Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rogaliki

Około godziny siedemnastej Marcel zszedł do salonu. Daniela lepiła właśnie rogaliki. Część wypieków była już w piekarniku.
- Mama, zrobiłem lekcje, wszystkie - rzekł opierając się rękoma o blat stołu. - Poszedłbym sobie trochę na dwór... Mogę?
- Pewnie. Idź - odparła.
Chłopiec uśmiechnął się. Tryumfalnie przeszedł obok siedzącego na kanapie ojca.
- Niko! Mama się zgodziła! - zawołał.
Po chwili Nikodem zbiegł po schodach. Trzymał w ręku starą czapkę. Nie odzywając się do Szymona ani słowem pobiegł na korytarz ubrać kurtkę i buty.
- Byśmy mogli trochę ulepszyć ten szałas - szepnął Marcel sięgając z szafy swoją zeszłoroczną kurtkę.
- Za kanciapą leży kilka starych prętów... Możemy je zabrać - rzekł Nikodem.
Szymon zerwał się z kanapy na równe nogi. W mgnieniu oka zjawił się w korytarzu.
- Zabraniam zbliżania się do jakichkolwiek prętów - rzekł stanowczo. - Nikodem, już raz rozwaliłeś sobie nogę o pręt. Pamiętasz?
- No... Mam nawet ślad. Pokazać? - odparł jedenastolatek.
- Nie pokazuj, ale wyciągnij z tego wnioski. Jeśli wrócisz do domu z rozwaloną ręką czy nogą to najpierw dostaniesz na dupsko a dopiero później zawiozę cię na pogotowie - rzekł.
- Nie rozwalę - odparł malec.
Szymon skrzyżował ręce. Obserwował chłopaków. Obaj ubrali się jak należy, po czym wyszli na dwór. Ojciec zamknął za nimi drzwi, poszedł z powrotem do salonu. Usiadł przy stole, na którym Lusia robiła rogaliki. Uśmiechnął się do niej szczerze.
- Co kochanie? - odezwała się. - Zostaliśmy sami...
- No... Mamy trochę czasu dla siebie... To znaczy moglibyśmy mieć, gdyby nie rogaliki - westchnął.
- No - przyznała.
Szymon zwiesił nisko głowę. Lusia wybuchnęła śmiechem.
- Szykuj wino i muzykę. Rogaliki gotowe... Sprzątnę i już do ciebie idę - oznajmiła.
- Dobrze - odparł wstając z krzesła. - Wino i muzyka - powtórzył kierując się w stronę sypialni.
Lusia uśmiechnęła się sama do siebie.
- Wariat - szepnęła pod nosem.
- Coś mówiłaś? - spytał.
- No, że jednak zrobię jeszcze jedną porcję rogalików - zaśmiała się.
- Chodź, bo pościel stygnie!
Lusia spojrzała na męża maślanymi oczami, po czym podeszła do zlewu. Umyła ręce płynem do naczyń.
- Idę do ciebie mój panie i władco! - zawołała rozpromieniona.
- Już posprzątałaś? - zdziwił się.
- Nie gadaj tyle... Chodź - szepnęła kładąc swoją rękę na piersi męża. Pchnęła go na łóżko, po czym usiadła mu na kolanach.
- Kochasz mnie? - spytała.
- Kocham - odpowiedział całując jej dekolt.
- To udowodnij mi to! - zawołała.
- Zaraz ci to udowodnię!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym