Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ilvermorny

Dzień 94 bycia wampirem. 13 Września 1940r.

Podróż do nowej szkoły, idzie całkiem szybko... W ogóle to wszystko dzieję się za szybko... Jeszcze dwa dni temu normalnie uczęszczałam na lekcje, a dzisiaj opuszczam Londyn... Pozostawiając całe swoje życia z dnia na dzień.... Wraz z Sanguini'm nie mogliśmy się w teleportować do samej szkoły, ponieważ tak samo jak w Hogwarcie jest to nie możliwe. Oczywiście ja dałabym radę, tyle że, aby to zrobić muszę widzieć gdzie to jest i jak wygląda to miejsce...

Moje skrobanie piórem w dzienniku przerwał głos mojego towarzysza. Siedzieliśmy w przedziale pociągu, który miał nas doprowadzić do podnóży góry Greylock w Berkshires. Teleportowaliśmy się do Plymouth i stamtąd musieliśmy już przemieszczać się pociągiem.

-Myślę, że przed dostaniem się do szkoły, powinnaś się o niej trochę dowiedzieć. Czy wiesz cokolwiek na jej temat?- Spytał.

-Możliwe, że co nie co pamiętam...- Mruknęłam nieśmiało.

-No więc chętnie ci przypomnę... Zacznijmy od początku...Ilvermorny zostało założone w siedemnastym wieku i pierwotnie było szkołą z dwoma nauczycielami i dwoma uczniami. Na początku swojej działalności szkoła mieściła się w małej, kamiennej chatce zbudowanej przez irlandzką imigrantkę, czarownicę Izoldę Sayre oraz jej niemagicznego męża, Jamesa Stewarda. Szkoła zaczęła istnieć, kiedy para adoptowała dwóch synów- Chadwicka oraz Webstera Bootów. Dzieciaki chciały uczyć się w Hogwarcie, jednakże Izolda i James nie mogli pozwolić sobie na powrót do Irlandii. Z tego też powodu kobieta sama urządziła swoim dzieciom szkołę. Aby ta nabrała takiego samego charakteru jak Hogwart, także powstały w niej cztery domy, na cześć czterech osób, które instytucję tę tworzyły. Chadwick stworzył dom Gromoptaka, Webster Wampusa, Izolda Rogatego Węża, natomiast James Pukwudgie. Wybrali oni nazwy swoich ulubionych stworzeń na tytuły domów, jednakże (o czym jeszcze wtedy nie wiedzieli) część ich „ja" przeszła na każdy z nich.

-Tak jakoś wychodzi, że mam z nimi nieco wspólnego.- Mruknęłam, na co mężczyzna spojrzał zaciekawionym spojrzeniem. Złapałam za różdżkę i pokazałam mu ją. Sanguini przyglądał się ale nie rozumiał, co ma wspólnego z tym moja różdżka.

-Jak mówiłeś bracia Boot byli adoptowanymi synami. Izolda obiecała Chadwickowi różdżkę na jedenaste urodziny. Później miała ten sen z rogatym wężem, gdzie zdobyła kawałek jego rogu. W rzeczywistości także udało jej się go zdobyć. Na świcie są tylko dwie różdżki z rdzeniem z rogu węża. Właśnie tych braci... i jedna z nich teraz wybrała mnie.- Wskazałam ponownie różdżkę. Sanguini wziął ją ode mnie i przyglądał jej się uważnie.

-Mało tego, jestem z nimi spokrewniona. a przynajmniej na to by wychodziło...- Mruknęłam.

-Jak to?- Spytał zaciekawiony.

- Gormlaith... ciotka która z nimi walczyła jest Gount. Jestem spokrewniona z nimi. Mimo wszystko to nadal dosyć daleka rodzina... Wróćmy do tematu szkoły...- Postanowiłam wrócić z rozmową na odpowiednie tory.

-Tak... Szkoła przez jakiś czas składała się tylko z Webstera i Chadwicka, ale z czasem wieści o niej rozeszły się poza rodzinny dom założycieli. Dwóch magicznych chłopców z plemienia Wampanoag dołączyło do szkoły, razem z matką i jej dwiema córkami z Narragansett – wszyscy byli zainteresowani nauką techniki wykonywania różdżek w zamian za podzielenie się ich własną wiedzą magiczną. Każdy został zaopatrzony w różdżki wykonywane przez Izoldę i Jamesa. Do 1634 roku domowa szkoła wyrosła ponad najśmielsze marzenia rodziny Izoldy. Dom rozszerzał się z każdym rokiem. Przybywało coraz więcej uczniów i o ile szkoła wciąż była mała, dzieciaków było wystarczająco wiele, by spełnić marzenie Webstera o zawodach między domami. Z racji tego, że renoma szkoły nie wyszła jeszcze ponad lokalne rdzennoamerykańskie plemiona i europejskich osadników, uczniowie w niej nie mieszkali. Jedynymi ludźmi, którzy zostawali w Ilvermorny na stałe byli Izolda, James, Chadwick, Webster i bliźniaczki, które Izolda urodziła: Marta i Rionach.- Zatrzymał się.- Później nastało to o czym wspomniałaś... Ich ciotka. Myślę, że powinnaś poznać więcej detali tej sprawy...- Rozpoczął opowiadanie całej historii.

-Rodzina była tak zapracowana, że nie myślała o śmiertelnym zagrożeniu, które już zmierzało ku nim z dalekiej Wielkiej Brytanii. To niebezpieczeństwo okazało się okrutną ciotką Izoldy, Gormlaith, o której wspomniałaś. Kobieta zamierzała zabić całą rodzinę, ponieważ gardziła mugolami i osobami o „brudnej krwi". Rozwścieczyło ją to, że jej siostrzenica związała się z mugolem, a ponadto naucza wszystkich magii. Dziewczyna nie mogła kształcić się w Hogwarcie, ponieważ ciotka jej nie pozwoliła. Gdy już Gormlaith dotarła pod zamek Ilvermorny posłała w kierunku niego zaklęcie usypiające, skierowane na Jamesa i Izoldę. Nie wiedziała o istnieniu bliźniaczek i braci Boot. Starszy z nich wybiegł walczyć z kobietą, natomiast młodszy próbował obudzić rodziców. Na nic zdziałały jego krzyki i wrzaski. Rodzeństwo postanowiło stawić czoła atakującej. W tym samym czasie, gdy oni się pojedynkowali, zbudziły się bliźniaczki. Ich płacz przełamał klątwę ciążącą na Izoldzie i Jamesie. Niestety, różdżka dyrektorki Ilvermorny była bezużyteczna, ponieważ Gormlaith uśpiła ją, jako jej prawowita właścicielka. Atakująca przesuwała rodzinę w stronę pokoju bliźniaczek, gdzie był ich ojciec, gotowy oddać swe życie za córki. Gdy już ciotka miała zabić swą siostrzenicę, ta zawołała imię swego ojca, którym wcześniej nazwała swego przyjaciela, Pukwudgie. Ten jak na zawołanie przybył do zamku i strzelił bełtem zatrutych strzał w Gormlaith. Kobieta próbowała za wszelką cenę uniknąć śmierci, lecz na nic się to zdało. Pozostała z niej jedynie kupka popiołu i połamana różdżka. Po tym wydarzeniu, James powitał markotnego wybawiciela, mówiąc mu, że cieszy się, że nazwał swój dom na jego cześć. Mówi się, że to właśnie te słowa zmiękczyły Pukwudgie. Następnego dnia cała jego rodzina wprowadziła się do Ilvermorny pomagając w odbudowaniu zamku po ataku Gormlaith. Ostatecznie William wynegocjował zapłatę dla wszystkich Pukwudgie, mieli oni pracować jako ochroniarze i konserwatorzy w Ilvermorny. Pozostali tam do dziś.- Zakończył.

-Czym są te Pukwudgie?- Spytałam, szczerze nie mając pojęcia czym owe stworzenia są.

-Pukwudgie to magiczne stworzenie pochodzące z Ameryki Północnej. Mają szarą skórę, są niskie – o wzroście wahającym się od dwóch do trzech stóp oraz mające duże uszy, przypuszczalnie podobne do tego, co możemy zauważyć u skrzatów domowych. Pukwudgie są dalekimi, amerykańskimi krewniakami europejskich goblinów.- Wytłumaczył. Po czym ponownie zaczął opowiadać o szkolę.

-Renoma Ilvermorny stale rosła w ciągu następnych lat. Granitowy dom rozrósł się do rozmiarów zamku. W celu zaspokojenia rosnącego zainteresowania, zatrudniono w szkole więcej nauczycieli. Po jakimś czasie normą stało się, że wysyłano tam w celu nabycia magicznego wykształcenia wszystkie czarodziejskie dzieci z całej Ameryki Północnej. Sama szkoła stała się szkołą z internatem. Do XIX wieku Ilvermorny zdobyło międzynarodową sławę, którą cieszy się do dziś. Izolda i James przez wiele lat dzielili stanowisko dyrektora szkoły, kochając kolejne pokolenia uczniów jak członków własnej rodziny. Chadwick został w pełni wyszkolonym czarodziejem i wiele podróżował, o czym napisał serię książek - Czary Chadwicka (tomy I – VII), które stały się podstawowymi podręcznikami w Ilvermorny. Poślubił on meksykańską uzdrowicielkę, Josefinę Calderon, i do dziś ród Calderon-Boot pozostaje jednym z najbardziej znaczących w magicznej części Ameryki.- Przerwałam mu.

-To oznacza, że właśnie jego różdżkę posiadam.- Podekscytowałam się.

-Albo Webstera...- Sprostował.

- Jeden z braci poległ, więc musiał to być Webster.- Wytłumaczyłam.

-Bzdury... Przed utworzeniem MACUSA (Magiczny Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki) w Nowym Świecie brakowało czarodziejskich służb kontrolujących przestrzeganie prawa. Webster Boot został kimś, kogo dzisiaj moglibyśmy nazwać aurorem do wynajęcia. Podczas eskortowania pewnego szczególnie paskudnego czarnoksiężnika do Londynu, Webster poznał młodą szkocką czarownicę pracującą w Ministerstwie Magii, w której od razu się zakochał. Doprowadziło to do powrotu rodziny Bootów do swojego rodzinnego kraju. Potomkowie Webstera kształcili się w Hogwarcie. Bądźmy szczerzy... Wiele informacji wśród, których żyją czarodzieje Wielkiej Brytanii, są najprościej w świecie przestarzałe...- Żachnął się.- Po za tym, to właśnie z tego powodu musisz zmienić szkołę. Ponieważ w twoich kraju nadal jedyne co wiedzą o wampirach, to to że działa na nas czosnek... Niedorzeczne.-Wybuchł śmiechem. Gdy się uspokoił wrócił do rodziny założycieli.

-Marta, starsza z bliźniaczek Jamesa i Izoldy, była charłakiem. Choć dziewczyna była bardzo kochana przez rodziców, jak jej adopcyjni bracia, dorastanie w Ilvermorny było dla niej bardzo bolesne, z racji tego, że sama nie była w stanie korzystać magii. Ostatecznie wyszła za mąż za niemagicznego brata przyjaciółki z plemienia Pocomtuc i odtąd żyła jako niemag. Rionach natomiast, najmłodsza córka Jamesa i Izoldy, przez wiele lat nauczała w Ilvermorny obrony przed czarną magią. Nigdy nie wyszła za mąż. Swego czasu krążyła plotka, że – w przeciwieństwie do Marty - Rionach urodziła się z umiejętnością rozmawiania z wężami i właśnie dlatego była zdeterminowana nie przekazywać dziedzictwa Slytherin'a dalszym pokoleniom. Amerykańska gałąź rodziny nie była świadoma tego, że Gormlaith nie była ostatnim potomkiem Gauntów i że linia nadal żyje w Anglii.

-Tak, nadal żyją... Okropni czarodzieje...- Mruknęłam na wspomnienia z dzieciństwa, które rozeszły się po mojej głowie.

-Izolda i James dożyli ponad stu lat. Na własne oczy widzieli jak granitowy domek nazwany Ilvermorny stał się granitowym zamkiem. Zmarli ze świadomością, że ich szkoła jest tak popularna wśród magicznych rodzin zamieszkujących Amerykę Północną, że te domagają się, by ich dzieci właśnie tam były kształcone. Zatrudnili nauczycieli, wybudowali sypialnie, z pomocą potężnych zaklęć ukryli szkołę przed niemagami. W XVIII wieku doszło do wielkiego zachwiania sekretu Ilvermorny. Potomek Czyścicieli, Bartłomiej Barebone zdołał wyciągnąć informacje o szkole od niejakiej Dorki Twelvetrees. Wydrukował adres i dane na temat placówki oraz Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki (MACUSA) i przeprowadził zażartą kampanię w celu uświadomienia wszystkim istnienia magii. Był to bezpośredni powód dla uchwalenia prawa Rappaport.

-Chwila... Czyściciele?  Prawo Rappaport?- Wypytywałam, ponieważ nie miałam bladego pojęcia o czym mówi...

-Czyściciele to  była grupa bezwzględnych czarodziejów, najemników najróżniejszych narodowości, którzy byli aktywni w Stanach Zjednoczonych w pewnym momencie historii. Był to budzący postrach oddział polujący nie tylko na kryminalistów, ale na każdego, za kogo można było otrzymać odrobinę złota. Z czasem Czyściciele zaczęli pozwalać sobie na coraz śmielsze działania. Z dala od jurysdykcji ich ojczystych magicznych rządów, wielu narzucało swoje własne prawa z nieuzasadnionym okrucieństwem. Czyściciele wkroczyli do świata tortur i rozlewu krwi, posunęli się nawet do handlu swoimi pobratymcami. Pod koniec XVII wieku liczba Czyścicieli w Ameryce znacznie wzrosła. Istnieją dowody, że potrafili dla nagrody wydać naiwnej niemagicznej społeczności innych niemagów, podając ich za czarodziejów. Pierwszym zadaniem nowo powstałego MACUSA było postawienie przed sądem Czyścicieli, którzy zostali skazani na śmierć. Niektórzy z najpodlejszych Czyścicieli zdołali uciec przed wymiarem sprawiedliwości. Zostały wydane międzynarodowe nakazy ich aresztowania, dlatego postanowili wtopić się w środowisko niemagów. Część z nich poślubiła osoby niemagiczne i założyła rodziny, z których eliminowano czarodziejskie dzieci. Żądni zemsty Czyściciele, przekazywali potomkom silną wiarę w istnienie magii oraz przekonanie, że należy pozbyć się wszystkich czarodziejów i czarownic. Amerykański historyk świata czarodziejów, Teofil Abbot, zidentyfikował kilka takich rodzin. Bartłomiej Barebone, amerykański niemag, w którym zakochała się czarownica Dorka Twelvetrees, był potomkiem jednego z Czyścicieli.- Mężczyzna podkreślił słowo ,,zakochała'', co od razu pomogło połączyć kropki. Dorki zakochała się w nim i wyjawiła gdzie należy szukać szkoły.

Mężczyzna widział po moim wyrazie twarzy, że nie musi mi nic więcej tłumaczyć i przeszedł dalej.

-Co do  prawa Rappaport...Zabrania ono kontaktów czarodziejów z niemagami, narzuca ścisłą segregację między nimi. Czarodziejom nie wolno nawiązać przyjaźni ani poślubiać niemagów, a kary za złamanie tego prawa są niezwykle surowe. Komunikację z niemagami dopuszcza się wyłącznie w zakresie niezbędnym do wykonywania codziennych czynności. Zgodnie z tym prawem czarodzieje dopiero po osiągnięciu pełnoletniości mogą legalnie posiadać różdżkę poza szkołą: różdżki są przyznawane młodym czarodziejom, gdy przybywają oni po raz pierwszy do Ilvermorny i muszą pozostać w szkole na czas wakacji. Tobie oczywiście nikt różdżki zabierać nie będzie...- Zapewnił mnie, gdy zobaczył moją zaniepokojoną minę.- Prawo Rappaport uwydatniło różnice kulturowe pomiędzy amerykańskim i europejskim środowiskiem czarodziejów i sprowadziło magiczną społeczność Amerykanów jeszcze głębiej pod ziemię. Przynajmniej ja tak uważam.- Zakończył.

-Czy ja także zostanę przydzielona to jednego z domów?- Spytałam, lekko odbiegając od tematu.

-Ach... tak, oczywiście że tak.- Powiedział wesoło.- Co prawda będzie to jedyny raz, gdy ceremonia przydziału odbędzie się tylko dla jednej uczennicy i w dodatku nieco później niż pierwszego września.- Podekscytował się jeszcze bardziej.

-Czyli nie obędzie się od zwrócenia na siebie uwagi całej szkoły?- Spytałam żartobliwie.

- Och nie, nie przejmuj się. Ceremonia odbędzie się podczas lekcji, więc żadnych świadków.- Zaśmiał się...- Później oprowadzę cię po szkolę. Następnego dnia na śniadaniu na pewno cała szkołą zwróci na ciebie uwagę, ponieważ dyrektor już wspomniał o nowej uczennicy i jej ciężkiej przypadłości na dzisiejszym śniadaniu...- Zaśmiał się.

-Tylko tego brakowało... Pewnie zrobili ze mnie ofiarę losu, co?- Prychnęłam.

-Nieco tak...- Zaśmiał się.- Będzie dobrze...

Linki:

https://harrypotter.fandom.com/pl/wiki/Szkoła_Magii_i_Czarodziejstwa_Ilvermorny?so=search#Lokalizacja

Myślę, że przez całą przygodę będę się opierać na tym linku i wyobraźni... Miłego dzionka. - Autorka <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro