ujawniła cenę swojej pomocy. Zabrała pierworodną córkę Esther, Freyę, zmuszając Esther do udawania, że dziecko umarło na dżumę. 

-Dżumę?- Spytałam.

-Mugolska choroba, z której nie mogli się wyleczyć.- Wytłumaczył i wrócił do tematu.- Esther i Mikael słyszeli od czarownicy Ayany o mistycznej krainie, gdzie wszyscy byli zdrowi i silni. Zdecydowali się tam wyjechać. Osiedlili się obok zdrowego ludu – wilkołaków – i żyli w pokoju przez ponad 20 lat. W tym czasie Esther urodziła więcej dzieci: Finna, Elijaha, Niklausa, Kola, Rebekah i Henrika. Rodzina była bliska, lecz Mikael i jego trzeci syn, Niklaus, byli w złych relacjach. Mikael często bił i upokarzał Klausa.- Wilkołaki i wampiry razem? Pomyślałam, ponieważ nie chciałam przerywać tej jakże interesującej historii.

-Raz w miesiącu...- kontynuował Sanguini.-...rodzina Mikaelsonów i inni wikingowie ukrywali się w jaskiniach przed swoimi sąsiadami, którzy podczas pełni księżyca przemieniali się w wilki. Podczas jednej z pełni Klaus i Henrik postanowili zobaczyć, jak to się dokonuje. Niestety, zakończyło się to tragicznie. Henrik zginął.- Zatrzymał się na chwilę, po czym mówił dalej.-Zdesperowany, by ochronić swoją rodzinę, Mikael namówił Esther do uczynienia zaklęcia, które sprawiłoby, że on i jego dzieci staną się silniejsze, szybsze i zwinniejsze od wilków. Esther użyła magii, prosząc słońce o życie, a starożytny biały dąb o nieśmiertelność. Mikael podał swoim dzieciom wino zmieszane z krwią sobowtóra Amary – Tatii, a następnie przebił ich serca mieczem. Kiedy Pierwotni, ponieważ tak ich teraz nazywamy... obudzili się po chwilowej śmierci, Mikael kazał swoim dzieciom wypić ludzką krew, aby dokończyć przemianę w wampiry.

-Zamienił ich w wampiry z zemsty i złości za zmarłego syna?- Spytałam.

-Nie wiem tego, jednak na to by wskazywało.-Posmutniał.-Mikael w swoim życiu wiele złych decyzji podjął... Jednak to długa historia, a my nie mamy wiele czasu, a wiele to powiedzenia.

-No dobrze ale czy wcześniej wspominana Dahlia i Ayana były czarownicami, tak jak ja?

- Owszem, jednakże w tak odległych czasach nie było takiej kontroli i funkcyjności wśród społeczeństwa czarodziejów. Wręcz można by rzec, że każdy robił, co chciał.- Mruknął.

-A, o co chodzi z tym sobowtórem?-Stwierdziłam, że lepiej pytać dużo. W końcu jestem tutaj, aby wytłumaczył mi wszystko.

- Przeczuwałem, że będziesz mieć dużo pytań.- Zaśmiał się.- Sobowtór to śmiertelny bliźniak nieśmiertelnego przodka, tworzony przez Naturę jako jego śmiertelna wersja. Sobowtóry pomagają utrzymać równowagę między życiem a śmiercią, mogąc umierać zamiast swoich nieśmiertelnych odpowiedników. Ze względu na swoje mistyczne pochodzenie, ich krew jest pełna magicznej mocy, co daje im silne mistyczne połączenie, które można wykorzystać do magii.

-Czyli to tak....- Mruknęłam.

-Na czym to stanęło?- Podrapał się po głowie.- Ach, tak... Więc za pomocą słońca, starożytnego dębu i krwi sobowtóra, powstały pierwsze wampiry. Tak zwani Pierwotni.- Zapisywałam słowo po słowie. 

-Więc teraz gdy już znamy historię naszego powstania... Klasycznie... Czym jest wampir, Ophelio?- Usiadł za biurkiem i wyczekiwał na odpowiedź.

-Wampir to nadprzyrodzona, przywrócona do życia istota. Czyli zwłoki ożywione i zamieszkałe przez ducha zmarłej osoby, która żywi się krwią, ludzką lub zwierzęcą by móc normalnie funkcjonować. Wampiry są nieśmiertelne i nigdy nie umrą gdyż w rzeczywistości są już martwe. Jednak jak każda istota nadprzyrodzona wampir posiada słabości które mogą zostać wykorzystane do ponownej jego śmierci np. przebicie serca kołkiem z drewna.- Wyrecytowałam niczym z jakiegoś podręcznika.

-Tak jest. Nadprzyrodzone istoty powstałe w skutek przemiany przez innego wampira. Żywiące się krwią, posiadające nadludzką siłę, szybkość i zdolność do regeneracji... Proszę to zapisywać...Wrażliwe na światło, drewniane kołki i werbenę. O czymś zapomniałem?- Zamyślił się.- Ach, możliwość używania kompulsji, aby kontrolować ludzkie umysły, ale inne wampiry są na nią odporne. Zapisane? Jakieś pytania?- Pokiwałam głową, dając znać, że wszystko zapisałam, po czym zapytałam:

-Kompulsje? 

-Do tego dojdziemy na innych temu poświęconych lekcjach. Inne pytania?- Spytał ponownie, na co pokręciłam przecząco głową

-Jak dochodzi do przemiany w wampira?- Spytał.

- Trzeba umrzeć z krwią wampira w organizmie, po czym napoić się krwią ludzką, po aby dokonać w pełni przemiany w wampira.- Odpowiedziałam, skrzywiając się lekko na wspomnienie swojej nieświadomej przemiany.

-A teraz, abyś zrozumiała różnicę pomiędzy wampirem, a pierwotnym. Przytoczę opis i różnice. Zapisuj... Pierwotni także posiadają zdolności takie jak siła, szybkość, wytrzymałość i regeneracja, jednakże są one o wiele mocniejsze i potężniejsze niż u zwykłego wampira, jak ja czy ty. Mają te same słabości, co my. Czyli światło, kołek z drewna i werbenę, lecz osłabienie ich tymi sposobami będzie o wiele trudniejsze niż na zwykłym wampirze. Są bardziej odporne na te słabości. Co ważniejsze: zwykłego wampira przebicie drewnianym kołkiem w serce, zabija. W inne części ciała jedynie rani i zadaje ból. Pierwotnych drewniany kołek może zranić i dać odczuć ból lecz o wiele słabszy, a co najważniejsze nie jest ono w stanie zabić pierwotnego, nawet po wbiciu kołka prosto w serce. ich umiejętności są o wiele lepiej rozwinięte i po prostu są mocniejsze. Jak mówiłem zwykłe wampiry nie mogą używać kompulsji na innych wampirach. Pierwotni natomiast, już mogą. Bez problemu mogli by nas poddać swojej woli. Co do sposobu tworzenia... myślę, że już nie trzeba tego powtarzać. Jakieś pytania?- Zapytał.

-Zero. Wszystko jasne i zrozumiałe.- Zasalutowałam. Mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął coś z kieszeni. Był to zegarek kieszonkowy na złotym łańcuszku.

-Idealnie...- Mruknął.- Ostatnie, co nam zostało do poruszenia na ostatniej lekcji, to różnice. Pierwszą różnicą będzie pochodzenie, czyli jak wiemy pierwotni byli stworzeni przez czarownicę a zwykłe wampiry, po przez przemianę przez innego wampira. Druga różnica to siła i wytrzymałość. Ogólnie rzecz biorąc, pierwotni są po prostu lepsi pod każdym względem. Trzecia różnica, czyli wytrzymałość na zagrożenia. Pierwotni z ogółu bardziej wytrzymali i bardziej wpasowują się w powiedzenie ,, nieśmiertelni". Ostania i najważniejsza różnica, czyli hierarchia. Zwykłe wampiry są z natury podporządkowane pierwotnym. Wszystko zapisane?- Potwierdziłam skinieniem głowy. Dzięki wampirzej szybkości, nie mam już problemu z nienadążaniem za czymkolwiek.

-To będzie koniec na dziś.- Odwrócił się do  tablicy i zmazując jej zawartość jednym machnięciem różdżki.

- Czy jeśli kiedyś będzie trochę czasu, opowiesz mi dokładniej historię rodziny pierwotnych?- Spytałam. Spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem.

-Myślę, że na pewno kiedyś uda się znaleźć na to czas, zwłaszcza w naszym życiu.- Zaśmiał się, jakby żarty na temat wampirów i ich marnego nieśmiertelnego życia były dla niego nigdy nie kończącym się żartem.

-Skąd wiesz to wszystko? Ani w Hogwarcie, ani tutaj nie znalazłam nic treściwego o wampirach...- Mruknęłam, chowając dziennik do torby.

-Miałem dużo czasu, aby się zastanawiać i szukać... Poświęciłem temu dobry kawał swojego dotychczasowego życia. Na pewno nie wiedział bym tyle, gdyby nie wampirza szybkość i umiejętność wydobywania informacji, nawet gdy informatorzy nie są chętni do dzielenia się swoją wiedzą.- Puścił mi oczko.- Powoli przedzierałem się przez tajemnice, ludzi i wampiry aż dotarłem do końca. Lecz historia pierwotnych i ich najbliższych jest bardzo rozległa i skomplikowana. Gdyby miał ci ją opowiedzieć, mogłoby nam to zając cały semestr jak nie rok... Myślę, że czas powrócić to swojego pokoju wspólnego. Następna lekcja odbędzie się za dwa dni w tej samej sali i o tej samej porze. Do zobaczenia Ophelio...- Powiedział i otworzył mi drzwi, wskazując, abym szła pierwsza. Podziękowałam w drzwiach i ruszyłam do siebie....


Od Autorki: Hejkaa. Chciałam poinformować, że w następny weekend, czyli : 28-30 czerwca nie pojawi się rozdział. Ponieważ wyruszam w trasę z Holandii do Polski i po prostu nie będę miała czasu, a aktualnie w tygodniu pracuję i nie jestem w stanie pisać. Ale dlaczego jadę do Polski? Ponieważ mam trzy tygodniowy urlop haha. Przez te trzy tygodnie, czyli 1lipca- 21 lipca. Rozdziały będą publikowane nieregularnie, ponieważ będę trochę podróżować. Ale po urlopie wracamy do dodawania rozdziałów w weekendy czyli piątek, sobota bądź niedziela. Miłych wakacji i jeszcze milszego czytania. KOMENTARZE I GWIAZDKI ZAWSZE MILE WIDZIANE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro