SIAL
Specjalnie napisany rozdział do RP, bo przegrałam zakład z AlexAlexas. Ty się ciesz, bo to dla ciebie się wysiliłam na ten ship...
Z bólem serca przedstawiam wam wszystkim pierwszą część serii o Sial, związku Sigmundra i Alexy, dwóch elfów, połączonych przez wspólną cechę - wygnanie ze swojego stada! Ich związek nie ma praw bytu, bo ja tak mówię, ale skoro taka była istota zakładu, to nic nie poradzę...
W rolach głównych (czyli twórcy postaci) :
Sieg - _AlbaBaca_
Alexa - AlexAlexas
Xavier - ja we własnej osobie
Asysta:
Nanasme i NaczelnyDemonWatpada
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Blondyn leżał na bruku ciemnej uliczki i patrzył w niebo. Chyba miał kolejne deja vu. Czuł jak krew z rany na jego głowie leniwie sączy się na mokry kamień, żeby potem równie powoli spłynąć do rynsztoku. Jego sztylet leżał gdzieś daleko od niego, a kilka strzał, wbitych w drewniane skrzynie, smętnie poruszało się na wietrze. Qiuen zostawił go w takim stanie po dosyć wyrównanej walce. Rozpłynął się w powietrzu, zabierając jego konia i przez ramię rzucając tylko jedno zdanie
-Jesteś tak bezużyteczny jak mówili
Nie powinno go to ruszyć. Wielokrotnie to słyszał. Ba, bywało nawet, że sam tak o sobie mówił. Ale pogarda, jaka wręczy wylewała się ze słów księcia elfów była dla niego najsilniejszym ciosem. Spróbował wstać, jednak bezwładne nogi wcale mu tego nie ułatwiały. W końcu wstał i z trudem oparł się o ścianę. Zmusił się do zrobienia kroku w stronę noża, jednak mroczki przed oczami zrobiły swoje i poleciał jak kłoda w stronę ziemi
-No proszę, kogo my tu mamy? - silne, męskie ręce złapały go i uchroniły przed upadkiem
-Co... ty tu robisz... demonie?
-Aktualnie ratuję ci dupę. Znowu. Który to już raz w tym tygodniu?
-Zostaw mnie.... debilu
-Na pewną śmierć? Ile razy mam ci powtarzać, że to jeszcze nie twój czas?
-Zabij mnie i pozbędziesz się kłopotu
-W kółko to samo, wiesz? - czarnowłosy chłopak podniósł blondyna do pionu i oparł o ścianę. Stojąca za nim dziewczyna jedynie przyglądała się im w milczeniu
-Kto by się spodziewał. Znowu na skraju śmierci
-Zamknij się...
-Xav, starczy. Wyleczę go
-Znowu
-Nie komentuj - elfka podeszła do blondyna i przyłożyła dłoń do jego czoła. W szybkim tempie rany zaczęły się goić, aż w końcu nie zostało po nich najmniejszego śladu. Demon przyglądał się poczynaniom Alexy z niezadowoleniem. Za to elf wpatrywał się w nią niemal z uwielbieniem, którego nie potrafił zbyt dobrze ukryć. Nie przed wzrokiem Xaviera
-Dzięki... Nie musiałaś...
-Cicho. Wyjątkowo Xav ma rację. Znowu próbowałeś doprowadzić się do śmierci
-Ale to...
-Nie. Masz natychmiast skończyć z takimi akcjami - dziewczyna splotła ręce na piersi i hardo spojrzała w oczy blondyna
-Ale...
-Nie. Masz skończyć - ton nieznoszący sprzeciwu odbijał się cichym echem wśród ścian uliczki. Przyciszony głos chłopaka był ledwo słyszalny
-Spróbuję...
-Świetnie. A teraz do domu marsz. Masz odpocząć
-...Nie mam domu - zapanowała chwila ciszy
-Więc odpoczniesz u mnie na kanapie - odwróciła się na pięcie i dumnie poszła w kierunku domu
-Słyszałeś co powiedziała, elfie - niechęć zawarta w słowach demona przerażała swoją ilością
-Nie podoba ci się to
-Ani trochę
-Więc czemu mnie nie puścisz?
-Bo to jej decyzja, nie moja. Rusz dupę, nie będę czekał wieczność, nie jestem Świętym Piotrem z kluczami do bramy
-Wyglądasz na takiego
-Demon? Wygląda na świętego? - blondyn tylko poważnie kiwnął głową i ruszył za dziewczyną
-Obraza najwyższej wagi.. - jednak pogardliwe mruknięcie Xava nie było słyszalne dla elfich uszu. Droga minęła w milczeniu, nie przerwana nawet przez najcichsze mruknięcie czy przejeżdżający samochód. Dziewczyna otworzyła drzwi do mieszkania i wpuściła pozostałą dwójkę do środka.
-Sieg, natychmiast spać. Wiesz, gdzie jest kanapa - ostry ton elfki uniemożliwił powstanie jakichkolwiek sprzeciwów ze strony pobratymca. Chłopak niechętnie powlókł się w stronę salonu i padł twarzą w poduszkę, nie poruszając się już potem
-Obyś się udusił
-Xav! - dziewczyna zamachnęła się na niego, jednak on z łatwością tego uniknął i wzruszył ramionami
-Jestem szczery
-I nawzajem, demonie... -niewyraźne mamrotanie cudem przedostało się przez poduszkę
-Sieg! -odpowiedziało jej milczenie
-Oboje jesteście tak samo beznadziejnymi przypadkami - odwróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju
-Powinienem cię pilnować, elfie?
-Spłoń w piekle
-Jestem niepalny
-To idź się utop, wszystko mi jedno
-To już prędzej by się udało, ale muszę cię zmartwić, demony nie topią się tak łatwo
-Zrób cokolwiek, żebym nie musiał cię więcej oglądać
-Leżysz twarzą w poduszce. Nie widzisz mnie - czarnowłosy nie czekał na odpowiedź tylko wszedł na górę i zamknął za sobą drzwi do pokoju elfki
-Al?
-Hm?
-Więc nie śpisz
-Już nie - chłopak położył się na łóżku z szerokim uśmiechem
-Teraz możesz spać - odwróciła się w jego stronę i wtuliła w niego
-Ciepło... - demon roześmiał się i objął ją ramionami, rozgrzewając swoją skórę
-Śpij, Al
-Mhm, ty też - chłopak zamknął oczy z delikatnym uśmiechem i mocniej przyciągnął do siebie dziewczynę.
***Dzień następny***
-Al? - odpowiedziało mu senne mruknięcie
-Hm? - chłopak oparł się o framugę drzwi do sypialni i skrzyżował ręce
-Nie wiem czy cię to zainteresuje ale elf nam uciekł w nocy - Alexa natychmiast otworzyła oczy i podniosła się do siadu
-Co?
-Sieg. Uciekł. W nocy. Coś powtórzyć?
-Nie postawiłeś bariery?!
-Postawiłem
-Więc jak...?!
-Musiał ją jakoś przełamać. Miał całą noc na kombinowanie
-Jasne. I przełamał barierę następcy króla demonów
-Królowej
-Na jedno wychodzi. Idziemy go szukać. Poczekaj na mnie na dole. Zaraz zejdę
-Jak chcesz. Ale robię to tylko dla ciebie
-Wiem - czarnowłosy zszedł po schodach i oparł się z westchnięciem o drzwi wejściowe.
-Al, idziesz czy nie? - chłopak zawołał w stronę jej pokoju
-Idę, nie musisz się pytać co trzy sekundy
-Demony nie należą do cierpliwych istot
-Jeszcze niedawno mówiłeś coś innego
-Nie mam zamiaru pozwalać na to, żeby ten elf robił co chciał. Na moim terenie. A zresztą sama chciałaś go szukać
-Yhm
-Nie marudź teraz. To były twoje słowa. Sprzed pięciu minut
-Mhm, pamiętam - spojrzała na jego dłonie - A teraz łaskawie mi wyjaśnij po co ci obroża, smycz i kaganiec
-Jak po co. Idę po elfa - Alexa uniosła brwi
-Nie przypominam sobie tych rzeczy w standardowym wyposażeniu polowania na elfy
-Inwencja twórcza
-Jestem pod wrażeniem, że wpadłeś na coś tak inteligentnego - dziewczyna przewróciła oczami i wyciągnęła mu z rąk wszystko co w nich trzymał
-Teraz możemy iść
-Al....
-Nie weźmiesz tego - chłopak westchnął
-No zgoda... Chodźmy - otworzył drzwi i puścił ją przodem
-Od czego zaczniemy?
-Ty jesteś Elfem, ty mi powiedz. Gdzie zazwyczaj mona znaleźć elfy, które uciekają?
-Tam, gdzie będą się czuły bezpieczne
-Czyli... ? - dziewczyna wzruszyła ramionami
-Al. Jak ty tego nie wiesz to niby kto powinien?
-Pan Wszystkowiedzący? Czyli patrząc na twoje zachowanie to ty? - chłopak przewrócił oczami
-To idziemy do parku
-Czemu zawsze tam się wszystko ma dziać...
-Bo zazwyczaj wszystko tam się dzieje
-Bo wy wszyscy tam chodźcie! Ty, Valkiria, Lori, upadli i cała reszta tej waszej gromadki. To was wszystko chce pozabijać i dlatego ten biedny park cierpi
-Więc dlatego właśnie znajdziemy go w parku, proste i logiczne
-Ta. Proste i logiczne
-Dokładnie tak - chłopak wsadził ręce do kieszeni i rozejrzał się. Na ulicy panowały pustki, a im bardziej zbliżali się do wejścia na teren zielony tym mniej było widać kogokolwiek.
-To już jest podejrzane. Co znowu zrobiłeś Xav, że nikogo tu nie ma?
-Czemu od razu na mnie zwalasz?
-Bo zazwyczaj się nie mylę w tej kwestii
-Tym razem to nie moja sprawka
-Yhm. Uważaj bo uwierzę - weszli do parku, od razu skręcając w jedną z bocznych alejek
-Jeśli jest tak głupi jak ty, to pewnie znowu leży gdzieś w jakimś rowie
-... Nie porównuj mnie do elfa, elfie. Szczególnie tego konkretnego
-To nie porównanie. To stwierdzenie faktów
-Jak wolisz - chłopak zamknął na chwilę oczy
-Jest przed nami. Tak cuchnącej magii już dawno nie czułem - dziewczyna przewróciła oczami i przyspieszyła kroku.
-Chodź, a nie marudź, Xav
-Znów trzeba będzie mu ratować tyłek? Zacznę naliczać opłaty
-Za dużo gadasz. Z mało robisz. Jak zwykle - skręciła w alejkę, ciągnąc chłopaka za sobą. Weszli w ciemniejszą część parku, w której drzewa przysłaniały widok nieba, a ich cienie pokrywały każdy skrawek podłoża.
-Czy on zawsze musi się wykrwawiać w dziwnych miejscach?
-Skąd pewność że się wykrwawiam? - głos chłopaka dobiega gdzieś z boku. Demon nawet się tam nie odwrócił, a jedynie rzucił kpiącym tonem
-Ma ktoś kalendarz? Muszę wpisać dzisiejszą datę. Siegmundr jest na powietrzu więcej niż godzinę i jeszcze nic mu nie jest - uniknął szybko ciosu w żebra od elfki
-Uspokój się, Xav. A ty, Sieg. Chyba kilka razy mówiłam, że masz odpoczywać? - skrzyżowała ręce na piersiach. Elf odwrócił głowę w bok
-Odpoczywałem
-Ile? Godzinę? Dwie?
-Sześć
-Uważaj bo uwierzę - chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi
-Nie zależy mi na tym jakoś specjalnie
-Na życiu najwyraźniej też nie, skoro śmiesz mi się wciąż pokazywać na oczy - czwarta postać podjechała dumnie na koniu i z gracją z niego zeskoczyła, pewnie lądując na ziemi. Czarnowłosy odwrócił się do niego i zmierzył lodowatym spojrzeniem
-Kolejny elf? W dodatku znowu ty? Zaczynam się czuć mniejszością narodową w waszym towarzystwie
-Tak się składa, że owszem, znowu ja. Przyszedłem dokończyć robotę
-Masz na myśli zabicie tego tam?
-Dokładnie to
-Dobraliście się perfekcyjnie, jeden nie potrafi zabić jak trzeba, drugi się wykrwawia średnio sześć razy na tydzień - jego komentarz został całkowicie zignorowany. Książę elfów złapał Siega za szyję i podniósł bez trudu w górę, wykorzystując jego niemal całkowitą niemożność ruchu
-Ile razy mam cię zabijać żebyś w końcu zdechł?
-Gdybyś chciał... To byś zabił - chłopak usilnie próbował odciągnąć dłonie oprawcy, jednak bezskutecznie. Dziewczyna spojrzała na demona
-... Może być coś zrobił?
-A muszę...? - elfka uniosła sugestywnie brwi w odpowiedzi. Chłopak jedynie westchnął z rezygnacją.
-No dobra no..... Starczy, elfie - stanowczo położył dłoń na ramieniu księcia. Ten jednak nie zareagował w żaden sposób, dalej z nienawiścią patrząc na swoją ofiarę. Demon warknął
-Nie uczą was, że jak ktoś mówi dość to dość? - chwycił go za włosy i szarpnął do tyłu, jednocześnie drugą ręką przechwytując drugiego elfa. Położył go na ziemi, a potem odwrócił się w strone tego wciąż trzymanego.
-Dam ci pewną lekcję. Jak ktoś silniejszy mówi, to się go słucha. A za nie posłuszeństwo przewidziane są kary - puścił go tylko po to, żeby jego pięść mogła po chwili wylądować na brzuchu chłopaka. Jego ciało bezwładnie poleciało w tył, rozbijakąc się na jakimś drzewie
-Xav... Tego nie musiałeś akurat robić... - dziewczyna klęczała koło rannego i ostrożnie leczyła jego złamania. Jednak wciąż z niepokojem obserwowała poczynania czarnowlosego i księcia elfów.
-Będę robił co uznam za słuszne - chłód w jego głosie był dobrze wyczuwalny. Wciąż patrzył w miejsce, gdzie wylądowało ciało jego przeciwnika, z obojętnością trzymając ręce w kieszeniach spodni. Drugi chłopak wstał i otarł usta, po których spływała cienka stożka krwi.
-Więc chcesz się bić, demonie?
-Nie, to byłaby jednostronna masakra w moim wykonaniu
-Śmiem wątpić - w dłoni elfa pojawiły się sztylety, które zaledwie chwilę później z zatrważającą prędkością leciały w stronę głowy czarnowłosego. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił, a ostrza stopiły się, gdy tylko wleciały w strefę promieniowania cieplnego demona. Quien zacisnął zęby i sięgnął do kołczana na plecach. Wyciągnął stamtąd miecz. Drugi chłopak spojrzał z rozczarowaniem
-Nie uczysz się na błędach? Stopi się jak twoje sztylety
-Już niejeden demon zginął od tego ostrza. Dołączysz do ich grona szybciej niżbyś chciał
-Nie sądzę, żeby ten plan zadziałał, ale próbuj, elfie - chłopak zmrużył oczy i nie odrywał spojrzenia od nie wzruszonej twarzy swojego przeciwnika. Dziewczyna wstała z kolan
-Xav, wystarczy. Już dosyć
-Siedź cicho. Straciłem cierpliwość do ich dwójki - uśmiechnął się demonicznie, a jego dłoń zmieniła się w szpony. Kilka razy zgiął i wyprostował palce, przypatrując się im z ciekawością
-Jak by wyglądała twoja krew na tym odcieniu? - zastanawiał się nad tym chwilę, nie przejmując się ostrzegawczymi spojrzeniami dziewczyny
-Xav. Nawet nie próbuj - Nie odpowiedział jej, tylko podniósł wzrok i przeszył lodowatym spojrzeniem swojego przeciwnika
-Chcesz się bawić, elfie?
-Czy ty potrafisz tylko gadać? - niezwykła swoboda, z jaką chłopak obracał w dłoni miecz, mogła wzbudzać niemały podziw w kimś patrzącym z boku, jednak dla demona nie było to nic nadzwyczajnego. Przyglądał się temu z kpiną i rozbawieniem
-Będziesz się bawił, czy zaatakujesz?
-Zaatakuję. Powiem więcej. Zabiję cię - w mgnieniu oka elf znalazł się przy chłopaku i wbił my miecz w brzuch. Z mściwą satysfakcją przekręcił go, wpatrując się w dziurę, którą stworzył
-Wciąż będziesz mówił, demonie? Ze śmiertelną raną, która się nie zasklepi? - czarnowłosy leniwie spojrzał w dół i dotknął cieczy, a następnie uniósł rękę
-Krew, co? - książę elfów patrzył na niego ze zwycięstwem w oczach. Jednak mina mu zrzedła, gdy zobaczył jeszcze większe rozbawienie, zamiast spodziewanego przerażenia czy choćby bólu. Ciecz kapała ze szponów na piaszczyste podłoże, zabarwiając je na charakterystyczny, czerwony kolor
-Byłoby dla ciebie dobrze, gdyby chociaż była moja - szeroki uśmiech nadał twarzy czarnowłosego demonicznego wyglądu. Chłopak wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu przeciwnika, a już po chwili zamienili się miejscami. Książę elfów spojrzał zamglonym wzrokiem na dziurę w swoim brzuchu, a potem na ostrze, które powoli wysuwało się z jego ciała, by po chwili upaść z chrzęstem na ziemię. Elf padł na kolana, a potem na twarz, tuż pod nogi demona. Ten podniósł go za włosy i zaciągnął do pozostałej dwójki. Dziewczyna spojrzała na niego wzrokiem pełnym wściekłości i dezaprobaty. Nie była jednak w stanie nic zrobić, bo zatoczyła się i upadła na ziemię. Chłopak natychmiast do niej doskoczył, a następnie ostrożnie ułożył na mchu i sprawdził tętno. Jego skrzydła mimowolnie się wysunęły i zapłonęły żywym ogniem. Odwrócił lekko głowę i spojrzał z nienawiścią na Siega
-Widzisz do czego ją doprowadziłeś, elfie? - głos, który wydobywał się z jego gardła, w niczym nie przypominał jego typowego, miłego głosu. Był głosem, na dźwięk którego przez ciało elfa przebiegł dreszcz. Głosem, którego należało się bać. Demon wstał, a w jego oczach płonęły ogniki. W niesamowitym tempie znalazł się tuż przy nim, trzymając go w górze, jak wcześniej książę elfów. Jego dotyk parzył, a powietrze dookoła niego drgało z gorąca.
-Pozbędę się ciebie, żebyś już nigdy jej nie skrzywdził - rzucił nim o drzewo. Ciało wydało z siebie głuchy trzask łamanych kości i bez ładnie upadło na trawę. Elf zacisnął zęby i spróbował wstać, jednak silne kopnięcie w brzuch odrzuciło go następne kilka metrów w tył. Demon doskoczył do niego i gorącymi szponami podniósł znów w górę. Jednak nie doczekał się spojrzenia przepełnionego bólem, a czystą nienawiścią i dumą. Elf pomimo połamanych żeber kopnął w głowę czarnowłosego, uwalniając się tym samym i ponownie spadając na ziemię. Nie dane mu było jednak cieszyć się tym zbyt długo. Demon złapał go za włosy i pociągnął w górę.
-Puść mnie, idioto!
-Im bardziej będziesz się szarpał, tym bardziej będzie bolało - ton czarnowłosego jednoznacznie wskazywał na jego wściekłość. Chłodny i obojętny, jednocześnie gardłowy i warczący. Głos, który mógł przyprawić o dreszcze. Niebo pokryło się grubą warstwą ciemnych chmur, z których zaczęły spadać pojedyncze krople.
-Nie boisz się, że skrzydełka ci zmokną, demonie? - złośliwy komentarz elfa nie umknął uwadze demona, który podrzucił chłopaka w górę, a następnie nabił go brzuchem na swoją pięść, wykorzystując prawo grawitacji. Blondyn kaszlnął, gdy uderzenie osiągnęło swój cel i wyparło powietrze z płuc. Dłoń demona ponownie zacisnęła się na jego włosach, a ułamek sekundy później znów szybowali w górę. Rany na ciele elfa otwierały się pod wpływem pracy mięśni, a krew jeszcze mocniej barwiła jego ubrania. Zadrżał, gdy przenikliwe zimno zaczęło drażnić jego skórę
-Myślałem, że demony to ciepłe stworzenia - Nie mógł się powstrzymać od kolejnego komentarza, który wcale nie poprawiał jego sytuacji
-Bez obaw, już wkrótce będzie Ci cieplej. To ci mogę zagwarantować. Z całą pewnością - chłopak wyleciał ponad warstwę chmur i stworzył portal. Elf natychmiast pozieleniał na twarzy na samo wspomnienie poprzednich przygód z teleportem w roli głównej. Jednak świat, który znajdował się po drugiej stronie był inny niż poprzednio. Nie było ognia, nie było płomieni. Była za to czerń, pustka i bezkresna nicość
-Gdzie ty chcesz mnie dać?!
-Gdzieś, gdzie jest miejsce dla takich jak ty. Na cmentarzysko dusz - mściwa satysfakcja, którą słowa demona wręcz ociekały, dodała znaczenia zwykłej ponurej scenerii. Blondyn otworzył szerzej oczy i zaczął się wyrywać
-Powaliło cię do reszty?!
-Możliwe. Ale za chwilę pozbędę się problemu w postaci ciebie - wyciągnął dłoń, na której zmaterializowała się klepsydra.
-O, popatrz. Punktualnie. Twój czas się skończył - uśmiech kpiny, pomieszanej z rozbawieniem wkradł się na jego twarz. Zbliżył głowę elfa do portalu
-Jakieś ostatnie słowa?
-Al cię zabije
-Wątpię. Jestem nieumarły - Gdzieś z niewielkiej odległości, z pomiędzy chmur dało się słyszeć wściekły, kobiecy głos
-Xavier! - dziewczyna wynurzyła się, mamrocząc pod nosem zaklęcia, które utrzymywały ją w powietrzu
-Co ty do cholery jasnej wyprawiasz ze Siegiem?! - w odpowiedzi na jej pytanie posłał jej jedynie obojętne spojrzenie
-Daję mu nauczkę
-Nie dość, że go doprowadziłeś na skraj śmierci, to teraz chcesz jeszcze jego duszy?!
-Jego czas dobiegł końca
-Nie interesuje mnie to - Natychmiastowe ochłodzenie tonu nie przyniosło spodziewanych przez Al skutków, więc musiała zadziałać bezpośrednio. Zabrała blondyna od demona i odpłynęła na bezpieczną odległość.
-Nie pokazuj mi się na oczy już nigdy więcej - lodowate spojrzenie było ostatnim, co Xavier mógł zobaczyć z jej strony.
***
-Nie powinnaś była tego robić - cichy ton przerwał milczenie, które panowało między dwójką elfów
-Xav to idiota. Nawet jemu nie można wybaczyć czegoś takiego
-Będziesz miała przez to problemy z nim - w odpowiedzi dostał wzruszenie ramionami
-Nie powinnaś była tego robić... Dla mnie
-Zrobiłam. Koniec tematu. Muszę się zająć twoimi ranami - dziewczyna wylądowała na swoim balkonie i wciągnęła chłopaka do środka, kładąc go następnie na łóżku
-Co on ci zrobił, co?
-Łatwiej będzie powiedzieć czego nie zrobił - chłopak roześmiał się cicho, co natychmiast spowodowało wbicie się połamanych żeber w jego skórę i organy
-Nie ruszaj się. Wyleczę cię - przyłożyła dłonie do jego ciała, a one natychmiast zaczęły świecić zielonym blaskiem. Po chwili chłopak odwrócił wzrok
-Coś nie działa... - Alexa zmarszczyła brwi
-Widzę. Nie musisz mi mówić. Najwyraźniej moja magia jest za słaba na to, by wyleczyć obrażenia takiego kalibru zadane magią demona
-Jest jeszcze... Ten inny sposób... Silniejsze zaklęcie - nastąpiła chwila milczenia
-Mówisz o... Elfickim pocałunku?
-Mhm... Tak... To jest... Silniejsza magia niż zwykle leczenie, wiesz o tym...- dziewczyna bez słowa pochyliła się nad nim i przyłożyła swoje usta do jego. Poczuła ich niezwykłą miękkość, której zdecydowanie brakowało wargom Xaviera. Miękkość, która podobała jej się z każdą sekundą coraz bardziej. Po dłuższej chwili odsunęła się z dobrze ukrywaną niechęcią.
-Powinno być dobrze. Twoje rany są wyleczone
-Wiesz, chyba nie czuję się jeszcze najlepiej
-He?
-Chyba bym wolał, gdybyś użyła tego zaklęcia jeszcze raz
-... Mam cię po prostu pocałować, zgadza się?
-Przez grzeczność nie zaprzeczę - Al umilkła na chwilę, bijąc się z myślami, ale chęć ponownego kontaktu z miękkimi ustami chłopaka powoli wygrywała
-Oczywiście nie zmuszam cię do niczego... Po prostu... Byłoby miło?
-Chyba będę się musiała tobą uważniej zająć - dziewczyna nachyliła się nad nim i pocałowała ostrożnie, jednak z każdą sekundą coraz bardziej i namiętniej na niego napierając. Poczuła na szyi jego dłoń, która stanowczo ją do niego przyciągała.
-Al - chłopak przerwał pocałunek, co spotkało się z niekontrolowanym grymasem niezadowolenia na twarzy elfki.
-Nie nie, to nie tak. Po prostu pomyślałem, że musi ci być niewygodnie w takiej pozycji...
-I co? - w ramach odpowiedzi poczuła silne szarpnięcie w górę, a już po chwili siedziała na brzuchu blondyna
-Powiem Ci, że tak zdecydowanie lepiej... Al - siedziała chwilę bez ruchu, jednak potem szybko mruknęła
-A co mi tam... - nachyliła się nad nim ponownie
-Ale... Co z demonem?
-A kto by się nim przejmował? Teraz liczysz się ty - po raz trzeci tego wieczora ich usta złączyły się w jedną całość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro