Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cham

Daniela weszła do sypialni. Szymon wkładał akurat sztruksowe spodnie.
- Rano, jak się ubierałem to nie mogłem nigdzie znaleźć swoich skarpet, a wiesz, że każdego wieczora szykuję sobie ubrania na jutro - odezwał się.
- Wiem... Myślisz, że zabrałam ci twoje skarpety?
- Nie... Ale zajrzyj czasem pod łóżko...
Kobieta uklękła. Z trudem schyliła się, by zgodnie z sugestią męża zajrzeć pod małżeńskie łoże.
- No co? Są tam jakieś skarpety... Pewnie Monster je tam zaciągnął... - odezwała się.
- Są tam skarpety, kapcie, ładowarka od laptopa. Po co zakładać biura rzeczy znalezionych? Nie lepiej od razu wszystkie śmieci wrzucać pod nasze łóżko?
- Szymon, czy to ja chciałam mieć w domu psy? Ani razu nie wpuściłam psów do naszej sypialni. To ty je tutaj notorycznie wpuszczasz!
- Pewnie zwal winę na psy. Taka z ciebie gospodyni, że w domu masz chlew.
Daniela zaniemówiła. Słowa Szymona sprawiły jej przykrość.
- Jestem w siódmym miesiącu ciąży. Noszę pod sercem twoje dzieci. Wybacz, że nie schylam się co drugi dzień pod łóżko, żeby sięgnąć stamtąd twoje skarpety! - wydarła się.
Szymon zawstydził się. W mig pojął, że przegiął.
- Za bardzo się rozkręciłem - rzekł.
- Cham.
- No cham, cham - przyznał.
- Przeproś mnie...
Szymon uśmiechnął się. Usiadł na dywanie obok żony i wsunął ręce pod jej bluzkę. Czule pocałował ją w usta. Daniela odepchnęła go.
- Nie tak. Masz powiedzieć PRZEPRASZAM.
- Lusia, daj spokój...
- Powiedz to - nalegała.
- Co ty sobie myślisz, że w moim słowniku pojęć nie ma słowa PRZEPRSZAM? To słuchaj tego. Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam....
Młoda mężatka wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś wariat! - zawołała.
- Cham, wariat... Wiedziałaś, kogo sobie wziąć za męża. Gratuluję wyboru - uśmiechnął się.
Wtem do sypialni rodziców wszedł Marcel.
- Tata, bo powiedziałeś, że jak zjemy obiad to pojedziemy do Skateparku. My z Nikodem czekamy.
Mężczyzna podniósł się z podłogi. Podał ręce żonie, pomógł jej wstać.
- Tak, Marcel. Już do was idę - rzekł. - Pobiegajcie chwilę z psami. Za pięć minut ruszamy.
Marcel kiwnął głową i pobiegł z Nikodemem na dwór. Szymon wziął ro ręki swój skórzany portfel. Wyciągnął z niego pięćset złotych.
- Na co ci te pieniądze? - spytał.
Daniela usiadła na łóżku.
- Emilia poprosiła mnie, żebym jej pożyczyła.
- Wczoraj Janek oddał mi cztery stówy a dzisiaj wysyła żonę po pożyczkę?
- Nie... Janek nie wie o tym, że Emilia do mnie przyszła. Chodzi o to, że Oliwer nie ma tych pieniędzy, które ukradł, a Janek, wiesz jaki jest Janek. To narwaniec... Uwziął się na Oliwera, każe mu oddać te kasę. A skąd Oliwer ma jemu dać, skoro nie ma?
Szymon zaśmiał się. Wsunął pieniądze z powrotem do portfela.
- Niech młody przypomni sobie, gdzie schował tę kasę - rzekł.
- Szymon! Obiecałam Emilii, że pożyczę jej te pieniądze!
- To powiedz jej, że twój mąż, cham, ci tego zabronił.
- Nic nie rozumiesz! Szymon, proszę cię.
- Jadę do skateparku. Wrócę za trzy godziny. A Oliwerem się nie przejmuj. Jemu o to chodzi, żeby wzbudzić w matce litość. Jak go Janek weźmie w obroty, to przypomni mu się, gdzie ukrył kasę. Jeszcze ją w podskokach do domu przyniesie.
- No, nie wiem...
- Ale ja wiem, a ja mam zawsze rację.
Powiedziawszy te słowa Szymon ucałował żonę w czoło, po czym uśmiechnąwszy się, wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym