Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Topór

- Ciekawe co tata znowu wymyślił. Wkurza mnie z tym całym wymyślaniem - rzekł Marcel zeskakując z gałęzi drzewa. Strzepnął piasek ze spodni.
Zanim Nikodem zdążył się obejrzeć, Szymon stał już u jego boku.
- Po co wlazłeś na to drzewo, co? - zwrócił się do Marcela.
- Od kiedy się czepiasz o takie byle co? - odburknął malec.
- Nie denerwuj mnie, dziecko. Proszę za mną. No już.
Chłopcy popatrzyli na siebie zaskoczeni. Ich zdziwienie było tym większe, że ojciec nie prowadził ich w kierunku domu a w stronę furtki.
- Dokąd idziemy, tata? - rzekł Nikodem schylając się po leżący na ziemi okrągły kamyk.
- Do Oliwera. Przeprosicie się nawzajem.
Marcel stanął w miejscu. Wziął głęboki oddech.
- Nie pogodzę się z nim - rzekł marszcząc ziemne brwi.
Ani się obejrzał a Szymon chwycił go za rękę i pociągnął ku sobie.
- Pogodzisz i przestań mi się buntować, bo źle się to dla ciebie skończy. Do tej pory nie reagowałem na to, że dokuczaliście sobie z Oliwerem, ale dzisiaj daliście taki pokaz głupoty, że po prostu... Po prostu brak mi słów na was.
Nikodem popatrzył na ojca z namysłem.
- Na mnie też? - zapytał.
Szymon pokiwał tylko głową. Szli tak przez chwilę w milczeniu. Marcelowi udało się wyrwać rękę z uścisku ojca. Wsunął obydwie dłonie do kieszeni kurtki. Pociągnął nosem.
- Jak tylko dotrzemy na miejsce, pogodzicie się z Oliwerem i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu - rzekł Szymon stanowczo.
Marcel spojrzał na ojca z namysłem.
- Oliwer jest złodziejem. Ukradł mojego psa. Nie robi się tak.
- Przebacza się i żyje się dalej. Ty też wiele razy zachowałeś się nie fair w stosunku do Oliwera. Czas zakopać topór wojenny, zapomnieć o tym, co było. Zrozumiano?
- Głupie to - odparł Marcel.
- To nie jest głupie. Zapominanie o dawnych winach świadczy o dojrzałości. Głupie to jest ściąganie gaci koledze, który akurat uwiesza się na barierce przed szkołą.
- Na mojej barierce, mojej - szepnął Marcel zaciskając zębami dolną wargę.
Szymon spojrzał na niego zaskoczony.
- Słucham? Co ty znowu wymyśliłeś? Nie przeginaj, Marcel.
Chłopiec zerwał gałązkę rosnącego przy dróżce dzikiego bzu. Oberwał ją z liści. Nikodem podbiegł do niego z podobną gałązką.
Szymon patrzył bez słowa na zabawę synów. Nikodem udał, że zadaje Marcelowi ostateczny cios w klatkę piersiową.
- Jestem trupem! - krzyknął Marcel zbolałym głosem. Upadł na ziemię. - Możesz mi odrąbać głowę toporem. Tak robią gladiatorzy - zwrócił się do brata nie otwierając ani na chwilę oczu.
Nikodem rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegoś, co przypominałoby topór. Dostrzegłszy leżący na ziemi rozłupany konar, ruszył w jego kierunku. Szymon chwycił go za kaptur kurtki. Skierował w swoją stronę.
- Nikodem, dokąd to, co?
- No po topór - odparł blondwłosy chłopiec.
- Później będziecie się bawić w gladiatorów czy w co tam będziecie chcieli...
Powiedziawszy te słowa mężczyzna pomógł Marcelowi podnieść się z trawy. Chwycił obydwu za ręce.
- Naprawdę muszę was prowadzić za rączki jak trzylatków? - spytał unosząc w górę prawą brew.
Marcel roześmiał się.
- Ale śmieszna mina! Tata, zrób ją jeszcze raz! - zawołał.
- Co powiedziałeś, mały szkrabie? Ta mina jest groźna! - zaśmiał się.
- Groźny to jest Monster jak się go głaszcze nie w tą stronę albo mu się kradnie ogon!
Szymon uśmiechnął się. Przygarnął obydwu chłopców.
- Kradnie ogon? - powtórzył z niedowierzaniem. - Jak można ukraść psu ogon, co?
- Normalnie! - zawołał Nikodem. - Przywiązujesz Monsterkowi ogon do łapy i on go potem nie może znaleźć i się wkurza - wyjaśnił.
Szymon spoważniał. Przyjrzał się synom z namysłem.
- Chłopcy, nie robi się tak - rzekł patrząc  Nikodemowi w oczy. - Po ile wy macie lat, co?
Nikodem pociągnął lekko nosem, spojrzał ojcu w oczy.
- To nie wiesz? - rzekł zaskoczony. - Mamy po jedenaście lat.
- Wiem, wiem. Nieważne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym