Popisówka nad jeziorem
Nikodem wepchnął tratwę do jeziora. Piotrek i Sebastian byli podekscytowani. Nie mogli się doczekać rejsu.
- Jak tam wejść? - spytał starszy chłopiec.
- Normalnie, a jak?
Odległość między brzegiem a tratwą wynosiła około trzy metry. Dla Piotrka i Sebastiana była to odległość nie do pokonania.
- No, dalej! - zawołał Nikodem.
Piotrek usiadł na trawie. Zdjął buty. Podwinął nogawki od spodni.
- Ja wejdę w tenisach - odezwał się Sebastian.
- A spróbuj!
Młodszy chłopiec niewiele sobie robił ze starszego brata. Rozpędziwszy się, wbiegł do jeziora.
- Ale zimna woda! - zawołał.
- I będziesz chory! Zobaczysz! - odezwał się Piotrek.
Sebastian wdrapał się na pokład tratwy. Zdjął przemoczone buty. Jego brat nieśmiało dotknął wody palcami prawej stopy.
- Zimna! Nie wejdę! - zawołał.
- Piotruś, chodź! Wiesz, jak tu fajnie? - zawołał Sebastian. - Ale woda jest zimna!
Nikodem zaśmiał się.
- Co? Woda zimna?
Chłopiec chcąc popisać się przed kuzynami, zdjął koszulkę i uniósł ją w górę. Sebastian patrzył na Nikodema oczyma pełnymi podziwu.
- Nikodem, będziesz chory! - zawołał Piotrek patrząc, jak jego kuzyn zabiera się za ściąganie spodni.
Po chwili Nikodem miał na sobie same gacie. Podskoczył kilka razy w górę na rozgrzewkę, po czym z rozpędu wskoczył do wody.
- Ale cieplutka! - zawołał chwilę po tym, jak się wynużył.
Sebastian uśmiechnął się. Zdjął koszulkę.
- Seba! Zaraz pójdę po tatę! Chyba mówił ci, że nie wolno nam wchodzić do wody!
- To mu nie mów! - odparł młodszy chłopiec.
Dopiero teraz Piotrek zauważył, że od tratwy jest wyprowadzona linka. Chłopiec pociągnął ją z całej siły. Łódź powoli zaczęła przemieszczać się w stronę brzegu.
Sebastian zdał sobie sprawę z tego, że nie ma czasu do stracenia. Prędko zdjął spodnie. Wskoczył do wody.
Stojący na brzegu Piotrek złapał się za głowę.
- Ale lodowata! - zawołał Sebastian.
- Ja stoję w ciepłym wirze - odezwał się Nikodem.
- Seba! Ja idę po tatę! - zawołał Piotrek.
- Nie idź!
Starszy chłopiec pobiegł w stronę domu. Nikodem i Sebastian spojrzeli na siebie, po czym obaj wybuchnęli śmiechem.
- Byłeś kiedyś na drugim brzegu? - odezwał się Sebastian.
- No, jasne! - odparł Nikodem. - Jestem w stanie w ciągu dziesięciu minut przepłynąć w tę i z powrotem.
- Żartujesz! Serio?
- Jasne... Jestem w to szybszy od Marcela o całe dwie minuty. We wszystkim jestem od niego lepszy. Nawet w nurkowanie na czas.
- Serio? A u mnie w domu to mój brat jest ode mnie we wszystkim lepszy...
- Jo! Boi się wejść do wody... Laluś...
Wtem obaj chłopcy ujrzeli Piotra prowadzącego Mariusza w stronę jeziora. Mężczyzna był zdenerwowany. Zaznaczył chłopakom w domu, że może ich zabrać do kuzynów, ale pod warunkiem, że nie będą mu przeszkadzać w pracy.
- Sebastian! - zawołał zbliżając się do brzegu.
- No to po mnie...
- Udaj, że nie słyszysz. Nie wejdzie po ciebie do wody... Albo zrób na niego głupią minę. Na przykład taką - rzekł Nikodem robiąc zeza.
Dziewięciolatek wybuchnął śmiechem.
- Sebastian! Wychodź mi z wody! W tej chwili! Piętnaście stopni na dworze a on mi do wody wlazł! No, tego jeszcze nie grali! Nie słyszysz co do ciebie mówię?!
- Wyjdę...
- Jak tam chcesz... Ja bym nie wychodził...
Sebastian wyszedł z wody. Mariusz chwycił go za rękę. Zamachnąwszy się przyłożył synowi dwa klapsy. Chłopiec złapał się za tyłek.
- Ała! Ała! - zawołał.
- Ała? Czy nie mówiłem, że nie ma wchodzenia do wody? Dlaczego mnie nie słuchasz? W tej chwili do domu! Bierz spodnie i koszulkę!
- W butach wszedł do wody... - odezwał się Piotrek.
Mariusz chwycił młodszego syna za przedramię. Zaczął prowadzić go w stronę domu Jasińskich.
Po chwili byli już na miejscu. Weszli do salonu. Szymon siedział w fotelu. Miał zamknięte powieki. Otworzył je, gdy tylko usłyszał, że ktoś wchodzi do domu.
- Szymon, daj mu jakiś ręcznik. Głupie to, wlazło do wody! Tydzień temu miał zapalenie oskrzeli.
Jasiński prędko podniósł się z fotela. Otworzył dużą szafę. Wyciągnął z niej kąpielowy ręcznik. Rozłożywszy go, okrył nim plecy chłopca.
- Dasz mu jakieś suche gacie po chłopakach i skarpety?
- Jasne - odparł Szymon.
Mariusz pokiwał głową, po czym wyszedł na dwór. Po chwili do domu weszli Piotrek i Nikodem.
Syn Szymona miał na sobie jedynie przemoczone do cna majtki. Ułożył sobie z mokrych włosów irokeza na głowie.
- A ty co? - odezwał się Szymon. - Kto ci pozwolił wejść do wody?
Nikodem się speszył.
- No, pytam ci się.
- Przecież umiem pływać...
- I co z tego, że umiesz pływać? Jest stanowczo za zimno, żeby kąpać się w jeziorze! Gdzie masz ubrania?
- Nad wodą...
- To biegiem!
Nikodem wyszedł z domu. Prędko pobiegł po buty, spodnie i koszulkę. Ubrał się. Trzy minuty później był już z powrotem.
- Założyłeś spodnie na mokre gacie? - odezwał się Szymon. - Nikodem, osłabiasz mnie...
- Zaraz mi wyschną...
- Nie wyschną. Proszę iść do góry się przebrać. I przynieś dla tego chłopca jakieś gacie i skarpetki... Jak ci na imię? - dopowiedział spoglądając na dziewięciolatka.
- Sebastian. A to jest Piotrek - rzekł chłopiec.
- Ogrzałeś się trochę?
- No...
- To dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro