Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Operacja OPONA

Chłopaki ukryli swoje rowery w krzakach. Dalszą część drogi pokonali piechotą. Niebo było zachmurzone, toteż pomimo wczesnej pory na dworze robiło się szaro.
- Marcel, jak się wyda to będziemy mieć kłopoty - rzekł Nikodem patrząc na brata oczyma okrągłymi jak piłka.
- Jak nie wypaplasz to się nic nie wyda.
- A jak wypaplam?
Marcel machnął ręką, przykucnął. Ruszył w stronę domu Młynarczyków. Minął stertę złomu, wbiegł do altany. To właśnie tam Oliwer zostawiał swój rower.
- Niko... Niko... - rozejrzał się. - Tchórz! - krzyknął wyglądając z altany w kierunku furtki.
Chłopiec zacisnął dolną wargę zębami, po czym przystąpił do działania. Operacja OPONA miała polegać na wykonaniu niewielkiej dziurki w oponie przy rowerze Oliwera. Wróg miał się nie zorientować, że powstałe uszkodzenie jest dziełem celowym, zaplanowanym.
Marcel wyciągnął scyzoryk z kieszeni kurtki. Przykucnął przy rowerze. Zrobił niewielkie nacięcie przebijając zarówno oponę jak i dętkę.
- No... Dobra robota - rzekł przepełniony dumą. Wsunął scyzoryk z powrotem do kieszeni.
- Ja to widziałam - rozległ się głos Amelii.
Malec rozejrzał się. Ciemnowłosa dziewczynka wyszła zza drzewa. Miała skrzyżowane ręce i niezadowolony wyraz twarzy.
- Czemu zniszczyłeś rower Oliwerowi? Chcesz kopa w dupę? - spytała.
- A ty z nim trzymasz? - zaśmiał się. - No tak, zapomniałem, że ty teraz trzymasz ze złodziejami.
- Nie mów tak o Oliwerze! - oburzyła się.
Marcel podbiegł do niej i zakrył jej usta swoją dłonią.
- Nie krzycz, bo twój tata usłyszy i się wyda, że to ja przebiłem tą oponę. Puszczę cię, ale pokiwaj głową, że przestaniesz się drżeć jak głupia.
Amelia pokiwała głową. Marcel zdjął dłoń z jej ust.
- Oliwer chyba naprawdę jest złodziejem - odezwała się. - Widziałam jak zakopywał pod lipą pudełko po czekoladkach. Na pewno coś w nim ukrył.
Marcelowi pojawił się błysk w oczach.
- Tam, pod lipą? - zapytał wskazując ręką na znajdujące się w pobliżu drzewo.
Amelka kiwnęła twierdząco głową. Oboje pobiegli w tamtym kierunku. O stare drzewo oparta była łopata. Marcel dokładnie obadał teren. Zaczął kopać.
- Tu jest miękko. Jeśli faktycznie znajdziemy kasę to Oliwer resztę życia spędzi we więzieniu - rzekł Marcel. - Byłaś kiedyś we więzieniu?
- Nie - szepnęła Amelia.
- Tam się torturuje więźniów wszystkimi torturami a złodziejom ucina się ręce, żeby nic więcej nie kradli. Do jedzenia dostają tylko kiszone ogórki i chleb ze smalcem albo z tłustym boczkiem.
Amelia się skrzywiła.
- Kop i nie gadaj. Chcę wiedzieć, czy mój brat jest złodziejem czy nie - ponaglała go.
- Już raz mi porwał tratwę... I psa... Jest złodziejem... Ale teraz się dowiemy czy jest tylko niemądrym złodziejaszkiem czy bezwzględnym recydywistą. Coś tu jest...
Marcel przykucnął. Wykopał rękoma metalową puszkę.
- No jest... - westchnął sięgając do kieszeni po iPhone. - Świeć latarką. O, kurde... Sto, dwieście, trzysta, czterysta, pięćset złotych. Melka, jesteśmy bogaci!
- Ale jak? To Oliwera - odparła wystraszona. - Zakopmy to z powrotem. Oli będzie miał przez nas kłopoty...
Marcel zaśmiał się głośno.
- No właśnie! - zawał. - To jest lepsze niż dziura w oponie - dodał wstając z trawy. Wsunął pieniądze do kieszeni.
- Dziękuję, że mi powiedziałaś o tej kasie. Zasłużyłaś na buziaka. Jesteś moją prawdziwą dziewczyną i się z tobą ożenię.
Amelia zarumieniła się.
- Naprawdę? - spytała uśmiechając się.
- No pewnie, ale nie mów nikomu, że zabrałem te kasę. W sumie to byle kto mógł wykopać tę kasę, nawet pies, bo psy to mądre zwierzęta i one czują, jak coś jest zakopane pod ziemią.
Powiedziawszy te słowa Marcel złapał Amelię za rękę. Spojrzał jej w oczy. Dał buziaka w usta.
- To nie powiesz nic nikomu? - zapytał.
Dziewczynka odwróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Nic nikomu nie powiem - odparła kładąc prawą rękę na sercu. - Nic nie powiem, Marcel! To mógł zrobić nawet nasz pies! - dorzuciła biegnąc już w kierunku domu.
Marcel zaśmiał się pod nosem. Zadowolony pobiegł po swój rower. Wrócił do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym