Kartkówka z części mowy
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, Klaudia Studzińska zrobiła uczniom kartkówkę. Ledwo weszła do klasy, a już poleciła schować z ławek wszystko z wyjątkiem długopisów. Marcelowi ta perspektywa nie odpowiadała, gdyż chłopiec miał w piórniki przygotowaną ściągę z definicji części mowy.
Chcąc nie chcąc chwycił piórnik. Korzystając z chwili nieuwagi nauczycielki wsunął ściągę w rękaw swojej bluzy. Denerwował się, bo nie był mistrzem w ściąganiu. Bał się, że zostanie nakryty i dostanie kolejną w tym tygodniu uwagę od polonistki - tym razem za ściąganie.
- Za Marcelem rząd pierwszy, za Nikodemem rząd drugi! Za Tymoteuszem rząd pierwszy, za Kornelem rząd drugi - powiedziała Studzińska biorąc do ręki swój notes. - Rząd pierwszy pisze... Co to jest czasownik, liczebnik i przysłówek? Rząd drugi... Co to jest rzeczownik, zaimek i spójnik? Trzy minuty na odpowiedź. Czas start.
Marcel spojrzał z przerażeniem na Studzińską. Wiedział, że przez trzy minuty nie jest w stanie zdobyć się na odwagę, by sięgnąć ściągę z rękawa. Uderzył Nikodema łokciem w bok. Starszy Jasiński odsunął się na sam bok ławki. Był skupiony na pisaniu definicji i nie miał czasu na podpowiadanie Marcelowi.
Ledwo minęły trzy minuty, a nauczycielka uniosła wzrok znad notesu, popatrzyła na klasę. Dostrzegła, że nie wszyscy przestali pisać. Mimo to zdecydowała się podyktować uczniom kolejne zadanie.
- Odkładamy długopisy. Rząd pierwszy, drugie zadanie. Z podanych zdań nazwij wszystkie część mowy... Struś Aleks przebył drogę wynoszącą sto osiemdziesiąt metrów i uczynił to zaledwie w pół minuty. Koniec zdania. Drugie zdanie. Teatr Narodowy w Warszawie został założony w tysiąc siedemset sześćdziesiątym piątym roku. I rząd drugi. Pierwsze zdanie... Nie dość, że na dworze jest zimno to jeszcze pada śnieg. I drugie zdanie... Gniezno zostało stolicą Polski w roku tysiąc trzydziestym ósmym. Czas start. Osiem minut.
Marcel zacisnął wargę zębami. Dotarło do niego, że nie ma szans na zdobycie z owej kartkówki pozytywnej oceny, a co za tym idzie z wyjazdu do skateparku nici. Gdy tylko nauczycielka ruszyła w głąb klasy, chłopiec szepnął do Nikodema...
- Nic nie napisałem. Pomóż, bo nie pojedziemy do skateparku...
Nikodem popatrzył na Marcela z nerwami. Był wyrobiony, toteż prędko podmienił swoją kartkę z kartką brata. Szybko zabrał się za rozpisywanie definicji. Bazgrolił jak kura pazurem, ale udało mu się napisać wszystkie trzy definicje podanych części mowy.
- Pytanie trzecie... Odmień przez osoby czasowniki, rząd pierwszy, porąbać, przymocować, zaśpiewać, przehulać... Rząd drugi, pogłaskać, zaspać, zajechać, przygnieść. Czas start, pięć minut.
Dzieciaki zabrały się za wykonywanie kolejnego zadania. Nikodem chciał podmienić sprawdziany, ale nie zrobił tego, gdyż Studzińska podeszła do pierwszej ławki i zatrzymała się przy niej. Nikodem zasłonił lewą ręką widniejący u góry kartki podpis Marcela, po czym zabrał się za rozpisywanie zadania. Był wściekły, ale nic nie mógł zrobić.
Polonistka tymczasem podyktowała uczniom kolejne pytanie. Nie zamierzała jednak odchodzić w głąb klasy, jak to miało miejsce poprzednio. Usiadła za biurkiem i spoglądała na czerwoną ze złości twarz Nikodema. Chłopiec pisał na kartce brata poprawne odpowiedzi do czasu, gdy dostrzegł, że Marcel zamiast się choć trochę wysilać, rysuje sobie długopisem po ręce.
Nikodem postanowił zrobić bratu psikusa.
"Bardzo panią proszę o dwójkę, bo się nic nie uczyłem, a muszę dostać z tej kartkówki dobrą ocenę."
Napisał pod ostatnim zadaniem. Zdążył postawić kropkę, gdy Studzińska oznajmiła, że koniec czasu. Szybko zebrała uczniom kartkówki, po czym przystąpiła do sprawdzenia obecności.
- Ponieważ części mowy wszyscy macie już w małym palcu, rozpoczniemy dzisiaj nowy dział... Części zdania. Napiszcie w zeszytach temat lekcji... Podmiot i orzeczenie - nic trudnego!
Nauczycielka zabrała się za tłumaczenie dzieciakom czym jest podmiot, a czym orzeczenie. Podała im do zeszytu dwie obszerne definicję, po czym przystąpiła do tłumaczenia lekcji na przykładach zdań. Brała do tablicy wszystkich uczniów po kolei, zaczynając od siedzącego w pierwszej ławce pod oknem Marcela.
Chłopiec był zadowolony, bo świetnie poradził sobie z zadaniem a poza tym do końca lekcji miał już Studzińską z głowy.
- Napisałeś mi wszystko? - szepnął do brata na kilka minut przed dzwonkiem.
- No, a ty mi?
- Dobrze wiesz, że nie umiem tego...
- Jak można nie umieć części mowy? Jakbyś się przyłożył, to byś coś napisał...
- Odwal się.
Nikodem oparł się brodą o ławkę. Nie miał zrobionych dwóch zadań. Piątka z tak łatwych rzeczy przeszła mu koło nosa, a wszystko przez Marcela.
- Proszę pani, a czy będzie można poprawić tą kartkówkę? - odważył się spytać.
- Podejrzewam, że kto jak kto, ale ty nie powinieneś się martwić o poprawę. Na pewno wszystko dobrze napisałeś - odparła nauczycielka.
Nikodem zacisnął powieki.
- Zabiję cię, Marcel - szepnął pod nosem.
Marcel wzruszył ramionami.
- Chcesz żelka? - spytał.
- Daj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro