Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wojna kosmitów

Marcel zszedł na dół na śniadanie. Usiadł przy stole obok Nikodema celowo szturchając brata łokciem w bok.
- Siema - rzekł. - Jak jest na dworzu?
- A jak ma być? - odparła Daniela.
- Normalnie a jak?
Lusia wzruszyła ramionami. Siedzący na kanapie Szymon zamknął laptop. Wsunął plik dokumentów do nowej teczki.
- Marcel, jeśli chcesz brać psy na noc do siebie do pokoju, okej, nie mam nic przeciwko temu. Ale prosiłbym cię, żebyś wypuszczał psy rano, kiedy wyją i wszystkich budzą.
Nikodem uśmiechnął się. Marcel również.
- Spoko - rzekł dziesięciolatek. - Mama, a czy my z Nikodemem będziemy mogli po śniadaniu iść na dwór na cały dzień?
Szymon głośno się zaśmiał.
- A to dobre! Definicja bajki! Słucham cię, Marcel...
Chłopiec zrobił obrażoną minę, po czym wziął do ręki kanapkę. Zaczął jeść śniadanie.
- Będziecie mogli wyjść trochę na dwór, ale nie na cały dzień. Trzeba dzisiaj przygotować się do szkoły i wcześnie iść spać - odezwała się Daniela.
- A tata nie pozwala nam siedzieć w ostatniej ławce - rzekł Nikodem ni z gruszki ni z pietruszki.
- No właśnie! - zawołał Marcel zdejmując pomidor z kanapki. - Mama, powiedz tacie, żeby kazał nam siedzieć sobie w ostatniej ławce...
- Szymon, pozwól im - odparła.
- Takie tematy proszę poruszać ze mną w szkole a nie w domu - rzekł mężczyzna przeciągając się.
- Tata, no! - zawołał Marcel. - Nie bądź taki, no!
- Chcesz wyjść dzisiaj na dwór? Nie chcę słyszeć ani słowa na temat ostatniej ławki!
- To ja nie jestem głodny - westchnął Marcel odsuwając od siebie talerz.
- Jedz i się nie podpisuj - szepnęła Daniela.
- Nie zmuszaj go. Nie chce? Niech nie je. Nie wyjdzie na podwórko, dopóki nie zje śniadania - odparł Szymon biorąc do ręki kubek z kawą.
- Zjem... Jejku... - westchnął chłopiec.
- Ja zjem pierwszy - rzekł Nikodem po chwili.
- Jak niby? Mi zostało pół kawałka chleba a tobie cały...
Jasnowłosy chłopiec uśmiechnął się, po czym wsunął do ust całą skibkę chleba. Marcel przyłożył rękę do ust brata.
- Daj, ci upchnę - zaśmiał się.
Nikodem z wielkim trudem przełknął to, co miał w ustach.
- Pierwszy! - oświadczył wstając od stołu. - Idziemy na wojnę!
Szymon i Daniela spojrzeli na siebie. Marcel uderzył się ręką w czoło.
- Na jaką wojnę? - odezwała się Daniela.
- Na wojnę kosmitów, a co? - odparł Marcel.
- Chłopaki, możecie się bawić koło domu i tylko koło domu - rzekł Szymon.
- A w szałasie możemy? - odezwał się Nikodem.
- W jakim znów szałasie?
- W tym, co wczoraj byliśmy...
- Zróbcie sobie szałas na podwórku. Nie chodźcie tak daleko, dobrze?
Marcel przeciągnął się.
- A dlaczego? - zapytał.
- Synek, każda wasza zabawa z Aleksem i Oliwerem kończy się rykiem. Macie duże podwórko. Możecie też chodzić nad jezioro, ale nie dalej.
- Nad jezioro? Nuda... - westchnął Nikodem.
- Zróbcie sobie szałasy na podwórku. Pod jabłonką jest dużo miejsca - wtrąciła się Daniela. - W kanciapie jest kilka takich wysokich pali... Mogliby je wziąć, prawda? - dodała spoglądając na męża.
- No, musiałbym z nimi pójść... Marcel, kończ jedzenie i pójdę z wami do kanciapy...
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
- A scyzoryk dostanę? - odezwał się dziesięciolatek po chwili.
- Tak - rzekł Szymon. - Na wiosnę - dodał z uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym