Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niemożliwe plany

Spojrzałam po reszcie obecnych i tak... w końcu to usłyszeli. Ich twarze zastygły w strachu i otępieniu.

- Dlatego wyszłyśmy. Słyszycie to, prawda?- Wyszeptałam.

- To brzmi, jakby ktoś... coś... tam cierpiało...- Powiedziała Rowena, z trudem łapiąc oddech.

- Ale skąd te dźwięki?- Spytał Cygnus, nerwowo zerkając na Doriana i Marka, którzy stali nieruchomo.- I co, do diabła, to mogło być?- Dodał, zerkając po reszcie.

Zanim jednak zdążyli dojść do jakichkolwiek wniosków, ich uwagę przykuło coś jeszcze bardziej przerażającego. Stłumiony krzyk z góry.

- Kto tam jest?!

Echo głosu odbijało się od ścian korytarza, a po chwili usłyszeli charakterystyczny dźwięk zjeżdżającej windy.

- To... woźny!- Wyszeptała Rowena z paniką w oczach.

Jej twarz pobladła, a dłonie zaczęły drżeć. Wyglądała, jakby lada moment miała wpaść w panikę.

- Szmaragdowe Oczy... jeśli on nas tu złapie, to może się czegoś domyślić! Zamkną imprezę! Nas wszystkich wyrzucą!- Zaczęła jeszcze bardziej panikować Rowena. Cicho zaczęła układać na głos paranoiczne plany ucieczki.

- Możemy ukryć się w sali obok. Albo wrócić na górę i wmieszać się w tłum. Nie, to bez sensu, widzieliśmy windę, on już tu jest!- Ciągnęła, gdy dźwięk windy wskazywał, że jest coraz niżej.

- Rowena, przestań!- Powiedziałam stanowczo, chcąc opanować sytuację. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na grupę.

- Wszyscy złapcie się za ręce. Teraz!- Powiedziałam.

- Co? Po co?- Zapytał Dorian, wciąż oszołomiony.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Po prostu mi zaufajcie!

Nie mając lepszego pomysłu, wszyscy posłuchali. Skoncentrowałam się, zamknęłam oczy, a w moim umyśle pojawiła się wizja dormitorium. Gdy wciągnęłam powietrze, magiczna energia przepłynęła przeze mnie niczym prąd. W jednej chwili cała szóstka zniknęła z korytarza w piwnicach i pojawiła się w moim przytulnym pokoju.

Pierwszą reakcją była czysta dezorientacja.

- Gdzie my jesteśmy?- Zapytał Mark, rozglądając się z szeroko otwartymi oczami. Spojrzałam na nich, wciąż jeszcze lekko zdyszana przez stres.

- W moim pokoju.- Odpowiedziałam rzeczowo, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Dorian uniósł brew, a jego twarz nagle rozjaśniła się ekscytacją.

- W... damskim dormitorium?!- Niemal wykrzyknął.

- Nigdy bym nie pomyślał, że to się stanie!- Dodał Cygnus, uśmiechając się szeroko.- Czekajcie, czy to jest... czy to jest twoje łóżko?!

Mark tylko potrząsnął głową z niedowierzaniem, ale w jego oczach widać było rozbawienie.

- Panowie, chyba powinniśmy to docenić. To zaszczytne terytorium.- Cygnus rozwalił się na moim łóżku, przeżywając z resztą chłopaków fakt, że znajdują się w dormitorium dziewcząt, do którego normalnie nie mają dostępu.

Ich rozmowy szybko przerwała Veronica, która stanęła przede mną z determinacją wymalowaną na twarzy.

- Moment, moment! Ophelio, jak to możliwe, że nas teleportowałaś? Teleportacja w Ilvermorny jest zakazana i praktycznie niemożliwa w twoim wieku. Przecież nie masz licencji.- Cisza zapadła na chwilę, przerywana jedynie odgłosami ich szybkich oddechów.

- To... skomplikowane.- Zaczęłam, unikając wzroku Veronicy.

- Nie no, teraz musisz nam powiedzieć.- Przerwała Rowena, dołączając do przyjaciółki.- Coś przed nami ukrywasz, prawda?- Teraz to Rowena świdrowała mnie wzrokiem na wylot.

Westchnęłam i zdecydowałam się na krótkie wyjaśnienie, ponieważ nie dadzą się łatwo oszukać. Zwłaszcza dziewczyny.

- Tak więc, mam pewne powiązania ze starożytną magią...- Zaczęłam od początku tłumaczyć całą historię, bez owijania w bawełnę i kłamstw. Gdy dotarłam do momentu przemiany w wampira, spojrzałam na dziewczyny, które jedynie pokrzepiająco kiwnęły głową, aby im powiedzieć prawdę. Bez kolejnych kłamstw powiedziałam im całą prawdę...

Dorian od razu się ożywił.

- Starożytna magia? To jest takie... epickie! Opowiedz nam więcej! Co możesz robić?- Zdziwiłam się, że całkowicie nie zwrócił uwagi na mój wampiryzm.

- Nie wszystko jest takie wspaniałe, jak się wydaje...- Odpowiedziałam, spoglądając na niego z cieniem smutku w oczach.- To wymaga ogromnej koncentracji, a każda pomyłka może być... no cóż, katastrofalna.- Dałam duży nacisk na słowo ,, katastrofalna ‚‚ aby przypomnieć im, że były skutki śmiertelne.

- Czyli możesz robić więcej, niż nasze czary różdżkami?- Zapytał Cygnus, z lekkim podziwem w głosie.

- Tak, ale to nie coś, czym można się chwalić. To wymaga dużo nauki i ostrożności.- Tłumaczyłam.

Veronica skrzyżowała ramiona, wciąż nieco zirytowana.

- Więc jesteś wyjątkowa, masz dostęp do starożytnej magii i postanowiłaś o tym nikomu nie mówić? Ophelio, to dość istotne.- Mruknęła, niezadowolona.

Ophelia spojrzała na Veronicę poważnym wzrokiem.

- Nie mówiłam, bo nie jestem pewna, co to wszystko oznacza. Chciałam to zrozumieć sama, zanim zaczęłabym dzielić się tym z innymi.- Broniłam się.

Mark, który do tej pory milczał, w końcu się odezwał.

- Myślę, że to sprawiedliwe. Każdy z nas ma swoje sekrety, prawda? Ważne, że teraz jesteśmy bezpieczni.- Wszyscy zgodzili się z jego słowami, choć napięcie w pokoju wciąż było wyczuwalne.

- Czyli twoje jedzenie... to nie były buraki...- Zaśmiał się Dorian.

-Nie... To nie buraki...- Skomentowałam i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

- Wiedziałyście, prawda?- Spytał Mark dwie dziewczyny, które jedynie przytaknęły głowami. Po chwili spoważniałam...

- Nie przeszkadza wam to?- Spytałam.- Jestem wampirem i dopiero co, przyznałam się do wielu niezgodnych z prawem uczynków... Mogę na was liczyć? Wiecie, że nikt nie może się dowiedzieć?-Dodałam.

Wszyscy spojrzeli po sobie i bez słowa rzucili się na mnie w grupowym uścisku. Cygnus, który był najbliżej mnie, powiedział:

-Tylko nie gryź...- Na te słowa wszyscy ponownie wybuchnęliśmy śmiechem.

Chłopcy wkrótce zaczęli rozglądać się po pokoju, komentując wystrój i drobne szczegóły, które wydały im się zabawne lub interesujące.

- Czy to twoje książki?- Zapytał Cygnus, podnosząc jeden z tomów leżących na biurku.

- A to? Czy to naprawdę lustro, które zmienia twój wygląd?- Dodał Dorian, wskazując na zwyczajne lustro.

Przewróciłam oczami, ale pozwoliłam im na chwilę ciekawości. Veronica i Rowena szybko przywróciły jednak dyscyplinę, upominając chłopców, by nie wchodzili w zbyt osobiste przestrzenie, gdy zaczęli przeglądać szuflady.

Kiedy jednak wszyscy usiedli w końcu razem, by ochłonąć po wydarzeniach i nowym informacjach, poczułam, że zbliża ich do siebie coś więcej niż tylko wspólna noc na imprezie.

Ale wciąż w mojej głowie brzmiały te same krzyki i ryki. Coś w podziemiach Ilvermorny było... nie w porządku. I wiedziałam, że wcześniej czy później będzie musiała dowiedzieć się prawdy.

Veronica, opierając się o biurko, jako pierwsza poruszyła kwestię ostatnich zdarzeń.

- Ophelio, te krzyki... Myślisz, że to coś ma związek z kulą w Szmaragdowych Oczach?- Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się.

- Nie wiem, ale kula wyglądała... inaczej. Czułam, że emanowała jakąś starożytną magią. Może nie jestem ekspertem, ale ta energia była prawie namacalna. Nie zdziwiłabym się, gdyby była powiązana z tymi dźwiękami.- Powiedziałam.

Dorian wtrącił się, machając ręką.

- Okej, ale załóżmy, że masz rację. Co właściwie chcemy zrobić? Ryzykować nasze skóry, żeby zbadać kulę i może odkryć, że to wszystko to tylko... efekty imprezy?

Rowena, dotychczas milcząca, odezwała się z determinacją w głosie.

- To nie były tylko efekty imprezy. Jestem w grupie przewodniej Szmaragdowych Oczów i wiem, że kula to nie jest zwykły przedmiot dekoracyjny. Ale nigdy nie chcieli nam powiedzieć, skąd pochodzi ani jak działa. Po prostu zawsze tam była.- Wytłumaczyła.

-Ale jak to? Nic więcej nie powiedzieli? Trochę mi to śmierdzi...- Powiedziałam, zdziwiona.

- Powiedziano nam tylko, że kula ma starożytne pochodzenie i jest kluczowym elementem utrzymującym Szmaragdowe Oczy w ukryciu przed resztą szkoły. I żeby jej nie dotykać, pod żadnym pozorem.- Dodała Rowena.

Veronica zmrużyła oczy, patrząc na przyjaciółkę.

- Więc... masz dostęp do tego miejsca poza imprezami, prawda?- Spytała. Rowena westchnęła ciężko.

- Technicznie tak, ale nigdy nie mogę tam iść sama. Zawsze musi być przy tym przewodniczący.- Wytłumaczyła.

- Więc musimy znaleźć sposób, żeby dostać się tam, kiedy nikogo nie będzie.- Powiedziałam, tonem sugerującym, że właśnie zaczęłam układać plan.

- To graniczy z cudem.- Mruknął Cygnus, bawiąc się mankietem swojej koszuli. Przez chwilę w pokoju zapanowała cisza, aż w końcu Veronica uniosła rękę, jakby była na lekcji.

- Czekajcie. Jeśli Rowena należy do grupy przewodniej, to może... możemy to wykorzystać. Co jeśli udałoby się jej wyprowadzić resztę przewodników z piwnic?- Zamyśliła się.

- A, co ja mam im powiedzieć?- Spytała Rowena, sceptycznie unosząc brew.

- Wymyślimy coś...- Powiedziała Veronica.- Może coś o awarii magicznego zabezpieczenia, które trzeba naprawić...

- Dobra, ale nawet jeśli Rowena wyprowadzi ich stamtąd, jak wejdziemy do środka? To miejsce jest zamknięte magicznie, a dostęp mają tylko członkowie grupy przewodniej.- Spytałam. Przeniosłam swój wzrok na Rowene z pytaniem w oczach.

- Czy mogłabyś... na chwilę zostawić drzwi otwarte, gdy reszta wyjdzie? W sensie, tak żebyśmy mogli się przemknąć?- Spytałam.

Rowena pokręciła głową.

- Nie da się. Drzwi zamykają się automatycznie po każdym wejściu i wyjściu, a klucz magiczny jest związany z każdym z nas. To działa jak pieczęć – wyczuwająca obecność.

- A ten wiersz? On nie jest kluczem?- Spytałam.

- Na czas imprezy przewodniczący używa jakiegoś zaklęcia, które na jakiś okres czasu pozwala wejść za pomocą hasła, ale za każdym razem jest inne. Po za imprezą wchodzimy dzięki przewodniczącemu.

- Ale powiedziałaś, że klucz jest związany z każdym z was, więc czy nie oznacza to, ze moglibyśmy wejść tylko z tobą?- Spytał Mark.

-Racja!- Powiedział Cygnus.

-Owszem, ale pierwsze przewodniczący musi otworzyć przejście, wtedy my możemy wejść i wyjść.- Wszyscy zmarkotnieli, ponieważ plan wydaje się bardziej niemożliwy do wykonania niż myśleliśmy.

- Powiedzmy, że uda nam się otworzyć drzwi z przewodniczącym, a potem pozbyć się ich z sali, co dalej?- Powiedziałam.

-A gdyby, udało nam się stworzyć fałszywy sygnał? Coś, co oszuka pieczęć i przekona drzwi, że wszyscy jesteśmy członkami grupy przewodniej?- Powiedział Mark.

Rowena spojrzała na niego zdziwiona.

- To by mogło zadziałać... ale potrzebowalibyśmy bardzo potężnego zaklęcia i dużo przygotowań.

-A w jaki sposób działa klucz? Bo jeśli chodzi tylko o rozpoznanie wyglądu osoby, to może eliksir wielosokowy?- Zaproponował Mark z pewnością w głosie. 

- Myślę, że to możliwe...- Mruknęła Rowena.- Można spróbować.

Rozmowy i planowanie trwały do samego rana. Każdy z przyjaciół otrzymał swoją rolę w misji i mniej więcej stworzyliśmy plan.

- Dobra! Podsumowując... Rowena. Twoim zadaniem jest w jakiś sposób przekonać przewodniczącego do pójścia na salę, żeby otworzył przejście, Jak? Nie wiem... ale coś wymyślimy. Wtedy ja, zanim przewodniczący wejdzie do środka zadbam, aby nam nie przeszkadzał. Mark przygotuje eliksir niewidzialności dla Cygnusa i Doriana. Chłopacy dzięki eliksirowi będą stać na korytarzu jako zwiadowcy i będą nas informować, gdyby ktoś szedł. Veronica będzie także pod odpowiadać za koordynację i komunikację dzięki zaczarowanym notatkom.- W trakcie planowania, Veronica wspomniała o magicznym notatniku, który posiada. Działa on tak, że gdy na jednej ze stron małego notatnika coś się napisze, treść pokazuję się na każdej innej na jakiś czas i znika. Kontynuowałam dalej.

-Każdy z nas będzie miał jedną i wrazie kłopotów, bądź zmiany planów, macie obowiązek poinformować po przez notatki. Myślę, że jak na razie to tyle...- Zakończyłam.

- To będzie ryzykowne...- Powiedziała Veronica, patrząc na wszystkich z powagą.- Ale jeśli to, co słyszeliśmy, ma jakikolwiek związek z kulą, musimy się dowiedzieć prawdy i pomóc Ophelie.

- I musimy być ostrożni. Bardzo ostrożni.- Dodałam.- Jeśli kula rzeczywiście jest częścią starożytnej magii, to muszę ją zabrać, a potem wyczarować jakieś zastępstwo, żeby nikt nie zauważył jej zniknięcia.- Mruknęłam.

- A co, jeśli coś pójdzie nie tak?- Zapytał Cygnus, z wyraźnym niepokojem w głosie, co było zadziwiające patrząc na jego miłość do figlów.

- To... nie pójdzie... Ale musimy spróbować, no nie?- Westchnęła Rowena, choć jej ton sugerował, że sama nie była tego do końca pewna.

Reszta poranka upłynęła na dokładnym omówieniu każdego szczegółu. Mark zaczął sporządzać listę zaklęć i ingrediencji potrzebnych do stworzenia magicznego sygnału i eliksiru. Veronica zaczęła projektować plan ucieczki na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

Mimo że próbowałam skupić się na planowaniu, nie mogłam przestać myśleć o ryczących dźwiękach i błaganiach o pomoc. Coś w głębi duszy mówiło mi, że nasza misja jest nie tylko ryzykowna, ale może też odkryć prawdy, których nikt z nich nie był gotowy poznać.

Wiedziałam jednak jedno... tej nocy piwnice Ilvermorny kryły tajemnice, które już wkrótce wyjdą na jaw.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro