Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ZNISZCZENIE BAZY WROGA

W szałasie Oliwera nikogo nie było, toteż Marcel i Nikodem postanowili się tam nieco rozgościć.
- Zobacz, co za debile - rzekł młodszy z chłopców zrywając powieszoną na gałęzi koronkową firanę. - Oni sobie tu domek zrobili - dodał spoglądając na wypełnione piaskiem opakowania po produktach spożywczych. - Czaisz? Mąka! - zaśmiał się.
Nikodem usiadł na drewnianej deseczce.
- Zobacz, co znalazłem. Ciemne kakao... Chcesz trochę?
- To żużel. Oli bawi się w dom. Co za czub! - rzekł Marcel przebijając nagromadzoną "żywność" swoją włócznio-szablą.
- Ej, nie rozwalaj wszystkiego... Tu są cukrowe pianki i to prawdziwe - odezwał się jasnowłosy chłopiec.
- Pokaż...
- Co mi zabierasz, debilu?! Ja je znalazłem!
- Ale ja jestem przywódcą naszej bandy. Musisz mi oddawać cały zdobyty łup!
- Ty jesteś przywódcą? Ale wymyśliłeś! - zaśmiał się Nikodem.
- A kto niby?
- Marcel, przywódca musi mieć coś w głowie, a ty nawet tabliczki mnożenia nie potrafisz!
Marcel wkurzył się. Uderzył Nikodema pięścią w nos.
- Za to umiem się bić, nie to, co ty!
Jedenastolatek spojrzał na brata z nerwami.
- Ja nie umiem się bić? - spytał. - To patrz! - dopowiedział wskrobując się na górną gałąź drzewa znajdującą się w samym środku szałasu. Nim Marcel zdążył zareagować, Nikodem skoczył na niego z owej gałęzi. Chłopcy upadli na ziemię. Nikodem zacisnął prawą rękę w pięść, po czym przyłożył bratu w szczękę.
Marcelowi łzy stanęły w oczach, a po kolejnym uderzeniu w twarz, wybuchnął płaczem. Nikodem nie chciał go bić, czekał jednak, aż Marcel zacznie go błagać o litość.
- I co? Umiem się bić czy nie? - odezwał się Nikodem.
Marcel nic nie odpowiedział, jego brat poraz kolejny uderzył go w twarz.
- Przestań już mnie bić, bo o wszystkim powiem tacie - szepnął Marcel zapłakanym głosem. Otarł łzy z policzków.
- Nie powiesz. Nie jesteś kapusiem - odparł Nikodem.
Marcelowi potoczyły się z oczu kolejne łzy. Odetchnął z ulgą, kiedy Nikodem podniósł się z trawy i przestał go bić.
- Jesteś nienormalny - szepnął Marcel.
- Ale umiem się bić?
Dziesięciolatek nic nie odpowiedział. Wstał z ziemi, otrzepał spodnie, po czym zaczął kopać nogami konstrukcję szałasu. Niewiele brakowało, a wykonany z cienkiej boazerii dach spadłby Nikodemowi na głowę. Chłopcy wspólnie zrównali szałas z ziemią. Mieli już odchodzić, gdy ich oczom ukazała się Amelia. Dziewczynka trzymała w ręku koszyk wypełnionymi kolorowymi pojemnikami. Na widok zniszczonego szałasu, upuściła koszyk na ziemię. Łzy stanęły jej w oczach.
- Wy to zrobiliście? - odezwała się patrząc wyzywająco na Marcela.
- No my, a kto? - odpowiedział.
- To był mój domek! - krzyknęła zdenerwowana.
- Myślałem, że Oliwera i Aleksa - westchnął Marcel drapiąc się po głowie.
- Wczoraj ich tu widzieliśmy - dopowiedział Nikodem.
- Ale ich w końcu stąd przegoniłam... To był mój domek!
Marcel popatrzył na Amelię ze współczuciem.
- Zrobisz sobie nowy - rzekł próbując ją jakoś pocieszyć.
Amelia obruszyła się. Odwróciła się na pięcie, po czym pobiegła z płaczem do domu. Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie smutno.
- No, to operacja ZNISZCZENIE BAZY WROGA została zakończona sukcesem - odezwał się Nikodem.
- No... A tam! Kto to widział, żeby bawić się w dom? Jak będzie się chciała w coś bawić to najwyżej pozwolimy jej bawić się z nami w naszym szałasie i mianujemy ją na konfidenta...
- Na kogo?
- Na naszego tajnego szpiega... Będzie naszą tajną bronią w walce z Oliwerem...
- Wątpię, czy będzie się chciała z nami bawić... Rozwaliliśmy jej domek.
- Jak chce się z nami trzymać to musi się zachowywać jak chłopak...
- Ale to jest dziewczyna...
- E tam, nie znasz się... Kurde, ktoś idzie... To Oliwer... Wiejemy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym