Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciepło

Nikodem siedział przy swoim biurku. Wycinał wielkie serce z pokolorowanej na czerwono kartki papieru.
- Napiszę tu swój numer telefonu - rzekł spoglądając na Marcela kulającego się z Misiem po podłodze. - Jak się zdecyduje to sama do mnie zadzwoni...
- Narysuj tam jeszcze statek kosmiczny, żeby wiedziała, że to od ciebie - rzekł Marcel.
- Nie mam już miejsca na kartce, a nie będę przecież od nowa kolorował całego serca...
Marcel wybuchnął śmiechem. Uniósł w górę swoją prawą rękę.
- Zobacz, co Misiu mi zrobił - rzekł. - Cały rękaw mam od śliny... Mogę sobie wytrzeć rękę w twoją poduszkę?
- Wytrzyj sobie w swój pusty mózg - rzekł Nikodem wkładając nożyczki do piórnika.
Marcel wstał z podłogi. Na palcach podszedł do brata, po czym potarł oślinioną rękę o twarz brata.
- W twój wytrę! - zawołał.
Nikodem broniąc się, spadł z krzesła. Misiu skoczył na niego. Zaczął lizać go po twarzy.
- Misiu! Nie! - zawołał Nikodem próbując podnieść się z podłogi. - Marcel, czubie! - dodał wycierając swoją twarz w rękaw od bluzy. - Co za debil...
Marcel podbiegł do drzwi. Uchylił je. Zagwizdał, czym przywołał do siebie czworonoga.
- Chodź, Misiu na dwór trochę - rzekł. - Niko, idziesz z nami?
- No, tylko się umyję - odparł podnosząc się z podłogi. - Marcel! Zobaczysz, że poszczuję cię Monsterkiem - dodał zdejmując przez głowę oślinioną bluzę z kapturem.
- Monsterkiem? - zaśmiał się. - Dobry jesteś, Niko friko!
Chłopcy zbiegli na dół po schodach. Marcel podszedł do mamy. Przytulił się do niej.
- Co kochanie? - odezwała się. - Jednak tęskniłeś trochę za mamą, co? - dodała przeczesując ręką jego włosy.
- Idziemy na dwór z Misiem - oznajmił chłopiec.
Wtem w salonie zjawił się Nikodem. Chłopiec napił się wody z butelki, po czym wyszedł na taras.
- Marcel, chodź! Tata auto myje. Może nas poleje! - zawołał.
Szymon zakręcił wodę.
- Właśnie skończyłem - rzekł spoglądając na syna. - Biegiem do domu! Nie chcę cię widzieć na dworze bez kurtki i czapki!
Jedenastolatek zrobił zeza, po czym pobiegł z powrotem do domu. Na rękach miał gęsią skórkę. Mimo to nie czuł chłodu.
Szybko się ubrał.
Chwilę później obaj z Marcelem wyszli na dwór. Szymon zwijał akurat wąż ogrodowy. Gdy to uczynił, wszedł na taras. Oparł się łokciami o balustradę. Patrzył na chłopaków rzucających Misiowi olbrzymią gałąź. Pies nosił ją w zębach. Nie chciał oddać.
W pewnym momencie Szymon poczuł dotyk Lusi na swoim ramieniu. Odwrócił głowę w jej stronę. Na jej twarzy malował się promienny uśmiech.
- Może pójdziemy z chłopakami na spacer, co? - odezwała się. - Stęskniłam się za wami bardzo...
- Pewnie... - odparł. - Tylko ręce umyję.
- A ja się ubiorę, bo zimno - szepnęła.
Szymon musnął ją ustami po policzku.
- Cieplej? - spytał.
Lusia uśmiechnęła się. Czule pocałowała męża w usta. Szymon zacisnął powieki. Pocałunek przyniósł mu nieopisaną rozkosz.
- Teraz cieplej - szepnęła chwilę po tym, jak oderwała swoje usta od ust męża.
Szymon otulił ją ramieniem.
- Chodź... - szepnął wprowadzając żonę do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym