Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Torba

Szymon i chłopcy wrócili do domu grubo po dziewiętnastej. Daniela czekała na nich przełączając bezcelowo kanały w telewizorze. Mąż powitał ją czułym pocałunkiem. 
- Jak ci minęło popołudnie? - zapytał zdejmując szarą bluzę przez głowę. Lusia przytuliła się do niego. Uwielbiała zapach jego perfum.
- Trochę ogarnęłam z grubsza dom, ale Szymuś...
- Szymon - przerwał jej. - Mam na imię Szymon i tego się trzymajmy, okej?
Przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko.
- Okej - pokiwała głową. - Szymon, mi naprawdę nie jest łatwo. Okej, nie pracuję, siedzę w domu, ale spójrz na mój brzuch. Zrobię trzy przysiady, a czuję się jakbym zrobiła ich ze sto.
- Lusia...
- Daniela - przerwała mu. - Mam na imię Daniela.
Szymon zaśmiał się w głos. 
- Grasz nie swoimi kartami - rzekł.
- W małżeństwie wszystkie karty są wspólne - odparła. - Od dzisiaj zwracasz się do mnie per Daniela. 
- Okej, nie mam z tym problemu - odparł wzruszając ramionami. - Chłopaki, do lekcji, ale już. Późno jest - dodał zwracając się tym razem do synów. 
- A kolacja? - rzekł Nikodem podnosząc głowę zza kanapy. Sięgnął stamtąd kauczukową piłkę i rzucił ją Monsterkowi.
- Dopiero co zjadłeś połowę pizzy. Starczy ci. Do lekcji, powiedziałem.
Nikodem podniósł się z podłogi. Zrobił zeza, po czym pomaszerował schodami na górę.
- Ja nie robię lekcji. I tak będzie mnie jutro rano bolał brzuch. Mam w szafce żelki i chipsy. Żelki dodać chipsy paprykowe, ostre równa się żygi i dzień wolny od szkoły - odezwał się Marcel. 
- Taki jesteś dobry z matmy? Lepiej sobie przekalkuluj takie równanie. Pyskowanie ojcu dodać nieusłuchaństwo, dodać brak pracy domowej... No, ile to się równa, mistrzu?
Chłopiec podniósł się z dywaniku. Zmarszczył gniewnie brwi.
- Chodź Misiu - zwrócił się do swego psa. - Nie jesteśmy tu mile widziani.
Szymon uśmiechnął się. Przeniósł się na fotel. 
- Ale cisza - rzekł przeciągając się. - Zrobisz mi herbatę, kochanie? Chciałem sprawdzić kartkówki swojej klasy...
- Pewnie. Te niezapowiedziane?
Szymon kiwnął głową. Sięgnął po swoją brązową, skórzaną torbę. 
- O, cholera - rzekł.
Daniela momentalnie zjawiła się przy mężu.
- Co się stało? 
Szymon pokazał jej pogryzioną przez psy klapę od torby. 
- Monster to zrobił - rzekł zdenerwowany. - Dostałem tę torbę od ojca, kiedy zaczynałem pracę w szkole. Cholera jasna z tymi psami, no!
- Trzeba pilnować swoich rzeczy, Szymon. Nie od dziś mamy w domu psy... 
Mężczyzna podniósł się  z fotela.
- Masz rację. Nie OD dziś, ale DO dziś. Nikodem! Marcel!
Chłopcy zbiegli na dół. Marcel spojrzał na Szymona z byka.
- Jak mam w spokoju zrobić lekcje, co?! Co chwilę coś od nas chcesz!
- Nie krzycz na mnie, bo jak ja na ciebie zaraz krzyknę to dopiero będziesz miał - rzekł Szymon uniesionym głosem. - Psy od dzisiaj mają zakaz wstępu do domu - dodał stanowczo.
Nikodem zrobił zeza, odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem na piętro. Marcel poszedł w jego ślady.
- A wy co?! Co to za lekceważenie ojca?! Któryś z psów pogryzł moją torbę!
- Na pewno nie Misiu! - zawołał Marcel nie przerywając marszu po schodach.
Nikodem zatrzymał się, odwrócił, spojrzał ojcu w oczy.
- Też mi coś. Mi też pogryzł plecak i co z tego? Ziemia dalej się kręci - powiedział.
- Może zamiast wywalać niewinne zwierzęta na dwór, lepiej powybijać Monsterkowi ząbki! - zaśmiał się Marcel.
Nikodem wybuchnął śmiechem. Pobiegł za Marcelem. Gdy chłopcy byli już na piętrze, Nikodem rozpędził się. Przewracając się, podłożył bratu nogę. Marcel upadł, przekulnął się na starszego brata.
- Bijemy się? - zapytał rozbawiony.
- No - odparł Nikodem robiąc zeza. - Do pierwszych łez?
- Do poszczania się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym