Praca domowa
Chłopaki niechętnie wstali z łóżek. Bez pośpiechu zeszli za ojcem do salonu. Usiedli przy stole.
Szymon kończył szykować kanapki. Zalał wrzątkiem kawę i dwie herbaty.
- Smacznego - rzekł kładąc na stole talerz wypełniony kanapkami z truskawkowym dżemem. - Idę do łazienki. Jak wrócę, kanapki mają być zjedzone... - dodał kierując się w stronę toalety.
- Nie chcę mi się iść do szkoły... - odezwał się Marcel. - Całe szczęście, że nic nam na razie nie zadawają...
- Jak nie zadawają? A z polskiego? - odparł Nikodem.
- Co z polskiego?
- No, mieliśmy napisać list do przyjaciela... Tylko nie mów, że zapomniałeś...
- Kurcze... Niko, daj odpisać... Please.
- Zgłupiałeś? Zadania z matmy, okej. Ale nie list... Przecież babka nie jest głupia. Pokapuje się, że mamy takie same listy...
- To wkręcimy ją... Powiemy jej, że jesteśmy bliźniakami i myślimy tak samo...
- Nie dam ci odpisać...
Marcel potarł ręką oko. Wstał od stołu. Podszedł do leżącego przy kanapie plecaka. Wyciągnął z niego zeszyt od języka polskiego oraz długopis. Wróciwszy do stołu, położył zeszyt na swoim kolanie. Zabrał się za odrabianie pracy domowej.
- Czemu nie położysz sobie zeszytu normalnie na stole? - odezwał się Nikodem.
- Się głupio pytasz... Jak zacząć?
- W prawym górnym rogu napisz datę i miejsce... - rzekł Nikodem.
- Który dzisiaj jest?
- Nie dzisiejszą, baranie jeden, bo się babka od razu domyśli, że robiłeś to dzisiaj rano na kolanie. Napisz piątkową datę, że niby taki pilny uczeń z ciebie, że pisałeś to zaraz w piątek po lekcjach...
Wtem do salonu wszedł Szymon. Mężczyzna wyglądał zupełnie inaczej niż pięć minut temu. Był ogolony, uczesany. Miał na sobie bawełnianą koszulę z krótkim rękawem oraz półeleganckie spodnie. Podszedł do szafy w poszukiwaniu skarpetek.
Marcel wyprostował się. Utkwił wzrok w kanapce.
- Co tak cicho? - rzekł Szymon wpatrując się w synów.
- Nic, nic... Serio, nic - rzekł Marcel mając nadzieję, że ojciec uwierzy w jego zapewnienia.
Szymon usiadł na kanapie. Założywszy skarpetki, uruchomił swój laptop. Marcel spojrzał niego kątem oka. Nieśmiało odsunął się razem z krzesłem od stołu, po czym pochylił głowę na dół.
- Teraz nie... - szepnął Nikodem kiwając przecząco głową. - Napiszesz na historii...
Marcel postanowił nie posłuchać rady brata. Zabrał się za pisanie listu. Zdążył napisać tylko "Mój drogi Przyjacielu", gdy nagle długopis wypadł mu z ręki. Poturlał się w stronę Szymona.
Mężczyzna podniósł długopis Marcela. Wstał z kanapy.
- Czyje to? - spytał.
Marcel uniósł ręce w górę. Wówczas zeszyt zsunął mu się z kolan, upadł na podłogę.
Malec nieśmiało uśmiechnął się do taty. Schyliwszy się, podniósł zeszyt z podłogi.
- Co tam masz? - odezwał się Szymon.
- A nic... Nic takiego...
- Pokaż mi to nic takiego...
Chłopiec podał ojcu do ręki swój zeszyt od języka polskiego. Szymon bez pośpiechu otworzył go na ostatniej stronie.
- Ile razy ci się pytałem, czy masz zrobione lekcje? - odezwał się.
- No, cztery - westchnął dziesięciolatek. - Zapomniałem o tym całkiem... Niko mi przypomniał... Tata, jest dopiero siódma... Daj mi pięć minut... Szybko napiszę ten list...
- Szybkie to ty zaraz możesz dostać lanie! Tak dużo masz obowiązków, że nie starcza ci czasu na odrabianie lekcji? Co robiłeś cały piątek?
- No, bawiłem się...
- W sobotę też nie było czasu? Co robiłeś w sobotę, co?
- No, też się bawiłem...
- Dobra, tata - odezwał się Nikodem. - Niech napisze ten list... Przecież to mu zajmie góra pięć minut...
Szymon kiwnął głową.
- Okej, pisz ten list... Ale zapamiętaj sobie, że pierwszy i ostatni raz robisz mi lekcje na kolanie przy śniadaniu. Zrozumiano?
- Tak... - szepnął Marcel.
- Dzisiaj cię przypilnuję z lekcjami... Nie wyjdziesz na dwór dopóki wszystkie prace domowe nie będą odrobione na piątkę.
Malec westchnął głęboko. Przetarł oko.
Szymon wziął do ręki swój kubek z kawą, po czym wrócił na kanapę. Usiadł wygodnie. Wziął laptop na kolana.
- Napisz, że na wstępie tego listu go pozdrawiasz i miło wspominasz wasze ostatnie spotkanie. Że jesteś ciekaw, jak jemu minęły wakacje... - rzekł Nikodem.
- No, okej... - szepnął Marcel przykładając długopis do kartki papieru. - Jednak nic nie napiszę. Tata mnie rozprasza.
Szymon zamknął laptop. Wstał z kanapy, po czym bez słowa poszedł do swojej sypialni. Gdy tylko to uczynił, Marcel wyciągnął z kieszeni swój iPhone. Prędko wyszukał w Internecie gotowy list. Bezbłędnie go przepisał.
- No, to teraz można się wziąć na jedzenie kanapeczki - rzekł. - Smacznego Marcel - dodał. - Dzięki Marcel - odpowiedział sam sobie.
- Gorzej jak babka się pokapuje, że zerżnąłeś to z neta... - odezwał się Nikodem.
- Nie pokapuje... To blondynka... Na pewno jest głupia jak but...
Nikodem zrobił groźną minę.
- Właśnie, że jest mądra... A już na pewno mądrzejsza od ciebie - rzekł.
- I od ciebie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro