Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Masło na rogaliki

Zaraz po powrocie ze spaceru Lusia zaparzyła herbatę. Przyjemny zapach mięty i cytryny unosił się po salonie.
Szymon rozpalił ogień w kominku.
- Zrobię rogaliki z marmoladą - odezwała się Daniela. - A nie... Masła nie ma ani margaryny - dodała zaglądając do lodówki. - W zasadzie to nic nie ma... Szymon, kiedy ostatnio byłeś na zakupach? - spytała uśmiechnięta.
- O co ci chodzi, Lusia? Przecież wszystko jest - rzekł przeciągając się w fotelu.
- Właśnie widzę... Smalec i ogórki kiszone... Trzeba będzie jechać do miasta.
- Nie przesadzaj. Nikodem, czym ty się zajmujesz? Proszę do lekcji!
Chłopiec odłożył tablet ojca na komodę, po czym bez słowa poszedł do swojego pokoju. - Trzeba ich krótko trzymać, bo szajba im ostatnio odbija - zwrócił się do żony.
- Szajba?
- Tak... Inaczej koło pasowe - zaśmiał się.
Wtem po schodach zszedł Marcel. Chłopiec nieśmiało podszedł do Szymona. Spojrzał mu w oczy.
- Co szkrabie? Lekcje zrobione?
- Nie... Tata, ja umiem z matmy wszystko, ale mi zły wynik wychodzi... - szepnął.
- Przynieś zbiór zadań i zeszyt. Coś zaraz na to poradzimy - odparł Szymon wstając z fotela.
Marcel pobiegł na górę. Lusia zbliżyła się do męża.
- Wiesz co? Pojadę do sklepu po te masło - odezwała się.
- Chyba śnisz. Wczoraj wróciłaś ze szpitala.
- I szybko tam wrócę, bo z tego, co widzę, chcesz mnie zwyczajnie zagłodzić - odparła z uśmiechem na twarzy. - Podskoczę do naszego sklepiku. Za dziesięć minut będę z powrotem - oznajmiła.
- No, okej. Masz kasę czy ci dać? - spytał mężczyzna.
- Mam, ale możesz dać - odparła.
- Jak masz to nie dostaniesz.
Lusia klepnęła męża ręką w policzek.
- Nieładnie panie Jasiński - odezwała się.
- To prawda - zaśmiał się.
Daniela ubrała płaszcz, ciepłe buty. Przerzuciła torebkę przez ramię, po to tylko, by przed wejściem do auta ją ściągać. Wyszła z domu.
Szymon dołożył do pieca kilka niewielkich kawałków drewna. Po chwili w salonie pojawił się Marcel. Chłopiec podszedł do ojca. Podał mu zbiór zadań i swój zeszyt.
Szymon przyjrzał się rozpisanym przez Marcela obliczeniom.
- Co ci się tu nie zgadza? - spytał odrywając wzroku od zeszytu.
- No, bo jak patrzyłem w zbiorze zadań to tam z tyłu jest inna odpowiedź... - rzekł dziesięciolatek.
- Dobrze zrobiłeś to zadanie. Widocznie w książce jest błąd.
Marcel uśmiechnął się.
- Serio? - spytał z niedowierzaniem.
- No, serio. Marcelek, tak ci tylko przypominam, że masz do poprawienia pałę z polaka. Byłoby miło, gdybyś w poniedziałek zgłosił się na lekcji do odpowiedzi i poprawił tę jedyną.
- No, byłoby miło - rzekł chłopiec.
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał syna po głowie. - Jak skończysz lekcje, weź się za polski. Zrozumiano?
- Tak - odpowiedział pokornie. - To idę do siebie.
- No, to idź.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym