Animag i wtajemniczenie
Czas do świąt wielkanocnych minął o wiele szybciej niż się spodziewałam. To głównie dzięki chłopakom. Okazało się, że nie są tak wkurzający jak to wyglądałoby na początku, oczywiście nadal są irytujący, jednak w mniejszym stopniu. Przez ostatnie tygodnie do świąt nie działo się nic szczególnie ciekawego. Tylko jedna sytuacja była godna uwagi. Lestrange postanowił znów zaufać Irytkowi, co jak zawsze nie wyszło mu na dobre.
Oboje zaplanowali aby po śniadaniu obrzucić cały stolik gryfonów, łajno bombami. Wszystko poszłoby po ich myśli gdyby nie dyrektor Dippet, który ostrzeżony o zamiarach, wszedł do wielkiej sali. Lestrange musiał codziennie, aż do świąt wielkanocnych, po lekcjach sprzątać jedno, całe pomieszczenie w Hogwarcie. Oczywiście woźny Pringle nie oszczędzał chłopaka, przez co dostawał same najbrudniejsze i najbardziej zakurzone pomieszczenia. Lestrange nie był zadowolony. Jakby było tego mało, okazało się, że to Irytek go zdradził. Powiedział dyrektorowi, że jeden ze ślizgonów poprosił go o pomoc w zrobieniu bałaganu w wielkiej sali, po śniadaniu. Oczywiście, gdy dyrektor wpadł do sali, Irytka już tam nie było.
-Czy w końcu do ciebie dotrze, że Irytek nigdy ci w żaden sposób nie pomoże?- Spytał zrezygnowany Tom, podśmiechując lekko pod nosem.
Siedzimy właśnie przy stole Slytherin'u w wielkiej sali, zajadając się obiadem. Zmęczony jak nigdy w życiu, Lestrange usiadł przy stole, patrząc na jedzenie.
-Cieszę się, że jutro już przerwa świąteczna. Pringle chyba specjalnie, z powodu świąt, dał mi dzisiaj nieźle popalić. Wcześniej po prostu sprzątałem sale z kurzu i tyle, a dzisiaj zabrał mnie do jakiejś obskurnej piwnicy. Pełno tam było ogromnych beczek.- Spojrzałam na niego, gdy jak gdyby nigdy nic nakładał sobie jedzenia. Jeśli to było tam samo pomieszczenie, w którym jest przejście do komnaty mapy, to może być problem.
-I co było takiego strasznego tam, co?- Zaśmiałam się, oczywiście nie był to prawdziwy uśmiech. Muszę wyciągnąć z niego jak najwięcej.
-Rozumiecie, że nie pozwolił mi użyć różdżki , aby przenieść te beczki. Musiałem wszystko robić bez magii. Po za tym nic tam nie było, pare drzwi i starych obrazów, pełno beczek. Masakra.- Zakończył, zapychając się jedzeniem.
-Jako, iż wszyscy, zapewne wracacie do domu na święta to może spotkajmy się w pokoju życzeń dzisiaj.- Wypalił nagle Riddle.
Wszyscy rozeszliśmy się w swoje strony po zakończonym posiłku. Postanowiłam, że pójdę wysłać sowę do William'a i Gilberta z życzeniami wielkanocnymi. Zaraz po tym od razu udałam się do pokoju życzeń.
Gdy weszłam do środka był tam już Tom.
-Szybko się spakowałaś.. reszcie jak widać, potrzeba więcej czasu.- Zaśmiał się, nie odwracając wzroku od książki. Podeszłam do niego i schyliłam się aby przeczytać tytuł.
-,,Tajemnice najczarniejszej magii'... ambitnie. Jestem szybciej niż oni, ponieważ nie mam po co się pakować.- Zaśmiałam się. Chłopak zdziwiony, podniósł głowę znad księgi.
-Czyli...zostajesz?- Spytał, upewniając się.
-Czyli zostaje. A co masz jakieś plany? Sam na sam, ze sobą?- Spytałam, śmiejąc się. Chłopak usiadł w fotelu, kładąc księgę na kolanach, jednak skupiając się na konwersacji ze mną.
-A William? Ten lokaj. Nie jesteście jak rodzina?- Spytał.
-Oczywiście, że jest jak rodzina, jednak to nie to samo. Gdy tato jeszcze żył, gdy były święta, czy jakiekolwiek dni wolne dla William'a, on nie spędzał ich z nami, tylko ze swoją rodziną, żoną i dziećmi. Teraz gdy taty nie ma, cały czas musiał być ze mną. Nawet na święta nie wracał do domu, nie wracał tam prawie w ogóle. Przez to staram się, zwłaszcza teraz gdy mogę, dać mu jego stare życie. Dlatego też zostaje tutaj.- Powiedziałam, siadając na fotelu obok, wyciągając księgę z torby.
-Rozumiem. Myślę, że na chłopaków jeszcze trochę poczekamy.- Powiedział, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
- Chyba tak, więc może wykorzystajmy tę chwilę spokoju, co?- Zaśmiałam się ruszając znacząco księgą, mając na celu zgłębienie się w lekturze. Chłopak zrozumiał od razu. Uśmiechnął się lekko pod nosem i wrócił do swojej księgi.
Otworzyłam księgę na pierwszej stronie i zaczęłam czytać.
Animag to czarodziej lub czarownica mająca zdolność zmiany, w każdym możliwym momencie w jedno, konkretne zwierzę. Jest to umiejętność nabyta, należy posiąść wiedzę i dokonać przemiany.
Warto jest znać różnicę pomiędzy animagiem a metamorfomagiem.
Metamorfomag to czarodziej lub czarownica, którzy w każdej chwili potrafią zmienić dowolnie swój wygląd bez pomocy eliksirów, czy czarów. Nie można było nauczyć się tej umiejętności, ale czarodziej mógł się z nią urodzić. Przy silnych wstrząsach emocjonalnych mogło dojść do jej zaniku, co sprawiało, że całkowita, a nawet częściowa, zmiana wyglądu nie była możliwa.
Podobnie jak wiele innych rodzajów magii, zdolności danego metamorfomaga zależne są od jego stanu emocjonalnego. Pojawienie się u danego metemorfomaga jakichkolwiek emocji np. smutek lub złość są widoczne dla innych (m.in. przez zmianę koloru włosów). Silne emocje takie jak smutek czy wstrząs mogą mieć wpływ na zaniknięcie umiejętności transformacji na jakiś czas lub na zawsze.
Różnice między animagami a metamorfomagami:
W przeciwieństwie do animagów, metamorfomagowie mogą przybierać różne formy, a nie tylko jedną. Potrafią: zmienić płeć, wiek, albo jedną część swojego ciała np. długość nosa, czy jego grubość. Animagowie zaś mogą przekształcać się do woli w tylko jedno zwierzę, które jest określeniem ich cech wewnętrznych. Metamorfomag również może zostać animagiem.
Urodzenie się metamorfomagiem jest zdolnością bardzo wyjątkową. W żadnym z znanych przypadków, umiejętność ta nie przechodzi z pokolenia na pokolenie, a ukazuję się bardzo rzadko.
Przemiana w animaga jest niezwykle złożonym i zabierającym wiele czasu procesem – czarodzieje potrzebują wielu lat ćwiczeń i praktyki, aby uniknąć komplikacji podczas przemiany. Jeżeli człowiek jest niecierpliwy i próbuję dokonać na sobie transformacji przed czasem, może do końca życia pozostać w połowie zwierzęciem, a w połowie człowiekiem, ponieważ nie istnieje żaden lek usuwający skutki takiego postępowania, dlatego też wierzy się, że na tysiąc czarownic czy czarodziejów mniej niż jeden zostaje animagiem.
Niektórzy czarodzieje po prostu czuli, że ich umiejętności mogły być wykorzystywane w innej postaci, że w obecnej się marnowały, dlatego wybierali bycie animagiem.
Animagiem zostaje się tylko w postaci jednego, konkretnego zwierzęcia. Nie jest ono wybierane przez danego czarodzieja, tylko zależy od jego wyglądu i cech osobowości. Zwierzęca forma animaga nie jest ograniczona długością życia stworzenia, w jaki się zamieni.
Zazwyczaj forma zwierzęca animaga, zdarza się, że jest także jego patronusem. Jednak, należy pamiętać, że nie zawsze.
Informację te są jak najbardziej ważne, jednak bardzo zależy mi aby dowiedzieć się jak dosłownie wygląda, proces przemiany. Zaczęłam szybko przeglądać stronę za stroną, przekartkowując księgę. Było to dosyć gwałtowne i szybkie, przez co i lekko hałaśliwe. Tom spojrzał na mnie z nad swojej książki.
-Sorry.- Mruknęłam, obrzucając go szybkim spojrzeniem, ale szybko wracając do stronnic, ponieważ moim oczom ukazały się te słowa: Proces stawania się Animagiem. Utkwiłam swój wzrok w tekście.
Proces, w którym człowiek staje się animagiem, zaczyna się od tego, że na przestrzeni jednego miesiąca (od pełni księżyca do pełni) należy nieprzerwanie trzymać w ustach pojedynczy liść mandragory. W żadnym wypadku nie można go połykać ani wyjmować z ust. Jeśli liść został wyjęty z ust, cały proces należy rozpocząć od nowa. Następnie ów liść należy wykorzystać do uwarzenia skomplikowanego eliksiru. Przy odpowiednich warunkach należy wypowiedzieć zaklęcie Amato Animo Animato Animagus, które jednak trzeba również recytować każdego dnia oraz wieczora, oraz wypić gotowy eliksir.
Zaklęcie musi być recytowane o wschodzie i zachodzie słońca, każdego dnia przed spożyciem animagicznego eliksiru. Inkantację recytuję się również przed wypiciem eliksiru, który należy spożyć tuż po rozpoczęciu burzy z piorunami. Zaklęcie wypowiada się, kładąc czubek różdżki nad sercem.
Z tego powodu, że eliksir można spożyć tylko podczas burzy z piorunami, możliwe że przyszli animadzy musieli powtarzać tą samą inkantację przez tygodnie, miesiące, a nawet lata. Nieprzestrzeganie codziennych recytacji powodowało, że nie stawało się w pełni funkcjonalnym animagiem.
Jedyne co mi pozostało to, jak się okazało, całkiem wymagający i skomplikowany Przepis na eliksir.
Składniki:
Skórka z chodzącej niewidzialnej skorupy
Żółtko ze złotego jaja
Sproszkowane pierze z kolorowych skrzydeł
Żezło drzewa z wrzosowiska
Liść mandragory
Instrukcje:
Przygotowanie skórek: Delikatnie usunąć skórkę z chodzącej niewidzialnej skorupy i starannie ją oczyścić. Skórka ta jest kluczowym składnikiem eliksiru i musi być dobrze przygotowana.
Otrzymanie żółtka: Złote jaja są rzadkimi i magicznymi jajami, dlatego zdobycie jednego jest trudne. Ostrożnie oddzielić żółtko od białka i umieścić je w naczyniu.
Sproszkowanie pierza: Sproszkować pierze z kolorowych skrzydeł, dbając o to, by utrzymać ich magiczną energię. Pierze te nadają eliksirowi właściwości transformacyjne.
Przygotowanie żezła drzewa z wrzosowiska: Żezło drzewa z wrzosowiska jest potrzebne do mieszania eliksiru. Wybierz odpowiednie drzewo i odpowiednio je przygotuj, aby uzyskać żezło do mieszania.
Mieszanie składników: W dużej, metalowej misce, połączyć skórkę z chodzącej niewidzialnej skorupy, żółtko ze złotego jaja oraz sproszkowane pierze. Zaczynając od wolnych, kontrolowanych ruchów, delikatnie mieszaj składniki przy użyciu żezła.
Zaklęcie mieszania: W trakcie mieszania, zastosuj zaklęcie "Amalgamor", aby składniki zaczęły łączyć się w jednolitą masę. Zaklęcie to pomoże zachować spójność eliksiru.
Nakierowanie energii magicznej: Koncentruj swoją magię i skup ją na eliksirze, wyobrażając sobie zamianę w wybrane zwierzę. Energia ta będzie miała wpływ na właściwości transformacyjne eliksiru.
Zaklęcie stabilizujące: Aby uniknąć niepożądanych efektów ubocznych, zastosuj zaklęcie "Stabiliarmus" nad eliksirem, aby nadać mu stabilność i kontrolę.
Gotowy eliksir: Gdy eliksir nabierze jednolitego wyglądu i stanie się gęsty, jest gotowy. Należy go przelać do małego buteleczki i dokładnie ją zakorkować.
Użycie eliksiru: Przyjmowanie eliksiru animagicznego wymaga skupienia i koncentracji. Efekty eliksiru są czasowe i ustępują w miarę upływu czasu.
Teraz rozumiem, dlaczego tak dużo pisali o tej cierpliwości i o tym, że może zając mi to pare lat. Samo znalezienie składników zajmie mi dużo czasu. Powinnam już zacząć.
Nagle do pomieszczenia weszła pozostała trójka. Zamknęłam książkę i schowałam z powrotem do torby. Resztę czasu spędziliśmy na rozmowach o lekcjach, innych uczniach.
-Co sądzicie o mugolach?- Spytał nagle Tom.
-Ohydne szlamy, Hogwart powinien być tylko dla czarodziejów czystej krwi i co najwyżej dla czarodziei półkrwi. Nie rozumiem, dlaczego przyjmują całkowicie nie magicznych.- Avery szturchnął go patrząc to na niego, to na Toma.
-Nie wiem, kim byli moi rodzice, więc nie oceniajcie za szybko.- Powiedział Tom patrząc na nich bez emocji.
-Na pewno jesteś czystej krwi. Do Slytherin'u nigdy nie trafiła żadna szlama. W ostateczności możesz być półkrwi, tacy zdarzali się być ślizgonami.- Sprostował Rosier.
-To akurat racja, nigdy nie słyszałam o jakimkolwiek czarodzieju, w pełni pochodzenia mugolskiego, którego przydzieliliby do Slytherin'u. W końcu przydział opiera się na tym czego pragnęli i chcieli pierwsi założyciele, a jak wiemy Salazar Slytherin nie chciał szlam w swoim domu. Nalegał nawet na całkowite usunięcie ich ze szkoły, jednak pozostała trójka miała przewagę, więc odszedł.- Powiedziałam. Na twarzy Toma ukazała się ulga? Tak mi się przynajmniej wydaje.
-Moja opinia na ten temat jest taka sama jak Lestrange'a.- Odparł Rosier, bez większego tłumaczenia.
-Ja uważam podobnie, jednak utrudnianie im życia w Hogwarcie niczego nie zmieni, po za tym według mnie to po prostu strata czasu, wolę się skupić na nauce. Zmieniłabym zdanie tylko w wypadku, gdybym została ministrem magii i miałabym rzeczywistą władzę, dzięki której mogłabym to zmienić, ale nie mam.- Powiedziałam. Avery pomachał głową, zgadzając się z tym co powiedziałam.
- Słusznie.. nie ma sensu marnować na nich czasu.- Dodał Tom i zamknął księgę.
-Późno już, powinniśmy się zbierać do pokoju wspólnego.- Powiedział Riddle i wszyscy ruszyliśmy w stronę lochów.
Następnego dnia, gdy zjedliśmy śniadanie, całą piątką ruszyliśmy do głównych drzwi. Wraz z Tomem pożegnaliśmy się z Lestrange'm, Rosier'em i Avery'm, po czym wróciliśmy do środka.
To dzisiaj. Muszę dostać się do komnaty mapy, sama. Patrząc na to, że jest nas naprawdę mało, to może być ciężko z tą samotnością. Razem z Tomem spędziliśmy większość czasu na siedzeniu w bibliotece. Profesor Marrythought postanowiła nas nie oszczędzać, podobnie jak inni nauczyciele, zadając nam górę prac domowym. Dlatego też, właśnie jestem w trakcie pisania pracy na obronę przed czarną magią. Esej na 3 strony pergaminu o wszelakich sposobach ochronny przed czarną magią. Siedziałam nad tym, aż do czasu obiadu. Gdy siedzieliśmy w wielkiej sali, pustka jaka tam panowała była ogromna. Przy stole nauczycielskim, brakowało i o dziwo tylko kilku profesorów. Przy stole Gryfonów siedziała spora grupka, prawdopodobnie około 9 osób. Stół Krukonów zajmowała dwójka chłopaków, patrząc po ich wyglądzie, mogą być już na szóstym bądź siódmym roku. Stół Puchonów był kompletnie pusty. Przy naszym stole siedzę ja, a obok mnie Tom. Na przeciw nas siedzi Lilith, Astoria i Orion. Orion Mistwood, ślizgon z drugiego roku. Nieco dalej trójka czwarto rocznych.
Dyrektor zabrał głos, składając wszystkim życzenia świąteczne, a potem stół zapełnił się jedzeniem, tylko w miejscach, gdzie siedzieliśmy. Gdy wszyscy pozapychaliśmy żołądki, Tom jako pierwszy wstał od stołu, zwracając się w moją stronę:
-Będę w bibliotece jak coś.-Powiedział, wyczekując mojej odpowiedzi.
-Dobrze, miłego czytania, ja będę w dormitorium z Lilith.. wiesz babskie sprawy. Może gdzieś połazimy sobie. Będę w pokoju wspólnym pod wieczór, gdybyś mnie potrzebował.- Uśmiechnęłam się, na co chłopak skinął głową i odszedł.
Lilith tylko uśmiechała się jak głupia, ewidentnie zdezorientowana. Gdy tylko chłopak zniknął za drzwiami, przestała się uśmiechać i spojrzała na mnie zaciekawiona. Popatrzyłam na Astorię, która mimo bycia zajętą Orionem, jednym uchem podsłuchiwała i czekała aż coś powiemy.
Popatrzyłam na Lilith, potem na Astorię i na drzwi. Dziewczyna spojrzała w stronę Astorii, a potem na mnie i kiwnęła lekko głową. Obie wstałyśmy w tym samym czasie i ruszyłyśmy na przechadzkę, ku błoniom.
-Myślę, że uśmiechając się jak głupia do sera, uwierzył, że rzeczywiście miałyśmy takie plany, a teraz gadaj prawdę.- Powiedziała gdy wyszłyśmy na zewnątrz.
-Mogę ci zaufać? To bardzo ważne, nie może się nikt dowiedzieć. Jasne?- Powiedziałam patrząc na nią z powagą, aby zrozumiała, że to nie są żarty.
-Tak. Będę milczeć jak grób.- Powiedziała.
Zaczęłam jej opowiadać od samego początku, o moich snach, o Marianne, o wszystkim co udało mi się dowiedzieć na temat Ominisa, Sebastiana i o wojnie goblinów z 1890r. Powiedziałam również o różdżce, przejściu w podziemiach działu ksiąg zakazanych. A także o ostatnich wydarzeniach, czyli komnacie mapy.
-Potrzebuję tam pójść, ale nie wiedziała jak zrobić sobie wolny dzień od Riddla. Oczywiście nie byłoby trudno ale nie chce żeby coś podejrzewał, rozumiesz?- Powiedziałam, gdy siedziałyśmy na szalu dziewczyny, patrząc na łąkę i las przed nami.
-Czyli, idziemy tam?- Powiedziała lekko podekscytowana.
-Muszę, później nie będzie lepszej okazji, a nie mogę już zwlekać.- Powiedziałam, po czym wstałyśmy i ruszyłyśmy z powrotem do zamku.
https://harrypotter.fandom.com/pl/wiki/Animag
https://harrypotter.fandom.com/pl/wiki/Metamorfomag
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro