Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sobotni ranek

Punktualnie o godzinie ósmej pod domem Jasińskich zaparkował niebieski opel Astra. Z samochodu wyszli Mariusz, jego stały pomocnik Jarek oraz dwaj chłopcy - jedenastoletni Piotr i dziewięcioletni Sebastian.
Mariusz zapukał dwukrotnie do frontowy drzwi. Nie czekał jednak, aż gospodarze zaproszą go do środka. Wprowadził chłopaków do salonu, gdzie Marcel i Nikodem jedli śniadanie w towarzystwie Franciszka i Danuty.
- Chłopaki, co się mówi? - odezwał się Mariusz.
Dwaj kręconowłosi chłopcy powiedzieli nieśmiało "dzień dobry". Marcel i Nikodem uśmiechnęli się do siebie.
- Sobota jest, to przywiozłem moich dzieciaków. U nas w blokowisku nie mają, gdzie się wyszaleć...
- Jacy podobni do taty - odezwała się Danuta. - Po ile macie lat?
- Ja mam dziesięć - rzekł młodszy chłopiec. - A on jedenaście...
- Ja też mam jedenaście - odezwał się Nikodem.
- Może chłopcy są głodni. Zaraz zrobię im po kanapce.
- A z czym? - spytał dziewięciolatek.
- A z niczym. Dopiero, co mieliście w domu śniadanie. Trzeba było jeść - rzekł Mariusz. - A Szymon gdzie? Rozłożyło go?
Danuta kiwnęła głową.
- Wyleżałby się raz a porządnie, a nie... Wciąż wychodzi z tego łóżka, jakby go parzyło - powiedziała.
Mariusz pokiwał głową, po czym skierował wzrok na młodszego syna.
- No, ładnie mi się tu proszę zgadzać z kuzynami. Ja się biorę do roboty - rzekł.
Powiedziawszy te słowa, Mariusz wyszedł z domu. Marcel uśmiechnął się do Sebastiana.
- Chcesz? Możesz wziąć ode mnie jedną kanapkę - rzekł. - I pół herbaty...
Dziewięciolatek kiwnął głową. Usiadł przy stole naprzeciw Marcela.
- Ja zrobię chłopakom herbatkę - odezwała się Danuta. - Kanapki też wam zrobić?
- Nie, no... Dopiero, co jedliśmy w domu śniadanie - rzekł Piotrek. Dziękujemy...
- Babcia, jak zjemy to byśmy poszli z chłopakami na dwór - odezwał się Nikodem.
- No! - zawołał Marcel. - Mamy prawdziwą tratwę, domek na drzewie, trampolinę!
- Domek na drzewie? - powtórzył najmłodszy z chłopców. - Pójdziemy tam?
- No, pewnie - rzekł Nikodem.
- Tylko co będziemy robić? - powiedział Marcel po chwili. - Nic nam tu nie wolno - dodał.
Danuta i Franciszek spojrzeli na siebie. Po chwili skierowali wzrok na wnuka.
- No co, no? W tortury nie wolno, w wyścigi rowerami nie wolno, skakać do wody na główkę nie wolno...
- Wspinać się po słupie też nie wolno - odezwał się Nikodem.
- Nie wolno przebijać opon od rowerów...
- Nie wolno jechać do starego młyna... - dopowiedział Nikodem.
- Bić się nie wolno... I nie wolno mówić do siebie "debilu" i "czubie"...
- Biedne te nasze dzieci - westchnął Franciszek. - Chyba będzie trzeba im wymyślić jakieś zajęcie, bo nam się tu dzisiaj zanudzą...
- W piłkę możecie grać? - rzekł Piotrek po chwili.
- No, możemy... - odparł Nikodem.
- Z tymi pieskami możecie się bawić?
- Tak, ale nie wolno ich zamykać w samochodzie - rzekł Marcel. - To znaczy Monsterka można...
- Jak można? - odezwał się Nikodem. - Nie można właśnie!
Chłopcy tak się zagadali, że nie zwrócili uwagi na wchodzącego do salonu Szymona. Mężczyzna wyciągnął z kuchennej szafki tabletki od bólu głowy.
- Miałeś w nocy gorączkę? - odezwała się Danuta.
- Nie miałem.
- Prawdę mi mów!
- Mówię prawdę. Nie miałem. Co to za dwa urwisy?
- Urwisy to są Marcel i Nikodem. Ci dwaj chłopcy są bardzo grzeczni. To Mariusza.
- Mariusz przyjechał dzisiaj? Mówiłem mu, żeby soboty sobie odpuścił...
- Ale tata powiedział, że pieniądze na drodze nie leżą - rzekł Sebastian - i, że woli już iść do roboty niż siedzieć z mamą w domu...
- Bo, kto by z nią wytrzymał cały dzień pod jednym dachem - dopowiedział Piotrek.
- Aha - westchnął Szymon nalewając sobie wody do szklanki. - Okej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro