Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W szpitalu

Marcel wyprzedził Szymona i Nikodema tuż przed drzwiami do sali, w której leżała Daniela.
- Cześć mama! - zwołał podbiegając do mamy.
Lusia uśmiechnęła się. Prędko podniosła się na łóżku.
- Chodź do mnie - powiedziała kierując obydwie ręce w stronę syna. - Ale się za tobą stęskniłam - powiedziała tuląc do siebie chłopca. Ucałowała go w skroń. - Jak w domu? Wszystko dobrze?
Malec kiwnął twierdząco głową. Postanowił, że nie powie mamie o piątkowym laniu, które otrzymał od Szymona. Nie chciał, żeby się denerwowała. Pragnął, by mama wyzdrowiała i jak najszybciej wróciła do domu.
Gdy Daniela tuliła do siebie syna, w drzwiach stanęli Szymon z Nikodemem. Mężczyzna wręczył żonie bukiecik białych różyczek. Pocałował ją w policzek. Daniela wyściskała też Nikodema.
- Nawet nie wiecie, chłopaki, jak się za wami stęskniłam... - odezwała się. - Opowiadajcie. Co w domu? Słuchajcie taty?
- Tak - rzekł Marcel. - I pomagamy tacie we wszystkim. Wczoraj robiliśmy z Nikodemem kolację, a dzisiaj śniadanie. Co nie, Niko?
- No... A, mama, mamy z Marcelek mega dobre oceny! Ja dostałem z matmy piątkę a Marcel dostał czwórkę, bo jako czarty zrobił dobrze zadanie w zeszycie... No i dostałeś piątkę z kartkówki z definicji... Ja zresztą też.
Daniela spojrzała na męża z niedowierzaniem.
- Mówi serio? - spytała.
- Tak... Chłopcy są naprawdę grzeczni... Wiedzą, że z tatą lepiej nie zadzierać... - rzekł z uśmiechem na twarzy.
- A tata był chory. Miał gorączkę i musieli do nas przyjechać babcia z dziadkiem - odezwał się Nikodem.
Daniela natychmiast spojrzała na męża. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że byłeś chory? - spytała.
- Nie chory, tylko przeziębiony... - odparł mężczyzna.
Daniela uśmiechnęła się. Skierowała wzrok na bukiecik kwiatów. Szymon chwycił jej dłoń. Ucałował.
- Wiesz już, kiedy wrócisz do domu? - spytał.
- Jutro pewnie czegoś się dowiem... W domu wszystko dobrze?
- Tak, skarbie... Radzimy sobie jakoś. Mama wypracowała mi koszule do pracy na cały cały tydzień...
- Szymon...
- No co? - odparł wzruszając ramionami. - Chłopaki są naprawdę grzeczni... Niko wczoraj na podwieczorek jadł dżdżownicę. Pokarm bogaty w białko. Świetna sprawa.
Nikodem uśmiechnął się.
- Włożył mi do buzi glizdę, ale odepchnąłem go... Sam... - pochwalił się Marcel.
- Sam? - udała zdziwioną.
- No... Pokazać jak?
- Nie, nie pokazuj... W szkole grzecznie się zachowują? - spytała po chwili.
Szymon podrapał się z tyłu głowy.
- No, wiesz... Posadziłem ich w pierwszej ławce... Było trochę sprzeciwu... Wiadoma rzecz... Ale teraz chyba jest okej.
- Chyba nie - odezwał się Nikodem.
- Na pewno nie - rzekł Marcel. - Tata jest troszeczkę za mądry... Każe mi siedzieć z Nikodemem w pierwszej ławce... Mama, my w zeszłym roku siedzieliśmy w ostatniej ławce i nikomu to jakoś nie przeszkadzało... A teraz tata sobie ubzdurał, że mamy siedzieć w pierwszej... Beznadzieja.
- Szymon... Nie bądź taki... Niech sobie siedzą w ostatniej ławce... - odezwała się Daniela.
- Lusia, oni siedzą w pierwszej i gadają... A wyobrażasz sobie, co by to było, jakbym pozwolił im siedzieć w ostatniej ławce?
- Normalnie by było. Miałbyś ciszę i spokój na lekcjach, a ja przynosiłbym do domu same piątki i to z wszystkich przedmiotów... - rzekł Marcel.
- Szymuś, pozwól im...
- Skarbie, Szymusiem to byłem dla mojej mamy, kiedy miałem dwa latka. Mam na imię Szymon - zwrócił jej uwagę.
Daniela uśmiechnęła się. Marcel wtulił się w ramiona mamy. Ta, pogłaskała go po głowie. Ponownie ucałowała.
- Mamuś, a Misiu ile już umie! Nie uwierzysz, jak zobaczysz... Jest taki mądry... Nie to, co Monster. Misiu podaje łapę, aportuje, siada na komendę...
- Serio? Nauczyłeś go tylu rzeczy?
- No... Jeszcze go muszę nauczyć sikania Nikodemowi do butów - zażartował.
- Oj, ty mój mały psotniku... Daj mamie buziaka... Chodź, Nikuś do mamy... Mój drugi mały psotnik... Marcel i Nikodem przytulili się do Danieli. Obaj byli spragnieni jej pieszczot. Ucałowała obydwuch.
Szymon uśmiechnął się.
- Zrobię kawę - rzekł wstając z krzesełka. - Na korytarzu jest czajnik, prawda? - spytał wyjmując z szafki Danieli dwa kubki i słoiczek z kawą rozpuszczalną.
- Tak, na końcu korytarza - odpowiedziała.
Szymon podszedł do drzwi.
- To ja zaraz wracam - rzekł.
- Okej - odpowiedziała Lusia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro