Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ściąga

Było już ciemno, gdy Marcel wrócił do domu. Chłopiec był w wyśmienitym humorze. Nikodem siedział przy stole w salonie. Uczył się z historii. Gdy tylko ujrzał brata, zrobił zeza.
- Co Niko? Stchórzyłeś - rzekł Marcel wyjmując z lodówki sok jabłkowy.
- Gdzie byłeś, Marcel? - odezwał się Szymon. Mężczyzna miał na kolanach laptop. Zamknął go. Z zaciekawieniem przyglądał się temu, co robi jego młodsze dziecko.
- Chętnie bym ci odpowiedział, tata. Serio... Ale muszę się napić - powiedział malec nalewając sok do szklanki. - To był niesamowity dzień.
- Niesamowity dzień powiadasz - rzekł Szymon odkładając laptop na dębową ławę.
Malec uśmiechnął się szeroko. Napił się soku.
- Marcel, podejdź do mnie. Porozmawiamy sobie.
- Nogi mnie bolą.
- Podejdź, powiedziałem. No już.
Tym razem to Nikodem sie uśmiechnął. Marcel spojrzał na brata z dezaprobatą.
- Nakablowałeś na mnie? Kabel! Nie zadaję się z tobą, Niko.
- Marcel, podejdź do mnie, dziecko, bo chciałem z tobą porozmawiać. Ile razy mam cię prosić, żebyś podszedł, co?
- Sto pięćdziesiąt - odparł malec. - Niko nie powinien na mnie kablować - dorzucił wkładając szklankę do zlewu. Podszedł do siedzącego w fotelu ojca. Szymon posadził chłopca na swoich kolanach.
- Gdzie byłeś, co?
- Na dworze - odparł chłopiec.
- Byłeś u Oliwera przebić oponę przy jego rowerze, prawda?
Malec westchnął głęboko.
- Nikodem to papla. On nie powinien tak na mnie kablować. Nie będę z nim gadał.
- Ze mną będziesz gadał. Za chwilę zadzwonię do pana Janka i zapytam go o stan roweru Oliwera. Nie chciałbym być w twojej skórze, jeśli się okaże, że przebiłeś mu oponę przy rowerze.
- To, że Oliwer ma przebity rower to akurat mógł wjechać na gwóźdź albo na kamień i opona mogła sama pęknąć. Takie rzeczy się zdarzają - szepnął Marcel pocierając piąstkami oczy.
- Powiesz jak było czy mam dzwonić do pana Janka?
- Powiem. Tata... No, chciałem ukarać Oliwera... Poza tym dawno nie używałem swojego scyzoryka. Miał mi zardzewieć?
- Czyli zrobiłeś to? Marcel!
- Musiałem!
Mężczyzna wystawił rękę w kierunku syna.
- Scyzoryk poproszę - rzekł stanowczo.
- Tata, no...
- Ale bez dyskusji. Co ty sobie myślisz? Że będziesz bezkarnie niszczył cudze mienie? Proszę mi dać scyzoryk, bez dyskusji.
Malec podniósł się z kolan ojca.
- W kurtce mam - rzekł, po czym pobiegł na korytarz. Wrócił po chwili ze scyzorykiem w ręku.
- Kiedy go dostanę z powrotem? - zapytał.
- Jak zmądrzejesz, a z tego co widzę, trochę czasu upłynie zanim się to stanie.
- Jesteś do mnie złośliwy.
- To prawda. W listopadzie nie dostaniesz kieszonkowego, zapłacisz też za nową dętkę z własnych oszczędności.
- Nie mam nic kasy.
- Widzę, kiedy kłamiesz. Nie próbuj mnie oszukiwać, bo moja cierpliwość do ciebie się kończy. Biegiem po plecak i za trzy minuty chcę cię widzieć siedzącego nad książkami w salonie przy stole.
- Możesz sobie chcieć.
- Raz, dwa!
Marcelowi zatrzęsła się broda. Spojrzał na ojca oczyma pełnymi gniewu.
- Trzy i wstaję do ciebie, Marcel.
- Nie musisz! Nie musisz... - odparł malec ruszając błędnym krokiem w stronę schodów. - Już idę po ten głupi plecak, no!
Szymon przeciągnął się.
- No, i tak ma być. A co u ciebie, Nikoś? Jak tam historia? - spytał podnosząc się z fotela.
- Kończę robić ściągę...
- Co takiego?
Mężczyzna podszedł do syna. Wziął do ręki starannie wykonaną przez Nikodema ściągę.
- Weź się za naukę, dobrze?
- Wszyscy robią ściągi. Tata, oddaj, no!
Szymon podszedł do kominka. Uchylił delikatnie żeliwne drzwiczki. Położył ściągę Nikodema na rozpalonym drewnie. Ogień momentalnie zajął kartkę papieru.
Nikodem patrzył na ojca z żalem. Zakrył twarz rękoma. Wybuchnął płaczem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ojczym