Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Czy mogę ją pocałować..?"


          Życie jest pełne niespodzianek... Jakże nieprzewidywalne i wcale nie proste. Większość z nas nie zastanawia się, co przyniesie ze sobą nowy dzień. Kto zadaje sobie pytanie, co mogłoby zniszczyć moje idealne życie? Pamiętam dobrze tą dziewczynę. Tą niewinną osóbkę, której los pokrzyżował plany. Wiele nocy przepłakała... Wylała morze łez, gdy na jej drodze pojawił się on, choć przecież nic nie zrobiła. Chciała zostać prawnikiem, ale to prawo w pewnym sensie ją zniszczyło...
          Pamiętam, miała na imię Ania. Śliczna, ciemnowłosa dziewczyna. Nie była wysoka, ale do niskich też nie należała. Dbała o swój wygląd, choć lubiła trzymać się w cieniu innych. Miała kilka zaufanych przyjaciółek, które nigdy jej nie skrzywdziły. Dobrze się uczyła, każdą wolną chwilę poświęcała na naukę. W końcu chciała się dostać na prawo, a to wcale nie było takie łatwe. Rodzina uważała ją za skrytą dziewczynę, co okazało się być prawdą. Nie lubiła mówić o problemach. Uważała, że łatwiej będzie, gdy zachowa to dla siebie. Och, Aniu... Miałaś siedemnaście lat, gdy wychodziłaś z domu. Nie wiedziałaś, dlaczego to zrobiłaś. Miała to być zwykła impreza u znajomej. Namówiła Cię na nią twoja przyjaciółka. Nieśmiała dziewczyna na imprezie. Wydawało Ci się to takie nierealne... Założyłaś więc czarną sukienkę, ułożyłaś włosy i zrobiłaś mocniejszy makijaż. Pamiętam tą imprezę. Uśmiechałaś się stojąc w rogu pokoju, gdy podszedł do ciebie. Był pijany. Zaczął Cię podrywać. Próbowałaś go odrzucić, lecz nie było to wcale takie łatwe.
-Odczep się ode mnie...-mówiła, a gdy nie reagował, odepchnęła go.
-Hej, mała... Zastanów się dobrze co robisz...
Dopiero po chwili zorientowała się, że był to brat jej koleżanki. 
-Odwal się! Słyszysz!?-krzyknęła, po czym wybiegła zdenerwowana i ruszyła w kierunku domu.
         Było ciemno i dość chłodno. Okryła się delikatnym sweterkiem, który zarzuciła na siebie wychodząc z domu. Ach, Aniu... Jak ty wtedy niewinnie wyglądałaś. Twoje zdenerwowanie, gdy usłyszałaś za sobą czyjeś kroki i odwracając się, zobaczyłaś ciemną postać, było prawie niezauważalne. Byłaś świetną aktorką, Aniu... Kiedy zaczęłaś biec, twoje włosy delikatnie falowały na wietrze. Kiedy próbowałaś się wyrywać... Nie było słychać twoich krzyków. Gdy przestałaś walczyć, przystąpił do swego dzieła. Jak źle mi było, patrząc na Ciebie, jak się poddajesz... Nikt nie słyszał twojego cichego szlochu... Łzy płynące po twoich policzkach, błyszczały się w blasku księżyca. Patrzyłaś w moją stronę, Aniu... Patrzyłam w twoje niewinne oczy... Czekałaś, aż to bydle zakończy swoje dzieło... Zamknęłaś oczy. Nie chciałaś znać jego twarzy. Gdy odszedł, jeszcze przez chwile leżałaś na zimnej trawie... 

Nikt o tej porze nie przechodził przez mały, osiedlowy skwerek...

Nikt tej nocy nie usłyszał jej cichego szlochu...

Nikt nie uratował delikatnej, niewinnej dziewczyny, dla której życie tamtej nocy się skończyło...

          Taką zapłakaną, niewinną i skrzywdzoną, przywitały Cię cztery zimne ściany twojego pokoju. Nie byłaś już tą samą Anią. Czułaś się źle. Chciałaś zmyć z siebie ten brud. Puściłaś wodę i weszłaś pod prysznic. Zaczęłaś płakać. Twój szloch był cichutki. Nie chciałaś, aby ktokolwiek zobaczył Cię brudną, ale Ci się nie udało. Ja Cię widziałam. Och, Aniu... Gdy zdzierałaś swoją delikatną skórę, szorując ją szorstką szczotką... Płakałam razem z Tobą. Chciałam, zabrać od Ciebie część tego bólu. Chciałaś być czysta, choć wiedziałaś, że to niemożliwe. Krew spływała wraz z czystą wodą, która otulała Cię swoim ciepłem. Siedziałaś tam prawie dwie godziny. Miałam wrażenie, że zabrakło Ci łez, dlatego przestałaś. Twoje życie przestało mieć dla Ciebie jakikolwiek sens. Nie wyobrażałaś sobie pójścia kolejnego dnia do szkoły, dlatego leżąc w łóżku, oznajmiłaś, że źle się czujesz... Nie kłamałaś. Czułaś się paskudnie. Nie tylko tego dnia, ale każdego kolejnego. Nie potrafiłaś poradzić sobie z tym, co wydarzyło się tamtej nocy. Och, Aniu... Gdyby ktokolwiek wiedział, co przeżywałaś. Gdyby ktoś wiedział, jaki ból towarzyszył Ci każdej sekundy... Lecz ty się bałaś. Bałaś się, że zrobiłaś coś złego, a to była kara. Chciałaś w to wierzyć...
          Gdy tamtego dnia podjęłaś decyzję, byłam w gotowości. Wiedziałam, że za chwilę ktoś stanie za moimi plecami i powie: "Już czas...". Nie chciałam tego usłyszeć. Powtarzałam, że jeszcze masz całe życie, że to nie twój moment. Lecz ty nie słuchałaś. Och, Aniu... Chciałam otrzeć ci z policzka łzy, które płynęły, gdy połykałaś każdą kolejną tabletkę. Twoje powieki zaczęły opadać, gdy poczułaś, że to już koniec. Byłaś pewna, że zaraz cały twój ból minie. Znów chciałaś się uśmiechać.
          Och, Aniu... Gdybyś widziała zapłakaną twarz twojej mamy, gdy weszła do pokoju i ujrzała Cię w takim stanie. Gdybyś słyszała, jak krzyczała, żeby lekarze Cię ratowali... Serce się krajało, gdy siedziała przy twoim łóżku, prosząc o życie dla Ciebie. Gdybyś widziała, jak upadła na kolana, gdy lekarz wyjawił jej twój największy sekret. Chciałam otrzeć z jej policzka łzy, gdy powiedział, że spodziewasz się dziecka. Wiedziała już wtedy, że to maleństwo, jest owocem koszmaru tamtej nocy. Och, Aniu... Kiedy otworzyłaś oczy, nie musiałaś nic tłumaczyć. Spojrzałaś na zapłakaną twarz matki i usłyszałaś:
-Wiem... Wiem o wszystkim skarbie...
Płakałyście obie, lecz ty wtedy jeszcze nie wiedziałaś, co los dla Ciebie przygotował.
          Mama obiecała Ci pomoc, lecz ty nie chciałaś jej słuchać. Chciałaś pozbyć się owocu tamtej nocy. Wiedziałaś, że każdego dnia będzie przypominać Ci o tamtej nocy. Zapłaciłaś. Oddychałaś ciężko, byłaś zdenerwowana. Czułaś, że to będzie najlepsze wyjście. Próbowałam Cię powstrzymać, gdy przekraczałaś tamten próg... Och, Aniu... Gdybyś wiedziała, jak bardzo byłam szczęśliwa, gdy wybiegłaś stamtąd z płaczem i szeptałaś: 
-Już nigdy nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić...
          Kiedy pojawił się w twoim życiu, byłaś w szóstym miesiącu. Początkowo trzymałaś go na dystans, lecz po czasie dałaś mu szansę. Postanowiłaś mu zaufać. Dbał o Ciebie. Nie wyobrażałaś sobie, że coś mogłoby się zmienić w twoim życiu. Pierwszy raz, od tamtej nocy byłaś szczęśliwa. Uwierzyłaś, że życie może być kolorowe... Mówiłaś mu o wszystkim, lecz niektóre tajemnice, postanowiłaś zachować tylko dla siebie. Zachowałaś dla siebie też tamtą chwilę, gdy przerażona uciekłaś z gabinetu, w którym miałaś pozbyć się owocu tamtego koszmaru. Pewnej nocy nie dałaś rady i opowiedziałaś mu o tamtej nocy. Wściekł się. Wybiegł z domu, zostawiając Cię zapłakaną... Och, Aniu... Wiem, jak bardzo bałaś się, że nie wróci. Jak bardzo bolało Cię twoje serduszko, kiedy siedziałaś na łóżku, owinięta kocem i płakałaś w poduszkę. Gdy wrócił, zrozumiałaś, że to mężczyzna, który nie pozwoli Cię skrzywdzić... Ja też to zrozumiałam.
          Tamtej nocy spałaś wyjątkowo spokojnie. Byłaś szczęśliwa. Zaskoczyła Cię sytuacja, kiedy odeszły Ci wody. Skąd mogłaś wiedzieć, że dla twoich bliskich, ta noc będzie największym koszmarem. Czy po tym wszystkim, co przeżyłaś, los nie mógł Cię oszczędzić?
-Już czas...-usłyszałam za plecami. 
-Nie, to niemożliwe...-powiedziałam, patrząc jak lekarze próbują Was ratować.-Dla kogo?
Nie usłyszałam odpowiedzi. Wiedziałam, że za chwilę któreś z Was opuści tamto miejsce. 
-Już czas...
Patrzyłam, jak lekarz trzyma w objęciach twoją maleńką córeczkę. Kiedy zaczęła płakać wiedziałam, że to nie jej czas. Mała, niewinna istotka, z czarnym loczkiem na czubku głowy. Och, Aniu... Jak bardzo przypominała Ciebie... Jeszcze przez chwilę stałam obok, patrząc, jak lekarze walczą o twoje życie. 
-To koniec, prawda?-zapytałaś, gdy wyciągnęłam do Ciebie swoją dłoń.
Nie potrafiłam Ci odpowiedzieć. Kiwnęłam tylko głową i uśmiechnęłam się. Odwróciłaś się i spojrzałaś na maleństwo. Nie płakałaś. Zadałaś tylko jedno pytanie:
-Czy mogę ją pocałować?
Nie potrafiłam Ci odmówić. Wiedziałam, że twoja miłość do tego maleństwa jest silniejsza niż nienawiść, do tego człowieka, który zniszczył tamtej nocy twoje życie... Nie miałam wątpliwości, że byłabyś idealną mamą. Lecz życie napisało dla Ciebie inny scenariusz. Patrzyłam, jak całujesz główkę swojego maleństwa, będącego w ramionach mężczyzny, którego kochałaś całym sercem. Wiedziałam, że ufałaś mu na tyle, aby powierzyć mu tą niewinną istotkę. 

Och, Aniu...

Miałaś siedemnaście lat, gdy wyszłaś z domu tamtego wieczoru...

I osiemnaście, gdy zabrałam Cię z tego świata...

Lecz ty się nie poddałaś i zostawiłaś po sobie to, co uznałaś za najcenniejsze...

ŻYCIE...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro