Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Podejrzliwość




Veronica?- Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, wciąż będąc w szoku. Zagorzała we mnie nieokiełznana złość.-Co ty tutaj robisz?- Dopytywałam, gdy dziewczyna nic nie mówiła, mocniej przyciskając ją do ściany.

-Ophelia!- Veronica próbowała uwolnić się z mojego uścisku, ale ja byłam nieugięta. -Puść mnie! To boli!- Odezwała się.

Wybudziłam się z szaleńczego transu, który spowodowała złość, słysząc jej krzyk, ale wciąż byłam na straży. Rozluźniłam lekko ciało. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się, dlaczego śledziła mnie aż tutaj. W końcu puściłam ją, ale pozostałam blisko, wciąż patrząc na nią badawczo.

-Co robiłaś w pobliżu klasy, w której miałam zajęcia? Śledzisz mnie?- Zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć wewnętrznie czułam wielką mieszankę uczuć.

Veronica zmarszczyła brwi, nieco oszołomiona, ale szybko odzyskała rezon. Jej twarz przybrała wyraz złości, choć wciąż wyczuwałam nutę strachu w jej głosie.

-Mam prawo być tam, gdzie chce!- Odparła ostro. -To nie twoja sprawa, co robię w tej szkole.- Dodała.

Nagle dotarł do mnie cichy głos z klasy, który na pewno dotarł tylko do mnie, a Veronica nie mogła go usłyszęć.

-Spokojnie...- Ciche słowa Sanguini'ego rozeszły się po mojej głowie.

Zignorowałam jej defensywne nastawienie, koncentrując się na fakcie, że najwyraźniej próbowała mnie śledzić.

-Dlaczego mnie śledziłaś?- Zapytałam ponownie, tym razem nieco łagodniej, starając się uspokoić i zmiękczyć sytuację.

Veronica odwróciła wzrok, jakby nie chciała przyznać się do swoich działań.

-Nie śledziłam cię.- Skłamała, choć wiedziałam, że to nieprawda. Dobrze, że zaczęłam ćwiczyć legilimencję. -Po prostu byłam ciekawa, co takiego robisz na tych swoich tajemniczych zajęciach.- Prychnęła.

Westchnęłam, czując, że muszę szybko znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Veronica była jedną z tych osób, które potrafią wzniecić burzę w szklance wody, a ja nie mogłam pozwolić, by zaczęła krążyć plotki, które mogłyby odkryć moje prawdziwe zajęcia z Sanguini'm.

-To nie są tajemnicze zajęcia.- Odpowiedziałam, starając się brzmieć na tyle wiarygodnie, na ile tylko mogłam. -Przyszłam do Ilvermorny, aby napisać książkę o tej szkole, jak wiesz. Część mojej pracy polega na badaniu historii i wyjątkowych aspektów tej szkoły, a te zajęcia są częścią mojej pracy badawczej.- Prychnęłam.

Veronica spojrzała na mnie podejrzliwie, jej oczy wciąż błyszczały z nieufnością.

-Naprawdę? I to ma być powód, dla którego znikasz na całe godziny? Nie wierzę ci, Fawley.- Podkreśliła moje nazwisko, wymawiając je, jak jakąś okropną klątwę.

Czułam, jak moje serce przyspiesza, choć starałam się zachować spokój.

-To prawda...- Odpowiedziałam, starając się przekonać ją swoimi słowami. -Jestem tutaj tylko na rok, Veronica. Muszę zebrać jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie. To jest dla mnie bardzo ważne.- Mówiłam pewnie.

Widziałam, że Veronica wciąż miała wątpliwości, ale widziałam też, że zaczynała przemyśliwać moją wersję wydarzeń. W końcu jej twarz przybrała bardziej spokojny wyraz, choć wciąż wyczuwałam, że jej ciekawość nie została w pełni zaspokojona.

-Jeśli to prawda... - Zaczęła, wciąż patrząc na mnie badawczo. -Dlaczego nie mówisz nic o tym co robisz na tych lekcjach? Dlaczego ukrywasz to przed resztą?- Dopytywała.

-Bo to książka, która jeszcze nie wyszła... dopiero ją piszę...- Odpowiedziałam zażenowana. -To coś, co muszę zrobić sama. Poza tym, to moja praca badawcza, a nie coś, co chciałabym rozgłaszać na prawo i lewo. Jeśli tak cię to ciekawi to chętnie ci wyślę jeden darmowy egzemplarz, gdy ją opublikuję.- Zadrwiłam.

Veronica zmrużyła oczy, jakby próbując wyczytać coś więcej z mojej twarzy.

-A co, jeśli ktoś odkryje, że to nie do końca prawda? Co, jeśli okaże się, że robisz coś innego, coś, czego nie chcesz, żebyśmy wiedzieli?- Ciągnęła.

Jej pytanie zaskoczyło mnie, ale jednocześnie sprawiło, że uświadomiłam sobie, jak blisko była prawdy, choć jej wnioski były dalekie od rzeczywistości. Postanowiłam podjąć ryzyko i zagrać na jej poczuciu współzawodnictwa.

-Jeśli to odkryjesz, Veronico...- Powiedziałam cicho, z nutą wyzwania w głosie,

-... to będziesz pierwszą, która o tym usłyszy. Ale nie ma czego odkrywać, bo to, co mówię, jest prawdą.- Zaśmiałam się.

Jej oczy zwęziły się, a ja mogłam niemalże zobaczyć, jak jej umysł pracuje, próbując znaleźć lukę w mojej historii. Po chwili jednak wzruszyła ramionami, jakby postanowiła na razie odpuścić.

-Dobrze, Ophelio... - Powiedziała w końcu. - Będę miała cię na oku. A jeśli dowiem się, że mnie okłamałaś...- Nie dokończyła, ale ja doskonale wiedziałam, co miała na myśli. Veronica była zbyt dumna i zdeterminowana, by odpuścić tak po prostu. Ale na razie mogłam odetchnąć. Przynajmniej częściowo udało mi się ją przekonać.

-Nie masz się czym martwić... - Odpowiedziałam spokojnie, co sprawiło, że żyła na jej czole zapulsowała niebezpiecznie.- Nie ma żadnych tajemnic. A teraz... powinnaś wracać do swoich spraw, bo widzę, że twoje życia jest tak nudne, że musisz się wpierdalać w te innych. Swoich przyjaciół też śledzisz?- Prychnęłam.

Jej spojrzenie wciąż było pełne podejrzliwości i nieokiełznanej złości. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku, nie odwracając się już ani razu. Patrzyłam za nią przez chwilę, a potem westchnęłam, czując jak napięcie z mojego ciała stopniowo się ulatnia. Wiedziałam, że to była bliska sytuacja, zbyt bliska. Veronica była uparta i dociekliwa, a ja musiałam teraz bardziej uważać. Jej nieustępliwość mogła prowadzić do problemów, których nie mogłam sobie pozwolić w mojej sytuacji.

Gdy Veronica zniknęła za rogiem, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam z powrotem do klasy. W głowie wciąż krążyły mi myśli o tym, jak blisko była prawdy, choć jej błędne wnioski skierowały ją na fałszywy trop. Wiedziałam, że teraz muszę być jeszcze bardziej ostrożna. Nie tylko wobec Veroniki, ale także wobec innych uczniów, którzy mogliby zacząć zadawać pytania.

-Słyszałeś?- Spytałam, gdy oparłam się o biurko Sanguini'ego.

-Taaak...- Zamyślił się.- Musimy być bardziej ostrożni....

-Może powinniśmy zmieniać klasy?- Spytałam.

-Zły pomysł... Jeśli nadal będzie cię śledzić, to fakt, że zmieniamy klasy będzie niczym przyznanie się, że coś jest na rzeczy...- Powiedział, gładząc się po gładkim podbródku. Otworzyłam buzię, aby coś powiedzieć jednak Sanguini odezwał się ponownie.

-Powinniśmy się skupić na innym problemie.- Zaczął dreptać po klasie.- Jak to możliwe, że jej nie usłyszeliśmy. Cały czas słyszę jak dwa piętra wyżej uczniowie gadają w pokoju wspólnym, a nie usłyszałem dziewczyny, która stała parę metrów od nas, o ile nie dotarła nawet pod same drzwi.- Po tych słowach, dotarło do mnie, że ma rację.

-Ja również nic nie usłyszałam... Jak to możliwe?- Zaczęłam rozmyślać.- Jakieś zaklęcie? Znam parę ale sprawdzałam je z przyjaciółką w Hogwarcie i żadne nie działały na wampirzy słuch.- Powiedziałam, w myślach wracając do pokoju wspólnego, gdzie wraz z Lilith siedziałyśmy do później nocy, studiując księgi z bardziej zaawansowanymi zaklęciami, aby sprawdzić, czy któreś z nich może zadziałać krzywdząco na wampira. Wiele z nich miało działanie odnoszące się do stereotypów o wampirach, jak na przykład wyczarowujące ognisty krzyż, wodę święconą i wiele innych głupot.

Jednakże znalazłyśmy parę strasznych, które rzeczywiście mogłyby mi zaszkodzić. Najgorsze było zaklęcie Vampirae Carcerem- zaklęcie tworzące więzienie z magicznych ogni, które więzi wampira i spala go żywcem. Jedyne zaklęcie, które postanowiłyśmy sprawdzić było to Luminis Ignis- zaklęcie tworzące intensywny, magiczny płomień światła, który przypomina światło słoneczne i może poparzyć wampira. Z pierścieniem słońca i bez niego, zaklęcie nie działało w opisany sposób. Widocznie magiczny płomień, który miał być promieniem słońca tak naprawdę nim nie był.

-Bardzo możliwe....- Sanguini wytrącił mnie z zamyślenia.- Pomyślę nad tym, ty natomiast wracaj do swojego dormitorium.... Musimy być ostrożniejsi. Zwłaszcza jutro...

Pożegnałam się i wyszłam kierując się do swojego pokoju wspólnego.

Czułam, że ta konfrontacja była tylko początkiem. Veronica mogła na chwilę odpuścić, ale jej natura nie pozwalała jej zrezygnować na długo. Była zbyt zdeterminowana, by poznać prawdę. A ja musiałam znaleźć sposób, by ją przekonać, że to, co jej powiedziałam, to rzeczywiście cała prawda.

Westchnęłam i postanowiłam spocząć przy wielkim okrągłym stole, na środku pokoju wspólnego.

-Muszę być ostrożna...- Szepnęłam do siebie, próbując zebrać myśli. -Nie mogę pozwolić, by Veronica odkryła prawdę. Jeszcze nie tera....- Nie dokończyłam, ponieważ do moich uszy dotarł głos Veronicki, spomiędzy wielu innych uczniów rozmawiających w swoich dormitoriach.

-Mówię ci, Rowena, coś jest nie tak z tą Ophelią...- Powiedziała Veronica, w jej głosie pobrzmiewała mieszanina irytacji i podekscytowania.- Od początku miała w sobie coś dziwnego, a teraz, po tym, co zobaczyłam... Jestem pewna, że coś ukrywa!

-Veronica, jesteś pewna, że nie przesadzasz?- Zapytała cicho Rowena, w jej głosie słychać było niepewność.- Może po prostu ci się wydaje? Ophelia nie wydaję się być taka. A nawet jeśli coś ukrywa, to co to za różnica... Przecież znamy się od niedawna. Też bym nie rozpowiadała wszystkiego na lewo i prawo w nowej szkole....- Mruknęła poirytowana zachowaniem przyjaciółki.

-No błagam cię! To nie jest byle jaka tajemnica. Profesor Sanguini ma coś z tym wspólnego. Za tym stoi coś więcej, rozumiesz?- Prychnęła Veronica, jej głos zyskał ton sarkazmu.- Rowena, błagam cię, nie bądź taka naiwna. Widziałam, jak wyszła z tej dziwnej klasy. Śledziłam ją, bo chciałam dowiedzieć się, co tak naprawdę robi. I co? Ledwo się odwróciłam, a ona już była przy mnie, jakby znikąd się pojawiła!- Mówiła. Westchnęłam w duchu, wsłuchując się w każdy szczegół. Wiedziałam, że Veronica może być podejrzliwa, ale nie spodziewałam się, że zacznie mnie śledzić.

- To może być przypadek...- Odpowiedziała Rowena, choć sama nie brzmiała przekonująco. -Może... może miała coś ważnego do załatwienia i po prostu się pospieszyła? Ophelia zawsze jest taka szybka w swoich działaniach.- Zaśmiała się na własne słowa.

-Tak szybka?- Jej głos stał się bardziej zacięty. - Rowena, ona przemieszczała się z prędkością, której nikt normalny nie osiągnie! Nie wiem, co to było, ale na pewno nie było to normalne. Muszę się dowiedzieć, co się z nią dzieje, co ukrywa. Może ona nie jest tym, kim myślimy?- Rozciągała niebezpiecznie temat. Najbardziej nie podobało mi się, że zauważyła moje szybkie przemieszczenie się. To może być dla niej dużą wskazówką.

-Ale... co zamierzasz zrobić?- Rowena zapytała ostrożnie, jakby bojąc się odpowiedzi.- Nie możemy po prostu oskarżać Ophelie bez dowodów. A co, jeśli się mylisz? Jeśli ona naprawdę nie robi nic złego? -Veronica westchnęła, a Ophelia mogła sobie wyobrazić wyraz irytacji na jej twarzy.

-Rowena, to nie chodzi o to, czy robi coś złego czy nie. To chodzi o to, że kłamie, że coś przed nami ukrywa. A ja zamierzam to odkryć, zanim ona nas zdradzi.- Mówiła zafiksowana na punkcie kłamstwa. Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że Veronica zawsze miała w sobie nutę podejrzliwości i złośliwości, ale teraz jej obsesja na punkcie odkrycia „tajemnicy" mogła stać się niebezpieczna.

-Veronica, a co jeśli...-Rowena zawahała się, szukając odpowiednich słów.- ...jeśli to tylko twoja wyobraźnia? Wiesz, że czasami masz tendencję do wyolbrzymiania spraw. Po za tym wszyscy dobrze zdajemy sobie sprawę, że jej nie lubisz. Zaczynasz przesadzać...- Głos Roweny zaczął przesiąkać irytacją. Veronica milczała przez chwilę, jakby zastanawiała się nad słowami Roweny. W końcu odpowiedziała, ale jej głos był chłodniejszy, bardziej stonowany.

-Może masz rację, Rowena. Może rzeczywiście wyolbrzymiam. Ale coś mi nie daje spokoju. Po prostu... obserwuj ją, dobrze? Dla mnie. Jeśli zobaczysz coś podejrzanego, powiedz mi. Nie chcę działać pochopnie, ale musimy być ostrożne.- Mówiła dalej. Rowena westchnęła, najwyraźniej czując się zmieszana i rozdarta.

- Nie Veronico. Nie będę brała udziału w twoim szaleństwie. Na prawdę nie rozumiem co się z tobą dzieje. Na początku nie lubiłaś jej przez wzgląd na jej Ojca, gdzie jasno daliśmy ci do zrozumienia, że nie ma o tym bladego pojęcia. Po za tym przecież on zmarł. Nie żyje, rozumiesz!- Rowena podniosła głos.- Gdy to w końcu zrozumiałaś, zaczęłaś być zazdrosna o Mark'a. Przecież to nie jej wina, że ona mu się podoba....

-Ale...- Zaczęła Veronica ale Rowena ciągła dalej.

-.... a teraz zaczynasz szukać jakiś brudów, nie wiadomo czego, byleby jej zaszkodzić. Co się z tobą dzieje Veronica? To nie z tą Veronicą się zaprzyjaźniłam... Gdy postanowisz wrócić do tej starej normalnej siebie... daj mi znać. I nie chce słyszeć ani słowa o żadnych spiskach i tajemnicach...- To był najwidoczniej koniec, ponieważ żadna z dziewczyn już się nie odezwała.

Oparła się o chłodną ścianę, starając się zapanować nad emocjami. Jak mogła teraz ufać Rowenie, skoro wiedziała, że ta będzie ją „obserwować" na prośbę Veroniki? Czuła się osaczona, jakby każdy jej ruch był teraz pod lupą.

Przyjrzałam się migoczącemu płomieniowi w kominku, pozwalając swoim myślom na chwilę odpłynąć. Wiedziałam, że będę musiała rozegrać to bardzo ostrożnie.

Nagle usłyszałam kroki na korytarzu, a chwilę później drzwi do pokoju wspólnego otworzyły się cicho. Rowena weszła do środka, jej twarz wyrażała mieszankę zmartwienia i zmęczenia. Odwróciłam się, a nasze oczy spotkały się. Rowena zamarła na chwilę, jakby nie wiedziała, co powiedzieć.

-Cześć, Rowena, wszystko w porządku?- Zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie, choć moje serce nadal biło nieco szybciej. Rowena uśmiechnęła się lekko, choć było to wymuszone.

-Tak, oczywiście. Tylko... jestem trochę zmęczona po tych wszystkich zajęciach.

-Rozumiem...- Skinęłam głową.- Może powinnaś odpocząć. Jutro też mamy pełen plan.

Rowena przytaknęła, ale jej oczy błądziły po pokoju, jakby szukała czegoś, czego nie mogła znaleźć. – Tak, może masz rację. Ale na razie nie mam ochoty wracać do pokoju.- Mruknęła.

Porozmawiałyśmy nieco o zadanych pracach domowych, a później śmiałyśmy się wspominając ostatnie wyczyny dwóch dowcipnisiów.... Doriana i Cygnusa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro